Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2017, 09:14   #104
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ahab spojrzał na Iskrę, i położył palec na ustach, a następnie zsiadł z konia bezszelestnie. Złapał go za uzdę, by wierzchowiec nie parsknął lub nie dał znaku, że ktoś tu jest. Następnie Rewolwerowiec stanął tak, by “ukryć” się w cieniu i móc “podsłuchać” rozmowę.

Skierował się między dwa budynki po lewej stronie ulicy. Następnie ostrożnie wychylił głowę, aby ujrzeć innego jeźdźca, około stu dwudziestu stóp dalej (~35 m). Nosił się na czarno i stał właśnie nad truchłem jasnowłosego chłopca. Dopiero po chwili Ahab odgadł, iż była to kobieta. Jej rozmówca najwyraźniej zajmował któryś z domów obok.

Choć wciąż tonęła we własnych myślach i światach wyobrażeń, Arya zrozumiała niezwykłość sytuacji. Poruszając się wolniej z uwagi na ranne ramię, które choć goiło się dobrze, wciąż generowało sporo bólu, Iskra również zeszła z grzbietu konia i ruszyła za Ahabem, bez słowa przyglądając się rozgrywającej scenie.

Nieznajoma zdawała się nad czymś zastanawiać. Zaś kryjący w jednym z domów napastnik należał do mało cierpliwych. Z piętra rozległa się salwa. Za trzy sekundy o ziemię uderzył rozszarpany kulą ptak.
- Na twoim miejscu zacząłbym gadać - powiedział ktoś z innej strony, co sugerowało że agresorów było więcej - Nie widzę tu więcej skrzydlatego gówna, a ja mam straszną ochotę coś podziurawić.

Ahab nie zamierzał wtrącać się. Przynajmniej na razie. Czekał na dalszy rozwój sytuacji. Jedna z dłoni była lekko opuszczona. Tak na wszelki wypadek.

Zemsta przygryzła wargę by nie wybuchnąć śmiechem. Słyszała dwa głosy, słyszała skąd padły strzały, mogła podziurawić przynajmniej tych, w każdym momencie.
Westchnęła.
- Mam coś dla niego. - powiedziała w końcu kobieta i uprzedzając kolejne, oczywiste pytanie kontynuowała - ale… - bardzo, bardzo powoli odsunęła poły płaszcza, ukazując walkery - mam tego całkiem sporo - powoli zaczęła wyciągać siostry trzymając je jedynie w dwóch palcach, tak jakby miała zamiar rzucić pistolety na ziemię… co jednak nie miało nastąpić - i tak sobie myślę, że dla was też starczy… - mówiła spokojnie i nim skończyła siostry dały głos w dwie “gaduły”, na dachach. W tym samym momencie Zemsta uderzyła ostrogami, zrywając rumaka przed się. Jeśli osiem strzelb faktycznie do niej mierzyło, (choć Córka Diabła naprawdę zdziwiłaby się, gdyby po jej strzałach było ich więcej niż sześć) Strzelcy zmuszeni byli teraz, podążać za ruchomym celem lub, czego kobieta bardziej się spodziewała, strzelić w puste już miejsce. Oczywiście ogier, czy nawet dosiadająca go jeździec, mogli oderwać, jednak to nie spędzało snu z powiek kobiecie.
Snu z powiek, ha! dobre...
Koń pędził na budynek, Zemsta planowała zeskoczyć z wierzchowca i wpaść do środka oknem.

Ahab czekał na dalszy rozwój wypadków. Nie zamierzał się na razie do tego mieszać.

Jak tylko rozległy się strzały, echo odbiło dwa okrzyki. Zdusił je charkot zalewanych krwią gardeł. Ahab od razu dostrzegł kunszt kobiety. Nie wiedział jeszcze czy była tak dobra jak on. Z całą pewnością należała do zawodowców w zabijaniu.
Ledwie ustrzeliła dwóch mężczyzn, z których jeden spadł do koryta z wodą, jak puściła się cwałem ku najbliższemu z budynków. W powietrzu świstały kule, wznosząc wokół końskich kopyt obłoki kurzawy. W ułamkach sekund niewiasta skoczyła na deski werandy, a potem wprost ku witrynie. Okno rozpadło się na małe kawałeczki, tnąc skórę oraz ubiór Zemsty. To były jednak powierzchowne rany. Tamta przeturlała się po wnętrzu, szybko stanęła na nogi. Pomieszczenie tonęło w półmroku. Odgadła że znajduje się w czymś na rodzaj garderoby. Pojedyncze wieszaki stały tu w regularnych odstępach. Spłowiałe płaszcze oraz poncza sprawiały przy tej widoczności wrażenie prawdziwych postaci. Z pomieszczenia prowadziły schody na górę. Teraz coś się tam kotłowało. Szło usłyszeć nerwowe komendy; ciężkie buty uderzyły o stopnie.
Dopiero teraz poczuła coś na swoim boku. Postawiony w stanie gotowości organizm wciąż zagłuszał ból. Wystarczyło jednakże dotknąć biodra by wymacać lepką posokę. Tych skurwysynów było za wiele i któremuś w końcu musiało się udać. Na szczęście nie dość, by ją wyeliminować. Póki co kontuzja nie ograniczała specjalnie jej koordynacji, choć pijany adrenaliną mózg powoli zaczynał takową zauważać.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline