Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2017, 21:21   #34
sickboi
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
Weteran ociężale postawił na poszarzałym gruncie obie stopy. Spod butów wzniosły się grube kłęby pyłu, które zdawały się zawisnąć nad ziemią. Pomimo tego, że na niebie wciąż mocno świeciło słońce to Crastinusowi było zimno. Wciągnął obie ręce w szeroką tunikę i rozejrzał się wokół. Z pewnością nie był w Rzymie. Gdzie nie spojrzał widział bowiem tylko sczerniałe pnie drzew oraz siwe wzgórza, majaczące w oddali. Gęsto rosnąca trawa była wyschnięta na wiór i pękała przy najlżejszym dotyku. Marcus obrócił się kilkukrotnie niezbyt dowierzając temu co widzi. Nie istniało przecież miejsce w całej Republice, ani w żadnym sąsiadującym państwie, które byłoby tak nieprzyjazne i odludne. Przynajmniej Crastinus o takowym nie słyszał, ani takowego nie widział. Wówczas dopiero zaczął sobie przypominać to co zdarzyło się chwilę temu. Pałki najemnych zbir spadały na jego plecy, ramiona i biodra raz za razem. Póki jeszcze był w stanie póty zasłaniał głowę, w końcu jednak jedna z jego rąk osunęła się. Cios spadł zaraz potem. Marcusa najpierw otoczyła nieprzenikniona ciemność, a następnie stanął na zimnym i szarym pustkowiu.

-Czy ja…czy ja…czy to jest kraina umarłych?- drżącym głosem sam siebie zapytał Crastinus. Wtem tuż przed nim pojawiła się półprzeźroczysta, bezkształtna zjawa. Wyglądała jak czarny obłok, który po prostu zmaterializował się, a nieustraszony centurion, aż podskoczył ze strachu.

-Przestań pleść bzdury, mały- zjawa przemówiła głosem nieżyjącego ojca Crastinusa, co wcale nie uspokoiło Rzymianina. Zaraz też z ciemnego kłębowiska wysunął się tak znany Marcusowi złamany nos, wąskie usta i głęboko osadzone oczy.

-Nie czas się lenić. Wracaj w tej chwili- zaskrzeczał upiór, po czym wysunął rękę dzierżącą kubek z wodą i chlusnął centuriona prosto w twarz. W odruchu mężczyzna zamknął oczy.

Gdy je otworzył znów był na feralnej uliczce, gdzie żywota dokonał Roscjusz Starszy. Nad sobą zamiast swego rodziciela ujrzał za to Polię, a tuż przy niej wypluwającego z siebie kolejne pytania Aratusa.

-Spokojnie trybunie, spokojnie- wycharczał Crastinus, gdy przełknął już podaną wodę.

-Radziłbym usunąć się z ulicy, kto wie czy ten kmiotki znowu nie wrócą. Wtedy mam nadzieje dowiemy się od drogiej Polii co nieco o całym zajściu i owych zbirach. Jeśli, zaś chciałbyś Aratusie dołączyć do Rosy i Vasco to myślę, że dotarli bezpiecznie do „Domu Łabędzi” – Marcus z najwyższym trudem próbował podnieść się z kolan cucącej go kobiety i przybrać pozycje nieco bardziej należną dumnemu weteranowi i Rzymianinowi.
 
sickboi jest offline