Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2017, 17:16   #66
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Dzień poprzedni. Po pojedynku.

Igor co do jednego był pewny i to się sprawdziło w praktyce. Kiedy ktoś wyzywa kogoś na pojedynek z zimną krwią, to znaczy to, że jest niemalże pewny zwycięstwa. Róża wykazała się umiejętnościami które Thearcha szybko sklasyfikował w skali biegłości. Choć nie był specjalistą od dziedziny Śmierci, to pewne części składowe były wspólne dla każdej ze ścieżek. Coś mu jednak nie pasowało. Wątpił by młoda osiągnęła "ten" stopień biegłości. Ot, była za młoda. No, chyba, że wcześnie się przebudziła, lub miała dobrych mentorów i czas. Dużo czasu. Bardziej jednak go interesowało to czego nie było widać... coś się jeszcze działo, ale co?

Na słowa Szamana prychnął cicho. Już widział jak Róża pomaga w nakłanianiu działkowiczów, czy zwraca ziele... Prawdę mówiąc całkowicie w to nie wierzył. Prędzej piekło zamarznie, czy wampir wyjdzie w środek dnia w lato na słońce, niż młódka się ukorzy, a przynajmniej tak obstawiał. Znał ten typ osobowościowy. Mógł się mylić, ale wątpił w to. W jej małym czarnym serduszku... jeśli je w ogóle miała... nie było na to miejsca. Po prostu.

Dzień poprzedni. Wieczór sam na sam z myślami.

Kiedy wszyscy się rozeszli i zostało posprzątane ekolog miał czas dla siebie. Leżał rozleniwiony na wpół śniąc, na wpół unosząc się duchem w powietrzu. Nareszcie miał czas dla siebie i miał zamiar go spędzić na analizie dnia minionego nim całkowicie pochłonie go sen. Coś do czego nawykł robić każdego dnia. Porządkowanie myśli było cenne. Podobnie jak myślenie, a o to było trudno, szczególnie w młodszym pokoleniu.

Śmietankowy Szaman miał do niego pretensje o to, że przejmował pozycję alfy... ale skoro dopuścił on do konfliktu między nowymi i biernie patrzał na eskalację to czemu się dziwić? Może miał doświadczenie, ale zdaje się, że całkowicie zapomniał o swojej roli. On natomiast miał długą historię przywództwa wyniesioną od czasów liceum, poprzez studia i na Przebudzeniu kończąc. Uśmiechnął się leniwie. To były dobre czasy... studia. Starosta roku i członek Samorządu Studenckiego... ale to była przeszłość. Teraz musiał się skupić by wspiąć się po drabinie w Diamencie na szczyt.

Zabawnie ogólnie wyszła cała sprawa z Różą. Taka młoda, a taka pełna jadu. Tylko, że przedstawiła go w mrocznym świetle nie rozumiejąc, i bądźmy szczerzy zapewne nigdy tego nie pojmie, że był kimś więcej niż bezdusznym manipulatorem jak go przedstawiła. W sumie to dużo świadczy o niej. W końcu oceniamy innych podłóg własnej miary, prawda? On z kolei zawsze dbał nawet o najmniejsze ze swoich trybików w swojej machinie życia. Każdy zyskiwał. Jedni dobre słowo, troskę, opiekę, towarzystwo... inni przysługi, ulgowe traktowanie, pomoc, czy na dobrach materialnych kończąc. Róża pewnie nigdy tego nie zrozumie, ale on wiedział, że świat kręcił się wokoło ludzi. Ludzi, najcenniejszy ze wszystkich zasobów.

Smutne jednak było to, że jedyną osobą która najpewniej by stanęła w jego obronie, takiej czy innej, była spalona ponad miarę Babcia Kwiatek. Nikt inny zdaje się nie mrugnął nawet okiem na scenę która się działa przed ich oczami... a pomyśleć, że chciał ich traktować jak sojuszników. Cóż, zrewiduje się plany na czysto biznesowe. No, może za wyjątkiem Marka. Co do niego miał pewne nadzieje. W końcu wyzwał ją na pojedynek. Nie ważne jakie były jego myśli.

Z tymi myślami odpłynął w sen przykryty kocem. W kominku tlił się żar paleniska ogrzewając pomieszczenie komfortowym ciepłem. Noc już swój czas panowała na niebie otulając ziemię zimną poświatą księżyca. Najwyższa była już pora na to, by Thyrsus odpoczął i nabrał sił na dzień jutrzejszy. W końcu tak wiele jeszcze było do zrobienia.

Poranek

Igor wstał wcześnie i pierwsze co zrobił to wyjął laptopa z szuflady. To znaczy drugie, bo pierwszym było śniadanie z resztek z wczorajszego grilla. Tak czy inaczej lwią część czasu spędził na porównywaniu i szukaniu odpowiednich ekologicznych piecy. Kiedy miał już to opanowane to kolejne godziny zeszły mu na objazdówce po urzędach i wypełnianie formularzy i wniosków. Szczęśliwie z tym nie było większego problemu. W sumie wyrobił się wczesnym popołudniem i już zdawał komplety dokumentów razem z notatkami odnośnie piecy i miejsca gdzie je nabyć zainteresowanym trucicielom. Całkiem udany dzień mógłby powiedzieć, ale wszak jeszcze dzień się nie skończył.

Popołudnie

Resztę popołudnia spędził na siłowni "Maximus" i pod okiem "Mistrza Macieja" szkoląc swoje umiejętności z zakresu walki wręcz. Musiał przyznać, że było to zabójcze połączenie... ale czego się nie robi dla zdrowego ciała? W końcu w zdrowym ciele zdrowy duch! Wszak nawet ziemia jeśli skażona rodzi skażone duchy. Coś co wiedział bardzo dobrze ze swojej posługi Szamańskiej. Nim jednak się zorientował już zapadał zmierzch, a Igor już był w drodze powrotnej do swojego nowego domu. Zasługiwał na chwilę odpoczynku po tak zajętym dniu. Odpoczynku na który zarobił, a który się przyda przed polowaniem.

Wieczór

Leżał na wersalce z przymkniętymi oczami relaksując się spokojnie, kiedy przez uchylone okno wleciał drobny ptak z kartką u stopy przywiązaną i wylądował na stołku obok. Najpewniej by go nawet nie zauważył, ale zaćwierkotał i to sprawiło, że przykuł jego uwagę. W pierwszej chwili nie wiedział co się dzieje, ale zaraz potem dostrzegł karteczkę. Najwyraźniej musiał to być ptak od Wróblicy. Odwiązał karteczkę i zapoznał się z zawartością...

I tu miał bardzo złe przeczucie. Ciało Witkowskiego nie miało duszy, więc jak powróciło zza grobu? Co więcej, objawy wskazywały na to, że stał się wampirem, ale czy było to możliwe bez duszy? Pytań było wiele, dużo za wiele. W każdym bądź razie Róża dała ciała. Wstał z swojego posłania i ruszył na zewnątrz zamykając za sobą drzwi na klucz. Musiał się spotkać z Andrzejem i zwołać stado. To co się działo nie wróżyło dobrze...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline