| Słońce wydawało się Brown 0 wyjątkowo jaskrawe i ciepłe. Przyjemnie grzało, zalewając ziemię jasnym blaskiem tak innym od lepkiego mroku kanałów. Właz wytrzymał, dobijanie od dołu się urwało. Zapanował względny spokój i wreszcie dało się w pełni zrozumieć co właśnie zaszło. Przeżyła, mało tego. Na powierzchnię wydostał się nie jeden, a cały komplet znaczników z radaru. I dwa Parchy. Maya przyglądała się scenie przekazania telefonu i tej późniejszej. Chyba Asbiel znalazła tego kogo szukała, nie trzeba było otwierać ponownie studzienki żeby dobrać się do panelu… przynajmniej taką informatyczka żywiła nadzieję. - Tak, jesteśmy Parchami. Co się tak dziwisz? - uśmiechnęła się lekko do żołnierza, który zadał pytanie nim wśród nich pojawiła się blondynka o imieniu Sara, choć tylko jako hologram. W tym czasie Black 8 bez słowa wstała i odeszła od nich, przystając na poboczu i wypisując coś na klawiaturze Obroży.
- Noo… Nie wiem… Nie spodziewałem się po prostu. Chyba nikogo już. - żołnierz zawahał się patrząc gdzieś na rozgrzany asfalt między nimi jakby odpowiedź Parcha zaskoczyła go tak samo jak to, że dwójka kobiet jest właśnie Parchami. - To jest nas dwoje - mruknęła jakoś melancholijnie, na chwilę przenosząc spojrzenie na plecy Ósmej. Drgnęła i rozpogodziła się - Przejdziecie się ze mną? Bez tego… wybuchnie mi głowa, a lubię ją… trochę się przywiązałam przez te wszystkie lata - wysiliła się na coś co miało być dowcipem i sięgnęła po manierkę - Chcecie wody? Co to były za kokony? Nigdy… pierwszy raz widziałam te stwory z bliska, nie znam się. - Jasne. Szkoda by było wysadzać taką ładną główkę. - uśmiechnął się marine patrząc na czarnowłosą kobietę. Choć obecnie kolor włosów widać było gdzieniegdzie a całoś była pozlepianą cuchnącym błotem strąkami. Zresztą pozostała czwórka wyglądała podobnie.
- Nie wiem co to kurwa było. Pamiętam jak nas dorwały. Jak mnie ciągnęły. Bo uciekaliśmy. Były wszędzie. Nasi położyli ogień na nasze pozycję. A tam odkryty teren nie było jak się schować ani gdzie. Więc wskoczyliśmy do kanału. Ale nie mogliśmy zamknąć bo zdmuchnęło gdzieś właz. I wlazły za nami. Potem nas dorwały. Pamiętam jak mnie oblepiały czy topiły czymś czy gdzieś. Nie wiem co i jak bo ciemno było. Dusiłem się bez końca. Myślałem, że to koniec. Pewnie straciłem przytomność. No a potem obudziłem się przy was na podłodze. - Elenio odpowiedział raczej smętnym i ponurym głosem a Johan kiwał zgodnie głową na znak, że ma pewnie zbliżony obraz wspomnień. Obaj na chwilę zamilkli po czym Latynos westchnął. - Zabiłbym za prysznic. - dodał weselszym nieco tonem jakby chciał zmienić temat rozmowy.
- Prysznic… albo wannę z hydromasażem i nowe ciuchy. Skoro jest tu bar w okoli to chociaż zimne piwo i coś do jedzenia się powinno dać znaleźć. Od pół roku nie marzę o niczym innym… tylko o cheesburgerze z frytkami i dużą colą - Maya chętnie podjęła podrzucony wątek byle już nie wracać pamięcią do podziemi. - Takim prawdziwym, z mięsa. Nie te liofilizowane paćki z tubek. Pewnie nie powinnam mówić, że zabiłabym za cheesburggera, bo to dziwnie odbierzecie - parsknęła i rozłożyła przepraszająco ręce. Z Obrożą na szyi podobne żarty mogły zostać odebrane dosłownie - Więc tak… bardzo chętnie zjem coś innego niż papka z tubki. Bo na pójście do kina nie ma co liczyć… albo na koncert… albo... - teraz ona spochmurniała, wbijając wzrok w swoje buty. - Przynajmniej widać słońce i można porozmawiać - westchnęła.
- Haven jest niedaleko. Jak obrobimy się to tam można by podejść. Na pewno mają jakieś żarcie i prysznic i pianę i jacuzzi i wódzię i jeszcze dziwki do tego. - uśmiechnął się rozmarzony marine patrząc gdzieś na drogę w stronę centralnych rejonów krateru.
- Mam nadzieję, że Haven jeszcze stoi. Sam widzisz jak tu wszystko wygląda. - żołnierz z Armii powiódł dokoła spojrzeniem po przemielonym przez ciężką artylerię lejowisku usłanym gnijącymi truchłami obcych. Marine skrzywił się nieprzyjemnie jakby ta myśl była mu niezwykle niemiła ale jednak też się z nią liczył. - Może nawet jak Haven szlag by trafił to chociaż Hell zostało. - Johan chyba nie chciał się pogodzić z myślą o całkowitym fiasku swojego pomysłu więc próbował znaleźć jakąkolwiek alternatywę. - Haven? Hell? To tam są dwa bary? - Brown 0 uniosła pytająco brwi, zerkając na mapie. Jak wół stał tam jeden budynek i nic poza nim.
Gdzieś z boku doleciało charczące krakanie, gdy Ósemka nawijała coś pod nosem, lecz ludzkiej mowy to nie przypominało. Rozkaszlała się w końcu i zrobiła te parę kroków do pozostałych.
- Pod barem mają busa. Piątka powinna podjechać. Będzie szybciej. I bezpieczniej niż na nogach - syntezator nadawał swoje, a ona klepała w holoklawiaturę, zezując na mapę przed twarzą - Odpocznijcie. Nie rozłaźcie się. Obok jest pole minowe. Tam zdechł Trójka. Jego dron - pokazała paluchem na maszynkę wiszącą na niebie - Ogarnę panel o ile nie trafił go szlag. Jak ktoś potrzebuje niech da w żyłę. - chciała chyba napisać coś jeszcze, ale kawał metalu wokół jej szyi brzęknął, wyświetlając jakieś informacje. Nash zagryzła wargę i zastukała zawzięcie, choć tym razem panowała cisza. Odczekała chwilę, przeczytała następną wiadomość, by w końcu odetchnąć z wyczuwalną ulgą. - Jedynka też podleci. Mają leki - dopowiedziała syntezatorem i znów się oddaliła, wracając do niemej pisaniny. - A broń? Mają jakąś? Ale zajebiście jakby ktoś tu podjechał. - zapytał i dodał latynoski żołnierz o pokrytej brudem i błotem twarzy. Jego zęby i oczy wydawały się nadawać dziwny kontrast swoją bielą w porównaniu z tym ciemnym owalem twarzy. - Haven i Hell to jeden lokal właściwie. Na górze jest Haven a pod nim Hell. - wyjaśnił Brown 0 Johan próbując wytrzeć choć trochę dłonie o rozgrzany asfalt. Dłonie zostawiały brunatne, błotniste smugi na ciemnym asfalcie. - W Haven możesz popląsać, napić się, pogadać. W Hell możesz zagrać jak w kasynie i zabawić się z fajnymi kociakami. Na przykład w jacuzzi. - dodał marine patrząc na swoje trochę przeczyszczone asfaltem dłonie. Efekt wydawał się dość symboliczny i raczej mizerny. - W tym stanie żaden fajny kociak nie będzie chciał wskoczyć z tobą do wanny… chyba że taki oślizgły i z zębatą paszczą - Maya zaśmiała się i rzuciła żołnierzowi manierkę - Spróbuj tym. Efektu szokującego nie da, ale to zawsze lepsze niż nic. Byliście tam kiedyś, w tym Haven? Teraz pewnie lokal wieje pustką… czyli bierzemy co chcemy. Tylko z obsługą gorzej. Mieszkacie tu, na Yellow? - Jedynka ma pancerz wspomagany. Dojdą dwa karabiny i zapas