Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2017, 09:53   #35
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Do zamku markiza dotarli, kiedy piał kur na trzecią godzinę, choć Agnese wydało się, że jest nieco później. Była obita, obolała oraz obłędnie bogata. Jakby się uparła, sama mogła mocno wpłynąć na konklawe. Myślała jakoś, ze spokojnie położy się do łoża wśród drogocenności, niczym Afrodyta otoczona klejnotami, ale pałac nie spał. Młody markiz rzucił się w jej kierunku. Miał wypieki na twarzy oraz namiętne spojrzenie, pełne miłości oraz obawy.
- Agnese, Agnese, tak bałem się o ciebie - widać było, iż ma przy boku miecz oraz stoi przy nich kilku strażników.
- Cóż, signora - odezwał się tubalny głos Kowalskiego - musiałem powstrzymywać jego dostojność - dawał do zrozumienia, że zastosował niekonwencjonalne sztuczki, bowiem markiz wydawał się kompletnie zdesperowany. - Dostojny pan chciał przeszukiwać miasto całe.
- Nic ci się nie stało, nie zostałaś ranna
? - skoczył do niej ujmując wampirzycę za dłonie.
- Ach Alessandro. - Wampirzyca wymówiła czule imię markiza wzmacniając nieco słowa Prezencją. Colonna spojrzał na nią całkiem rozpłomieniony. - Wybacz, że nie uprzedziłam, ale z uwagi na mój post niespodziewane zadania wyrywają mnie czasem w nocy.

Agnese skinęła na ludzi, by zaczęli rozładowywać powóz, a oni zaczęli to robić, przenosząc zdobycze do jej komnaty. Gilla zadbała o to, żeby skrzynki były zamknięte, zaś torby odpowiednio zasznurowane. Nie byłoby sympatycznie, gdyby któraś się rozsypała na korytarzu siejąc klejnotami.
- Pojechałam odebrać część swego majątku. - Uśmiechnęła się gdy Gilla i Borso zaczęli wyładowywać skrzynie, potem zaś inni służący ruszyli niosąc je do góry. - Obiecuję, że następnym razem uprzedzę cię o takim wypadzie.
- Proszę cię, najpiękniejsza, drżałem, czy nic ci się nie stało, że tak nagle, w nocy … Rzym jest taki groźny …. naprawdę nic ci nie jest? Naprawdę nic
? - widać było, iż markiz jest skoncentrowany na niej, nie na jej majątku, jakby sprawdzał, czy naprawdę wszystko jest w porządku, zaś Agnese cała oraz zdrowa. - Może jakoś pomóc, może … - widać było, jak cieszy się z jej powrotu oraz nie wie już, co powinien zrobić.
- Towarzyszyły mi dwie osoby do ochrony.- Agnese uśmiechnęła się. - Jednak przyznam się, że jestem odrobinę zmęczona, czy odprowadziłbyś mnie do moich pokoi?
- Ależ signora
- wykrzyknął wręcz - oczywiście, że cię, znaczy że cię Agnese odprowadzę. Martwiłem się o ciebie, ale signor Kowalski … jak dobrze, że wróciłaś. Kamień spadł mi z serca - ujął Agnese pod ramię i poprowadził ją do jej komnaty. Wcześniej służący zanieśli już tam wszystko i podkładali pod ścianą. W kupie stanowiło to całkiem niezły stosik, z trzema skrzynkami oraz co najmniej tuzinem ciężkich toreb. Wyszli jednak po postawieniu, dlatego komnata była całkowicie pusta.

