Układ szpitala oczywiście nie zmienił się, toteż wszyscy trzej rychło dotarli pod przewodnictwem Jahleeda do gabinetu Gafmewara. Volus zapukał, z czystej kurtuazji, chociaż było to całkowicie zbędne.
O ścianę oparta stała Liri z miną, z której ciężko było cokolwiek wnioskować. Z drugiej strony, na kanapie pocierał liczne oczy Bahram. Przestał, gdy ujrzał znajomy kombinezon. Bahram Gafmewar: Miałem nadzieję cię więcej nie spotkać, Jahleed.
rzekł ciepło na powitanie.
W jednej chwili ton jego głosu zmienił się nie do poznania. Zanim zdążyli się zorientować, wyjął z fartucha pistolet i wycelował w głowę Barrusa. Bahram Gafmewar: Pojebało cię, Jahleed?! Widma mi sprowadzasz? To neutralna placówka medyczna, klienci cenią sobie anonimowość i absolutne zero skurwysynów z Cytadeli.
Po chwili dodał. Bahram Gafmewar: A ten drugi to kto? Jego przydupas? Współpracujesz teraz z kurwami z Rady? |