Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2017, 08:29   #84
Morri
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość
Łazienka. Alice, Imogen i Natalie oraz Fluks

Do łazienki tymczasem zajrzała Alice. Popatrzyła co robią obie panie
- Um, wybaczcie że przeszkadzam. Mam tylko małe pytanie. Natalie, ty masz na nazwisko Douglas prawda? Czy wiesz w takim razie może kto to jest Robert? - zapytała, postanawiając wypalić prosto z mostu. w końcu nie jednemu psu Burek, dziewczyna mogła nie wiedzieć, to mógł być zbieg okoliczności. A więc Alice czekała.
- Robert? Znaczy Douglas. Robert Douglas, tak. Znam jednego. To mój tato tak wychodzi. - Roześmiała się słabo, zdając sobie sprawę, że rzuciła kolejnym słabym żartem.
Immy rzuciła przelotnie spojrzeniem po Harper i Douglas. Pytanie o rodziców nie było z zasady dobrym zwiastunem, dlatego blondynka w milczeniu szorowała psa, który nawet wyglądał na zadowolonego z masażu jaki właśnie dostawał.
Alice zamilkła ciszą co najmniej grobową na solidną chwilę
- A… Aha… Znaczy… Robert Douglas, który pracował, albo pracuje w FBI? - pociągnęła to dalej i słychać było sztywność w jej głosie, napiętą jakby miała kogoś zaraz zastrzelić.
- Pracuje. Jak pół rodziny. To znaczy… - tym razem Nat załamał się głos. - Connor też by był agentem, ale umarł dziś. Albo wczoraj, ciężko w tym wszystkim się połapać. - Roześmiała się ponownie, jeszcze bardziej sztucznie niż poprzednio. - Myślałam, że jak powiem o tym na głos, to coś pomoże, przepraszam. - Zawiesiła na chwilę głos, patrząc na rudowłosą. - A czemu pytasz? Słyszałaś rozmowę u Rusków? - To była jedyna logiczna konkluzja. Chyba rzucała wtedy funkcjami, imionami i nazwiskami. Ale dlaczego Alice nagle postanowiła o to zapytać? Natalie nie pamiętała, czy dziewczyna w tym momencie w ogóle z nimi była.
Alice znowu chwilę milczała
- Bo… To takie zabawne… Znaczy nie śmierć… Bo widzisz. Wychodzi na to chyba, że to mój ojciec… Chyba - powiedziała wyraźnie pogubionym i spiętym głosem.
- Chyba, że w FBI jest więcej Robertów Douglasów, ale to by było zabawne - dorzuciła i uśmiechnęła się, ale wcale nie wyglądała na szczerze rozbawioną.
Natalie roześmiała się. Ten dźwięk urwał się na moment, a kobieta poderwała się do pozycji stojącej, podniosła deskę klozetową i zwymiotowała, znowu kucając, z twarzą niemalże w muszli.
Immy z wrażenia aż wypadła butelka szamponu, którą akurat wzięła do ręki. Z łoskotem szampon uderzył o brodzik. Olander szybko pochwyciła butelkę, podnosząc ją i odstawiła na bok. Lewą ręką przytrzymałą psa, żeby się nie otrzepał z tej całej piany na wszystkich w łazience i spojrzała na Natalie, która źle to zniosła. Imogen wstała i zamknęła kabinę prysznica. Fluks natychmiast się strzepał i mało przypominał psa.

- Tak... - odezwała się Immy podchodząc do Natalie i przykucając przy niej. - To może sobie porozmawiacie o tym gdzieś na spokojnie... - zaproponowała, patrząc na rudowłosą. - Przyniesiesz wody? - poprosiła ją. - Butelka jest w mojej torbie sportowej - sama w tym czasie położyła dłoń na plecach Douglas, ale nie wiedziała jak mogłaby ją pocieszyć w tej sytuacji.

Alice aż otworzyła szerzej oczy, gdy Natalie puściła pawia, ale jakoś jej się nie dziwiła. Po intensywności tej doby, sama też miała ochotę zwymiotować. Kiwnęła głową i zaraz wyłoniła się z łazienki.
Wróciła chwilę później ze szklanką wody, czekając aż Natalie sama ją przyjmie, albo zrobi to Immy.
Olander przejęła szklankę od Harper i skinęła głową w podziękowaniu. Następnie spojrzała na Natalie ze współczuciem malującym się na jej twarzy. Immy odstawiła szklankę na zlew.
- Napij się. Ale w razie czego to mam wódkę. Tobie się przyda bardziej teraz niż mi - szepnęłą do niej i pocieszająco się uśmiechnęła. Olander wstała i podeszła do Alice.
- Chodź coś ci muszę powiedzieć - mruknęła do Harper cicho, kładąc przy tym rękę na jej ramieniu w geście, żeby zmieniły pomieszczenie.

Kobiety wyszły, zostawiając Douglas samą.

Natalie odsunęła się od toalety, kiedy jej towarzyszki opuściły łazienkę. Zastanawiała się, czy to dobrze, że zjadła te kurczaki i miała czym wymiotować. Może gdyby pozostała przy ssącym uczuciu głodu jej reakcja na nieprawdopodobne wyznanie Alice nie byłaby tak… spektakularna. Douglasównie znowu zrobiło się niedobrze, kiedy uświadomiła sobie, że IBPI mogło o tym wszystkim wiedzieć jeszcze przed nimi dwoma. Ta kartka, którą dostała…, którą musiała zniszczyć. Znowu odwróciła się w stronę muszli, ale tym razem udało się jej powstrzymać torsje.
- Pierdolony dom wariatów. - Oznajmiła w przestrzeń, po chwili orientując się, że jej jedynym słuchaczem był w tej chwili adoptowany pies Imogen.

Fluks zaszczekał, spoglądając na Natalie. Zaczął trząść się z zimna i skomleć. Próbował pyskiem otworzyć drzwi, ale nie udało mu się. Spojrzał wyczekująco na Natalie i znów szczeknął.
Douglas nie podjęła nawet próby podnoszenia się, tylko przesunęła na kolanach w stronę prysznica.
- Ok, stary, pomogę ci. Bo co mam robić? Siedzieć tu i zwariować? - Nie czekając na odpowiedź Fluksa, odsunęła drzwi, zdecydowanym ruchem zagradzając mu jednak drogę. - Nie ze mną te numery szanowny panie, ja wiem, że pies lubi uciec.
Zaczęła dokładnie spłukiwać psa, drapiąc go przy tym paznokciami po boku i za uszami. Woda po spłynięciu stopniowa z brudnoszarej przechodziła w miarę czystą, więc po dłuższej chwili kobieta szybkim ruchem zamknęła kabinę, czekając aż jej czworonożny kolega się otrzepie ze dwa razy.
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners
Morri jest offline