Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2017, 21:00   #38
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
„Orzech włoski” przynajmniej z zewnątrz prezentował się całkiem solidnie. Był względnie czysty, utrzymany dobrze oraz na pewno duży, znacznie większy od innych knajp na ubogim Zatybrzu. Tutaj dzielnica biedoty roztaczała się wokoło, ale wydawało się, że przy knajpie znajdowała się nieco lepsza okolica, oczywiście jak na Zatybrze.


Natomiast wewnątrz … tutaj panowało straszliwe szaleństwo zmienności. Kiedy signora Contarini oraz faerie weszli tam, wszystko wydawało się ciche oraz spokojne. Stoliki były pozajmowane przez najróżniejszych gości, i takich lepiej wyglądających, i gorzej. Wśród nich byli zarówno ghule, jak i wampiry oraz ludzie. Jednak zdecydowaną większość stanowili ludzie. Przeciętnie ubrani, jak rzemieślnicy, marynarze oraz ogólnie osoby stosunkowo niskiego stanu. Wśród nich wyróżniało się kilku lepiej ubranych oraz zadbanych. Ci mieli swoje loże. Siedzieli bawiąc się wesoło w towarzystwie urodziwych kobiet.


Tak wyglądało przynajmniej w pierwszej sali, ale dalej, za kotarą było przejście do kolejnej. Przed samą kotarą stała lada, zaś za nią oczywiście gruby karczmarz. Człowiek. Po karczmie kręciły się jeszcze jakieś kobiety ubrane w fartuchy. Raczej starsze niż młodsze, roznoszące piwo, wino oraz rozmaite trunki.
- Z tego co wiem – mruknął do Agnese faerie – wampiry są głównie w drugiej sali. Możesz, jako wampir wprowadzić mnie tam i tam pogadamy. Podobno karczmarz decyduje kogo wpuszczać. Chyba że wcześniej miałabyś ochotę na coś tutaj - uśmiechnął się lekko - jednak w tej sali nie podają menu jakiego lubisz.

Wampirzyca przytaknęła tylko ruchem głowy.
- Ooo, witamy państwa – jedna z kobiet podeszła do drzwi witając Agnese oraz Alessia – coś do piwa, do jedzenia, stolik dla państwa – spytała patrząc bacznie.

Agnese uśmiechnęła się do kobiety.
- Wolałabym coś gęstszego, albo ciebie moja droga.

Okazało się, że kobieta widocznie miała pełnomocnictwa od karczmarza i zrozumiała przekaz. Skinęła głową.
- Oczywiście, specjalnych gości także witamy jak najchętniej. Proszę za mną.

Mijając kolejne grupy gości, którzy popijali, gadali oraz wściekali się na władzę, dotarła do kotary. Karczmarz spojrzał na nią pytająco, ale odpowiedziała mu skinięciem, wskazując nieznacznie przybyłych. Później odsłoniła kurtynę, za którą były kolejne drzwi.
- Państwo do sali ogólnej, czy chcecie odwiedzić nasze miejsca odpoczynku? - spytała.
- Najpierw ogólną, potem się zastanowimy - odparł słodkim tonem faerie i wampirzyca zauważyła, że jego urok działał idealnie nawet na starsze panie. Prowadząca bowiem ich kobieta spłoniła się, niczym nastolatka.
Ogólna sala wampirza wydawała się spokojna. Goście siedzieli przy stołach i rozmawiali.


Wydawało się jednak, że tutaj dominują wojownicy, przynajmniej zawodowo, bowiem gatunkowo większość była wampirami, kilkoro ghulami i ludźmi. W ich kielichach mieniła się czerwień. Roznosiła ją wampirza dziewczyna ubrana w niezwykle skąpy strój oraz bardzo umięśniona. Przysiadała się niekiedy do niektórych gości, ale potem ponownie wstawała. Prowadziła ona coś przy sobie, niczym wieszak na kółkach. Taki prosty, wysoki na płaszcze, jaki zdarza się czasami podle zamożniejszych domów. Miał on jakieś trzy metry wysokości, a z jego góry zwisał człowiek. Całkowicie świadomy, żywy oraz związany tak, że nie mógł ano krzyczeć, ani ruszać się mocniej. Jeśli ktoś miał zamówienie, dziewczyna podjeżdżała, następnie napełniała kielich prosto z tętnicy, którą potem zalizywała.

- Alienor się państwem zaopiekuje - wprowadzająca ich kobieta wskazała na dziewczynę. Rzeczywiście, chwile później kelnerka, bowiem chyba tak można nazwać ową profesję, podeszła do nich pytając.
- Coś do picia dla państwa? Mamy dzisiaj świeży wybór od młodej dziewicy do starego rozpustnika?

Przez chwilę z zainteresowaniem rozglądała się po sali. Niezwykle prostackie miejsce. We florenckim elizjum posiłki same przychodziły do ludzi i pchały się pod kły.
- Ten Pan pija tylko ze mnie, wiec dla niego wino, a ja z przyjemnością skorzystam. - Uśmiechnęła się życzliwe do Alienor.
- Z której beczki pani nalać? - spytała wskazując pod ścianę, gdzie stało kilka takich specyficznych wieszaków. - Tutaj proszę bardzo, 10ioletnia dziewica. Sama pani rozumie, że znaleźć starszą byłoby niełatwe, obok niej zazdrosna żona, podobno ma całkiem słodką krew, ale jeszcze nikt jej nie wybrał. Obok - pokazała tęgiego mężczyznę - kowal, który spłaca długi swojej rodziny, dalej były marynarz, preferowany przez osoby, lubiące mieszaninę alkoholu oraz krwi, wreszcie sześćdziesięcioletni rozpustnik. Przegrał zakład w naszym lokalu. Oczywiście jeśli życzyliby sobie państwo coś bardziej specjalnego, jak kąpiel na przykład, także mogę to zorganizować. Zaś wino dla tego pana oczywiście będzie.

Wampirzyca chwile przygladała się wieszakom, jakby nie mogąc podjąć decyzji.
- Na razie z przyjemnością napiję się z kowala, lubię silną krew. - Agnese wyszczerzyła się pokazując kły. - Oraz wino. - Mrugnęła do stojącego obok Alessio - Co do kąpieli brzmi kusząco, ale daj nam się nacieszyć tym cudnym miejscem.
- Zapraszam państwa do stolika na rogu - wskazała im ładny stolik ozdobiony paroma serwetkami oraz wypełnionym kwiatami wazonikiem. Poprowadziła ich i kiedy usiedli odeszła na moment podając dwa kielichy na tacy. Obok tych kielichów była karafka z winem. Chwilę potem udała się po kowala. Agnese nawet stąd mogła dostrzec wewnątrz jego spojrzenia nienawiść.

Kobieta podjechała z kowalem do stolika.
- Doskonały wybór. Panie chwalą sobie kowala. Jest rzeczywiście twardy oraz jak długo wisi, ma zabawnie silną erekcję - wskazała na jego spodnie, rzeczywiście wypchane w odpowiednim miejscu. Nacięła mu nożem szyję i pozwoliła, by cynowy kielich wypełnił się czerwienią. - Ma pani szczęście - zwróciła się do Agnese zalizawszy szyję wiszącego mężczyzny. - Na dzisiaj wyczerpał już swój limit. Był bowiem już parę razy próbowany - położyła kielich przed signorą. - Smacznego - następnie wyszła z wieszakiem gdzieś na zaplecze za kolejne drzwi. Widocznie mości kowal odsłużył swoją kolejną noc. Plusem przynajmniej było to, że go nikt nie zabił, tylko niekiedy po prostu fundowano mu puszczanie krwi, za co wiele starszych matron płaciło krocie.