Gdy byli pod jej pokojem, Agnese przyciągnęła mężczyznę do siebie i pocałowała go namiętnie.
- Cieszy mnie twoja troska Alessandro. - Uśmiechnęła się do niego ciepło, wciąż trzymając go blisko swojego ciała.
- Ja, ja … tak się martwiłem - wyszeptał próbując niezdarnie oddać jej pocałunek. - Kiedy ciebie nie było, myślałem że coś się stało i poczułem, że to straszne, że tak nie może być … ja … kocham cię, Agnese - wyszeptał pełen desperacji. Widać pełne obawy godziny sprawiły, że po prostu nie wytrzymał napięcia i uniesienie wzięło górę nad etykietą.
Wampirzyca nachyliła się do jego ucha.
- Ogrzejesz mnie? Bardzo zmarzłam biegając po Rzymie. - Jej jedna ręka wsunęła się pod jego koszulę. Była lekko chłodna. Poczuła jak Alessandro zadrżał.
- Ja … ja ogrzeję cię … zrobię wszystko, byś była szczęśliwa, ja … - widać było, że niezbyt wie, co robić, ale objął ją niezdarnie w talii. Był kompletnie nieumiejętny w tych sprawach. Jego drżące usta. Pochylał się, by ją pocałować, to odsuwał. Wreszcie zaryzykował trafiając prosto w nos.
- Ja … jak mam cię ogrzać? - wyszeptał.
- Chcesz bym cię nauczyła? - Agnese powstrzymała rozbawienie, nie chcąc go bardziej peszyć.
- Ja tak tak, jak ogrzewać, nauczyć. Ja bardzo chętnie, eee znaczy co mam robić, iść po kocyk? - spytał chcąc pokazać inicjatywę, skoro mówili na temat ogrzewania.
Wampirzyca pociągnęła go do pokoju i zamknęła za nimi drzwi. Zaprowadziła go do fetela i posadziła na nim, po czym zaczęła powoli rozwiązywać swoja suknię.
- Najlepiej ogrzać kobietę, gdy ta jest naga. - Ciężka haftowana suknia uderzyła o podłogę. Agnese stanęła przed mężczyzną w samej halce. Sięgnęła po jego rozgrzaną rękę i powoli wsunęła ją przesuwając po swojej nodze pod materiałem i opierając na swojej talii.


Widocznie wstrząsnęło to markizem. Czuła doskonale jego drżenie dłoni, jak jego paluszki mocniej zaciskały się na jej ciele, potem zaś, jakby zawstydzone otwierały się. Ponadto spojrzenie omiatające jej ciało, jakby chciało ją gwałtownie spożyć.
- Ja jeszcze nigdy nie widziałem nagiej … znaczy nie wiedziałem - poprawił się - że żeby było cieplej, musi być zimniej … co jeszcze, co jeszcze mam robić? - wyszeptał patrząc jej prosto w piękne oblicze kobiety. Widziała, jak jego usta falują, jak chciałby przekazać jej tysiąc myśli, których nie potrafi wypowiedzieć. - Czy powinienem także się teraz rozebrać?
- Obiecałam, że wszystkiego cię nauczę
. - Wampirzyca upewniając się, że mężczyzna trzyma wciąż na niej swoją dłoń zsunęła z siebie powoli halkę, odsłaniając kolejne fragmenty swego ciała. Czuła jak niemal cofnął dłoń gdy zobaczył jej nagą kobiecość. Nago przyklęknęła przed siedzącym na fotelu markizem i powoli zaczęła rozpinać jego koszulę. Wspięła się na jego kolana, siadając na nim okrakiem. Jej rozgrzane ciało stykało się z jego nagą piersią.
- Teraz powinieneś zanieść mnie do łóżka. - Uśmiechnęła się po czym objęła obiema dłońmi jego twarz i zaczęła go całować. Powolutku, by przyzwyczaił się do ruchów jej ust. Dopiero gdy zaczął je naśladować wsunęła ostrożnie swój język, szukając jego.
- Ja … - spróbował oddać jej pocałunek. Widać było iż jego ruchy są trochę niezborne, że wargami zamiast całować, bardziej ssie i że zamiast umiejętnością, stanowczo nadrabia entuzjazmem. Pragnął jej niczym wariat, widać było. Wpatrywał się w jej piersi, w kępkę mchu, którą dostrzegał pomiędzy nogami …
- Masz piękne pie … wzgórza - wybrnął wreszcie unosząc ją zgodnie z poleceniem.

Faktycznie był silny, zaś szeroka, umięśniona klata wskazywała, iż markiz regularnie ćwiczył szermierkę. Był niemalże bezwłosy na piersiach oraz jeszcze bardzo młody. Może siedemnastoletni, lub najdalej dwa lata starszy? Trzymając kobietę w rękach niczym księżniczkę powoli zbliżał się do łoża. Ułożył ją delikatnie na brzegu. Wyprostował się, zaś Agnes doskonale dostrzegła, jak mocno wypchane jest jego krocze. - Czy tak dobrze? - spytał.
- Wspaniale. Teraz zdejmij resztę swego odzienia. - Wampirzyca wskazała podbródkiem jego spodnie.
- Aaa, rozumiem, jak do kąpieli - domyślił się i najpierw ściągnął buty. To poszło szybko. Zaraz potem pończochy. Co do spodni już było gorzej. Agnese dostrzegała, jak plączą mu się nieco palce, ale wreszcie one także zostały zrzucone. Wahał się, widać było doskonale, iż bardzo powoli ściąga pantalony … wreszcie także je zdjął i oczom Agnese ukazał się naprawdę potężny, młodzieńczy organ, dużo większy od tego, co zaprezentował swego czasu Gonzaga.
- Ja … przepraszam - wydukał markiz, straszliwie przejęty - on, nie jest, nie wiem, czemu nagle urósł … - chyba mu się zdawało, że zrobił coś złego, zaś jego ciało zareagowało źle.
- Jest wspaniały. - Agnese wyciągnęła w jego rękę. - Chodź tu, nie ogrzejesz mnie na odległość.

Gdy markiz nieśmiało chwycił jej dłoń, pociągnęła go jednocześnie przewracając się.
- Aaa - krzyknął kompletnie zaskoczony.
Zupełnie nagle znalazła się na leżącym na materacu mężczyźnie. Czuła pod sobą jego pulsowanie, jego ciepło, jego coraz większe podniecenie.
- Dotykaj mnie - Wampirzyca ucałowała jego obojczyk. - Staraj się zapamiętać dotykiem każdy skrawek mego ciała.
- Dotykiem, ciała
? - drżąc starał się zapamiętać. - Może spróbuję rękę - powiedział głośno i rzeczywiście, powoli dotknął dłoni Agnese. Chwilę drobił paluszkami rzeczywiście badając.
- I teraz wyżej… do ramienia - czekała aż przesunie swoją dłoń. - .. na plecy… w dół. - A on powoli starał się to robić z zafrasowaniem godnym wielkiej sprawy. Wpatrywał w jej ramię tak, jak rzeźbiarz wpatruje się w marmur mający się stać prawdziwym dziełem sztuki. Tak, wreszcie palce doszły w odpowiednie miejsce.
- I co dalej, cieplej ci? - wyszeptał niepewnie. - Teraz noga? - spytał. - Czy nogi są zabronione?

Agnese sięgnęła do jego nabrzmiałego członka, podsuwając się jednocześnie do góry. Doskonale odczuła jego reakcję. Jak drgnął i jeszcze mocniej się wyprostował pokrywając czub jeszcze intensywniejszą czerwienią. Choć przed momentem wydawało się to niemal niemożliwe.
- To tak można? Ach … - wyrwało mu się. - A twoje nogi? - powtórzył powoli próbując się opanować.
Przytuliła usta do jego ucha.
- Alessandro dla ciebie nic nie jest zabronione. - Skierowała go w swoją stronę i nim zdążył zareagować zaczęła się nim bawić.
- Ach, ty mnie, tam … on przeważnie, nie jest taki, słowo szlachcica. Dużo mniejszy … - usiłował wyjaśnić, ale zamiast tego jęknął, zaś jego biodra odruchowo poruszyły się do przodu. - Agnese, jeśli mogę, jeśli nic nie jest zabronione, mogę, mogę, mogę dotknąć twoich pagórków? - wystrzelił wreszcie chyba zastanawiając się, czy nie był zbyt śmiały. Jednocześnie zaś szybko wzdychał i jego biodra poruszały się kolejny raz pod dotykiem jej dłoni.

Wampirzyca podniosła się wsuwając w siebie jego męskość. Usiadła na nim, nie poruszała się jednak by Alessandro mógł się przyzwyczaić. Uniosła w dłoniach swoje piersi, jakby je eksponując.
- Są twoje. - Uśmiechnęła się do leżącego pod nią mężczyzny.
Był w niej … był w niej .... był w niej, a ona czuła coś naprawdę dużego, takiego co sięga naprawdę głęboko, zaś na początku bardzo rozszerza, rozciąga jej ciało. Jego dłonie wystrzeliły do piersi. Był potwornie podniecony, nawet jeśli nie wiedział, jak to okazać, Dotknął jej cycuszków, jakby ważył je, potem zaś objął usiłując uciskać.
- Agnese on jest, one są, czy cię to nie boli? - nagle wystrzelił spoglądając na jej podbrzusze wypełnione swoją męskością.

Wampirzyca jęknęła od jego ciepła i dotyku. W jego nieporadności było coś cudownego, przygryzła wargę, chwilę delektując się tym jak Alessandro ją wypełnia. Spojrzała na niego głodnym wzrokiem.
- Nie boli… - pochyliła się, opierając na swoich rękach, tak by ich twarze niemal się spotkały. - To bardzo przyjemne, kochanie.
- Przyjemne? Ale ja słyszałem, że … nie to, żebym podsłuchiwał służbę, ale jakoś samo wyszło, jak kobieta mówiła swojej córce, że boli, ale ciebie nie boli? Naprawdę nie
? - chyba zaczął się cieszyć, ale jeszcze bał się ruszać, choć mogła odczuć, jak bardzo jego męskość w niej drga, jak się pręży, jak twardnieje.
- Byłam już mężatką, mój piękny. - Wampirzyca dotknęła jego twarzy i delikatnie zaczęła gładzić jego policzek. - Młode dziewczę może by to zabolało. - Nachyliła się do jego ucha. - Jesteś duży… bardzo. - Powoli poruszyła się wysuwając go z siebie odrobinę. - Wielu mężczyzn mogłoby ci pozazdrościć.
- Pozazdrościć! Bo jestem przy tobie … duży to dobrze
? - spytał patrząc niczym zahipnotyzowany, jak jego męskość wychodzi z ciała unoszącej się wampirzycy.

Wampirzyca niemal wysunęła go z siebie i ucałowała jego czoło. Był tak wspaniale rozpalony, tak gorący. Najchętniej by go schrupała tu i teraz. Jednak z tego co czuła, mężczyzna mógł jej sprawić sporo przyjemności podczas pobytu w Rzymie.
- Bardzo dobrze… wręcz cudownie. - Wbiła go w siebie i jęknęła cicho. Powoli zaczęła się poruszać w górę i w dół. Udało jej się zaledwie kilka razy.
- Aaach - jęknął i nagle ona, już na początku nagle poczuła … - Agnese - jęknął markiz nagle mocno chwytając, wręcz ściskając jej piersi - ach, ja, to się wzbiera … ja … - a ona doskonale to czuła, że młodzik wcześnie się podnieca i nie umie utrzymać. Ewidentnie to był jego pierwszy dopiero raz.

Agnese ułożyła się na nim i pocałowała delikatnie jego usta.
- Wspaniale mój piękny, jest mi w środku baaardzo ciepło. - Poruszała się delikatnie by wyciągnąć z niego wszystko, delektując się pulsowaniem w swoim ciele. Gładziła jego policzek. - Jesteś cudowny.
Ale on chyba nie reagował ogarnięty kręgiem swojej przyjemności. Biodra jego ruszały się same i rzeczywiście, kobieta czuła jak w jej najintymniejszej głębi strzela kolejna fontanna na siebie uderzając w ścianki ukrytego sezamu. Potem zaś jeszcze raz i jeszcze, nawet nie wiadomo ile. Aż wreszcie kolejne wystrzały się wyczerpały, zaś otwarte usta chłopaka powoli przymknęły, spojrzenie także stało się wyraźniejsze. Czuła jak jego męskość słabnie, ale biorąc pod uwagę wiek oraz jurność, można było się spodziewać, że niedługo będzie mógł ponownie.
- Agnese ja … ja wcześniej jeszcze nie … jesteś cudowna. Nie odchodź nigdy … czy tak jest zawsze … - język mu się plątał.
- Ze mną, będzie tylko cudowniej. - Pocałowała go w usta. - To będzie nasz mały sekret, dobrze?
- Tak dobrze, słowo szlachcica, nie powiem nikomu
- zastrzegał się - ale czy tobie też choć trochę było, tak jak mi … choć wiesz Agnese trochę? - dopytywał się.
- Mój piękny, ja nie udaję jęków rozkoszy. - Wysunęła go z siebie i opadła na łóżko tuż obok.

Delikatnie gładziła jego pierś. Napije się z niego, ale jeszcze nie tej nocy.
- Ja mam pytanie. Mówiłaś, że mój jest duży, no wiesz … ale widziałem, no twoją. Tam gdzie on … masz tam mało, znaczy wąsko i jak tam to weszło … ja może nie powinienem pytać - zaczerwienił się niczym buraczek, ale Agnese widziała, że jego członek z oklapłego i małego, powoli rośnie ponownie, jak przystało na nastolatka.
Agnese chwyciła jego dłoń i przysunęła do swego łona. Powoli przysunęła ją do swojej rozgrzanej szparki, z której powoli wypływało nasienie mężczyzny.
- To bardzo miękkie i elastyczne miejsce, jeśli je dobrze rozgrzać. Pobaw się chwilę i sam zobacz. - Zachęcająco naparła na jego dłoń, która najpierw próbowała się cofnąć, a potem dotknęła tak wyprostowaną dłonią zakrywając jej kwiat.
- Uch! - głęboko wciągnął wdech. Drżał, zaś z nim drżała jej kobiecość, kiedy poruszył ręką, pieszcząc jej rozchylone, nabrzmiałe płatki wnętrzem dłoni. - Jesteś, jesteś miękka, jak puch - wyszeptał a potem wiedziony odwieczną siła natury jeden z jego paluszków, środkowy, a potem jeszcze wskazujący, zagłębiły się w jej rowek poruszając w górę i w dół, w górę i w dół. Od samej góry, gdzie wszystkie płatki jej kwiatu wiązały się w jeden podniecający, pokryty kroplami węzeł, aż do samego dołu, gdzie szukał wejścia do jej głębi.
- Czy mogę, czy mogę tam, palcami? - wydukał, widocznie niepewny, czy powinien.
- Palcami, ustami… - Agnese ułożyła się by było mu wygodniej. - … czym tylko masz ochotę Alessandro.
- Ochotę? Nie wiem, ale … chyba wszystkim
! - wyrzucił z siebie łącząc aż trzy paluszki ze sobą i powoli wciskając je w nią, rozszerzając, rozciągając to elastyczne ciało nasmarowane ich wspólnymi soczkami. Agnese jęknęła gdy poczuła jak w nią wchodzi i sama naparła ciałem na jego palce. Powoli to robił. Ust nie angażował, nawet nie wiedział jak. Ale dłonie, jak najbardziej. wsunął ile mógł, a potem wyjął i znów wsunął, tyle że szybciej, a potem jeszcze raz i już nie wiedział co robi, tylko jego dłoń pracowała. Coraz mocniej i szybciej, sunąc po wewnętrznych ścianach mokrej pochwy i coraz bardziej, coraz więcej uczucia wkładając, jakby nie chciało się zatrzymać. Dużo dłużej, niźli przed chwilą swoją napaloną męskością.

Agnese powstrzymała ruchy swego ciała dając się penetrować. Kątem oka, zerkała na jego nabrzmiałą męskość.
- Wsuń go znów we mnie, tak jak to robisz palcami. - Pozwoliła by jej głos lekko drżał. On zaś jeszcze chwilkę ruchów wykonał unosząc ociekającą soczkami dłoń i spróbował spełnić jej prośbę. Włożyć, tak włożyć .... miał mocno wyprostowanego, ale … usadowił się pomiędzy jej nogami. Drżał potężnie z podniecenia. Właściwie odruchowo, kierowany naturą uniósł jej nóżki rozkładając szeroko tak, że nastawiła mu swój kwiat bardzo dobrze, tak, że widział wszystko, każdy płatek, każdą kropelkę i doskonale ciemniejącą głębię. Odkrył przed chwilą, że to ona jest jego celem. Trochę miał problem z celowaniem, ale powoli zaczął dotykać.
- Ach, to niesamowite - wyjąkał.

Jego czerwonojaskrawy czubek zaczął znikać w jej wnętrzu, ale musiał naprawdę mocniej pchnąć. Rzeczywiście był duży. Wydawało mu się, że jej łono pęcznieje, że rozciąga się pod jego wpływem, ale robił to, bo mu poleciła i bo to było po prostu cudowne … Agnese mruczała z przyjemności gdy w nią wchodził. Chciała to przyspieszyć, ale wiedziała, że to jego pierwszy raz, że musi się z tym oswoić. Wbiła palce w pościel by nie wbić ich w pośladki mężczyzny.
-Jesteś wspaniały. - wymruczała i przygryzła wargę, czując jak oparły się o nią pewien rozgrzany woreczek. - A teraz jak z paluszkami, wysuwaj go i wsuwaj.
Do przodu, do tyłu, do przodu … biodra markiza zaczęły się wuszać zgodnie z nakreślonymi przez nauczycielkę zasadami. Trzymał jej nóżki, zaś jego ruchy były coraz gwałtowniejsze. Agnese raz za razem czuła, jak ich ciała zderzają się, zaś jego okryte woreczkiem jądra uderzają wprost w jej intymne wargi. a potem wycofywał się i ponownie atakował.
- Och, jak dobrze - wyjęczał, ale tym razem nie kończył tak szybko. Tak, mocniej. Wciągnął powietrze i znów. wydawało się, iż rusza się sam, że nie myśli nad tym, co robi, że kompletnie nie ma nad tym panowania. Po prostu ruch nieustanny. - Ach, Agne … - wyrwało mu się wreszcie, a ona poczuła kolejną serię wystrzałów.

Była zachwycona jego wielkością, tym co robił z jej rozpalonym wnętrzem. Zdawało się jej niemal, że jej ciało pulsuje jego tętnem. Gdy jego nasienie ponownie uderzyło o jej ścianki, poczuła ten cudowny impuls i krzyknęła głośno wyginając się w łuk. Przestraszyło go to chyba, ale był w takim stanie, że nie mógł powstrzymać ruchu oraz kolejnych pchnięć, które wypychały kolejne strumienie nasienia i jeszcze dalej, aż wreszcie jego ruchy powolutku zaczynały słabnąć, zaś jego oddech powoli się uspokajał. Ale to było długie, naprawdę długie. Powoli opuścił jej nóżki układając na pościeli, sam jednak klęczał między nimi, lekko pochylony nad nią, wpatrujący się. Resztki białego płynu jeszcze troszeczkę wyciekały mu lecąc prosto na dół, na jej podbrzusze. Wpatrywał się niespokojnie.
- I jak, czy … - chyba jak każdy prawiczek, szukał potwierdzenia, że zaspokoił swoją cudowną partnerkę.
 
Kelly jest offline