granatów. Już jest lepiej - lektor Nash zgrał się z jej cichym parsknięciem - Zapasowa broń. Nie wiem. Napisałam. Mamy swoją. Z zapasowymi wiecie jak jest. Nie marudź. To i tak lepsze niż czarna dupa sprzed paru minut - wzruszyła ramionami, podchodząc pod rozoraną granicę pola minowego. Patrzyła z jawną nienawiścią na rozerwane zwłoki, wraz z ich najbliższą okolicą. - Nie znasz się. Pójdź ze mną to każdy kociak na ciebie poleci. - uśmiechnął się Johan chwytając manierkę i korzystając z niej by chociaż przemyć mniej - więcej twarz. - I nie no coś ty tylko Karl jest stąd. A nas tu przysłali na misję stabilizacyjną. - powiedział szorując dłonią po twarzy i tylko ta “misja stabilizacyjna” to zabrzmiała jakby wypluł te słowo ze złością i pogardą. - Się obrobiłbym po prysznicem to każda cizia by była chętna na takich bohaterów jak my. - Elenio wskazał na siebie kciukiem i na otaczającego go sylwetki machnięciem dłoni. - Ja tam byłem bo mieliśmy tam postój przed zmianą na blokadzie. - wskazał dłonią w kierunku widocznej zdemolowanej obecnie barykady. - Ale na chwile więc nie miałem czasu na zwiedzanie. Ale słyszałem jak chłopaki co byli tu dłużej i tam byli o tym opowiadali. Podobno lokal pierwsza klasa. Miałem tam zamiar iść na przepustkę. Ale kurwa wszystkie odwołali jak się zaczęło jebać na całego. - Latynos rozłożył ramiona w geście rezygnacji by widać było jakiego ma pecha i niesprawiedliwość losu go spotkała.
- Taaa. Bohatersko to kimaliście w pęcherzach ze szczynami - z gardła Nash wydobyło się coś, co prawdopodobnie było śmiechem. Rzuciła parce trepów ironiczne spojrzenie znad ramienia. Skupiła uwagę na tym armijnym - I co, jak Młoda pójdzie z tobą, przejmiesz rolę tej gorszej połowy? Mając do wyboru ją i ciebie, heh. Nie dziwię się że miałaby branie - prychnęła, mrużąc oczy z wcale nie złośliwej uciechy. - Ale już nie kimają - Brown 0 uniosła dłonie w pojednawczym geście, siląc się na lekki ton - Taki sympatyczny facet jak Johan poradziłby sobie i bez kąpieli.
Teatralnie wywrócenie oczami i splunięcie w piach miało wpierw stanowić cały komentarz ze strony Zoe, lecz nie podarowała i dorzuciła lektorem:
- Wybieram bramkę z minami - pokręciła rudym łbem, wracając do obserwacji wybuchowego pola. Do trzech razy sztuka, może tym razem nie nadzieje się na niespodzianki, choć w aż taki fart nie wierzyła. - O! Maya się zna! - Johan wyszczerzył się radośnie pokazując klawiaturę uzębienia gdy usłyszał jak czarnowłosy Parch wstawia się za nim przed czerwonowłosym Parchem. - E tam będziemy się rozdrabniać. - machnął ręką Elenio gestem tak samo niedbałym jak głosem. - Wszyscy tam pójdziemy! - wyszczerzył się radośnie dla odmiany jakby już widział ten obrazek ich piątki we wspomnianym lokalu.
Brown 0 zachichotała, ale śmiech szybko zamarł jej w gardle tak samo jak oddech. Nie tylko u niej, cała pozostała czwórka zamilkła, atmosfera zrobiła się ciężka, gdy Black 8 zrobiła pierwszy krok, a potem następny, wchodząc z ostrożnie na pole minowe.
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead. |