29 Eleint 1273 roku, Ranek
Wężowy Las
Kiedy po walce opadła adrenalina i nawet Kobuz ochłonął po nieprzyjemnym doświadczeniu zetknięcia się ze śmiercią, postanowiono coś zrobić z nieprzytomnym wilkiem. Furia, jako jedyna będąca w posiadaniu różdżki leczącej, odmówiła podchodzenia do zwierzęcia kiedy tak śmierdział i był cały we krwi. Kowal pomógł jej w tym przy pomocy swojej magii i już po kilku chwilach wilk wyglądał jak całkiem zadbany psowaty: ładny i pachnący. Jedyne co mu jeszcze dolegało to nadmierna utrata krwi.
Furia dopiero wtedy podeszła i samym końcem różdżki dotknęła wilka, przelewając na niego odrobinę magii uzdrawiającej. Zwierz otworzył oczy, zastrzygł uszami i zerwał się na równe łapy, warcząc na wszystko dookoła.
Wywołało to też nieco nerwową atmosferę wśród drużyny: Furia szybko się cofnęła, Kobuz i Aldona stanęli w gotowości bojowej, Dijan instynktownie podniósł swoją różdżkę bojową…
Wilk jednak wciąż słaniał się na łapach i po chwili zamiast dalszego warczenia zaskamlał. Następnie zaś rzucił zaklęcie.
-
Spokojnie, to tylko zaklęcie leczące! To druid! - Krzyknęli niemal jednocześnie Dijan i Kobuz, uspokajając resztę drużyny. Zwierz wyglądał zdecydowanie lepiej. Przysiadł na chwilę na zadku, po czym zdecydował się przybrać swoją prawdziwą postać.
Półork był wysoki, z rzadkimi, czarnymi włosami. Rozejrzał się po zebranych, po czym usiadł pod pobliskim drzewem, na mchu. Spojrzał jeszcze na chwilę na martwe sowoniedźwiedzie.
-
A więc pomogliście mi i nie wydajecie się mieć wrogich zamiarów wobec strażnika natury. - Grzebał przez chwilę po omacku wśród chudych gałązek leżących dookoła niego. W końcu wziął jedną i zaczął ją przeżuwać. -
Nazywam się Abshur Grymwalok i jestem strażnikiem tych ziem. Jednym z wielu. Mam do was wiele pytań, być może wy do mnie też. Pytajcie więc jako pierwsi, skoro mnie uratowaliście.