Glein rzucił okiem w kierunku zaułka.
Nie możemy mieć pewności...
Był prawie pewny że zrozumiał dostatecznie dużo. Starczyło już mu kawałków do ułożenia tej układanki...
W pierwszym odruchu chciał ruszyć natychmiast w pościg, ale nic by to nie zmieniło. Zastałby tylko kolejnego trupa.
Zmrużył oczy i uśmiechną się krzywo. Wszedł do środka.
W środku przywitały go te same słowa. Mogliby by być chociaż odrobinę oryginalni. -Zgadza się właśnie do niego. Pogoda trochę nie sprzyja całopaleniom nie sądzicie? Drewno szybko by zamokło i zamiast przysmaczyć się na śmierć ofiara pewnie by udusiła się dymem. To bezbolesna śmierć, chyba odrobinę lepsza niż rozszarpanie na strzępy przez zwierzołaka.
Glein uśmiechał się przyjacielsko a ton jego głosu wręcz ociekał słodyczą. Nie miał zupełnie pojęcia dlaczego mężczyźni zamilkli, w końcu to była tylko przyjacielska pogawędka. -Zdaje się, że jesteście dzisiaj coś markotni. Nie będziemy wam przeszkadzać. Może Solkanita będzie bardziej rozmowny. Miłego dnia!
Ruszył spokojnym krokiem w górę schodów.
__________________ Arriving somewhere but not here |