Niklaus nie wychylał się i nie wychodził przed szereg. Czekał aż cała sytuacja się sama uspokoi. Na szczęście ten ich smieszny kapitan przyszedł i usadził tych co szukali zwady.
Kołodziej z zadowoleniem przyjął pójście na zasłużony odpoczynek. To był długi dzień. Ogólnie to podobało mu się w wojsku chociaż mogliby częściej podawać coś do jedzenia a i niektórzy rekruci robili się jacyś tacy zbyt poważni....
Kolejnego dnia zbudziła go kapłanka swym okrzykiem.
- Co się dzieje? Kto nie daje pospać? - zapytał zaspanym głosem niziołek.
Dopiero po chwili gdy doszło do niego gdzie jest, zaczął się zbierać z łoża.
Widząc, że wszyscy idą do kwatermistrza on również ruszył by zabrać resztę swoich rzeczy. Tak po prawdzie tylko procę ostatnio wziął.
Szedł obok kapłanki. Mimo, że strasznie głośna była a jak wiadomo Niklaus cenił ciszę i spokój w życiu (wcale nie!), to wydawało się niziołkowi że jest potężną wojowniczką i warto trzymać się blisko niej. Postanowił, że będzie do niej mówił "szefowa"
- Szefowa...- zagadnął - a gdzie się szefowa tak nauczyła walczyć? Tak w kościele uczą?
W końcu wylądowali na placu ćwiczeniowym. Niklaus lubił strzelać z procy ale strzelanie drugi dzień z rzędu do tarczy która sie nie rusza było nudne...
Wpadł na pomysł, że szybko musi znaleźć coś co będzie się ruszało. Dlugo się nie zastanawiając zaczął rozmowę z uczniem czarodzieja.
- Czary mary słuchaj, mógłbyś mi przybańdzić taką jedną świecącą kulkę jak wczoraj zrobiłeś? Brakuje mi ruchomego celu i bym sobie do niej postrzelał. Dobry pomysł nie?! - zapytał uradowany szansą na zobaczenia jeszcze raz, tym razem z bliska, jak się robi czary