Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2017, 17:47   #39
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Po tym, jak ruszyli, rzeczywiście za wyjściem od tyłu stała potężna lektyka, niesiona przez czterech silnych mężczyzn. Ponadto jeszcze jedna mała, taka na jedną osobę niesiona przez dwóch. Wyglądały prosto oraz były ciemne kolorystycznie, wewnątrz jednak bardzo wygodne oraz wysłane jedwabiami najlepszego sortu. Naprawdę chyba sporządzano je tak, żeby nie czyniły wrażenia na zewnątrz, jednak zapewniały odpowiednie wygody.
Wampirzyca zajęła miejsce w lektyce dla jednej osoby. Skoro już wiedzieli kim jest, to wiedzieli też gdzie ją zawieźć. Rzeczywiście, doskonale wiedzieli. Zapewne karczmarz przekazał odpowiednie instrukcje. Kiedy Alessio zajął miejsce z niesioną dziewczyną, ruszyli z kopyta. Naprawdę niosący lektykę musieli być silni, bowiem biegli niemal cały czas, jednocześnie czynili to bardzo zgrabnie współdziałając ze sobą. Wampirzyca jechała w lektyce znacznie wygodniej, niźli w swojej doskonale przecież wyresorowanej karecie. Wreszcie dotarli pod pałac markiza. Wampirzyca wysiadła przyjmując pomoc oczekującego jej Borso.
- Pomóż proszę Alessio.
Widząc oczekując jej także w drzwiach Gillę podeszła do niej nie czekając na faerie.
- Niech służba przygotuje kąpiel. - Uśmiechnęła się. - Tym razem, zadbaj jednak o to bym miała łaźnie dla siebie… i dla markiza. Zaraz tam dotrę.
- Markiz nie śpi
- przyznała Gilla. - Chodzi po korytarzu. Chciał stać przy nas, ale wyjaśniłam mu, że kiedy mamy nowoczesne kusze, nie jest to zbyt bezpieczne. Ponadto przyszedł liścik od kardynała - kobieta podała jej zapieczętowane pismo.
- Przepraszam signora, ale właściwie gdzie jest sir Alessio? - spytał Borso odsuwając zasłony lektyki. Była całkowicie pusta, zaś na pewno nie zatrzymywała się ani na chwilę, nikt także nie wyskakiwał podczas ruchu. Nawet niosący lektykę wydawali się solidnie wstrząśnięci.

Agnese przełamała lak na liście i szybko spojrzała na pismo. List zawierał kilka prostych słów:

Szlachetna signora Contarini, nawiązując do naszej rozmowy, by łatwiej było pani spełnić swoją misję, może pani zaproponować księciu pozostawienie mu obecnych przywilejów oraz stanowisk, czyli przede wszystkim głównodowodzącego armii papieskiej. Oczywiście jeśli do 2 września opuści Rzym. Pozostaję szczerze oddany, Giulio de Medici.”

Wampirzyca podała list Gilli.
- Schowaj to w moich papierach i zajmij się tym o co poprosiłam.
Odwróciła się do Borso.
- A co do Alessio… jeśli nie znajdzie się do świtu, zaczniemy go szukać. - Wolała nie rozpętywać burzy, skoro nie miała pojęcia o sztuczkach faerie. Słusznie, jak bowiem wiadomo lud Śnienia potrafi bardzo wiele, jeśli chodzi o znikanie oraz ukrywanie się. Gilla oczywiście ruszyła swoją drogą wykonać polecenia.


Borso jej towarzyszył, zaś lektyki ruszyły na powrót. Zaś markiz di Colonna czekał na korytarzu. Kiedy dostrzegł wchodzącą signorę, ucieszony ruszył w jej kierunku. Spojrzenie Colonny wskazywało wielkie zauroczenie. Agnese uśmiechnęła się do młodego mężczyzny i ucałowała go na powitanie. Oddał bardzo entuzjastycznie całusy oraz objął ją zdrową ręką.
- Pozwoliłam sobie poprosić służbę by przygotowała nam kąpiel. Ciepła woda powinna dobrze zrobić twoim nadwyrężonym mięśniom. - Agnes cieszyła się tym przyjemnym ciepłem.
- Potrafisz odczytać moje najszczersze pragnienia, Agnese - wypowiedział cicho słowa naładowane emocją. - Kocham cię oraz będę tak długo kochał, aż wreszcie zgodzisz się zostać moją żoną. Aczkolwiek przyznam, że przed chwilą marzyłem nie o wspólnej kąpieli, tylko żebyś po prostu wróciła cało oraz bezpiecznie. Nie pytam co robisz - dodał szybko - oraz wiem, że polityka to nieciekawa sprawa, jednak jeśli mógłbym ci pomóc, dasz mi znać? - spytał. - Bardzo byłoby mi, wiesz, kiepsko, jeśli nie zrobiłbym wszystkiego co możliwe dla mojej ukochanej damy.

Piękna Agnese chwyciła go pod zdrowe ramię i jeszcze gdy mówił zaczęła prowadzić w stronę łaźni.
- Ach, nic bardziej mylnego, kochany. - Wtuliła się w umięśnioną rękę. Postanowiła pominąć temat ślubu.- Polityka to fascynująca rzecz. Na przykład dziś spotkałam się z mężczyzną, który niegdyś bardzo zaszedł mi za skórę.
- Ooo, naprawdę. To musiał być drań, że po prostu chciał zrobić coś niemiłego tak cudownej kobiecie, jak ty. nie potrafię sobie wyobrazić, żebyś uczyniła cokolwiek takiego, co stanowiłoby powód do takiej niechęci. Mam nadzieję, że udało ci się załatwić go, jak na to zasługiwał. Jeśli zaś nie, może powinienem to zrobić samemu
- powiedział pełen zapału.
- Cóż… tak to bywa w polityce, że między stronami walczącymi o władzę często dochodzi do niesnasek. - Agnese zerknęła na młodego mężczyznę. - Też walczę o władzę i potrafię być niemiła, mój drogi. Ale, tak… mam nadzieję, że niebawem pojawi się tu by wylizać każdy skrawek twego pałacu. - Tą uwagę dodała, trochę jakby mówiła o tym, że przyniesie jej kwiaty w formie przeprosin.
- Liczę jednak na to, że nie - skrzywił się - bowiem musiałbym po nim sprzątać. Taki łajdak pewnie ma tak wstrętny język, iż liżąc zapaskudziłby posadzki. Jednak jeśli tak mówisz, pewnie potraktowałas go odpowiednio, zaś co do tego, że potrafisz być niemiła … nie wierzę. Jesteś absolutnie cudowna! - podkreślił dobitnie. Tak rozmawiając powoli doszli do drzwi znanej sobie łaźni, przed którą stała idealna sługa, czyli Gilla.

Florencka wampirzyca mrugnęła do niej ale do łaźni weszli tylko z markizem. gdy tylko zamknęły się z animi drzwi, zaparowanego pomieszczenia Agnese zaczęła zdejmować z siebie suknię, on zaś starał się zdjąć swój strój. Jednak wychodziło mu to znacznie wolniej używając jedynie jednej ręki.
- Wiesz, skarbie… - jej ciepły głos niósł się echem po wyłożonym płytkami pomieszczeniu. - ...po prostu bardzo staram się być cudowna dla ciebie.
- Jesteś
- przyznał gorąco - nie wyobrażam sobie lepszej od ciebie.

Stanęła nago przed mężczyzną i ostrożnie zaczęła rozwiązywać jego temblak.
- Potrafię być okrutna, niemiła, ale tylko dla ludzi którzy starają się mi wejść w szkodę... - tkanina opadła, a wampirzyca dobrała się do jego ubrań. On bowiem wcześniej zdołał zdjąć jedynie buty oraz pończochy. Delikatnie je rozpinając i zsuwając, tak by nie zrobić krzywdy jego ręce. cały czas pozwalała dłoniom błądzić po jego, już rozpalonym, ciele. - ...ty natomiast zdajesz się tylko cudownie osładzać moje życie.
Powoli przyklęknęła zsuwając z niego spodnie. Nim zdążył zareagować, wzięła jego uniesioną męskość do ust. Chwilę ssała ją drażniąc się z markizem, on zaś wręcz zmartwiał. Czyżby się bał jej ząbków, które czuł na swojej skórze w tak delikatnym miejscu? Całkiem możliwe, choć ufał jej, ale … zazwyczaj mężczyzna jest silniejszy od kobiety, często dominuje w łożu, ale w takiej sytuacji nawet najpotężniejszy Herkules był całkowicie zdany na łaskę kobiety.

Seksowna Agnese czuła jego niepewność - ten uroczy strach przed tym, że robi coś niepoprawnego, jednocześnie rosnące podniecenie. Oręż markiza drżał, zaś jego biodra delikatnie ruszyły się. Czując, że jest blisko, wampirzyca zacisnęła na nim dłoń i powoli podniosła się przesuwając jego żołędziem po swoim ciele. Na chwilę spoczął na jej ramieniu, by chwilę później zahaczyć o jej jędrną pierś. Powoli wypływająca z niego wilgoć znaczyła jej sutek, brzuch, wzgórek by znaleźć się tuż naprzeciwko jej rozpalonych płatków. Widziała doskonale, jak uderzająco wpływało na niego jej zachowanie.
- Chodźmy się wymyć, kochanie. - Powoli pociągnęła go pewnie trzymając w dłoni jego męskość. Ruszył prowadzony, niczym grzeczny piesek na smyczy.

Ostrożnie zeszli po zanurzonych w wodzie schodkach. Agnese przeszła przez cały basen prowadząc go w ten sposób. Gdy jej pośladki dotknęły rozgrzanej ściany podskoczyła i usiadła na krawędzi wyłożonej płytkami. Rozchyliła swoje nogi, eksponując przed markizem przyozdobioną kropelkami wilgoci szparkę.
- Mój wspaniały Alessandro... - Jej ciepły, namiętny głos, w połączeniu z aromatyczną parą sprawiał odurzające wrażenie. Zdawać się mogło, że powietrze niemal lepi się od podniecającej słodyczy. Delikatnie poluzowała chwyt na męskości markiza, pozwalając mężczyźnie na wykonanie ruchu. - ... nie każ mi na siebie czekać kochanie. Bardzo się stęskniłam.

Wykonał więc ruch, ale może nie taki, jak spodziewała się kobieta. A może właśnie o to jej chodziło? Była cudowna! Jeśli ktokolwiek potrafiłby wzbudzić pożądanie w mężczyźnie to niewątpliwie Agnese. Nawet gdyby był zadeklarowanym homoseksualnym impotentem, który dawno przekroczył 90-tkę. A co dopiero w młodym, zakochanym obłędnie markizie. Patrzył się na swoją ukochaną z pożądaniem ulegając całkowicie jej wampirzemu, ale też kobiecemu czarowi. Spojrzenie skrzyło mu, zaś wargi drżały. Jeszcze nie doszedł do siebie po tym, jak Agnese własnymi ustami zajęła się jego męskością, jak pieściła ją i jak wreszcie spowodowała wystrzał prosto na jej jasną skórę. Od tamtej chwili właściwie stał, jęczał, wzdychał próbując przeżyć szalony, ogarniający go orgazm. Dlatego przez chwilę tylko stał i patrzył, zaś jego męskość zmalała mocno. Ale był młodym, nastoletnim, napalonym chłopakiem. W obliczu kolejnej podniety, poprowadzony przez nią do basenu, jednak odzyskiwał wigor. Tym bardziej, że piękna Agnese stanowiła istną królową pożądania. Była piękna jako kobieta, tajemnicza, cudowna, seksowna, roztaczająca wokoło swoją magię. Łączyła doskonale w sobie jakąś słodycz niewinną oraz emanującą seksapilem podnietę. Przez chwilę kolejną stało wpatrując się w jej delikatną buzię otoczoną kręgiem jasnych, opadających luźno włosów. Potem spoglądał na smukłą szyję, jędrne piersi z doskonale uwidocznionymi malinami na alabastrowej skórze. Później smukłą talię, krągłe biodra, zgrabne nóżki i przede wszystkim cud kobiecości pomiędzy jej nogami. Ukazywała mu tak swobodnie. Delikatne płatki skryte w kręconym mchu jej włosków, teraz pokryte kropelkami soczku wskazującymi, jak bardzo jest podniecona.
- Nie, nie każę czekać - zdołał tylko wyszeptać po czym ruszył do akcji nie przejmując się bólem mięśni ręki.


Jego męskość wracała do formy, ale potrzebowała jeszcze solidnej chwili, żeby przemienić się w tą tak chwaloną poprzedniej nocy pałę. Ale on już nie mógł po prostu czekać. Naśladował ją robiąc to samo, co wampirzyca przed chwilą. Padł przed nią na kolana w basenie zanurzając się po pierś. Dokładnie pomiędzy jej rozchylonymi udami. Agnese obserwowała go lekko zaskoczona. Nie spodziewała się po tym pełnym obaw markizie, takiej śmiałości. Uśmiechnęła się jednak i rozchyliła szerzej nogi by ułatwić mu do siebie dostęp. Powoli, pełen obawy zbliżał swoje usta do jej cudownej szparki. Przed jego oczyma kropelki rosy jej łona stawały się coraz wyraźniejsze, kolor różowych płatków coraz intensywniejszy, zaś aromat kobiecości coraz bardziej uderzający zmysł powonienia. Wampirzyca nie poganiała go. Pozwalała mu delektować się swoim widokiem. Była ciekawa czy mężczyzna się odważy.

Całus. Agnese poczuła taki delikatne muśnięcie warg na swojej delikatności. Zadrżała czując ciepło jego języka na sobie, przytrzymała głowę mężczyzny starając dodać mu odwagi i pewności, że robi coś co sprawia jej przyjemność. Początkowe pocałunki były jednak bardzo niepewne, takie, jakby się bał, że jego usta mogą w tym miejscu sprawić jej przykrość. Ale całował i kiedy nie wykonała jakiegoś ruchu obronnego zachęcając go jeszcze, uczynił to ponownie, tym razem dłużej i trochę mocniej, a potem jeszcze raz, mocno całując oraz dodając wreszcie języczek, kiedy na to wpadł po dłuższej chwili. A może nie wpadł, tylko zadziałała intuicja. Dość, że wampirza piękność uczuła najpierw końcóweczkę jego języczka, jak przyłączała się do całujących warg leciutko pieszcząc ją, naciskając oraz wdzierając się wreszcie pomiędzy jej płatki. Piękne one rozwarły się powoli odkrywając jego zmysłom kobiece tajemnice. Odkrywał różowe wnętrze kielicha, wypełnione już nie tylko jej soczkiem, ale też jego śliną, które zaczęły się łączyć w jedno. Spragniony młodzian był coraz mocniejszy, coraz intensywniejszy, coraz mniej delikatny, a bardziej napalony. Lizał ją drażnił, kłuł języczkiem, pociągał wargami płateczki chcąc doprowadzić ją do stanu, w jakim sam był przed chwilą.

Agnese pozwoliła by z jej ust raz na jakiś czas wyrywał się cichy jęk, gdy mężczyzna zagłębiał się w niej swym językiem. Jego rozpalone policzki opierały się o jej uda. Gorący język pulsował od krwi.
- Ach… Alessandro. - Agnese zacisnęła pięści na jego włosach. - Jeśli będziesz kontynuował doprowadzisz mnie samym językiem.
- Doprowadzić, dokąd
? - nie zrozumiał słów kochanki, o co jej chodzi. Oderwał usta dosłownie na moment, żeby wypowiedzieć te słowa, ale chyba uznał, że się przesłyszał, bowiem po prostu wrócił do coraz śmielszych pieszczot języczkiem. Niestety nie znał i nie potrafił rozpoznać szczególnie wrażliwych miejsc, ale pieszcząc po prostu wszystko, całą słodką szczelinę rozkoszy, zahaczał je raz po raz. Agnese nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo pieszczoty wróciły. Jeszcze mocniejsze niż wcześniej. Jęknęła głośno, pozwalając by jej głos wypełnił całą łaźnię.
- Och, jakże cię kocham - wyjąkał pomiędzy dwoma pocałunkami. - Jesteś taka … - zabrakło mu słów, albo po prostu nie potrafił wyjąkać, czy wysapać nic innego. Jego usta bowiem już nie przerywały pieszczoty oddając się im w pełni całkowitej. Właściwie już nie tylko jego wargi, ale także nos, broda i niemal cała twarz była skropiona miksem ich wspólnych soczków. Tym bardziej, że ciągle ich przybywało. Pieścił ją coraz bardziej energicznie.
Czuła, że jest bardzo blisko, że Alessandro stąpa po wąskiej krawędzi. Chwytając jego włosy, Agnese odsunęła od siebie jego twarz.
- Wejdź we mnie mój piękny. Wsuń we mnie ten swój nabrzmiały miecz - patrzyła na mężczyznę z narastającym pożądaniem.

Chyba nie wiedział, o jaki miecz chodzi, ale kiedy odsunęła jego twarz unosząc ją, siłą rzeczy zaatakował tym, czym powinien. Jego męskość już dawno urosła do odpowiednich, potężnych rozmiarów i zarówno nabrzmiały czerwienią czub, jak i liczne kropelki na nim świadczyły, jak bardzo jest podniecony. Agnese dojrzała w oczach markiza wręcz szalone pożądanie, takie, które nie tylko chce posiąść, ale wręcz pochłonąć całą ukochaną kobietę. Ona siedziała na brzegu, więc mógł zrobić tylko jedno i zrobił szukając drogi do jej jaskini rozkoszy. Uniósł smukłe nóżki signory, tak że ułożyła się plecami na kamiennej posadzce przy brzegu baseniku i wtedy zaatakował. Jej nabrzmiała płeć rozchylała się zapraszająco, była szalenie mokra i wręcz wzywała.
- Ach - zdołał jęknąć, kiedy ich ciała połączyły się, zaś jego czub naparł na jej cieniutką, delikatną skórkę. To trwało tylko jednak moment, śliskie kobiece ciało rozstąpiło się pod pchnięciem i wpuściło oręż do swej pochwy.

Urodziwa wampirzyca wygięła plecy w łuk czując jak mężczyzna, w końcu, ją wypełnia. Oparła ręce na jego muskularnych ramionach. Tym razem już nie było powolności, czy jakiegoś delikatnego podejścia. Markiz podniecony nie panował nad sobą. Oczy wysyłały błyskawice, zaś ciało dochodziło do samego końca w swej drodze ku głębinom, potem wyrywało się prawie na zewnątrz, żeby ponownie zaatakować. Rozciągało jej ciało, pieściło wewnątrz pod coraz to innym kątem. Wampirzyca przysunęła do siebie jego twarz i pocałowała go namiętnie. Nim mężczyzna zdążył zareagować, rozcięła szybko język o kieł. Ich usta na chwilkę wypełniły się wampirzą vitae. Słodką krwią, która sprawiła, że mężczyzna poczuł się dziwnie spełniony. Jakby jego ciało stało się nagle kompletne. Jego ruchy nabrały siły, którą mogła zapewnić tylko wampirza krew. Krew, która chyba mu smakowała, bo nie przejmował się nią, i po prostu kochał i całował jak szalony. Wygięta Agnese doskonale wspasowaywała się w jego pocałunki oraz w jego krew, bowiem podczas nich jej kieł lekko drasnął także jego język, który pieścił wnętrze jej słodkich ust.


Wampirzyca zalizałą jego rankę, jednak stało się. Jego krew popłynęła w jej żyłach, bardzo pobudzając jej apetyt. Delikatnie gładziła jego szyję, czując pod palcami pulsowanie w jego żyłach. Jak to dobrze, że on już raz doszedł, co opóźniało jego ponowny wystrzał, tym razem w niej. Mogła delektować się teraz tym jak ją wypełnia gdy ona nadal była podniecona pieszczotą męskich ust. Dzięki właśnie temu mogli, mieli szansę dojść razem, wspólnie i obydwoje czuli, że ta pora się coraz bardziej zbliża. Pocałowała go mocno w zgięciu między szyją, a ramieniem. Ssąc ten kawałeczek, skóry i sprawiając mu tym niewielki ból, ale chyba przepełniony podnieceniem go nie czuł. Wręcz przeciwnie, widocznie podniecało go to tym bardziej, bowiem za każdym jej ruchem wzmagał jeszcze mocniej swoje pchnięcia. Pewnie dlatego już nie hamowała się, nie mogła … W końcu poddała się. Ugryzła na początku lekko, normalnie po ludzku swoimi drobnymi ząbkami. Dopiero po chwili gdy poczuła jak jego ciało się napina wbiła w niego swoje kły. Wzięła łyk i poczuła jak w tej samej chwili dochodzi. Tak, był zaskoczony, ale rozgrzany i jeszcze mocniej rozgorączkowany namiętnością. Czuła jak jej ciało przeszywa gorący impuls, który sprawia, że zaciska się mocno na penetrującej ją męskości. Czuła jak on też szczytuje, jak jej wnętrzności zalewane są jego ciepłymi sokami. Wysunęła kły i zalizała ranki. Na skórze pozostała tylko sporej wielkości, krwawa malinka. Jednak chyba nawet nie czuł tego szczęśliwy oraz oddany chwili uroczej prawdziwie. Jego oczy lekko szkliły się, niemal nieruchome, wpatrzone gdzieś w wewnętrzny punkt w niej. Przeżywał chyba najsilniej ze wszystkiego, czego do tej pory doświadczył. Ugryzienie, połączenie krwi oraz pulsowanie jej pochwy zaciskającej się rytmicznie na jego orężu wypluwającym coraz to nowe porcje bladego nasienia. Agnese doskonale czuła, jaką dała mu przyjemność, której nie da się porównać.

Markiz sięgał chmur, a ona rozciągnęła się, na wydających się teraz zimnymi, płytach. Tak by Alessandro mógł ją podziwiać w pełnej okazałości. Uśmiechała się do mężczyzny przymykając tylko oczy gdy wsuwał się w nią, coraz wolniej i wolniej.
- Jesteś wspaniały mój markizie… najcudowniejszy.
Rzeczywiście Colonna powoli odzyskiwał zmysły i czując cudowne, rozleniwiające ciepło rozchodzące się od podbrzusza przez całe ciało po prostu patrzył na nią oraz podziwiał. Tak, jak kontempluje się najcudowniejszy obraz, czy najwspanialeJ wykonaną rzeźbę. Agnese była bowiem piękna. Leżała na płytach, zaś jej włosy rozrzucone tworzyły otok, albo koronę otaczającą śliczną buzię. Później łabędzia szyja, piersi, tak wspaniale prezentujące się oraz eksponujące cudowną, ciemną czerwień sutków. Wąska talia z lekko zaznaczonym pępkiem oraz nogi, które trzymał obecnie w górze cały czas. Kiedy spojrzał między nie, doskonale widział jej rozwarty kwiat, napęczniały, mokry, który przyjmował do środka jego męskość. Wydawało się, że tak drobna, delikatna rzecz nie jest w stanie nastarczyć wielkości męskiego ptaka. Ale on ciągle był w środku, zaś ścianki jej jaskini obejmowały go szczelnie oraz zaciskały, choć mniej niż poprzednio. Jednak gdyby nie były tak mokre, nie zdołałby się posunąć w tych momentach. Jednak poruszał się, choć powoli, przedłużając wspólną rozkosz. To dziwne, ale kochając się zapomniał o wszystkim, nawet o bólu w ręce i teraz ze zdumieniem stwierdzał, że nie czuje nic specjalnie bolącego. Czyżby ręka się uleczyła podczas zbliżenia? To utwierdzało go tym bardziej w przekonaniu, że miłość jest najwspanialszą rzeczą daną człowiekowi.

Powoli jednak coraz mniejsza męskość wysunęła się z ciała wampirzycy. Markiz stał moment ułożywszy na powrót jej nóżki do basenu. Szczęśliwy nie potrafił tego wyrazić.
- Kocham cię, będę cię kochał na zawsze - wyszeptał wreszcie siadając obok. Chyba już nie mógł utrzymać się na nogach dalej przeżywając wielką przyjemność.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 17-03-2017 o 20:14.
Kelly jest offline