Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2017, 21:23   #87
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Salon. Wszyscy.

Natalie westchnęła rozdzierająco, słysząc, że Alice, która gwałtownie się odwróciła, prawie jakby dostała w policzek, zaczyna płakać.
- Nie, nie o to mi chodziło - wybiegła za rudowłosą, prawie potykając się o próg. - Zrozum, że zafundowałaś mi terapię szokową, ja nie umiałabym tak do kogoś podejść i od razu powiedzieć. - Douglas, a na pewno STARSZA Douglas, próbowała się wytłumaczyć. - Nie mówię, że to źle - uniosła ręce, jakby w obronnym geście. - Poza tym… bez urazy, ale jesteś pewna tej… wiadomości? - Nat wciąż ciężko przechodziło to przez gardło.

Nagła wypowiedź kobiety skutecznie odciągnęła uwagę Sharifa od okna. Irakijczyk skoncentrował wzrok na obu kobietach, które zdawały się toczyć kłótnię z powodu jakiegoś wyznania Harper.
Lotte przyglądała się przez chwilę zamieszaniu, które zaczynały tworzyć Alice i Natalie. Z jednej strony chciała je uciszyć, a z drugiej nie miała na to ani siły, ani ochoty na przepychanki słowne. Westchnęła tylko i przyglądała się jak to dalej potoczy się. Poprawiła się na miejscu które zajmowała i wodziła wzrokiem po zebranych.

Alice zerknęła na Natalie z miną kopniętego szczeniaka
- Wiem, nie powinnam była tak wypalić, ale dla mnie to też szok. Po prostu chciałam zapytać, czy znasz go… Nie miałam pojęcia, że to się tak potoczy i rzuciłam bez zastanowienia… - zapytana, czy jest w stu procentach pewna, skrzywiła się lekko
- Przypuszczam, że to może być naprawdę prawda - odpowiedziała trochę tajemniczo. Nie chciała obrzucić Natalie swoimi problemami życiowymi, jeśli rzeczywiście okazało się, że są przyrodnimi siostrami, a wczoraj umarł jej… im… brat.

Sharif zmarszczył czoło, przyglądając się kobietom, skonsternowany. Podrapał się po głowie i nieśmiało podszedł do stołu.
- Em… kanapeczkę? - zagaił uprzejmie, niepewnym głosem, jakby właśnie wkładał dłoń między młot a kowadło.
Natalie rzuciła roztargnione spojrzenie na Sharfia. Jego pytanie zabrzmiało wprost absurdalnie. Ale to jej ostatnio znakomicie wychodziło.
- Ze szczypiorkiem?
- Yhym - przytaknął z zaciśniętym gardłem. - I twarożkiem - skinął zachęcająco na nakryty stół.
Alice spojrzała najpierw na Sharifa, potem na Natalie, a potem znów na Sharifa. Zaczęła się nagle rozglądać, jakby spodziewała się zobaczyć kapelusznika, Mniamałygę, albo Marcowego Zająca. Tych jednak było brak. W sumie to też miała ochotę coś zjeść i kanapki zdawały się w porządku pomysłem, zwłaszcza jeśli planowała potem pić
- Też bym zjadła… - dorzuciła szczyptę od siebie do tego absurdu.
‘Danie dnia: Kotlet z dramatu i zupa z absurdu!‘ -Jej umysł wykreował nonsens pod wpływem tego całego szaleństwa.
- No to szybko, bo herbata stygnie - odparł beztrosko Khalid i rzucił się do stołu, odsuwając kobietom krzesła.
- Pora cię zacząć uczyć, jak załatwia się problemy u Douglasów - wypaliła nagle Natalie, siadając na jednym z odsuniętych krzeseł. - Siedząc, bo to zmniejsza kłótliwość. I najlepiej pijąc. Jedzenie to też dobra opcja.
Alice spojrzała na Natalie i parę odcieni życia powróciło na jej oblicze, po usłyszeniu takich słów
- Dziękuję - powiedziała do Sharifa za odsunięcie krzesła i popatrzyła po herbacie i kanapkach
- Miło, że zrobiłeś je dla wszystkich… - pochwaliła go jeszcze i nawet spróbowała się uśmiechnąć. Przysunęła do siebie jeden z kubków, po czym wzięła kanapkę i wpatrzyła się wreszcie ponownie w Natalie jak w swoje guru.
- Bo widzicie - mówiąc do Sharifa i teoretycznie również do siedzącej w pokoju Lotte - okazało się, że Alice i ja, jesteśmy siostrami. - Dodała konwersacyjnym tonem, jakby opowiadała o pogodzie za oknem, a nie zrzucała bombę nowych informacji. - Co mnie w sumie nie dziwi. Znaczy, droga Alice, nie jesteś pierwszą z ee… nieprawego łoża, że tak to ujmę. Mamy brata z mojego rocznika, mamą jest jakaś była partnerka z pracy naszego drogiego ojczulka.
Irakijczyk zastygł w bezruchu i spojrzał po kobietach, robiąc jeszcze bardziej niezrozumiałą minę, niż wcześniej.
- O… a to… niespodziewane - odpowiedział i otrząsnął się z bezruchu, podchodząc do lady po swoją herbatę. Wyjął z niej ekspresówkę, wrzucając ją do kosza i ostrożnie umoczył usta w cieczy.
- To znaczy, że byłyście rozdzielone w dzieciństwie? - zagaił, próbując połapać się w sytuacji.
Alice uniosła brwi na słowa Natalie i skrzywiła się, gryząc kanapkę
- To w takim razie chyba dla niego było typowe… Bo jak się dziś dowiedziałam, moja mama też była kiedyś jego partnerką w pracy - zauważyła ze smutkiem i zerknęła na Sharifa
- Okazało się, że mamy wspólnego ojca Sharifie - wyjaśniła niejako mężczyźnie, bo wyglądał na pogubionego.
- Nie wiem, jak duża jest twoja rodzina od strony twojej matki, ale od naszej strony mamy obecnie czterech braci, jedną bratową, jedną eksbratową, bratanicę i bratanka. No i na pewno doprowadzę do tego, żeby matka rozwiodła się z tym… tym… - Natalie z furią wgryzła się w kanapkę.
Alice posmutniała
- Mama… umarła niedawno, poza nią miałam tylko dziadków - powiedziała szybko, ale słowo ‘umarła’ miało jakieś bardzo nieprzyjemne dno.
- Przykro mi - Natalie oznajmiła krótko, wiedząc, że słowa nie przyniosą pokrzepienia, ale to było jedyne co mogła zaoferować, co ktokolwiek mógł jej zaoferować. - To… dlaczego dziś się dowiedziałaś?
Śpiewaczka popatrzyła na swój kubek z herbatą
- Zostawiła mi list, w którym wyjaśniła mi kim była i że człowiek, o którym myślałam, że jest moim ojcem, nie był nim. Że tak naprawdę jestem córką jej największej miłości i… No i tak to wygląda. Ktoś był mi w stanie przeczytać ten list, stąd się dowiedziałam - wyjaśniła bardzo ogólnikowo. Jakoś nie widziało jej się tłumaczyć, że najwyraźniej z powodu uczucia do tego Roberta, jej mama wylądowała w szpitalu psychiatrycznym, bo to straciłoby na wiarygodności. Alice była jednak przekonana, że to może być prawda, znała swoją matkę i tym razem brzmiała logicznie w tym liście. Wróciła do zajadania kanapki.

Drzwi do łazienki uchyliły się i do pokoju weszła Imogen. Tym razem była już w pełni ubrana, a za nią podążał mokry kundelek. Wyglądał on teraz o niebo lepiej niż gdy został siłą zaniesiony do mycia i roztaczał wokół siebie woń zielonego jabłuszka, a na szyi miał szarą, szeroką obrożę.
Olander trzymając w jednej ręce psią smycz, minęła stół, z którego zgarnęła jedną kanapkę, mrugając do Sharifa, po czym skierowała swoje kroki do zielonego fotela, przy którym leżały jej torba i plecak. Immy wzięła do ust kanapkę i mając wolne ręce, zaczęła przeszukiwać swoją torbę. Wyciągnęła z niej psią karmę, a następnie podeszła do blatu aneksu kuchennego, zjadła szybko kanapkę i wyciągnęła pierwszą lepszą miseczkę. Znalazła dwa głębokie talerze. Do jednego można było nalać wody, a do drugiego nasypać karmy. Fluks podążał za Imogen. Zdawał się bardzo szczęśliwy. Rzucił się na dywan plecami i zaczął się w nim tarzać. Tak bardzo przyzwyczaił się do brudu, że teraz to czystość go swędziała. I dwa razy zamachnął się łapą, próbując ściągnąć obrożę, jednak nie udało mu się to. Mimo że Olander wybrała bardzo wygodny model, rana musiała dalej piec biednego czworonoga. Być może dobrze byłoby posmarować ją kremem?
Szwedka wzięła do ręki oba talerze. Do jednego nalała wody i postawiła na podłodze, a drugi talerz wzięłą do ręki. Fluks, który opił się wystarczająco dużo wody podczas kąpieli, nawet nie zainteresował się tą nową miską.
Immy zamierzała psa skarmić na zewnątrz, podając mu małe porcje. W tym czasie starała się zachowywać jak najbardziej cicho, żeby nie przeszkadzać siostrom i Sharifowi. Już miała wyjść, gdy przypomniała sobie o alkoholu.
Wróciła do swojego bagażu i wyciągnęła z niego zakupione w spożywczym Finlandię, cytrynę i pepsi. Wróciła do blatu kuchennego i wyciągnęła dwie szklanki, po czym rozkroiła cytrynę, którą zaraz wdusiła do szkła. Wlała wódkę do 1/3 wysokości szklanek, bo według jej uznania to dla kogoś po przejściach było wystarczającą ilością by się wstawić, a resztę dopełniła dolewając pepsi. Przy okazji, dla siebie, po prostu dolała wódki do butelki pepsi. Było to wygodne i bardzo praktyczne rozwiązanie dla niej. To co zostało wrzuciła do lodówki.

Gotowe drinki, z których schłodzona uprzednio była tylko butelka Finlandii, Imogen wzięła do rąk i zaniosła do stołu. Postawiła jedną szklankę przed Natalie, drugą przed Alice i bez słowa odeszła od nich.

Olander wróciła do blatu kuchennego, z którego wzięła pod pachę zakręconą butelkę pepsi, wzbogaconą o procenty Finlandii, do tego w dłoń pusty głęboki talerz oraz psią karmę. Po drodze do wyjścia zapięła jeszcze smycz Fluksowi na obroży, a z własnej torby, leżącej na zielonym fotelu, wygrzebała grzebień i nawilżający krem Nivea. Tak wyszykowana udała się do drzwi. Otworzyła je i wyszła na zewnątrz.


Natalie odprowadziła wzrokiem Immy i Fluksa, mrucząc “dziękuję”, po czym znów skupiła wzrok na Alice. To wszystko brzmiało tak… nieprawdopodobnie. Jak pieprzony dom wariatów. Ale w zasadzie skoro ich planetę jednak strzegli kosmici, rodem z filmów s-f, to dlaczego miałaby wątpić, że niczym królik z kapelusza wyskoczyła jej nagle siostra. Ojciec widocznie nie był tak wierny, jak się zarzekał. Jeden wyskok zamienił się nie w wyskok, a drugi romans! Poza tym słowa, że ojciec to “miłość życia” matki Alice… To było mocne, za mocne.
- No to siup - wzięła pierwszy łyk drinka, a wraz z alkoholowym ciepłem, zalała ją wdzięczność do Imogen. - Nasza rodzina ostatnio ma pewien problem, a twoje pojawienie się, twoje odkrycie tylko go pogłębia - oznajmiła nieco enigmatycznie. - No i jak rozumiem miałaś kogoś, kto był jednak twoim ojcem? Znaczy, uważałaś, że tak jest, tak? - Teraz Nat chciała dowiedzieć się jak najwięcej o przeszłości. Ta misja była pełna rewelacji.
Alice również podziękowała Imogen za drinka. Przysunęła go bliżej siebie. Zaczęła stukać bezdźwięcznie palcami w boki szklanki. Przechyliła lekko głowę na słowa Natalie
- Jaki problem? - zapytała wprost. A co do tematu ojca, kiwnęła głową
- Tak, miałam jak byłam kilkuletnim dzieckiem… Z listu wynikało, że mama znalazła go sobie, bym miała oboje rodziców, ale facet nie poradził sobie z informacją, że nie jestem jego dzieckiem… Pił i był zły… - to zabrzmiało dokładnie jak słowa małej dziewczynki, która widziała jak ojciec uderzył jej matkę I to nie raz.
- Od lat go nie widziałam. A odkąd wyniosłam się do Portland i z matką widywałam się niezwykle rzadko. - wyjaśniła, choć to nie był jedyny powód czemu rzadko ją odwiedzała.
- Problem jest taki, że nasz ojciec miał już jeden skok w bok przed tobą. Ale jemu powiedziała tamta… matka Petera. A znowu moja mama wiedziała o tym, tylko nam nikt nie raczył powiedzieć. Ciężko mi sobie z tym poradzić, tym bardziej, że… to z powodu tych tajemnic Connor miał wypadek, w którym zginął. A ja… a ja nie mogę sobie pozwolić na razie na żałobę. I jeszcze pojawia się niespodziewanie siostra… - zrobiła ruch podróbka wskazując właśnie na Alice. - Będę musiała chyba zrobić badania genetyczne mojemu facetowi, żeby być pewną teraz braku pokrewieństwa. - Upiła duży łyk drinka. - A dziadkowie? Żyją? Bo jak rozumiem ojczym wypadł z obrazka na zawsze?
- Przepraszam was, że przerwę, rozmawiacie o czymś naprawdę fascynującym, ale ja już mam dosyć. – Odezwała się naglę ledwo zauważalna Lotte, która dalej siedziała na skraju narożnika, ze wzrokiem wbitym w bliżej nieokreślonym punkcie. – Widzę Sharif, że nie kładziesz się spać, a ja chętnie zajmę to pojedyncze łóżko. Zanim nas tu wysłali nie miałam szczęścia wyspać się ostatniej nocy.

- Oczywiście - odparł zaraz Sharif, który dotychczas przysłuchiwał się wymianie zdań. Ze wszystkich sił próbował zrozumieć powiązania, o których mówiły kobiety, ale wreszcie się poddał. Nie znał nikogo, o kim mówiły, a taki nadmiar imion i relacji tylko go przytłoczył. Tak właściwie to powoli zaczynał się zastanawiać, czy problemy w rodzinie Douglas nie przerastają sytuacji, która działa się w Helsinkach. I jeśli ktoś by go teraz spytał, to wolał zajmować się tym drugim.
- Wybierz łóżko, które ci pasuje. Ja sobie jakoś poradzę - dodał, przyglądając się Lotte. Zaraz jednak przeniósł spojrzenie na Alice i Natalie.
- Macie ochotę na więcej kanapek? Potrzebujecie jeszcze czegoś? - zapytał uprzejmie, najwidoczniej gotowy, by im usługiwać. Czy to z sympatii czy też z niewiedzy, jak zachowywać się przy kobietach z problemami rodzinnymi.
Natalie kompletnie zignorowała Lotte, nie zamierzała na razie przejmować się jej osobą po jakże uroczej scenie w łazience.
- Dzięki Sharif, bardzo to miłe. Potrzebowałabym móc zakopać się w jakimś ciemnym miejscu i nie wychodzić przez miesiąc. Ale takiej możliwości nie mamy - parsknęła lekkim śmiechem. - Za to robisz pyszne kanapki. I przepraszamy z Alice za nasze rodzinne problemy wyciągane, ale no… czymś trzeba się zająć.
Lotte nie bacząc na nic i na nikogo, wzięła swoją torbę i udała się do pokoiku, uważając go teraz za Święty Graal, który da jej ukojenie.
- Hmm - Irakijczyk podrapał się po głowie. - Możesz zamknąć się w pokoju. Zobaczę, czy uda mi się czymś zasłonić szczelnie okno. - Powaga z jaką rzucił tą propozycją świadczyła, że mężczyzna faktycznie rozważał jej wykonanie. Ale Lotte nie usłyszała jego słów, gdyż znalazła się już w swojej oazie.

Alice pokiwała głową, wracając do poprzedniego tematu.
- Żyją, żyją. Z nimi widywałam się najczęściej… - oznajmiła, po czym zastanowiła się. Oby w tym czasie chociaż żadnemu z nich włos z głowy nie spadł. Ciekawe, czy już wiedzieli o mamie, pewnie tak w końcu to ich córka. Pewnie wydzwaniać będą na jej telefon.
Ta myśl jej o czymś przypomniała, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, odezwała się Lotte. Nieco to było niegrzeczne z jej strony tak nieuprzejmie informować je, że nie chce jej się już słuchać. Na szczęście nie padło więcej komentarzy i ta poszła spać. Alice zerknęła na Sharifa
- Kanapki są świetne, jeśli chcesz, mogę ci pomóc przy zrobieniu jeszcze paru, może Imogen się skusi jak wróci ze spaceru. - zaproponowała. Rudowłosa znów zerknęła na Natalie
- A Thomasa też znasz? Znaczy się, czy to też jakiś członek rodziny? - zapytała popijając ze szklanki z drinkiem, bo oto mogło się zaraz okazać coś niefortunnego.
- Brat. A co, jego skądś też znasz? - Natalie zanotowała, że na razie wypytywanie o zmarłą mamę byłoby mocno nie na miejscu, ale wiedziała, że na pewno będzie chciała wrócić do tego tematu. - Poza tym… wiem, że to zabrzmi, jak z głupiego serialu, ale chciałabym cię lepiej poznać. To wszystko mnie mocno przytłacza, ale… pilnujmy się podczas tej misji. Co nie oznacza Sharif, że przestanę pilnować ciebie - uśmiechnęła się słabo do mężczyzny. - W końcu musimy wszyscy o siebie dbać i dziękuję za propozycję wybudowania dla mnie ciemnej dziury, ale na razie nie mogę z niej skorzystać.
Alice uśmiechnęła się gorzko
- Thomas zaprosił mnie na kolację po koncercie, wieczór przed dniem, gdy wszyscy znaleźliśmy się w domu gdzie była ruska mafia. Włoska mafia przerwała nam tę kolację… - dodała jeszcze bardziej przygaszonym tonem. Zaraz jednak popatrzyła na Natalie oczami pełnymi uprzejmości
- Też z ogromną radością lepiej cię poznam. Na pewno mamy sobie dużo do opowiadania. - zauważyła zaraz rudowłosa, troszeczkę bardziej optymistycznie.
- O kurwa. Mam nadzieję, że tylko jedliście kolację - wyrzuciła z siebie, lekko blednąc. - Teraz trzeba będzie robić badania genetyczne, a nie jakieś STD, jak się będzie z kimś szło do łóżka. - Sharif jesteś pewien, że wiesz kto był Twoim ojcem?
Na wspomnienie rodzica, Sharifowi drgnęła okaleczona ręka. Spojrzał na Natalie i uśmiechnął się do niej słabo.
- Prostym farmerem z Iraku - odparł, starając się brzmieć jak najuprzejmiej. - Przygotuję ich więcej, jak wróci. Wy jeszcze czegoś potrzebujecie? - zwrócił się tym razem do Alice.
Alice zarumieniła się szkarłatnie
- Oczywiście, że tylko jedliśmy. I rozmawialiśmy. - odpowiedziała, jakby jej zarzucono, że ukradła batonika ze sklepu. Posłuchała o testach genetycznych i zamrugała lekko. Nigdy o czymś takim nie myślała, że od tak po prostu nagle będzie mieć wielką rodzinę. Bezwiednie zawiesiła wzrok na Sharifie
- Ja już dziękuję, jeszcze raz bardzo dziękuję za kanapki, były świetne. No i herbata. - powiedziała do niego śpiewaczka i uśmiechnęła się. Po czym znów zaczęła obracać w dłoniach szklaneczkę z upitym drinkiem od Imogen. Westchnęła, najwyraźniej dumając nad czymś.
- Ja również dziękuję. - Odpowiedziała Natalie. - Teraz sugeruje jednak udać się spać. Możemy kontynuować jutro, prawda? - Zagadała siostrę, podnosząc się. - Nie wiem, czy uda mi się zasnąć, choć z drugiej strony to może być padnięcie, nad którym nie będę miała kontroli. - Po czym poszła do siatki z zakupami. - Zaklepuję mycie po Lotte! - Oznajmiła - I wbijam się z którąś z koleżanek do podwójnego łóżka.
I postanowiła zrobić, jak oznajmiła - prysznic i spanie. A potem zajmie się telefonami i zastanawianiem się nad tym, co dalej.

Douglas zaklepała miejsce w kolejce do łazienki po Lotte, jednak kobieta już nie wychodziła ze swojej enklawy, więc Natalie poszła wprost do wspomnianego pomieszczenia. Zgodnie z zapowiedzią wzięła prysznic. Następnie udała się do osobnego pokoju i zasnęła w nim.

Jej słowa o niekontrolowanym padnięciu okazały się ironicznie prorocze, tyle że to nie ona miała niespodziewanie osunąć się w objęcia Morfeusza. Alice po wypiciu całego drinka przygotowanego przez Imogen na chwilę zamknęła oczy - na chwilę w zamierzeniu. Natomiast Sharif w trakcie konwersacji opierał się coraz bardziej na stole - wpierw łokciem, potem obydwoma kończynami, następnie tułowiem i na sam koniec… głową. Obydwoje zasnęli.
 
Ombrose jest offline