Czas na szczęście stał po stronie monterki. Ciało nie zdążyło stężeć, więc przy odrobinie dobrej woli powinno dać się je ubrać normalnie, bez rozcinania ubrań na plecach i zakładani koszuli sposobem "na zakład pogrzebowy".
- Mhm - odpowiedziała Sloanowi, sięgając po koszulę i rozpinając sprawnie guziki - Niech pan zobaczy w nerce. Naboje powleczone czarna warstwą. Porządne, drogie. Przedwojenne - pochyliła się na denatem i wsadziwszy ramię pod jego plecy, uniosła go do pozycji siedzącej. Wpierw nanizała rękaw na jedną, potem na drugą martwą rękę i pociągnęła materiał aż znalazł się na właściwym miejscu. Wystarczyło opuścić korpus i zapiąć na powrót guziki.
- Przygotowali się, chcieli mieć pewność - pokręciła głową, nasadzając pingle głębiej na nos - Karabinek wyborowy z optyką, skoro sięgnęli go z takiej odległości. Działający na dobre pestki. Niepraktyczny... skuteczny. Spytajmy szeryfa, powinien się orientować z czym tu ludzie latają i kogo stać na podobne fanaberie. Niech ta ruda pójdzie, Foxy. Ale ktoś od nas też powinien iść... no tak myślę. - wzruszyła ramionami, kończąc mocowanie z zapięciem i sięgając po następny element garderoby - bieliznę razem ze spodniami.
- Ktoś powinien za to beknąć - burknęła cicho, łypiąc zza szkieł na starucha- Tak kurwa bardzo brzydko... aha. I chcę jechać do miasta. Rozejrzeć się za czymś. Przydatnym. Książką - wyjaśniła pokrótce prawie się uśmiechając.
Prawie.