- Co to za banda dziwolągów? - spytał retorycznie John widząc arenę i kręcących się wokół przyjemniaczków. Gdyby nie fakt, że został właśnie uleczony przez gościa strzelającego piorunami z palców, miałby podejrzenie, że to wszystko to jakaś cholerna ukryta kamera. - Baba z czterema rękoma, to materiał do cyrku, nie na arenę - mruknął do Tonga, ale na tyle cicho, żeby Jax tego nie usłyszał. Ta babka chyba sponiewierała majora ostatnim razem. |