Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2017, 11:47   #66
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Słońce wydawało się Brown 0 wyjątkowo jaskrawe i ciepłe. Przyjemnie grzało, zalewając ziemię jasnym blaskiem tak innym od lepkiego mroku kanałów. Właz wytrzymał, dobijanie od dołu się urwało. Zapanował względny spokój i wreszcie dało się w pełni zrozumieć co właśnie zaszło. Przeżyła, mało tego. Na powierzchnię wydostał się nie jeden, a cały komplet znaczników z radaru. I dwa Parchy. Maya przyglądała się scenie przekazania telefonu i tej późniejszej. Chyba Asbiel znalazła tego kogo szukała, nie trzeba było otwierać ponownie studzienki żeby dobrać się do panelu… przynajmniej taką informatyczka żywiła nadzieję.
- Tak, jesteśmy Parchami. Co się tak dziwisz? - uśmiechnęła się lekko do żołnierza, który zadał pytanie nim wśród nich pojawiła się blondynka o imieniu Sara, choć tylko jako hologram. W tym czasie Black 8 bez słowa wstała i odeszła od nich, przystając na poboczu i wypisując coś na klawiaturze Obroży.

- Noo… Nie wiem… Nie spodziewałem się po prostu. Chyba nikogo już. - żołnierz zawahał się patrząc gdzieś na rozgrzany asfalt między nimi jakby odpowiedź Parcha zaskoczyła go tak samo jak to, że dwójka kobiet jest właśnie Parchami.

- To jest nas dwoje - mruknęła jakoś melancholijnie, na chwilę przenosząc spojrzenie na plecy Ósmej. Drgnęła i rozpogodziła się - Przejdziecie się ze mną? Bez tego… wybuchnie mi głowa, a lubię ją… trochę się przywiązałam przez te wszystkie lata - wysiliła się na coś co miało być dowcipem i sięgnęła po manierkę - Chcecie wody? Co to były za kokony? Nigdy… pierwszy raz widziałam te stwory z bliska, nie znam się.

- Jasne. Szkoda by było wysadzać taką ładną główkę. - uśmiechnął się marine patrząc na czarnowłosą kobietę. Choć obecnie kolor włosów widać było gdzieniegdzie a całoś była pozlepianą cuchnącym błotem strąkami. Zresztą pozostała czwórka wyglądała podobnie.

- Nie wiem co to kurwa było. Pamiętam jak nas dorwały. Jak mnie ciągnęły. Bo uciekaliśmy. Były wszędzie. Nasi położyli ogień na nasze pozycję. A tam odkryty teren nie było jak się schować ani gdzie. Więc wskoczyliśmy do kanału. Ale nie mogliśmy zamknąć bo zdmuchnęło gdzieś właz. I wlazły za nami. Potem nas dorwały. Pamiętam jak mnie oblepiały czy topiły czymś czy gdzieś. Nie wiem co i jak bo ciemno było. Dusiłem się bez końca. Myślałem, że to koniec. Pewnie straciłem przytomność. No a potem obudziłem się przy was na podłodze. - Elenio odpowiedział raczej smętnym i ponurym głosem a Johan kiwał zgodnie głową na znak, że ma pewnie zbliżony obraz wspomnień. Obaj na chwilę zamilkli po czym Latynos westchnął.
- Zabiłbym za prysznic. - dodał weselszym nieco tonem jakby chciał zmienić temat rozmowy.

- Prysznic… albo wannę z hydromasażem i nowe ciuchy. Skoro jest tu bar w okoli to chociaż zimne piwo i coś do jedzenia się powinno dać znaleźć. Od pół roku nie marzę o niczym innym… tylko o cheesburgerze z frytkami i dużą colą - Maya chętnie podjęła podrzucony wątek byle już nie wracać pamięcią do podziemi. - Takim prawdziwym, z mięsa. Nie te liofilizowane paćki z tubek. Pewnie nie powinnam mówić, że zabiłabym za cheesburggera, bo to dziwnie odbierzecie - parsknęła i rozłożyła przepraszająco ręce. Z Obrożą na szyi podobne żarty mogły zostać odebrane dosłownie - Więc tak… bardzo chętnie zjem coś innego niż papka z tubki. Bo na pójście do kina nie ma co liczyć… albo na koncert… albo... - teraz ona spochmurniała, wbijając wzrok w swoje buty. - Przynajmniej widać słońce i można porozmawiać - westchnęła.

