Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2017, 17:19   #30
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Egzekucja(e)

Sadrax wybiegł na dwór za niziołką gdy tylko usłyszał co się dzieje, ogłuszając rękojeścią sztyletu goblina. Było mu trochę głupio, ale nie miał czasu, a wciąż zostało pytanie, za co właściwie ten zły czarownik miałby tak ukarać Zorka. Po tej ostatniej odpowiedzi był gotów spełnić jego życzenie. Jeden cios w oko a ciało wrzuciłby do morza. Bez ciała nekromanta za wiele nie zrobi. Tymczasem jednak miał inne problemy. Gdy tylko wybiegł, usłyszał nieprzyjemny, metaliczny zgrzyt. Skierował się za dźwiękiem, by zobaczyć Albina, który stał ze spuszczoną głową. Czarodziej powędrował za jego wzrokiem, mijając ostrze z którego ściekała świeża krew. Pod nogami kata leżał krasnoludzki kapłan z którego klatki piersiowej ciekła czerwień. Krasnolud miał w dłoni swój miecz.
Ariska westchnęła donośnie, gdy również to wszystko zobaczyła.
Sadrax splótł magię i zapytał:
- Co tu się stało? Miałeś dobry powód, mam nadzieję.
Kat wyjął ciemną chustę i wytarł ostrze, nie spoglądając na czarodzieja. Niziołka podskoczyła, spodziewając się jakiegoś fałszywego, wrogiego ruchu; wyciągnęła sztylet, ale dla pewności, ruszyłą się nieco w bok, żeby znaleźć się za Sadraxem.
- Tak - wreszcie padła odpowiedź. - Uczyniłem jego bogini przysługę. Zagrożone jest całe wybrzeże, ale nie chciał przejrzeć na oczy, z własnej pychy wolał wdawać się w agresywne dysputy ze swoim przełożonym. Werdykt: śmierć. W wojnie i walce o przetrwanie nie ma miejsca na niesubordynację.
Albin przykucnął przy zwłokach. Najpierw zasłonił oczy denata, a następnie wziął jego miecz, zanim dłoń zamarznie w pośmiertnym uścisku. Wstał i odwrócił się do iluzjonisty. Obojętność rysowała się na jego licu, jakby w ogóle nic nie zrobił sobie z tego, co przed chwilą uczynił.
- Chodźmy do reszty. Jest jeszcze jedna osoba, którą trzeba ustawić na należytym miejscu. Domyślam się, że jego kuzyn nie będzie zadowolony, kiedy dowie się, jak skończył.
Sadrax spojrzał pytająco na niziołkę. - Zwariował? - zapytała jego dłoń w uniwersalnym języku znaków (kółeczko przy głowie gdy Kat był odwrócony tyłem i nie patrzył). - Jeśli o zabijaniu mówimy to jest jeden goblin, który tego pragnie… Nie żebym miał coś przeciwko Twoim wyrokom, ale… eee… żeby mi to było przedostatni raz? - zaryzykował ogranym dowcipem, czuł się cokolwiek nieswojo. I bał się, że zaraz Kat zewrze się w kolejnej walce i skończy się na tym, że zostanie tu sam z gromadą rannych. Postanowił w razie czego chronić niezaangażowanych w konflikt. Sam szedł z tyłu i nieco z boku od Kata, pozwalając niziołce kryć się w swoim cieniu (metaforycznie, czaru nie rzucał). Cały czas utrzymywał koncentrację by móc spleść wiatry magii i rzucić czar gdy tylko okaże się to potrzebne.
- Przedostatni dzisiaj - odparł kat.

Trójka wróciła do posiadłości. Pierwszym, co zrobił Albin, było stanięcie naprzeciw głównego wejścia i wbicie miecza Dwalina w ziemię. Następnie krzyknął donośnie.
- W imieniu prawa nadanego mi przez Bractwa Poszukiwaczy Skruchy i Odkupienia, Rondzie, wyjdź i stań oko w oko ze sprawiedliwością!
Pierwszym co zrobił mag było stanięcie poza zasięgiem ataku Albina i splecenie magii oraz rzucenie Drugiego Proroctwa Amul - w czasie gdy mówił Kat. Następnie sam się odezwał, kiedy ochotnicy wraz z gwardzistą wyglądali z okien.
- Pierwszy który wyjmie broń dostanie zaklęciem. Jesteśmy na terenie wroga. Chcecie się pozabijać? Droga wolna. Ale w Obozie.
- Nie wtrącaj się, czarodzieju -
Albin nie chciał dać za wygraną. - Nie unikniemy tego, zabiłem jego brata. Czy tego chcesz, czy nie, dojdzie do jeszcze jednego rozlewu krwi. Daję mu uczciwą szansę na odnalezienie sprawiedliwości.
Rond wyszedł na zewnątrz, wciąż przetwarzając to, co się właśnie działo. Trzymał w ręku zepsutą kuszę, którą przez cały ten czas próbował naprawić, siedząc sobie na kuchennym stoliku w odosobnieniu, ciszy i spokoju.
- Nie unikniecie? Dobrze. Przełóżcie to po prostu. - mag apelował do poczucia obowiązku - bez was nie mamy szans na powrót.
- Czy to prawda? -
zapytał Rond. - Czy ten człowiek bredzi, czy to prawda? - zmarszczył brwi gniewnie, gdy zobaczył miecz.
- Prawda - padła bezpośrednia odpowiedź ze strony kata. - A ty masz prawo zaakceptować ten osąd lub walczyć, jeśli nie uznajesz go za sprawiedliwy. Nie ośmieliłbym się odebrać ci zemsty, jeśli taka jest twoja wola...
Nie skończył całej przemowy, która podziałała jak płachta na byka. Rond wyciągnął buzdygan, zaś Albin chwycił swój miecz w obie dłonie i przyjął postawę obronną. Krasnolud zaszarżował z okrzykiem.
- Krwi, krwi, krwi!
Sadrax rzucił przeciwieństwo zaklęcia “Gniew” na Ronda.
Krasnolud nagle zatrzymał się, zdezorientowany. Albina ogarnęło równe zdziwienie, gdyż odwrócony tyłem do iluzjonisty, nie widział, jak ten rzuca zaklęcie. Usłyszał jedynie inkantację, ale nie był pewien, co mogła oznaczać.
- Od tego jest sąd. Sprawiedliwość zostanie wymierzona decyzją Sądu w Bastionie. I ja się poddam temu osądowi. Zgadzasz się? - zapytał Ronda, a później Albina.
- Ty? Brałeś w tym udział, czarodzieju!? - Rond ponownie się rozzłościł.
- Mówiłem, żebyś się nie wtrącał. Zaczarowałeś go? - zapytał Albin, nie będąc pewnym, czy może bezpiecznie odwrócić się od krasnoluda.
- Nie, Rondzie. Rzuciłem czar aby Cię uspokoić. Ostrzegałem, że na pierwszego, który zaatakuje rzucę. Albin, ktoś musi pomyśleć o wykonaniu zadania. Obydwaj obiecaliście w Bastionie, że zrobicie wszystko by zwiad zakończył się sukcesem. Tak dotrzymujecie słowa? A, mam was dość. Obu. Nie chcecie słuchać głosu rozsądku - róbcie jak uważacie. Tylko jedna sprawa - ja pomogę zaatakowanemu. Więc szanse na sukces większe macie w Bastionie. - mówił Sadrax jednocześnie rzucając Pierwsze proroctwo Amul.
- Niech przodkowie mi będą świadkiem, że tego tak nie zostawię! Na brodę Moradina, oboję bądźcie przeklęci! - krasnolud ruszył z miejsca, zamachując się bronią. - Choćbym miał tutaj zginąć!
Albin zaparł się nogą, szykując do przyjęcia szarży.
Sadrax rzucił czar Niezdarność na krasnoluda, który już dobiegał do oprawcy. Ku jego nieszczęściu, zaklęcie zadziałało i kiedy próbował uderzyć, jego broń poleciała do tyłu, znikając z oczu wszystkich w domostwie. Tymczasem mag zaczął splatać magię i ponownie zaapelował do tych bezmózgich, gotowych się pozabijać idiotów - w Bastionie Wam nie będę przeszkadzał. Albin, bezbronnego nie zabijesz chyba. Rond, ja tak mogę długo, a Tobie bronie się skończą.
Krasnolud, pomimo rozbrojenie, rzucił się na przeciwnika z gołymi pięściami. Nie był jednak w stanie pochwycić Albina, który jedynie przepuścił krasnoluda jak pędzącego byka i oznajmił, że ten ma ostatnią szansę na wycofanie się.
Sadrax był już naprawdę zmęczony tymi durniami - powinienem was obu uśpić, związać i odwieźć do Bastionu. - powiedział, po czym rzucił drugie proroctwo Amul i poszedł zakończyć umowę z goblinem i poszukać ukrytego pod podłogą człowieka. Zaproponował to też tym niezaangażowanym w bezsensowną walkę, opowiadając im wszystko po drodze.
Sadrax planował humanitarnie uśmiercić goblina kiedy tylko ten mu powie po co przybył do wioski - a właściwie komuś kto lepiej potrafi przekonywać, później poprosić o wrzucenie jego ciała, obciążonego kamieniami (goblina, nie swojego) do morza, a potem poszukał ukrytego człowieka i dziury, o której poinformował go Pan Mazgiller, spodziewając się najgorszego. Natomiast zostawieni sobie samym agresorzy kontynuowali walkę, gdyż nikt inny nie miał ochoty się w to mieszać z powodu zwykłego braku zainteresowania lub obawy przed konsekwencjami.

Nikt nie był w stanie wyciągnąć więcej informacji z goblina. Ten uparł się i chociaż już nie wierzgał i nie krzyczał, niczego również przydatnego nie powiedział. Jakby stracił nadzieję, zamilkł zupełnie.
Ku zaskoczenia większość, do izby wszedł Rond, trzymając w ręku kuszę i miecz Dwalina. Był markotny i nikt nawet nie odważył się zadać mu jakiegokolwiek pytania, ale kiedy tylko zniknął na zapleczu, część osób wybiegła na zewnątrz sprawdzić, co się stało. Na ziemi leżał cały siny na twarzy Albin. Po bliższych oględzinach wszystko było jasne: Rond udusił go, pozostawiając wyraźne ślady zaciśniętych dłoni na szyi. Sprawiedliwość jednak odnalazła się w brutalnej zemście.
Zanim Sadrax wyszedł w poszukiwaniu wspomnianego przez goblinoida domu, Rond wraz z Abalem wyszli na zewnątrz, niosąc łopaty.
Iluzjonista westchnął ciężko i poszedł załatwić sprawę z goblinem. Ciało z pomocą wrzucił na znaleziony wózek i obciążone kamieniami wrzucił do wody w porcie.
- I tak trzeba by było. Za dużo nekromanta mógłby wywnioskować z naszych pytań - powiedział na widok pierwszego pytającego spojrzenia. A później zabrał się do szukania ukrytego mieszkańca wioski… chyba że jego też ktoś chciał zabić.
Obawy iluzjonisty okazały się być bez pokrycia. Nikt nie czyhał na jego życie, krasnoludy po prostu pochowały swojego ziomka, zostawiając jednak ciało Albina nieruszone. Dopiero po dłuższym czasie zajęli się nim inni.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline