Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2017, 09:13   #246
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Rozdział trzeci. Sieć Pająka

Kolejne rozwidlenie i tunel w lewo zaprowadziły drużynę do masywnych podwójnych drzwi, otoczonych ascetycznymi lecz kunsztownymi rzeźbieniami. Krasnoludzice bez trudu rozpoznały na wrotach symbol Dumathoina; kapłani kojarzyli jedynie, że należy do jakiegoś bóstwa brodatego ludu.



Zza drzwi do uszu drużyny nie docierał żaden dźwięk.
- Stawiam piwo, że są zamknięte - stwierdził Joris przyglądając się kunsztownie wykonanym wrotom i samym rzeźbom. Po czym podszedł do drzwi by je popchnąć.

Marduk zadrżał, czując jak chęć zabijania narasta. Zmusił się by trzeźwo myśleć.
- Poczekaj! Poczekajmy na następny pogłos fal i spróbujmy je otworzyć i odrobinę uchylić - byle tylko zerknąć do środka.

Myśliwy zatrzymał się i obejrzał na Marduka. W jego spojrzeniu było powątpiewanie i nawet rozbawienie tą ostrożnością. Ostatecznie jednak uznał, że może Marduk jako kapłan wie coś więcej o tak mistycznie wyglądających miejscach.
- Nie było go już dobrych kilka chwil więc zaraz powinien się rozlec. Niech ci więc będzie.
- Odejdź na bok, by światła nie było widać, weź też moją pochodnię. Ja i Yarla zajrzymy przez szczelinę. Jeżeli ktoś jest w środku, może uznać że to ciśnienie powietrza poruszyło drzwiami.
- elf wcisnął tropicielowi żagiew w dłoń, samemu łapiąc za miecz. Otwarcie drzwi pozostawił Yarli, wychodząc z założenia że ta lepiej od niego będzie wiedziała w jaki sposób operować krasnoludzkimi wrotami, których masa wyglądała jednak jakby mogła się oprzeć nie tylko przeciągom, ale i nawet powodzi.

W półmroku oczekiwanie na kolejne wycie wichru dłużyło się niemiłosiernie. W końcu huk niczym fala przyboju wypełnił korytarze, a Yarla stanowczo pchnęła podwójne wrota. O dziwo, nie były zamknięte. Oczom jej i wyciągającego szyję Marduka ukazała się świątynia Dumathoina. Sześć marmurowych kolumn wyznaczało drogę od wejścia aż do trzymetrowego posągu krasnoluda siedzącego na tronie. Bóstwo o oczach ze szmaragdów trzymało na kolanach olbrzymi młot, ozdobiony zawiłymi krasnoludzkimi runami.

Jednak majestatyczna krasnoludzka świątynia została teraz zamieniona w obóz i magazyn. Pół tuzina posłań leżało wokół prowizorycznie zabezpieczonego ogniska, a pod ścianami piętrzyły się worki i pakunki. Przynajmniej kurz i gruz zostały zmiecione… Pomiędzy dwoma zachodnimi kolumnami ktoś ustawił nowy drewniany stół, przy którym stały teraz dwa niedźwieżuki flankujące mężczyznę-drowa pochylającego się nad jakimiś pergaminami. Trzymany przez niego czarny kostur ozdobiony na szczycie rzeźbą pająka i skórzana zbroja (również pofarbowana na czarno) raczej nie pozostawiały wątpliwości kogo najemnicy mają przed sobą. Wrogowie najwyraźniej nie zauważyli podglądających ich gundrenowych najemników.

Marduk cofnął głowę, zaskoczony ponad wszelką miarę.
- Czarny Pająk! - wychrypiał do pozostałych członków drużyny. Rasowa nienawiść i żądza mordu dławiły mu gardło. - Wygląda na czarownika, są z nim dwa niedźwieżuki. W środku jest światło, pochodnie można odłożyć. Szykujcie się. Pająk jest mój - dodał, przygotowując się do przywołania łask Corellona.
- Akurat - powiedziała Turmi - Gotujcie się. Dam kryształową tarczę Jorisowi i Yarli. Jak wpadniemy, zasypię ich kamieniami, potem możecie siekać.
Yarla w końcu uśmiechnęła się szeroko. Czuła jak adrenalina zaczyna buzować w jej ciele. Wojowniczka podniosła topór dając znać, że jest gotowa do rozbicia paru łbów.

Melune było nie w smak iść walczyć z domniemanym Czarnym Pająkiem, kiedy cała kopalnia nie dość, że nie odkryta to i nie była zabezpieczona. Jeśli faktycznie, za drzwiami znajdował się ich główny przeciwnik, to pewnym było, że wezwie posiłki do wsparcia go podczas walki z drużyną.

Marduk jednak począł już szykować się do walki, a krasnoludki jak to miały w zwyczaju, nie traciły czasu na chwilę refleksji. Torice nie pozostało nic innego jak pomodlić się do Selune o siłę i ochronę, po czym po prostu wesprzeć towarzyszy, najlepiej jak potrafiła.
Widząc niepewne spojrzenie kapłanki, Joris podszedł do niej.
- Po to tu przyszliśmy Tori. Jeśli tam jest Tharden, a my utkniemy gdzieś w tych lochach nie podjąwszy wyzwania… - Nie dokończył i jedynie tym razem to on spojrzał wymownie. Po czym sięgnął do plecaka i wyciągnął dwie otrzymane od Garaele flaszki, z których jedną podał kapłance - To nie nalewka - mrugnął - ale i tak wypij proszę.
Odwrócił się do pozostałych, gdy tymczasem półelfka odkorkowała flakonik, z cieniem uśmiechu na ustach, po czym bez słowa wypiła zawartość.
- Pająk to nie łup, Marduku. Nie ma mój, czy twój. Jak popełnimy błąd to każdego z nas zabije tak samo. Co więcej to znowu łeb zła, które zawisło nad Phandalin. Dlatego każdy kto będzie mieć okazje go ubić, niech się nie zastanawia.
- Przestań pierdolić i skup się na walce - warknął Marduk. - Za dużo gadacie.
Ognistowłosa rzuciła gromkie spojrzenie na elfa, ale nie miała zamiaru teraz z nim rozprawiać o tym jak mężczyzna powinien odzywać się do kobiet.
-Ruszajmy- warknęła podniecona zbliżającą się jatką.


 
Sayane jest offline