Salon. Sharif, Lotte i Alice. Tymczasem do domku wróciła Alice, nadal blada jak upiór. Popatrzyła na Sharifa, a potem na Lotte, ale zaraz trochę półprzytomnie rozejrzała się po pomieszczeniu, jakby była w nim w ogóle pierwszy raz. Dosłyszała głosy w mini łazience, więc podeszła wsadzić głowę za drzwiczki, żeby zajrzeć co ciekawego robią tam obie panie i to chyba razem z psem?
Kobiety ciągle się gdzieś kręciły, więc Irakijczyk postanowił sobie nie przeszkadzać. Rozłożył cztery mniejsze talerzyki na stoliku, po środku stawiając duży talerz z kanapkami. Do tego cztery szklanki z parzącą się herbatą, cukierniczkę oraz komplet łyżeczek. Po wszystkim cofnął się na krok i z zadowoleniem spojrzał na swoje dzieło.
- Kolacja… czy może śniadanie podane do stołu! - zawołał na tyle głośno, by kobiety w łazience również go usłyszały. Swoją drogą zastanawiał się, co one tam w trójkę wyprawiają. Ostatecznie uznał, że to muszą być jakieś kobiece sprawy, na których się kompletnie nie znał, a w które wolałby się nie mieszać.
Dając im spokój od swojej osoby, wrócił do torby z bronią. Wyjął z niej SIG Sauer’a, którego też szybko przeładował i zabezpieczonego schował do spodni za plecami, przykrywając go koszulą. Następnie podszedł do stolika i zgarnął jedną kanapkę. Wgryzł się w nią z wyraźnym smakiem. Mając już broń pod ręką i kanapkę w samej ręce, zaczął się przechadzać po salonie od okna do okna, wyglądając na zewnątrz i pilnując perymetr.
W międzyczasie jego towarzyszki zaczęły robić jakieś roszady, przechodząc z łazienki do małego pokoju, przy czym - ku jemu ogromnemu zdziwieniu - jedna z nich, a konkretnie Imogen była bez spodni. Brwi Irakijczyka natychmiast wywindowały do góry. To musiało być jeszcze więcej kobiecych spraw, o których on wolał nie wiedzieć. Bo chyba by nie omawiali szczegółów misji bez niego i Lotte? I to bez spodni? Jedyną słuszną odpowiedzią było wzruszenie ramionami i pilnowanie, by żaden napastnik nie podkradł się do ich bazy niepostrzeżony.
- A może by tak rozstawić potykacze? - zastanawiał się Sharif, oglądając okolicę.
Potykacze nie były konieczne. Khalid miał najlepszy widok na chłopca biegnącego z pluszowym kotkiem i jego stopę, która zahaczyła o gałąź drzewa. W rezultacie przewrócił się i zarył czołem w glebę.
Wnet dogoniła go dziewczynka z burzą rudych loków. Sharif przypomniał sobie, że widział ich już wcześniej, kiedy wjeżdżali taksówką na camping.
Chłopiec w dalszym ciągu leżał obolały, dziewczynka natomiast podbiegła i wyszarpnęła spod niego swoją pluszową własność.
- A masz, skurwysynie! - krzyknęła, kopiąc go dwa razy z całej siły w bok, w okolicy nerek. Jeszcze splunęła i odbiegła w sobie znanym kierunku. Chłopiec tylko jęczał.
Sharif dokończył kanapkę. Obserwacja perymetru sugerowała, że nie ma na horyzoncie zbliżających się czołgów. Jednakże nie znaczyło to, że okolica była w pełni bezpieczna.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |