WÄ…tek: Poena Cullei [18+]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2017, 12:38   #35
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Mężczyzna popatrzył na przybyłych bez zrozumienia i potrwało chwilę, zanim odpowiedział. W jego głosie nie wyczuwało się kłamstwa, lecz tylko szczerą niewiedzę kogoś, kto przez lata kupił i sprzedał tyle ciał, że nie jest w stanie wszystkich pamiętać.
– Elena – powtórzył, jakby chodziło o obce słowo, którego znaczenia nie całkiem jest pewien. – Czy rekomendowano ją wam ostatnio, panowie?
– Tak. Ale upłynęło trochę czasu, odkąd jeden z naszych przyjaciół ostatnio ją odwiedził. Nie ma go w Rzymie, zajęty jest w swych wiejskich posiadłościach. Interesy trzymają go na prowincji, ale przekazał nam w liście swoje miłe wspomnienia o tej Elenie. Pisze, że chciałby znaleźć na wsi dziewczynę, której pieszczoty choć w części tak by go satysfakcjonowały. –
kłamał bez najmniejszego wysiłku Rosa.
– Ach... – Mężczyzna zetknął dłonie czubkami palców, zacisnął usta i zdawał się liczyć swoje pierścienie.

Ella odwróciła wzrok i wpatrzyła się w malowidło na przeciwległej ścianie, na którym Priap odbierał hołdy od gromadki nagich prostytutek, pełnych trwożnego podziwu dla przerośniętego fallusa, sterczącego spomiędzy nóg bożka.
– Czy moglibyście opisać tę Elenę, panowie? – spytał właściciel przybytku.
Tytus pomyślał przez chwilę, po czym potrząsnął głową.
– Niestety, nasz przyjaciel nie wspominał o jej wyglądzie, co właściwie mnie dziwi. Dał nam tylko jej imię i gwarancję, że nie będziemy rozczarowani.
Rozmówca rozjaśnił się.
– Ach, w takim razie zapewniam was, że mogę udzielić takiej samej gwarancji dla każdej z mych dziewczyn.
– Zatem jesteś pewien, że nie pamiętasz tej Eleny? –
rzucił Rosa.
– Prawdę mówiąc, imię jest mi znajome. Tak, chyba sobie przypominam tą dziewczynę, choć mgliście. Ale nie mam wątpliwości, że już od dłuższego czasu nie ma tu nikogo, kto by się tak nazywał.
– Co się mogło z nią stać? Przecież twoje dziewczyny chyba są zdrowe?
– Oczywiście, że tak! Nigdy żadnej nie straciłem przez chorobę. O ile sobie przypominam, została sprzedana. Prywatnej osobie, nie konkurencji –
dodał, jak gdyby z góry odwodząc gości od pomysłu szukania jej w innych lokalach.
– Prywatnej osobie? Nasz przyjaciel będzie rozczarowany. Zastanawiam się, czy znam kupca. Nie mógłbyś mi zdradzić jego imienia? – spytał Rosa.
– Obawiam się, że bez konsultacji z moim rachmistrzem nie będę mógł sobie przypomnieć żadnych szczegółów. I muszę ci powiedzieć, że z zasady nigdy nie rozmawiam o sprzedaży niewolników, chyba że z potencjalnym kupcem.
– Rozumiem.

– Ach, otóż i Stabiusz, prowadzi tu kilka dziewcząt do wyboru. Cztery śliczne dziewczyny. Jedynym waszym problemem będzie decyzja, której pragniecie najbardziej. A może zechcecie dwie naraz? Może też spróbujecie całej czwórki, jedną po drugiej. Moje dziewczęta potrafią zmienić najzwyklejszych mężczyzn w satyrów, a wy, panowie, nie wyglądacie mi na zwykłych mężczyzn.

W porównaniu z lupanarami Antiochii czy Aleksandrii wstępna propozycja gospodarza prezentowała się raczej mizernie. Wszystkie były brunetkami. Dwie z nich były całkiem przeciętnej urody, choć dla kogoś, kto patrzy tylko poniżej szyi, miały sporo wdzięków. Pozostałe dwie były dość ładne, choć żadna z nich nie była tak urodziwa jak wdowa Polia, a w każdym razie, jak Polia musiała być, zanim jej twarz pobruździło cierpienie. Wszystkie cztery miały na sobie kolorowe suknie bez rękawów, uszyte z tkaniny tak przejrzystej i przylegającej, że tylko najdrobniejsze szczegóły ich budowy pozostawały tajemnicą. Właściciel dotknął ramienia najmłodszej i najładniejszej i lekko popchnął ją naprzód.
– Proszę, oferuję wam najdelikatniejszy pączek w mym ogrodzie, mój najnowszy, najświeższy kwiat: Talię. Śliczna i wesoła jak dziecko. Ale to już kobieta, nie miejcie wątpliwości.
Stanął za nią i delikatnie uniósł ramiączka sukni, która otworzyła się z przodu, na chwilę ukazując ją nagą, z pochyloną głową i odwróconym wzrokiem. Rosa z wrażenia głośno sapnął. Szef burdelu łagodnie pogłaskał jej piersi i przesunął palcami w dół brzucha. Miękka skóra jej podbrzusza pokryła się gęsią skórką.
– Ona się rumieni, widzicie? Jakiej to barwy dodaje jej policzkom! Talia rumieni się też w innych miejscach, zbyt delikatnych, by je tu wymieniać. – Przykrył ją znowu. – Ale mimo dziewczęcej skromności jest, zapewniam, bezwstydnicą w łożu.
– Od jak dawna jest u ciebie? –
spytał Rosa.
– Och, wcale nie od dawna, panie. Tylko miesiąc. To prawie jeszcze dziewica, a jednak zadziwiająco sprawnie używa każdego otworu ciała. Jej usta są szczególnie utalentowane...

Rosa wyraźnie się zawahał i zakłopotany spojrzał na Tytusa.
Wyglądał dość zabawnie, jak na kogoś w jego wieku i z jego pozycją. Niczym chłopiec pytający o to czy może zjeść ciastko.


***


Kobieta drgnęła, gdy dotknął ją Aratus. Zupełnie jakby ręka mężczyzny była z rozpalonego metalu. Spojrzała na niego czujnie i z trwogą. Nie wyglądała jednak na przerażoną. Raczej zrezygnowaną. Gdy spostrzegła, że obaj mężczyźni się znają szepnęła do Aratusa:
- Pomóż swemu znajomemu Panie. Mieszkam na pierwszym piętrze.
Wskazała ręką na okno najbliższej insuli.
Crastinus wspierając się na towarzyszu wspiął się na piętro i wkrótce wszyscy znów znaleźli się w pokoju wdowy. Na schodach spotkali Eko niosącego wodę. Polia przygarnęła chłopca.

Mały szarpnął za szatę matki wydając z siebie krótkie pomruki.
- Dobrze, już dobrze … - powiedziała Polia gładząc chłopca po głowie.
Eko ściągnął z posłania płaszcz i zarzucił na siebie jednocześnie wskazując palcem okno. W ręku trzymał kuchenny nóż, który wziął ze stołu. Wyciągnął przed siebie drugą rękę z trzema palcami.
- To Eko wszystko widział. – powiedziała Polia smutnym, zrezygnowanym głosem – Było ich trzech.
Chłopiec kiwnął głową. Poruszył się kulejąc na lewą nogę i patrząc zniecierpliwiony na matkę.
- Ich przywódca kulał na lewą nogę i posługiwał się lewą ręką.
Chłopiec podszedł do Aratusa i udał, że uderza go nożem w obojczyk. Potem pchnął mężczyznę, by zaraz zrzucić płaszcz i paść na podłogę. Trzymając się za obojczyk Eko zaczął pełznąć.
- Najpierw go pchnęli nożem, a potem rzucili na ziemię. – wyjaśniła Polia.
Chłopiec wyciągnął dłoń dotykając ściany i pełznął dalej.
- Wtedy zostawił ślad.
Eko wstał wydając z siebie dziwne dźwięki, ni to warczenia, ni szczekania. Przykucnął i ręką uzbrojoną w nóż udawał, że dźga podłogę.
- Śmiali się, gdy go mordowali. – powiedziała bezbarwnym głosem Polia.
- A co ze służącymi. Miał dwóch służących. – spytał Crastinus.
Eko pogardliwie wydął usta machając ręką.
- Uciekli. – stwierdziła jego matka i spuściła głowę.

Chłopiec podbiegł do niej i zaczął szarpać za suknię.
Polia milczała.
- Wrócili tutaj prawda? – spytał Aratus kładąc rękę na ramieniu kobiety. Tym razem nie wzdrygnęła się.
Eco, a nie ona kiwnął potakująco głową.
- Ich szef utykał, ten drugi ... olbrzymi blondyn z czerwoną twarzą. Trzeci chyba miał brodę, ale nic więcej o nim nie mogę powiedzieć. Trzymał mnie, bo oni … - Polia urwała
Nagle ukryła twarz w dłoniach i zapłakała.

Chłopiec skoczył na środek pokoju i zaczął bić się po twarzy. Zaciskając zęby i krzywiąc twarz w nienawiści, podniósł obie ręce. Jego dłonie poruszały się wolno, sztywno, jakby wbrew jego woli. Wykonał lubieżny gest, potem zacisnął pięści, jakby sparzył je ogień.
 
Tom Atos jest offline