Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2017, 11:19   #31
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Nie czekając na rozwinięcie niebezpiecznej sytuacji Tytus Vasco ciągnąc za sobą Elle puścił się pędem wzdłuż uliczki w stronę „Domu Łabędzi”. Rosa łapiąc z trudem oddech tak szybko jak tylko były w stanie ponieść go jego wiekowe nogi pognał za nimi pozostawiając za sobą godność rzymskiego patrycjusza.
Wprawdzie trzech zbirów podążyło za nimi, ale szybko zrezygnowali rechocząc ubawieni widokiem pierzchających w popłochu. Najwyraźniej uznali, że nie warto ścigać zdobyczy.

Na placu boju pozostał tylko, ku swemu nieszczęściu Crastinus, który wcześniej rzucił togą w jednego z napastników. Ten zaś zaczął się szamotać z materiałem, co na chwilę wykluczyło go z walki. W tym czasie Rzymianin sięgnął po wypaloną pochodnię, by uzbroić się choć w tak prowizoryczny oręż. Zwłoka ta miał go drogo kosztować.

Przywódca obwiesi zaatakował pałką chcąc trafić Crastinusa w podbródek. Mężczyzna sparował dość zręcznie cios. Następne ciosy wymierzone były w pierś i podbrzusze. Przeciwnik nie uderzał na odlew, ale dźgał jakby miał miecz. Crastinus z trudem sparował zabójczo szybkie razy. Nie miał szans na ucieczkę. Wiedział, że jeśli tylko spuści olbrzyma z oczu twarda pałka dosięgnie jego ciała.

Nagle zwalisty zbir przerwał atak i uśmiechnął się paskudnie. Jego kumpel pozbył się już togi i patrzył wściekle na Crastinusa. Jednak kolejny cios nie pochodził od niego. Marcus kątem oka dostrzegł z boku na krawędzi pola widzenia ruch. Skulił się i podniósł instynktownie ramię. Cios spadł na bark, aż Crastinus poczuł mrowienie. Kolejny trafił w głowę i następny. To trzech ścigających jego towarzyszy właśnie wróciło.

Rzymianin padł na kolana, a potem na ziemię pod kolejnymi ciosami pałek. Nim stracił przytomność zdążył się tylko skulić wystawiając na ciosy plecy, niczym bite zwierzę.


***


„Dom Łabędzi” był bliżej, niż się spodziewali. Uliczka zwęziła się i skręciła w lewo, odcinając widok do tyłu. I nagle po prawej stronie ujrzeli cel wędrówki. Nie można go było przeoczyć, a to z powodu krzykliwej próby naśladowania elegancji wystroju. Jakże olśniewający musiał się wydawać ów przybytek ludziom o skromnych zasobach, przybywających nocą w blasku pochodni szlakiem znaczonym przez topornie rzeźbione łabędzie. Jak smakowicie niegustownie musiał się prezentować człowiekowi o pewnym wyrafinowaniu, choćby staremu Sekstusowi Roscjuszowi, jak kusząco komuś opętanemu nadmiarem cielesnego apetytu.

Fasada ostro wyróżniała się na tle okolicy. Sąsiadujące budynki były otynkowane i pomalowane spokojnymi odcieniami szafranu, rdzawej czerwieni lub beżu. Tynk na „Domu Łabędzi” był wyzywająco różowy, gdzieniegdzie, na przykład pod oknami, ozdobiony czerwonymi kaflami. Półokrągły portal wystawał na ulicę. Na jego kulistej kopule umieszczono figurkę Wenus, zbyt małą w stosunku do otoczenia. Jakość dzieła przyprawiała o ból serca, była niemal bluźnierstwem. Pod stropem portalu wisiała duża lampa; ktoś uprzejmy mógłby powiedzieć, że ma kształt łodzi, jednak owa łagodna krzywizna i tępe zakończenie miało w zamiarze wykonawcy sugerować pewną część męskiego ciała, przedstawioną w obscenicznej dysproporcji. Ile razy Sekstus Roscjusz kierował się jej światłem, gdy wchodził po trzech marmurowych stopniach ku czarnej kracie w drzwiach, przed którą teraz stali bezwstydnie pukając w biały dzień?

Drzwi otworzył niewolnik – młody, muskularny mężczyzna, wyglądający raczej na strażnika czy gladiatora niż odźwiernego. Zachowywał się odrażająco służalczo. Nie przestawał się uśmiechać, giąć w ukłonach i kiwać głową, gdy prowadził ich do niskiej sofy w pretensjonalnie urządzonym przedpokoju. Czekali tylko parę minut, zanim nadszedł sam właściciel lokalu. Był cały okrągły, od brzucha przez nos do łysiejącej głowy. Resztka trzymających się na niej włosów była pracowicie naoliwiona i uczesana, wydatne policzki miał groteskowo upudrowane i uróżowane. Jego gust co do biżuterii pokrywał się ze smakiem architektonicznym. Ogólnie prezentował obraz Epikurejczyka, który zszedł na psy, a jego usiłowania odtworzenia atmosfery wschodniego burdelu graniczyły z pastiszem. Rzymianom rzadko udaje się naśladować Orient. Wdzięk i prawdziwy przepych nie tak łatwo dają się skopiować ani hurtem zakupić.
– Obywatele – powitał ich. – Przybywacie o niezwykłej porze dnia. Większość naszych klientów odwiedza nas po zachodzie słońca. Ale tym lepiej dla was... będziecie mieli swobodny wybór dziewcząt bez czekania. Większość z nich teraz śpi, ale z radością je wyciągnę z łóżek. Dla mnie samego są wtedy najatrakcyjniejsze, dopiero co obudzone, wciąż świeże i pachnące snem, jak poranne róże wilgotne od rosy.
Dopiero teraz dostrzegł stojącą za Tytusem Ellę. Jego brwi powędrowały w górę ze zdziwienia. Po chwili jednak spojrzał na dziewczynę fachowym wzrokiem taksując jej urodę:
- Czyżbyście przyszli także w interesach?


***


Dzień był naprawdę upalny i Aratus z utęsknieniem czekał na wieczór, który by przyniósł ochłodzenie. Idąc od domu Gulo skierował się w stronę „Domu Łabędzi” mijając po drodze nielicznych przechodniów. Większość mieszkańców Rzymu wolała tę porę spędzić w domowym zaciszu, bądź też w jakimkolwiek zacienionym miejscu nie wystawionym na piekielny żar Heliosa.

Doszedł do placu, od którego odchodziła uliczka prowadząca do domu schadzek i miejsca śmierci Roscjusza Starszego. Plac był teraz opustoszały. Sklepikarze pozamykali kramy, upał był tak dotkliwy, że zniknęli nawet wędrowni sprzedawcy ze swymi wózkami. Pozostało tylko kilkoro dzieci z psem, bawiących się przy publicznej studni. Odsunęli na bok żelazną pokrywę i jeden z chłopców stanął niebezpiecznie blisko krawędzi. Nawet się nie obejrzawszy, podniósł brzeg tuniki i zaczął siusiać w otwór studni.

Mozaika przedstawiająca kiść czerwonych winogron, wmurowana nad kamieniem narożnym małej kamienicy, reklamowała pobliską tawernę. Znajdowała się prawie dokładnie naprzeciwko wejścia do uliczki, którą miał podążyć. Aratus przez chwilę miał ochotę udać się do tawerny na kubek chłodnego wina. Spojrzał w tamtym kierunku i dostrzegł w cieniu zaułka obok wejścia grupkę sześciu mężczyzn. Pięciu z nich wyglądało niezbyt przyjemnie, jeden z nich zaś wyróżniał się wielką posturą i złamanym nosem. Ten szósty miał na sobie zwykła tunikę, był średniego wzrostu i starannie ogolony. Wyraźnie odróżniał się od reszty. Niemłody, miał ciemne włosy, tylko na środku grzywki pasmo siwych włosów. Wręczał dryblasowi sakiewkę, ze znużonym wyrazem twarzy.

Nie poświęcając więcej uwagi tej w gruncie rzeczy trywialnej scenie Aratus poszedł swoją drogą. Wkrótce dotarł do miejsca gdzie rozstał się z przyjaciółmi. Od razu dostrzegł dwie rzeczy. Sklep przed którym zabito Sekstusa Roscjusza był zamknięty na cztery spusty. Na środku zaś uliczki niedaleko krwawej plamy leżał Marcus Crastinus, przy nim zaś klęczała kobieta i chłopiec.
Kobieta położyła sobie głowę mężczyzny na kolanach i próbowała wlać mu do ust nieco wody z drewnianego kubka. Mężczyzna był nieprzytomny, jednak gdy płyn dostał się do jego gardła zakrztusił się i otworzył oczy.
Po chwili jęknął z bólu. Aratus bez trudu po siniakach i guzach mógł stwierdzić, że ktoś nieźle poturbował jego towarzysza.

Tymczasem chłopiec wstał i zacisnął pięści. W jego oczach pojawiły się łzy.
- Eko przynieść jeszcze wody. – zwróciła się do niego kobieta.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 12-03-2017, 18:43   #32
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Ella i Tytus

Ella była już zmęczona całonocnym bieganiem i licznymi rozmowami, w których i tak na szczęście nie brała udziału. Gdy Tytus po raz kolejny porwał jej dłoń i ruszył biegiem chcąc uniknąć potyczki, miała ochotę zaprzeć się i stanąć do walki. Tak bardzo żałowała teraz, że wybrała się w tak zdobnych szatach, które teraz zawadzały i co najwyżej ściągały na nią uwagę.

Gdy dotarli do burdelu poczuła się nieswojo. Z tego co dowiedziała się od Valeriusza, konkurował w aukcji, która jej dotyczyła, z kilkoma właścicielami burdeli. Wzrok obleśnego właściciela burdelu, tylko jej przypomniał o tym czasie. Ostatkami siły woli powstrzymała się by nie ukryć się za plecami swego pana. Nie przybyli tutaj w tym celu… Tytus nie sprzeda jej do takiego miejsca. Skupiła wzrok na plecach Vasco, poprawiając zsuniętą lekko eliculę.

Tytus uśmiechnął się do Elli. Nie lubił szlajać się po burdelach. Uważał, że szanujący się mężczyzna, jeśli nie żyje ze swą żoną, albo jest kawalerem, powinien sobie sprawić niewolnicę, lub mieć stałą kochankę. Tymczasem musiał się szlajając tutaj, tyle z potrzeby pozyskania informacji, co dla ucieczki od tamtych drani. Skoro tylu ich było, jasno można było przyjąć, że młodszego Sekstusa wrobiono. Ale dlaczego, albo raczej, jaki numer musiał wyciąć jego ojciec starszy Sekstus, skoro tak się stało, jak się właśnie stało? Dziwaczna sprawa. Czy możliwe, żeby jeszcze sprawa dotyczyła Gajusza Roscjusza, który odszedł lata temu, dziwna sprawa, bardzo dziwna. Przyrodni bracia, których dzieli 20 lat, wściekły ojciec, który chce przehulać majątek, nienawidzący pozostałego mu syna … Przypomniał sobie ustalenia:
  • Sekstus Roscjusz starszy odwiedził Cecylię Metellę na kolacji,
  • przyszedł uliczny posłaniec, Roscjusz był zaskoczony jego przybyciem,
  • posłaniec przekazał słowa: „Elena prosi, byś natychmiast przyszedł do „Domu Łabędzi”. To bardzo ważne” oraz pokazał Sekstusowi seniorowi znak: Kobiecy pierścionek. Mały, srebrny, bardzo prosty. Taki, jaki ubogi człowiek mógłby dać ukochanej albo bogaty swej nałożnicy,
  • wspomniany „Dom Łabędzi” leży gdzieś w pobliżu Łaźni Pallacyńskich, niedaleko domu Sekstusa przy Circus Flaminius,
  • - Sekstus opuścił kolację Cecylii od razu potem, wspólnie z dwoma niewolnikami, którzy zawsze mu towarzyszyli. Obydwaj byli jego ulubieńcami oraz nosili imiona Chrestus i Feliks. Podobno Sekstus ufał im bezgranicznie. Obydwaj ponoć mogli nosić jakieś noże. Nie byli jednak twardzielami, ich zadaniem było głównie nieść latarnie i doprowadzać swego pana do łoża,
  • - Sekstus senior oprócz seksu uwielbiał pić oraz nosił się ostentacyjnie, prawdopodobnie mógł więc skusić dowolnego rozbójnika, szczególnie wałęsając się po ulicach niemal bez obstawy,
  • - Sekstus Roscjusz młodszy miał żonę i dwie córki,
  • - Sekstus dowiedział się o napadzie od posłańca, którego wysłali mu niewolnicy, wspomniani Feliks i Chrestus, posłaniec dotarł dwa dni później. Sekstus młodszy wynajął konia, dotarł do miasta, gdzie wspomniani niewolnicy pokazali mu zwłoki,
  • - podczas incydentu Sekstus młodszy przebywał w gospodarstwie w Amerii, co może potwierdzić wielu świadków,
  • - Sekstus młodszy nie wie, co się dzieje ze wspomnianymi niewolnikami, przypuszcza, że zabili ich mordercy lub uciekli,
  • - Sekstus młodszy nie zna Eleny, ani „Domu Łabędzi”,
  • - Sekstus młodszy ukrywa jakąś tajemnicę,
  • - Sekstusa starszego dorwano na środku uliczki, gdzie jest jeszcze czerwona plama,
  • - sytuację widziała Polia, mieszkanka tamtej ulicy, została jednak zastraszona lub przekupiona, odmawia współpracy.

Skoro Sekstus junior ani przypadkowa mieszkanka Rzymu będąca świadkiem nie chcieli mówić nic więcej, trzeba było popytać Elenę, kimkolwiek jest. Tytus razem z Ellą dali drała jedyną wolną drogą. Udało się. Teraz stali przed właścicielem przybytku, który usiłował się reklamować oraz handlować.
- To moja niewolnica. Biorę ją ze sobą, ponieważ kiedy korzystam z takich przybytków lubię być jednocześnie wachlowany. Ona właśnie zajmuje się taka usługa wobec mnie. Ale ja nie o tym. Słyszeliśmy od znajomych, ja oraz mój kompan, z którym się umówiliśmy tutaj, że macie kogoś, kto naprawdę potrafi dogodzić mężczyźnie. Niejaka Elena – mówił Vasco coraz bardziej się niepokojąc. Wszak przybiegli tutaj, ale nie wszyscy. Co się stało? Jeśli jeszcze przez chwilę Crastinus się nie pojawi, trzeba zaryzykować powracając.
 
Aiko jest offline  
Stary 13-03-2017, 14:25   #33
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Żołnierz widząc ruszającego się Crastinusa podszedł ostrożenie. Nie chciał spłoszyć kobiety. Wydawała się przejęta tym co tutaj zaszło, a był to dość niezywkły widok jak na Rzym. Z drugiej strony napad na obywatela w środku dnia, także nie był typowy. Gdyby to zdarzyło się w nocy, każdy wzruszyłby ramionami i powiedział coś, o braku rozsądku osoby poruszającej się niebezpiecznych dzielnicach. Jednakże teraz? To nie mógł być przypadek, ktoś chciał im wysłać jasną wiadomość. Może jednak udałoby się wykorzystać to w jakiś sposób na ich korzyść? Na ten moment jednak należało dowiedzieć się, co tutaj tak naprawdę zaszło. Jego towarzysz, który leżał na bruku, z pewnością nie mógł opowiedzieć wszystkiego, ale może ta kobieta, kimkolwiek była, uzupełni jego historię.

Sztywnym krokiem podszedł do tej dwójki i uklęknął przy rannym
-Co się stało? - zapytał na wpół oficjalnym tonem, rzucając przelotne sporzejnie na rannego. Nie wyglądało aby uszkodzili go permanentnie, więc to była próba zastraszania. Dobrze ... dobrze, znaczyło, iż ktokolwiek chciał ukręcić sprawie łeb miał jeszcze trochę zdrowego rozsądku, aby nie próbować zabijać niewygodnych ludzi w świetle dnia. Ciekawe jednak, że nie próbował najpierw negocjacji ...

Aratus zmierzył kobietę krótkim spojrzeniem i położył jej dłoń na ramieniu, w celu uspokojenia jej. Zachowywał nadzwyczajny spokój, mając nadzieję, że przynajmniej jego postawa wpłynie pozytywnie na Rzymiankę.
-Co tu się stało? Czy widziałaś napad? Jesteś w stanie powiedzieć, kto go dokonał? - mówił spokojnie, widać było, że dziewczyna była wzburzona, ale proste pytania powinny dotrzeć do niej, nawet w stanie histerii. Zresztą ludzie w rozpaczy, często chętniej odpowiadali właśnie na pytania skonstruowane w najprostszy sposób.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 14-03-2017, 21:21   #34
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
Weteran ociężale postawił na poszarzałym gruncie obie stopy. Spod butów wzniosły się grube kłęby pyłu, które zdawały się zawisnąć nad ziemią. Pomimo tego, że na niebie wciąż mocno świeciło słońce to Crastinusowi było zimno. Wciągnął obie ręce w szeroką tunikę i rozejrzał się wokół. Z pewnością nie był w Rzymie. Gdzie nie spojrzał widział bowiem tylko sczerniałe pnie drzew oraz siwe wzgórza, majaczące w oddali. Gęsto rosnąca trawa była wyschnięta na wiór i pękała przy najlżejszym dotyku. Marcus obrócił się kilkukrotnie niezbyt dowierzając temu co widzi. Nie istniało przecież miejsce w całej Republice, ani w żadnym sąsiadującym państwie, które byłoby tak nieprzyjazne i odludne. Przynajmniej Crastinus o takowym nie słyszał, ani takowego nie widział. Wówczas dopiero zaczął sobie przypominać to co zdarzyło się chwilę temu. Pałki najemnych zbir spadały na jego plecy, ramiona i biodra raz za razem. Póki jeszcze był w stanie póty zasłaniał głowę, w końcu jednak jedna z jego rąk osunęła się. Cios spadł zaraz potem. Marcusa najpierw otoczyła nieprzenikniona ciemność, a następnie stanął na zimnym i szarym pustkowiu.

-Czy ja…czy ja…czy to jest kraina umarłych?- drżącym głosem sam siebie zapytał Crastinus. Wtem tuż przed nim pojawiła się półprzeźroczysta, bezkształtna zjawa. Wyglądała jak czarny obłok, który po prostu zmaterializował się, a nieustraszony centurion, aż podskoczył ze strachu.

-Przestań pleść bzdury, mały- zjawa przemówiła głosem nieżyjącego ojca Crastinusa, co wcale nie uspokoiło Rzymianina. Zaraz też z ciemnego kłębowiska wysunął się tak znany Marcusowi złamany nos, wąskie usta i głęboko osadzone oczy.

-Nie czas się lenić. Wracaj w tej chwili- zaskrzeczał upiór, po czym wysunął rękę dzierżącą kubek z wodą i chlusnął centuriona prosto w twarz. W odruchu mężczyzna zamknął oczy.

Gdy je otworzył znów był na feralnej uliczce, gdzie żywota dokonał Roscjusz Starszy. Nad sobą zamiast swego rodziciela ujrzał za to Polię, a tuż przy niej wypluwającego z siebie kolejne pytania Aratusa.

-Spokojnie trybunie, spokojnie- wycharczał Crastinus, gdy przełknął już podaną wodę.

-Radziłbym usunąć się z ulicy, kto wie czy ten kmiotki znowu nie wrócą. Wtedy mam nadzieje dowiemy się od drogiej Polii co nieco o całym zajściu i owych zbirach. Jeśli, zaś chciałbyś Aratusie dołączyć do Rosy i Vasco to myślę, że dotarli bezpiecznie do „Domu Łabędzi” – Marcus z najwyższym trudem próbował podnieść się z kolan cucącej go kobiety i przybrać pozycje nieco bardziej należną dumnemu weteranowi i Rzymianinowi.
 
sickboi jest offline  
Stary 16-03-2017, 12:38   #35
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Mężczyzna popatrzył na przybyłych bez zrozumienia i potrwało chwilę, zanim odpowiedział. W jego głosie nie wyczuwało się kłamstwa, lecz tylko szczerą niewiedzę kogoś, kto przez lata kupił i sprzedał tyle ciał, że nie jest w stanie wszystkich pamiętać.
– Elena – powtórzył, jakby chodziło o obce słowo, którego znaczenia nie całkiem jest pewien. – Czy rekomendowano ją wam ostatnio, panowie?
– Tak. Ale upłynęło trochę czasu, odkąd jeden z naszych przyjaciół ostatnio ją odwiedził. Nie ma go w Rzymie, zajęty jest w swych wiejskich posiadłościach. Interesy trzymają go na prowincji, ale przekazał nam w liście swoje miłe wspomnienia o tej Elenie. Pisze, że chciałby znaleźć na wsi dziewczynę, której pieszczoty choć w części tak by go satysfakcjonowały. –
kłamał bez najmniejszego wysiłku Rosa.
– Ach... – Mężczyzna zetknął dłonie czubkami palców, zacisnął usta i zdawał się liczyć swoje pierścienie.

Ella odwróciła wzrok i wpatrzyła się w malowidło na przeciwległej ścianie, na którym Priap odbierał hołdy od gromadki nagich prostytutek, pełnych trwożnego podziwu dla przerośniętego fallusa, sterczącego spomiędzy nóg bożka.
– Czy moglibyście opisać tę Elenę, panowie? – spytał właściciel przybytku.
Tytus pomyślał przez chwilę, po czym potrząsnął głową.
– Niestety, nasz przyjaciel nie wspominał o jej wyglądzie, co właściwie mnie dziwi. Dał nam tylko jej imię i gwarancję, że nie będziemy rozczarowani.
Rozmówca rozjaśnił się.
– Ach, w takim razie zapewniam was, że mogę udzielić takiej samej gwarancji dla każdej z mych dziewczyn.
– Zatem jesteś pewien, że nie pamiętasz tej Eleny? –
rzucił Rosa.
– Prawdę mówiąc, imię jest mi znajome. Tak, chyba sobie przypominam tą dziewczynę, choć mgliście. Ale nie mam wątpliwości, że już od dłuższego czasu nie ma tu nikogo, kto by się tak nazywał.
– Co się mogło z nią stać? Przecież twoje dziewczyny chyba są zdrowe?
– Oczywiście, że tak! Nigdy żadnej nie straciłem przez chorobę. O ile sobie przypominam, została sprzedana. Prywatnej osobie, nie konkurencji –
dodał, jak gdyby z góry odwodząc gości od pomysłu szukania jej w innych lokalach.
– Prywatnej osobie? Nasz przyjaciel będzie rozczarowany. Zastanawiam się, czy znam kupca. Nie mógłbyś mi zdradzić jego imienia? – spytał Rosa.
– Obawiam się, że bez konsultacji z moim rachmistrzem nie będę mógł sobie przypomnieć żadnych szczegółów. I muszę ci powiedzieć, że z zasady nigdy nie rozmawiam o sprzedaży niewolników, chyba że z potencjalnym kupcem.
– Rozumiem.

– Ach, otóż i Stabiusz, prowadzi tu kilka dziewcząt do wyboru. Cztery śliczne dziewczyny. Jedynym waszym problemem będzie decyzja, której pragniecie najbardziej. A może zechcecie dwie naraz? Może też spróbujecie całej czwórki, jedną po drugiej. Moje dziewczęta potrafią zmienić najzwyklejszych mężczyzn w satyrów, a wy, panowie, nie wyglądacie mi na zwykłych mężczyzn.

W porównaniu z lupanarami Antiochii czy Aleksandrii wstępna propozycja gospodarza prezentowała się raczej mizernie. Wszystkie były brunetkami. Dwie z nich były całkiem przeciętnej urody, choć dla kogoś, kto patrzy tylko poniżej szyi, miały sporo wdzięków. Pozostałe dwie były dość ładne, choć żadna z nich nie była tak urodziwa jak wdowa Polia, a w każdym razie, jak Polia musiała być, zanim jej twarz pobruździło cierpienie. Wszystkie cztery miały na sobie kolorowe suknie bez rękawów, uszyte z tkaniny tak przejrzystej i przylegającej, że tylko najdrobniejsze szczegóły ich budowy pozostawały tajemnicą. Właściciel dotknął ramienia najmłodszej i najładniejszej i lekko popchnął ją naprzód.
– Proszę, oferuję wam najdelikatniejszy pączek w mym ogrodzie, mój najnowszy, najświeższy kwiat: Talię. Śliczna i wesoła jak dziecko. Ale to już kobieta, nie miejcie wątpliwości.
Stanął za nią i delikatnie uniósł ramiączka sukni, która otworzyła się z przodu, na chwilę ukazując ją nagą, z pochyloną głową i odwróconym wzrokiem. Rosa z wrażenia głośno sapnął. Szef burdelu łagodnie pogłaskał jej piersi i przesunął palcami w dół brzucha. Miękka skóra jej podbrzusza pokryła się gęsią skórką.
– Ona się rumieni, widzicie? Jakiej to barwy dodaje jej policzkom! Talia rumieni się też w innych miejscach, zbyt delikatnych, by je tu wymieniać. – Przykrył ją znowu. – Ale mimo dziewczęcej skromności jest, zapewniam, bezwstydnicą w łożu.
– Od jak dawna jest u ciebie? –
spytał Rosa.
– Och, wcale nie od dawna, panie. Tylko miesiąc. To prawie jeszcze dziewica, a jednak zadziwiająco sprawnie używa każdego otworu ciała. Jej usta są szczególnie utalentowane...

Rosa wyraźnie się zawahał i zakłopotany spojrzał na Tytusa.
Wyglądał dość zabawnie, jak na kogoś w jego wieku i z jego pozycją. Niczym chłopiec pytający o to czy może zjeść ciastko.


***


Kobieta drgnęła, gdy dotknął ją Aratus. Zupełnie jakby ręka mężczyzny była z rozpalonego metalu. Spojrzała na niego czujnie i z trwogą. Nie wyglądała jednak na przerażoną. Raczej zrezygnowaną. Gdy spostrzegła, że obaj mężczyźni się znają szepnęła do Aratusa:
- Pomóż swemu znajomemu Panie. Mieszkam na pierwszym piętrze.
Wskazała ręką na okno najbliższej insuli.
Crastinus wspierając się na towarzyszu wspiął się na piętro i wkrótce wszyscy znów znaleźli się w pokoju wdowy. Na schodach spotkali Eko niosącego wodę. Polia przygarnęła chłopca.

Mały szarpnął za szatę matki wydając z siebie krótkie pomruki.
- Dobrze, już dobrze … - powiedziała Polia gładząc chłopca po głowie.
Eko ściągnął z posłania płaszcz i zarzucił na siebie jednocześnie wskazując palcem okno. W ręku trzymał kuchenny nóż, który wziął ze stołu. Wyciągnął przed siebie drugą rękę z trzema palcami.
- To Eko wszystko widział. – powiedziała Polia smutnym, zrezygnowanym głosem – Było ich trzech.
Chłopiec kiwnął głową. Poruszył się kulejąc na lewą nogę i patrząc zniecierpliwiony na matkę.
- Ich przywódca kulał na lewą nogę i posługiwał się lewą ręką.
Chłopiec podszedł do Aratusa i udał, że uderza go nożem w obojczyk. Potem pchnął mężczyznę, by zaraz zrzucić płaszcz i paść na podłogę. Trzymając się za obojczyk Eko zaczął pełznąć.
- Najpierw go pchnęli nożem, a potem rzucili na ziemię. – wyjaśniła Polia.
Chłopiec wyciągnął dłoń dotykając ściany i pełznął dalej.
- Wtedy zostawił ślad.
Eko wstał wydając z siebie dziwne dźwięki, ni to warczenia, ni szczekania. Przykucnął i ręką uzbrojoną w nóż udawał, że dźga podłogę.
- Śmiali się, gdy go mordowali. – powiedziała bezbarwnym głosem Polia.
- A co ze służącymi. Miał dwóch służących. – spytał Crastinus.
Eko pogardliwie wydął usta machając ręką.
- Uciekli. – stwierdziła jego matka i spuściła głowę.

Chłopiec podbiegł do niej i zaczął szarpać za suknię.
Polia milczała.
- Wrócili tutaj prawda? – spytał Aratus kładąc rękę na ramieniu kobiety. Tym razem nie wzdrygnęła się.
Eco, a nie ona kiwnął potakująco głową.
- Ich szef utykał, ten drugi ... olbrzymi blondyn z czerwoną twarzą. Trzeci chyba miał brodę, ale nic więcej o nim nie mogę powiedzieć. Trzymał mnie, bo oni … - Polia urwała
Nagle ukryła twarz w dłoniach i zapłakała.

Chłopiec skoczył na środek pokoju i zaczął bić się po twarzy. Zaciskając zęby i krzywiąc twarz w nienawiści, podniósł obie ręce. Jego dłonie poruszały się wolno, sztywno, jakby wbrew jego woli. Wykonał lubieżny gest, potem zacisnął pięści, jakby sparzył je ogień.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 20-03-2017, 13:59   #36
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Aquila poczuł jak zalewa go krew. To miasto było jeszcze gorsze, niż mógł się spodziewać. Kto wiedział, że na granicach Imperium, gdzie przeciwko nim stali barbarzyńcy mogli oczekiwać bardziej cywilizowanego zachowania. Oni krwawili i umierali w imię bezpieczeństwa obywateli, a ktoś mógł robić coś takiego. Wolnej kobiecie ... To było nie do pomyślenia.

Wiele lat temu w pewnej ciemnej jaskini Marcus Aratus ujrzał światło. Wprowadził go tam nagiego i bezbronnego jego centurion. Wyszedł skąpany w krwi, wyszedł znając światło. Jego Bóg, Sol Invictus pokazał mu jaki powinien być wojownik. Szli za przewodnictwem Ojca, towarzyszyły im kruki i wszędzie był on ... Jasny, honorowy wojownik ... Mitro prowadź nas, Mitro chroń nas. Wojaczka nie była łatwa, ale gdy go poznał uczuł, że ciężar który niósł był prostszy. Doskonale rozumieli, że jako współwyznawcy jednego boga, mogą znaleźć się po przeciwnych stronach barykady. Mieli obowiązki jako wojownicy i musieli je wypełniać. Jednakże powinni byli robić to w taki sposób, aby naśladować Mitrę. Daj szybką śmierć drugiemu wojownikowi ... Walczysz po to, aby chronić tych, którzy nie mogą tego zrobić samemu.

Patrząc na tą kobietę, to właśnie te drugie zadanie paliło go niczym żelazo. Ci ludzie zasługiwali na śmierć. Wiedział, że niektórzy z jego współwyznawców od czasu do czasu organizowali napady na podobne społeczne wyrzutki. Pozbywali się ich, podobnie jak Mitra pokonywał ciemność. To jednak było na wschodzie, widocznie w Rzymie panowały inne obyczaje. Nie miało to jednak znaczenia.

Aratus trzymał rękę na ramieniu kobiety i milczał. Cóż mógł jej powiedzieć? W myślach jednak wołał "Kruku doprowadź mnie do nich". Byli odważni gdy stanęli naprzeciwko kobiety, ciekawe czy będa tacy, gdy znajdą się naprzeciwko zbrojnego w miecz wojownika? Ciekawe czy zachowają swoją "odwagę", gdy staną w obliczu śmierci ...

-Przykro mi. Ci ludzie zasługują na śmierć. Chciałbym ich odnaleźć. Są kluczem w pewnej sprawie, nad którą pracujemy. Nie widziałaś ich nigdy wcześniej? Nie są miejscowymi? Może słyszałaś jakieś imię lub pseudonim, który pomógłby nam ich zidentyfikować? - pytał spokojnie, nie chciał aby kobieta rozkleiła się w tym momencie, nie podnosił głosu, nie było takiej potrzeby.
-Powiedz też, czy potrzebujesz czegoś od nas? Nie narażasz się pomagając nam? -
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 20-03-2017, 21:11   #37
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Ella i Tytus

Ella przez chwilę przyglądała się poczynaniom właściciela tego przybytku rozkoszy cielesnych. Poprawiła szal zerkając na Tytusa i upewniając się, czy nie zobaczy w jego oczach zainteresowania. Była nawet ciekawa czy udałoby się jej uzyskać jakieś informacje gdyby została z dziewczętami sam na sam. Było tylko jedno ale… nie chciała by ktokolwiek dotykał jej pana. Poprawiając eliculę, delikatnie przesunęła dłonią po swojej piersi, tak by zwrócić na siebie uwagę Tytusa. Nagle poczuła jego dłoń obejmującą jej kibić. Leciutko przysunął dziewczynę do siebie.

Oczywiście Tytus słuchał także tamtego oraz wręcz śmiał się wewnątrz myśli. Jasne, prostytutka prawie dziewica brzmiało tak, jak westalka z Koryntu. Mniej więcej. Chociaż Rosa miał na nią ochotę. A niech se bierze. Wszak mając taką gwiazdę, jak Ella, którą wreszcie chciał mieć dla siebie, chciał się najpierw wykąpać wspólnie, potem kochać niczym szaleniec, nie ma sensu schylać się po jakąś podróbkę. Jednak Rosa, jeśli chce …

- Cóż, drogi kolego, myślę że możesz wypróbować panią, ja zaś zajmę się swoimi sprawami - mrugnął do niego wesoło, ale też dał znak, żeby nie skupił wyłącznie się na zabawie, lecz sprawdził, może któraś dziewczyna znała Elenę. Może miała tutaj przyjaciółke, której mogła coś powiedzieć. To były istotne sprawy. Kij wie, czy ta tutaj jest miesiąc czy parę lat. właściciele burdeli byli rodzonymi łgarzami.

Ella miała poważne obawy czy stary Rosa będzie w stanie załatwić cokolwiek ponad wyrzucenie swego nasienia wprost w tą małą. Poddała się jednak dotykowi Tytusa i nie komentowała. Była tu tylko sługą. Spoglądała na swego Pana oczekując jego decyzji.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-03-2017, 21:17   #38
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ella i Tytus

Zaś Vasco nie miał wielkiego wyjścia. Nie chciał zabawiać się tutaj, tylko zabrać stąd jak najszybciej, jednak wpadł na jeszcze jeden pomysł.
- Otóż drogi gospodarzu. Nasz przyjaciel wspomniał też, że moglibyśmy kupić mu Elenę, to zwróci nam pieniądze. Oczywiście wspomniałeś, że już jej nie masz. Jakbys sobie przypomniał, komu ja odsprzedałeś, dziesiąta część transakcji będzie dla ciebie. Jeśli nie dobijemy z obecnym właścicielem targu, nic nie stracisz, jak dobijemy, zyskasz. Zawsze więc jesteś co najmniej nie stratny, zaś najpewniej zrobisz. Rozumiem, że musisz się zastanowić, sprawdzić. Przekaż wiec to, jeśli chciałbyś zarobić, szanownemu znajomemu - wskazał mu Rosę.
- Do zobaczenia, kolego - pociągnął za sobą Ellę.

Kiedy już byli na zewnątrz stwierdził.
- Tfu, nie trafiliśmy. Kiedy ten dupek spytał o ciebie myślałem, że albo mu parsknę śmiechem w ten głupi pysk, albo przefasonuję nochala. Co za cham. Dziwne, ze Rosa tak się rzucił na tą dziewkę. Jego gust jest stanowczo kiepski. Gorzej jednak, że nie wszyscy jednak dobiegliśmy. Myślałem, że tamten, jak mu tam, Crastinus, biegnie z nami. Odwagę ma, jednak … wróćmy - zaproponował - może jeszcze da się mu pomóc. W razie czego, cóż, trzeba się jednak liczyć, że konieczne będzie danie komuś po pysku, chociaż nie przepadam za ulicznymi bójkami.
Tytus nie mający broni rozejrzał się, czy jest tutaj może jakiś kij, albo lepiej dwa.
- Nie za bardzo umiem się bić - przyznał. - Choć byłem w legionach kiedyś.
 
Kelly jest offline  
Stary 21-03-2017, 19:15   #39
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
Dla potłuczonego Crastinus ponownie wspięcie się na piętro kamienicy stanowiło nie lada wysiłek. Nawet jeśli pokonując kolejne stopnie mógł oprzeć się na ramieniu Aratusa. Opuchnięte i posiniaczone ciało z trudem dotarło do niewielkiego mieszkania Polii i tam legło na twardym łóżku. Choć ledwo trzymał się na nogach, Marcus myślał tylko o tym by dorwać drani, którzy ich napadli. Szczerze mówiąc, gdyby tylko był w nieco lepszym stanie zaraz ruszyłby na poszukiwania swoich oprawców. Nie znał co prawda tych ludzi, ale doskonale wiedział, w których miejscach pytać. I tym razem za oręż nie służyłaby mu jedynie osmolona pochodnia. Rzeczywistość była niestety taka, że bez cudzej pomocy nie będzie pewnie w stanie dotrzeć nawet do domu.

Tymczasem Eko rozpoczął swoją ponurą pantomimę obrazującą ostatnie chwile starego Roscjusza. Patrząc na jego ruchy i słuchając komentarza kobiety Crastinus zdał sobie sprawę, że od tej chwili na niebezpieczeństwo nie jest narażony tylko on, Aratus, czy inni zaangażowani przez Cycerona obywatele. Ci którzy dopuścili się ataku na matkę chłopca równie dobrze mogliby uderzyć na jego rodzinę. Oprócz jego samego i Juby w mieszkaniu nie było więcej zdolnych do walki mężczyzn. Jego ukochana Regina mogła skończyć tak samo jak biedna Polia. Marcus zacisnął pięści ze złości. Z całego serca życzył tym ludziom rychłej śmierci.

-Przecież to jasne, że ta biedna kobieta jest przez nas ponownie narażona na niebezpieczeństwo, Aratusie- stwierdził Marcus nie czekając na odpowiedź ich gospodyni.

-Ci którzy mnie obili musieli nas śledzić co najmniej od domu Cecylii Metelli, a może i już wcześniej. Kto wie, czy jakaś kolejna grupka nie siedzi właśnie w tawernie na placyku i nie czeka, aż sobie pójdziemy? Trzeba ich znaleźć i skończyć z nimi jak najszybciej. Dla dobra nas wszystkich-
 
sickboi jest offline  
Stary 24-03-2017, 11:00   #40
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Teraz gdy zrzuciła z siebie ciężar wspomnień Polia uspokoiła się ocierając oczy skrawkiem sukni. Przygarnęła chłopca i pogłaskała po głowie uspokajając. Pociągnęła jeszcze raz nosem.
- Nie widziałam ich więcej i nie chcę widzieć. – powiedziała z jakąś zaciętością w głosie.
Spojrzała na Aratusa. W jej oczach był tylko smutek.
- Zostawcie nas. Nie chcemy więcej kłopotów. Ja i Eco poradzimy sobie. Jak zawsze.
Powiedziała cicho, lecz z pewną dumą w głosie. Może los ją nagiął, ale nie złamał.



Obaj mężczyźni bez słów opuścili mieszkanie wdowy. Crastinus, gdy poczuł się już lepiej i miał za towarzysza Marka Aqulę chciał odnaleźć oprychów, którzy go pobili i oddać im pięknym za nadobne. Pomysł, by ich poszukać w najbliżej tawernie mógł być równie dobry, jak i zły. Lecz Crastinus postanowił spróbować.

Mężczyźni wychodząc z insuli omal nie wpadli na powracającego z „Domu Łabędzi” Tytusa Vasco i jego piękną niewolnicę. Jeden rzut oka wystarczył, by Tytus przekonał się, że choć Crastinus wyglądał na poobijanego, to napastnicy nie wyrządzili mu poważniejszej szkody.

Aratusa zdziwiła nieco nieobecność Rosy, lecz Vasco szybko mu wyjaśnił, że starszy pan nie potrafił się oprzeć urokowi pewnej młodej wilczycy. Rosa mimo całej swej nobliwości najwyraźniej miał pewną słabość, którą właśnie odkryli.
Choć Tytus według własnych słów nie bardzo umiał się bić, to we trzech, bo nikt nie brał Elli pod uwagę jako wojowniczki, poczuli się jeszcze silniejsi i bardziej pewni siebie. Wrócili zatem do placu ze studnią.

Nic się tam nie zmieniło. Plac nadal był wyludniony, sklepy pozamykane, a na środku kilka chłopców bawiło się z psem rzucając mu patyki, by aportował.
Tylko na uliczce prowadzącej w stronę Circus Flaminius stało czterech mężczyzn. Jeden z nich był bogato ubranym, może pięćdziesięcioletnim mężczyzną, z krótką kasztanową brodą bez wąsów na modłę grecką, o wyglądzie sybaryty, któremu nieobce są wszelakie uciechy. Tuż za nim stało dwóch rosłych Nubijczyków odzianych tylko w krótkie tuniki, ale za to z okutymi pałkami za pasami. Jednak to nie oni zwrócili uwagę Aratusa, lecz czwarty mężczyzna z charakterystycznym pasmem siwych włosów na grzywce. To jego widział podczas niedawnej transakcji.

Rozmówcy właśnie się pożegnali i ów gładko ogolony zaczął się oddalać w stronę Circus Flaminius, gdy …
w drzwiach tawerny stanął przywódca oprychów, ten ze złamanym nosem. Widać było, że jest lekko pijany. Crastinus, Ella i Tytus poznali go od razu. Zwalisty mężczyzna również ich rozpoznał, bo wyszczerzył końskie zęby w krzywym uśmiechu i natychmiast cofnął się do wnętrza tawerny.
 
Tom Atos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172