Agnese odprowadziła wzrokiem Alienor. Nienawidziła takich miejsc i teraz najwyraźniej ten kowal darzył ją podobnym uczuciem. Wampirzyca upiła krwi z kielicha i spojrzała na faerie.
- Dostrzegłeś coś ciekawego? - Jej twarz wydawała się być pogodna choć naprawdę nie cieszył jej ani pobyt w tym miejscu, ani uczta, którą sobie zafundowała.
- Tutaj jej nie ma, wśród wiszących także - powiedział bardzo cicho tak, że nawet ucho podsłuchującego wampira nie dosłyszałoby wypowiedzianych kwestii. - Musimy ruszyć na zaplecze, do tych specjalnych. Ale to już ty musisz załatwić - stwierdził faerie.

Wampirzyca powstrzymała się, by się nie skrzywić. Powoli sączyła krew z kielicha wypatrując Alienor.
- Będziesz musiał mi to wynagrodzić. - Pozwoliła sobie by na jej twarz wypłynęła na chwilę naburmuszona mina, ale szybko przywróciła na nią lekki uśmiech. Gdy obsługująca lokal wampirzyca wróciła na salę, pomachała do niej.
- Wspominałaś coś o kąpieli? - Zagadnęła ją wesoło, jakby cudownie się tu bawiła.
- O tak, mamy niewielki basenik dla koneserów - odparła dziewczyna, która przyszła na wezwanie. - Proszę za mną - zwróciła się prowadząc do kolejnych drzwi. Dalej był kolejny korytarzyk oraz następne drzwi, a tam




Kobieta z wężem, która bawiła się wężem. Pluskała się w czerwonym płynie zadowolona. Jednak kiedy zwróciła uwagę na wchodzącą Agnese, nagle spojrzała z nienawiścią na nią i gwałtownie rzuciła w jej stronę wężą krzycząc.
- Zabiłaś moją siostrę - po czym nagle wystrzeliła w jej stronę językiem.

Agnese uśmiechnęła się.. to nie mogło być tak łatwe jak wspominał faerie. Była otępiona zapachem wszechobecnej krwi, nawet nie zauważyła gdy w jej ramię wgryzł się wąż. Bolało jak skurczybyk. Ocuciło ją to na tyle, że uniknęła lecącego w jej stronę języka. Minął doprawdy tuż tuż uderzając w drzwi wejściowe. Agnese puściła w obieg odrobinę krwi, poczuła jak mięśnie napinają się pod wąską sukienką. Bezceremonialnie wyrwała węża i oderwała mu głowę. Nieznajoma zawyła, lub raczej zasyczała potwornie wręcz raniąc uszy. Szepcząc zaklęcie temporis rzuciła obie części za siebie.

temporis poziom 5 occult+int (7) 8,8,1,10,10,5,3, 10-ki - 10,2 - 4 sukcesy
siła + bójka + sw 8,6,7,9,3



Agnese zobaczyła jak lecący w jej stronę, ponownie, język zwalnia. Wampirzyca uniknęła ataku i chwyciła go w locie. Przy użyciu wspaniałej dyscypliny mogła robić takie cuda bez jakiegokolwiek problemu. Brutalnie, pociągnęła wampirzycę w swoją stronę, zadając jej cios wolną ręką. Uderzenie rozbiło jej nos, który puścił strugę krwi. Pysk żmij został przycięty przez jej schludne ząbki. Agnese wgryzła się czując klasycznie ohydną krew Setytów.

Wampirzyca szybko odpuściła, już zapomniała, że są wypełnieni tym gównem. Ponownie podkręciła swoją siłę i przytrzymując jedną ręką głowę żmij, drugą wyrwała jej język. Szarpnęła czując, jak tamta wręcz uderzyła ją niewidzialną energią własnego bólu. Jednak jej ruchy były spowolnione, nie mogła więc trafić Agnes, która przesuwała się niczym wodospad górski. Wyrwany żmijowy ozór wił się wokoło jej pięści niczym prawdziwy wąż, ruszał się szalał, próbował ścisnąć, ale nic nie mógł zrobić, zaś nieznajoma niczym przymurowana poruszała się wolno, próbując nieskutecznie trafić signorę Contarini. Jednocześnie spowolnienie dotyczyło także osoby stojące za nią: Alessio oraz kelnerkę. Oni także stali mogąc się praktycznie tylko przyglądać obserwując atak tamtej kąpiącej się wewnątrz basenu.

Agnese uniosła wampirzycę, trzymając ją za szyję.
- Pogadałabym, ale chyba już nie masz jak. - Mówiła bardzo wolno, by kobieta zrozumiała jej słowa. Chyba owszem, zrozumiała, ale spojrzała z taką nienawiścią, że człowiek chyba uciekłby przerażony. Lecz nie wspaniała Agnese. Rzuciła nią o ścianę pomieszczenia. Potężny trzask łamanych kości przeszył przestrzeń. Nieznajoma opadła niczym bezładny worek.

zr+melee+sw 1,6,9,10,2,7,9, - 3 sukcesy



Agnese ruszyła w jej stronę, przechodząc obok poruszających się powoli Alessio i Alienor. Nim faerie zdążył zareagować wyjęła mu z pochwy sztylet i rzuciła nim w leżącą na podłodze żmiję. Ostrze wbiło się prosto w serce wampirzycy, paraliżując ją. Agnese odetchnęła pozwalając by czas powrócił do swego tempa.

Wampirzyca uśmiechnęła się do stojącej w drzwiach Alienor.
- Przepraszam za bałagan, ta pani chyba za mną nie przepadała.

Kelnerka wpadła do pomieszczenia, zaś obok niej Alessio. Oczywiście dokładnie widzieli obydwoje scenę. Tamta uderzyła, signora Contarini się broniła. Stanowczo miała do tego całkowicie absolutnie prawo.
- Proszę pani, szanowna pani - widać było, że kelnerkę przymurowało. Jej słowa brzmiały zgrzytliwie oraz były przerywane. - Jeszcze nigdy wcześniej. Ja nie wiem co powiedzieć. Oczywiście zajmiemy się tamtą byłą klientką. Odkupi, odkupi swoje winy na wieszaku - powiedziała mściwie. - Aż … jak mogę zrekompensować - widać było, że dziewczyna odchodzi od zmysłów czując się straszliwie głupio.
- Oh… myślę, że znajdziemy jakiś sposób. - Agnese uśmiechnęła się w ten swój rozbrajający sposób. - Ale nie polecam jej wieszać, smakuje jak gówno.
- Aż tak źle? - zmartwiła się kelnerka. - Wobec tego cóż, chyba za jakiś czas zaproszę państwa na arenę. Skoro nie może zabawiać gości tak, zabawi inaczej. Jednak stanowczo to już nasza sprawa, zaś pani, prosimy, żeby pani nam wybaczyła oraz pozwoliła jakoś wyrównać rachunki. Takie coś nie powinno się wydarzyć. Nigdy prosze pani nie powinno. Bardzo proszę przyjąć przeprosiny oraz powiedzieć, co panią może zadowolić? Może chciałaby pani darmowy miesiąc pobytu? - rzuciła pytająco.
- Wyjdźmy stąd, mdli mnie od tego smrodu. - Agnese podeszła do Alessio i dała się objąć. - Znajdzie się tu miejsce by przycupnąć na chwilę, w bardziej komfortowych warunkach?
- Ależ oczywiście, proszę za mną - kelnerka zawołała jakiegoś sługę mającego ciemnawy kolor skóry. Potem rzuciła mu coś językiem, którego Agnese nie zrozumiała, ten zaś podszedł do połamanej wampirzycy oraz zarzucił na nią sieć. Tyle widzieli, potem zaś ruszyli za kelnerką, która zaprowadziła ich do osobnej izby. Tyle, że musieli przejść przez pierwszą salę. Tam zaś, hurra, zrobiła się burda na kółkach.


Ktoś siedział oraz patrzył, jakaś rozebrana wpół kobieta tańczyła na stole, za to reszta radośnie tłukła się krzesłami, butelkami oraz wszystkim, co popadło. Najciekawsze zaś, że kelnerki stały na boku wraz z karczmarzem, wszyscy zadowoleni, jakby właśnie nikt nie demolował pomieszczenia.
Agnese z rozbawieniem przyjrzała się tańczącej kobiecie. Tak, teraz atmosfera tego lokalu dużo bardziej się jej podobała.
- Och wiedzą państwo. Akurat takie kawałki są bardzo pożądane, bowiem osoby przeważnie spłacają długi własną krwią. Ponadto niektórzy przychodzą właśnie na takie bójki. Chodźmy dalej - zaproponowała prowadząca dziewczyna. - Chyba, że chcecie się państwo bawić.
- Ah… nie. Myślę, że wasz lokal zapewnił mi już wystarczająco dużo tego typu rozrywki. - Wampirzyca rozejrzała się po sali, sprawdzając czy nagle nie pojawiła się w niej któraś z faerie, które pokazywał jej Alessio. - Poza tym, zabawa mogłaby się szybko skończyć. - mrugnęła do Alienor.
- Wobec tego zapraszam dalej - poprowadziła dziewczyna. Kiedy przechodziła obok karczmarza ponownie powiedziała mu coś w nieznanym języku. Agnese spostrzegła, że tamten wręcz pobielał na twarzy i ruszył wraz z nimi. Przeszli przez kolejne drzwi i znaleźli się na korytarzu. Dalej zaś ruszyli do gabinetu, który wyglądał wręcz niczym komnata. Tam także nagle karczmarz załamał ręcę.
- Szlachetna signora, szanowny panie, och, jakże straszne. Szaleństwo się stało. Co mam zrobić, jak pomóc, jak wyrównać szkodę. Och stało się źle moim gościom, absolutnie niedopuszczalne - wręcz chciał wleźć pod podłogę ze wstydu oraz plątał się niczym krawiec nitki.
- Na szczęście nie stało się nic poważnego. To byłoby okropne gdyby lokal szczycący się mianem elizjum w tak głupi sposób stracił swoją reputację. - Agnese uśmiechnęła się do karczmarza życzliwie.
- Zdecydowanie, oczywiście, byłbym prawdziwie wdzięczny, gdyby państwo zachowali ten przykry incydent dla siebie. Przepraszamy bardzo, wybaczcie, ale cóż możemy zrobić, jak począć, tak bardzo nam przykro szanowni państwo - faktycznie widać było, że no głupio mu oraz chciałby jakoś wyrównać szkodę, także żeby zapewnić sobie dyskrecję.

Agnese aż nazbyt dobrze wiedziała, co w wampirzym świecie oznaczała utrata przywilejów elizjum i bycia opiekunem elizjum. Z kogoś, stawałeś się nikim.
- Przyznam się, że mam pomysł na wynagrodzenie mi tych kilku jakże błahych niewygód, na pewno oboje będziemy zadowoleni.
- Ooo, proszę tylko powiedzieć. Nasz lokal znany jest z prawdziwie dobrej atmosfery, zaś utrata reputacji … chciałem tylko powiedzieć, że będę bardzo wdzięczny za propozycje rozwiązania owego niewdzięcznego potraktowania pani, przez inną naszą klientkę.

Agnese zerknęła na Alessio.
- Tak się składa, że ten głuptas tutaj, zakochał się w jednej z waszych pracownic.
- Czyżby w panience Ilenie? - zdziwił się karczmarz wskazując na kelnerkę?
- Byłbyś ją w stanie opisać, skarbie? - Agnese uśmiechała się cały czas. - Nie chciałabym robić kłopotu, ale lubię rozpieszczać swoich “podopiecznych”, szczególnie jak mogę dorobić się kolejnych. Z przyjemnością odkupię to dziewcze.
- Ach oczywiście - Alessio uśmiechnął się słodko, zaś nawet kelnerka wampirza się zarumieniła. Chyba facet był mistrzem podboju niewieścich serduszek. - Pani - zwrócił się do kelnerki - jest prześliczna i chętnie spotkałbym się potem, jednak tym razem chodzi mi o pewną dziewczynę. Ma dłuższe uszy …
- Wiem już, oczywiście - przerwał karczmarz. - Pracuje w tylnej części karczmy. Odkupiłem ją niedawno od kilku wampirów. Jeśli uważacie to za wyrównanie rachunków, jest wasza i oczywiście zawsze zapraszam na darmowego drinka - dodał. - Jeśli chcecie, zaprowadzę, żebyśmy potwierdzili, czy to twoja ukochana - zaproponował, zaś kelnerka chyba trochę się zmartwiła.

Agnese zerknęła na nią i spoważniała.
- Alessio, Ileno - zwróciła się do nich trochę jak do dzieci. - zaczekajcie na nas chwilę na korytarzu, dobrze?
- Czy koniecznie musi być to korytarz? - wyrwał się Alessio.

Agnese nie odezwała się, ale wyraźnie dała mu do zrozumienia swoją miną, że jako jej sługa powinien zamknąć swoją jadaczkę.
- Rozumiem - odpowiedział. Agnese dostrzegła, że spojrzenie kelnerki oraz faerie się połączyło na moment. wydawało jej się, że szepnęli do siebie coś w stylu “jutro”, “tak, jutro”, ale może jej się tak wydawało?
- Pani, mam prowadzić? - spytał karczmarz.
- Czy ja wypowiadam się niewyraźnie? My tutaj jeszcze chwilę porozmawiamy. - Jej głos nabrał ciężkiego tonu. - Wy, wynocha.
- Och proszę wybaczyć, nie zrozumiałem pani - karczmarz wydawał się uległy, bowiem widać było, iż chce jak najszybciej wyrównać rachunki, zaś Alessio oraz kelnerka natychmiast wyszli, chyba zadowoleni.

Agnese uznała, że potem rozliczy się z faerie. Podeszła do karczmarza niemal stykając się z nim ciałem.
- Chcę byśmy mieli jasność. Wiem co do cholery oznacza, atak i to taki atak w czymś co nazywa siebie elizjum i wiem jak bardzo powinno ci zależeć na tym bym trzymała język za zębami, więc nie odstawiaj mi szopki, że zadowolę się wykupem jakiejś dziewuchy, która sądząc po minie twojej zasranej kelnerki jest w nienajlepszym stanie. - Jej głos był spokojny, nie było w nim jednak ani śladu rozbawienia. - Kiedy pojawi się tu Alessio z poleceniem ode mnie, wykonasz je jakby było to polecenie od samej księżnej, a ja przysięgam na vitae, że twój wampirzy biznes na tym nie ucierpi. Zrozumiano?

Karczmarz chyba był mocno przyzwyczajony do wampirów. Nie ugiął się pod mocną charyzmą wampirzej signory. A może ugiął, trudno rzec, bowiem twarz miał nieruchomą, tylko oczy mogły go zdradzić. Te rzeczywiście stały się znacznie bardziej rozbiegane, zdradzając wewnętrzną rozterkę potem zaś swego rodzaju fascynację oraz uległość. Siła słów wampirzycy, jej chłodna logika bijąca w samo sedno sprawy zrobiła jak zwykle swoje.
- Wiem signora i ty wiesz. Zresztą spodziewałem się tego. Słyszałem o tobie całkiem dużo. Niewiele jest osób lepiej poinformowanych o wampirzym świecie Rzymu ode mnie. Ale tak, przyjmuję oczywiście twoje warunki. Postąpić inaczej nie mogę, jak wiesz. Nie sprzeciwię się księżnej ani porządkowi miasta, ale wszystko, co mi przekażesz, co nie naruszy mojego powiedzmy elizjum, zostanie wykonane co do joty. Oraz oczywiście oddam ci ową dziewczynę, jeśli nadal ci na tym zależy. Naprawdę chcę załatwić tą niemiłą sprawę - wyjaśnił niby spokojnie, co świadczyło o bardzo dużej sile woli. Jednakże również tak odporna osoba, spotykająca się codziennie z wampirzym plemieniem, był pod uderzeniem logiki jej wypowiedzi.

Agnese uśmiechnęła się lekko.
- Prowadź do tej dziewki i miejmy to oboje z głowy. Jeśli łaska język za zębami, że tu byłam.
- Ja nie powiem, ani nikt z moich pracowników, ale ktoś spośród gości mógł cię poznać. wbrew pozorom niektórzy tylko udają jakichś rozbawionych prostaków, rzeczywiście są jednak dosyć bystrzy - powiedział karczmarz prowadząc ją dalej na korytarz. Tam stał Alessio, co dziwne, całkowicie samotnie. Kelnerki nie było, zaś dziwna rzecz, Agnese wydało się, że na policzku faerie ma jakby taki czerwony ślad, jakby po jednej stronie był mocniej zarumieniony.

Ruszyli razem do jednego z pokojów. Był to elegancki, piękny pokój wprost przystosowany do miłosnej zabawy, jeśli oczywiście liczyć, że przywiązana łańcuchem faerie miała ochotę na zabawę. Alessio przełknął ślinę oraz skinął twierdząco, zaś Agnese rozpoznała w dziewczynie którąś spośród tych, których wizerunki faerie przedstawił jej podczas jazdy.
- Będę musiała zorganizować coś takiego u siebie, specjalnie dla niepokornych sług. - Zerknęła na Alessio. Chwilę obserwowała dziewczynę, jakby ją oceniając, słusznie, ponieważ wydawała się jakby nieobecna. Prawdopodobnie była czymś naćpana. Agnes skrzywiła się po czym zwróciła się do karczmarza.
- Rozkuj ją i załatw nam lektykę na tyły lokalu.
- Oczywiście pani - karczmarz zaskoczył ją. Pstryknął palcami, zaś kajdany po prostu opadły. Albo sukinsyn miał jakieś umiejętności magiczne, albo był to jakiś artefakt z tych bardzo słabych, jednak robiących wrażenie. Faerie stała dalej, więc Alessio podszedł oraz wziął ją na ręce.
- Już idę po lektyki. Wyślę państwa swoimi. Mam zestaw dla gości, którzy chcą się dostać do siebie nie wzbudzają sensacji - wyjaśnił karczmarz wychodząc.

Wampirzyca nawet nie odprowadziła go wzrokiem, nie słuchała też już końcówki wypowiedzi. Zamiast tego przyglądała się parce wróżek. Zirytowana skrzyżowała ręce na piersi i przysiadła na łóżku. Czekała, aż ktoś przyjdzie po nich by ich zaprowadzić do lektyki. Nie odezwała się słowem do Alessio. Tymczasem faerie patrzył na dziewczynę z wielką czułością. Właściwie Agnese raczej postrzegała go jako don Juana, tymczasem może był zdolny także do szlachetniejszych uczuć niźli pragnienie zabawy. Nagle pukanie rozległo się do drzwi.

Agnese podniosła się.
- Wejść. - Wampirzyca rozpięła zapinkę płaszcza trzymająca go na jej ramionach.

Wszedł muskularny Murzyn, którego agnese pamiętała wcześniej. Wszak właśnie on został wezwany do tamtej, atakującej signorę wampirzycy. Skłonił się oraz poprosił skinieniem, żeby poszli za nim. widocznie nie posługiwał się italijską mową. Agnese okryła trzymaną, przez Alessio dziewczynę swoim płaszczem i podeszła do mężczyzny.
- Prowadź, do tych “legendarnych” lektyk.
 
Aiko jest offline