- Haven jest niedaleko. Jak obrobimy się to tam można by podejść. Na pewno mają jakieś żarcie i prysznic i pianę i jacuzzi i wódzię i jeszcze dziwki do tego. - uśmiechnął się rozmarzony marine patrząc gdzieś na drogę w stronę centralnych rejonów krateru.

- Mam nadzieję, że Haven jeszcze stoi. Sam widzisz jak tu wszystko wygląda. - żołnierz z Armii powiódł dokoła spojrzeniem po przemielonym przez ciężką artylerię lejowisku usłanym gnijącymi truchłami obcych. Marine skrzywił się nieprzyjemnie jakby ta myśl była mu niezwykle niemiła ale jednak też się z nią liczył.

- Może nawet jak Haven szlag by trafił to chociaż Hell zostało. - Johan chyba nie chciał się pogodzić z myślą o całkowitym fiasku swojego pomysłu więc próbował znaleźć jakąkolwiek alternatywę.

- Haven? Hell? To tam są dwa bary? - Brown 0 uniosła pytająco brwi, zerkając na mapie. Jak wół stał tam jeden budynek i nic poza nim.

Gdzieś z boku doleciało charczące krakanie, gdy Ósemka nawijała coś pod nosem, lecz ludzkiej mowy to nie przypominało. Rozkaszlała się w końcu i zrobiła te parę kroków do pozostałych.
- Pod barem mają busa. Piątka powinna podjechać. Będzie szybciej. I bezpieczniej niż na nogach - syntezator nadawał swoje, a ona klepała w holoklawiaturę, zezując na mapę przed twarzą - Odpocznijcie. Nie rozłaźcie się. Obok jest pole minowe. Tam zdechł Trójka. Jego dron - pokazała paluchem na maszynkę wiszącą na niebie - Ogarnę panel o ile nie trafił go szlag. Jak ktoś potrzebuje niech da w żyłę. - chciała chyba napisać coś jeszcze, ale kawał metalu wokół jej szyi brzęknął, wyświetlając jakieś informacje. Nash zagryzła wargę i zastukała zawzięcie, choć tym razem panowała cisza. Odczekała chwilę, przeczytała następną wiadomość, by w końcu odetchnąć z wyczuwalną ulgą.
- Jedynka też podleci. Mają leki - dopowiedziała syntezatorem i znów się oddaliła, wracając do niemej pisaniny.

- A broń? Mają jakąś? Ale zajebiście jakby ktoś tu podjechał. - zapytał i dodał latynoski żołnierz o pokrytej brudem i błotem twarzy. Jego zęby i oczy wydawały się nadawać dziwny kontrast swoją bielą w porównaniu z tym ciemnym owalem twarzy.

- Haven i Hell to jeden lokal właściwie. Na górze jest Haven a pod nim Hell. - wyjaśnił Brown 0 Johan próbując wytrzeć choć trochę dłonie o rozgrzany asfalt. Dłonie zostawiały brunatne, błotniste smugi na ciemnym asfalcie. - W Haven możesz popląsać, napić się, pogadać. W Hell możesz zagrać jak w kasynie i zabawić się z fajnymi kociakami. Na przykład w jacuzzi. - dodał marine patrząc na swoje trochę przeczyszczone asfaltem dłonie. Efekt wydawał się dość symboliczny i raczej mizerny.

- W tym stanie żaden fajny kociak nie będzie chciał wskoczyć z tobą do wanny… chyba że taki oślizgły i z zębatą paszczą - Maya zaśmiała się i rzuciła żołnierzowi manierkę - Spróbuj tym. Efektu szokującego nie da, ale to zawsze lepsze niż nic. Byliście tam kiedyś, w tym Haven? Teraz pewnie lokal wieje pustką… czyli bierzemy co chcemy. Tylko z obsługą gorzej. Mieszkacie tu, na Yellow?

- Jedynka ma pancerz wspomagany. Dojdą dwa karabiny i zapas granatów. Już jest lepiej - lektor Nash zgrał się z jej cichym parsknięciem - Zapasowa broń. Nie wiem. Napisałam. Mamy swoją. Z zapasowymi wiecie jak jest. Nie marudź. To i tak lepsze niż czarna dupa sprzed paru minut - wzruszyła ramionami, podchodząc pod rozoraną granicę pola minowego. Patrzyła z jawną nienawiścią na rozerwane zwłoki, wraz z ich najbliższą okolicą.

- Nie znasz się. Pójdź ze mną to każdy kociak na ciebie poleci. - uśmiechnął się Johan chwytając manierkę i korzystając z niej by chociaż przemyć mniej - więcej twarz. - I nie no coś ty tylko Karl jest stąd. A nas tu przysłali na misję stabilizacyjną. - powiedział szorując dłonią po twarzy i tylko ta “misja stabilizacyjna” to zabrzmiała jakby wypluł te słowo ze złością i pogardą.

- Się obrobiłbym po prysznicem to każda cizia by była chętna na takich bohaterów jak my. - Elenio wskazał na siebie kciukiem i na otaczającego go sylwetki machnięciem dłoni. - Ja tam byłem bo mieliśmy tam postój przed zmianą na blokadzie. - wskazał dłonią w kierunku widocznej zdemolowanej obecnie barykady. - Ale na chwile więc nie miałem czasu na zwiedzanie. Ale słyszałem jak chłopaki co byli tu dłużej i tam byli o tym opowiadali. Podobno lokal pierwsza klasa. Miałem tam zamiar iść na przepustkę. Ale kurwa wszystkie odwołali jak się zaczęło jebać na całego. - Latynos rozłożył ramiona w geście rezygnacji by widać było jakiego ma pecha i niesprawiedliwość losu go spotkała.

- Taaa. Bohatersko to kimaliście w pęcherzach ze szczynami - z gardła Nash wydobyło się coś, co prawdopodobnie było śmiechem. Rzuciła parce trepów ironiczne spojrzenie znad ramienia. Skupiła uwagę na tym armijnym - I co, jak Młoda pójdzie z tobą, przejmiesz rolę tej gorszej połowy? Mając do wyboru ją i ciebie, heh. Nie dziwię się że miałaby branie - prychnęła, mrużąc oczy z wcale nie złośliwej uciechy.

- Ale już nie kimają - Brown 0 uniosła dłonie w pojednawczym geście, siląc się na lekki ton - Taki sympatyczny facet jak Johan poradziłby sobie i bez kąpieli.

Teatralnie wywrócenie oczami i splunięcie w piach miało wpierw stanowić cały komentarz ze strony Zoe, lecz nie podarowała i dorzuciła lektorem:
- Wybieram bramkę z minami - pokręciła rudym łbem, wracając do obserwacji wybuchowego pola. Do trzech razy sztuka, może tym razem nie nadzieje się na niespodzianki, choć w aż taki fart nie wierzyła.

- O! Maya się zna! - Johan wyszczerzył się radośnie pokazując klawiaturę uzębienia gdy usłyszał jak czarnowłosy Parch wstawia się za nim przed czerwonowłosym Parchem.

- E tam będziemy się rozdrabniać. - machnął ręką Elenio gestem tak samo niedbałym jak głosem. - Wszyscy tam pójdziemy! - wyszczerzył się radośnie dla odmiany jakby już widział ten obrazek ich piątki we wspomnianym lokalu.

Brown 0 zachichotała, ale śmiech szybko zamarł jej w gardle tak samo jak oddech. Nie tylko u niej, cała pozostała czwórka zamilkła, atmosfera zrobiła się ciężka, gdy Black 8 zrobiła pierwszy krok, a potem następny, wchodząc z ostrożnie na pole minowe.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline