| Rozdział trzeci. Sieć Pająka Kolejne rozwidlenie i tunel w lewo zaprowadziły drużynę do masywnych podwójnych drzwi, otoczonych ascetycznymi lecz kunsztownymi rzeźbieniami. Krasnoludzice bez trudu rozpoznały na wrotach symbol Dumathoina; kapłani kojarzyli jedynie, że należy do jakiegoś bóstwa brodatego ludu. Zza drzwi do uszu drużyny nie docierał żaden dźwięk. - Stawiam piwo, że są zamknięte - stwierdził Joris przyglądając się kunsztownie wykonanym wrotom i samym rzeźbom. Po czym podszedł do drzwi by je popchnąć. Marduk zadrżał, czując jak chęć zabijania narasta. Zmusił się by trzeźwo myśleć. - Poczekaj! Poczekajmy na następny pogłos fal i spróbujmy je otworzyć i odrobinę uchylić - byle tylko zerknąć do środka. Myśliwy zatrzymał się i obejrzał na Marduka. W jego spojrzeniu było powątpiewanie i nawet rozbawienie tą ostrożnością. Ostatecznie jednak uznał, że może Marduk jako kapłan wie coś więcej o tak mistycznie wyglądających miejscach. - Nie było go już dobrych kilka chwil więc zaraz powinien się rozlec. Niech ci więc będzie. - Odejdź na bok, by światła nie było widać, weź też moją pochodnię. Ja i Yarla zajrzymy przez szczelinę. Jeżeli ktoś jest w środku, może uznać że to ciśnienie powietrza poruszyło drzwiami. - elf wcisnął tropicielowi żagiew w dłoń, samemu łapiąc za miecz. Otwarcie drzwi pozostawił Yarli, wychodząc z założenia że ta lepiej od niego będzie wiedziała w jaki sposób operować krasnoludzkimi wrotami, których masa wyglądała jednak jakby mogła się oprzeć nie tylko przeciągom, ale i nawet powodzi. W półmroku oczekiwanie na kolejne wycie wichru dłużyło się niemiłosiernie. W końcu huk niczym fala przyboju wypełnił korytarze, a Yarla stanowczo pchnęła podwójne wrota. O dziwo, nie były zamknięte. Oczom jej i wyciągającego szyję Marduka ukazała się świątynia Dumathoina. Sześć marmurowych kolumn wyznaczało drogę od wejścia aż do trzymetrowego posągu krasnoluda siedzącego na tronie. Bóstwo o oczach ze szmaragdów trzymało na kolanach olbrzymi młot, ozdobiony zawiłymi krasnoludzkimi runami. Jednak majestatyczna krasnoludzka świątynia została teraz zamieniona w obóz i magazyn. Pół tuzina posłań leżało wokół prowizorycznie zabezpieczonego ogniska, a pod ścianami piętrzyły się worki i pakunki. Przynajmniej kurz i gruz zostały zmiecione… Pomiędzy dwoma zachodnimi kolumnami ktoś ustawił nowy drewniany stół, przy którym stały teraz dwa niedźwieżuki flankujące mężczyznę-drowa pochylającego się nad jakimiś pergaminami. Trzymany przez niego czarny kostur ozdobiony na szczycie rzeźbą pająka i skórzana zbroja (również pofarbowana na czarno) raczej nie pozostawiały wątpliwości kogo najemnicy mają przed sobą. Wrogowie najwyraźniej nie zauważyli podglądających ich gundrenowych najemników. Marduk cofnął głowę, zaskoczony ponad wszelką miarę. - Czarny Pająk! - wychrypiał do pozostałych członków drużyny. Rasowa nienawiść i żądza mordu dławiły mu gardło. - Wygląda na czarownika, są z nim dwa niedźwieżuki. W środku jest światło, pochodnie można odłożyć. Szykujcie się. Pająk jest mój - dodał, przygotowując się do przywołania łask Corellona. - Akurat - powiedziała Turmi - Gotujcie się. Dam kryształową tarczę Jorisowi i Yarli. Jak wpadniemy, zasypię ich kamieniami, potem możecie siekać. Yarla w końcu uśmiechnęła się szeroko. Czuła jak adrenalina zaczyna buzować w jej ciele. Wojowniczka podniosła topór dając znać, że jest gotowa do rozbicia paru łbów.
Melune było nie w smak iść walczyć z domniemanym Czarnym Pająkiem, kiedy cała kopalnia nie dość, że nie odkryta to i nie była zabezpieczona. Jeśli faktycznie, za drzwiami znajdował się ich główny przeciwnik, to pewnym było, że wezwie posiłki do wsparcia go podczas walki z drużyną. Marduk jednak począł już szykować się do walki, a krasnoludki jak to miały w zwyczaju, nie traciły czasu na chwilę refleksji. Torice nie pozostało nic innego jak pomodlić się do Selune o siłę i ochronę, po czym po prostu wesprzeć towarzyszy, najlepiej jak potrafiła. Widząc niepewne spojrzenie kapłanki, Joris podszedł do niej. - Po to tu przyszliśmy Tori. Jeśli tam jest Tharden, a my utkniemy gdzieś w tych lochach nie podjąwszy wyzwania… - Nie dokończył i jedynie tym razem to on spojrzał wymownie. Po czym sięgnął do plecaka i wyciągnął dwie otrzymane od Garaele flaszki, z których jedną podał kapłance - To nie nalewka - mrugnął - ale i tak wypij proszę. Odwrócił się do pozostałych, gdy tymczasem półelfka odkorkowała flakonik, z cieniem uśmiechu na ustach, po czym bez słowa wypiła zawartość. - Pająk to nie łup, Marduku. Nie ma mój, czy twój. Jak popełnimy błąd to każdego z nas zabije tak samo. Co więcej to znowu łeb zła, które zawisło nad Phandalin. Dlatego każdy kto będzie mieć okazje go ubić, niech się nie zastanawia. - Przestań pierdolić i skup się na walce - warknął Marduk. - Za dużo gadacie. Ognistowłosa rzuciła gromkie spojrzenie na elfa, ale nie miała zamiaru teraz z nim rozprawiać o tym jak mężczyzna powinien odzywać się do kobiet. -Ruszajmy- warknęła podniecona zbliżającą się jatką. |