Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2017, 05:18   #76
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Kevin "Cobra 222" Walker - pilot z fantazją




- Ale jaja z tego wszystkiego wyszły. - pilot grzebał w swoim talerzu właściwie po już zakończonym posiłku. Siedział i grzebał zastanawiając się po raz kolejny jak to wszystko wokół się stało. Najbardziej niezrozumiałe dla niego była ta amnezja no i zapakowanie do hibernatorów czego kompletnie nie mieli w żadnych planach. Reszta to co widział po drodze, co usłyszał, co się domyślił to była konsekwencja tych dwóch pierwszych punktów. One więc były jego zdaniem kluczowe do wyjaśnienia tej zagadki dlaczego znaleźli się w kriokomorach. Oznaki zaniedbania jakie widział na zewnątrz pasowały do objawów kilkumiesięcznego opuszczenia przez ludzi którzy znajdowali się w hibernacji.


- Dobra ja to widzę tak. - powiedział w końcu Walker rzucając widelec na talerz i unosząc dłoń by upić soku. - Wróciliśmy z tej wycieczki tutaj i wkrótce jakoś nas uśpiono. Albo gazem we śnie albo czyś w posiłku. Nie wiem jak inaczej by to zrobić z taką ilością ludzi. Co i jak to może da się wykazać w jakichś badaniach ale to mówię na czuja bo na truciu ludzi i efektach się nie znam. Ale to mi pasuje do tego co tu mamy. Nawet jak ktoś by został z takiego pomoru to już go mogli uśpić indywidualnie. Bo jakoś nie widzi mi się by za każdym z nas ktoś ze strzykawką z usypiaczem ganiał. Parę osób może ale nie taką masę ludzi. - Walker przedstawił jak widzi sprawę na tak wątłych poszlakach jakie mieli w tej chwili. Badania może mogły wykazać czym ich struto a może i nie. Nie był lekarzem by to wiedzieć. Jakby doprowadzić gaz do kontenerów też aż tak się nie orientował ani jaki to miałby być gaz. Ale tylko sen i jedzenie mu przychodziło do głowy co by wszyscy koloniści mniej więcej robili wspólnie.


- Co mnie zastanawia to, że ktoś się bardzo postarał by nas usunąć ale nie zabić. Myślę, że jak już tak leżeliśmy jak kawki to łatwiej było nas zastrzelić niż wpakowywać do hibernatorów. To już wymaga pewnej wiedzy i doświadczenia. I dobrej woli czy oporów przed zabijaniem. Nie mam na to dowodów i to czysta spekulacja. Ale stawiałbym na obsadę Excalibura. Choć nie widzę motywu na razie. Może jeszcze jakaś enigmatyczna “trzecia strona” o ile to te wizyty i oznaki działalności jakich doświadczyliśmy to ich sprawka. - dodał pilot i odstawił szklankę na stół. Też mu się nie zgadzało ten trud z hibernowaniem ich. Zupełnie jakby ktoś miał skrupuły przed rozwaleniem nieprzytomnych kolonistów. Choć sam atak był przeprowadzony z finezją i śmiałością w działaniu.


- Mnie zastanawia gdzie moje pierdolone zabawki.- Dodał Mel. - Od kiedy się wybudziłem staram się przywołać Hermexa i Hestiona, ale nie reagują. Dodatkowo nie wiem czy zauważyliście, ale ktoś zajebał mi auto!


- … a oporów przed zabijaniem jakoś nie mieli gdy zestrzelili Nadzieję - Tom Mervin po jedzeniu wytarł kącik ust. - Kimkolwiek są te sukinsyny, zabili mi brata i kilka innych osób. Nie wierzę w bajeczki o dobrej woli, Kev. Cholera ich wie co chcieli potem z nami zrobić. - ściszył głos - Cholera wie co ci tutaj chcą od nas.


- Nie wiem nic o innych, ale tego wielkiego cyborga znam. - Dante w ciszy popił z długiej, smukłej szklanki, wypełnionej czymś przypominającym turkusowy, rozwodniony kisiel. - I chyba wiem czego on chce. Wracając do tematu, ważne jest to że aktualnie żyjemy, priorytetem jest odnalezienie się w sytuacji i zebranie faktów. Nie wiem jak wam, ale oprócz samochodu Mela, zniknęła też moja broń. A bez niej czuję się nagi, szczególnie w obecności uzbrojonych wojakach, o których zamiarach nic nie wiem. Śmierć i nieobecność Jera świadczy jednak o tym, że to co pamiętamy, przydarzyło się naprawdę. - spojrzał przepraszająco na Toma. - Trzeba się dowiedzieć jak, kiedy i dzięki komu wylądowaliśmy w tych komorach.

Przerwał, spojrzał po zgromadzonych. Cisza jaka nastała była ciężka, gęsta. Zdawała się spowalniać ruchy.


- Moi państwo, do tej pory zakładaliśmy że Ci, co załatwili nas na orbicie i Ci, co bruździli na ziemi to ta sama ekipa. Może się myliliśmy? Co do tego jak, mam pewne podejrzenia, tuż przed blackoutem prowadziłem śledztwo... - Zamyślił się Carl, ale po chwili wyprostował się i jego wzrok odzyskał zwykłą, szarą ostrość - Skupmy się jednak na dotychczasowych problemach. Musimy dowiedzieć się gdzie są zaginieni i odzyskać kontrolę nad sytuacją. Obóz Landing jest naszą kolonią i to my powinniśmy być tu gospodarzami, nie na odwrót. A to oznacza ustalenie statusu prawnego naszych gości, niezależnie od tego jak bardzo jesteśmy im wdzięczni za wyciągnięcie z zamrażarek. Ci tutaj to marines imperii, to powinno ułatwić sprawę.


Carl wyszedł na zewnątrz habitatu i podszedł do jednego z marines. Pomimo tymczasowych ciuchów i wyjścia z hibernatora emanował zwyczajną aurą respektu, która przylgnęła do niego niczym druga skóra w czasie służby wojskowej i cywilnej.
- Spocznij, marine - powiedział spokojnie - Carl Cabbage, obecnie pełniący obowiązki gubernatora planetarnego. Proszę natychmiast połączyć mnie z waszym oficerem dowodzącym.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline