Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2017, 08:26   #107
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ahab czekał nadal na sygnał od Aryi. Z jednej strony ręce go świerzbiły, a z drugiej poproszono go o coś. Była częścią jego życia, i musiał pokazać że, traktuje ją jak równą sobie. Czekał więc, bacznie obserwując całe zajście. Nawet gdy usłyszał co spotkało tego dzieciaka, nie ruszył się z miejsca. Mimo że, piekło w nim zaczynało się odzywać. Ogień sprawiedliwego, ustąpił przed...Iskrą. Bo to od iskry płonął każdy stos. Od iskry płonęły lasy i miasta. I to również miało zapłonąć. Arya położyła dłoń na ramieniu Ahaba, nachylając się nad jego uchem.
- Teraz wiemy, kto zabił dziecko. - szepnęła - Niech piekło zemsty ich pochłonie.

Nawet nie wiedziała jak była blisko prawdy w tym ostatnim stwierdzeniu.
Rewolwerowiec skinął tylko głową, a potem obie dłonie sięgnęły po dwa rewolwery. Te zostały dobyte w ułamku sekundy i mroczną alejkę rozjaśnił błysk, który wydobył się z obu luf. A z nich zaczął pluć ołów. Trzy cele, więc nie więcej niż sześć kul zostało posłanych w kierunku mężczyzn. Zaskoczenie oraz celność to była przewaga strzelca w tym momencie.
- Niech się stanie - wyszeptał tylko Ahab.

Zduszony krzyk zapowiedział śmierć pierwszego z mężczyzn. Drugi dostał w brzuch - upadł na ziemię. Jeśli Ahab nie miał zamiaru go zaraz dobić, tamten mógł się jeszcze tak wykrwawiać dłuższy czas. Rana postrzałowa w tym miejscu skazywała na długie oczekiwanie kostuchy, która w tym przypadku byłaby wybawieniem.
Trzeci okazał się najbardziej zręczny. Sycząc jak kobra, uskoczył i dosłownie przekoziołkował z powrotem do budynku, z którego atakujący pierwotnie wybiegli.
Mężczyzna leżący na środku alei zaklął szpetnie i powiedział coś o rodzinie rewolwerowca do trzech pokoleń wstecz. Tymczasem uciekinier nie wynurzał się z budynku. Dopiero po chwili nastąpił wystrzał. Niecelny, ale niebezpiecznie bliski Ahaba. Ledwie dwa kroki od niego kula ugrzęzła z świstem w ziemi, uderzając go grudkami po twarzy. Teraz zrozumiał. Deski na parterze były dość sparciałe i wybrakowane. Facet używał luk weń, aby ostrzeliwywać swoje cele. Posługując się strzelbą, nie dawało mu tu wiele swobody w ruchach. Sam jednak stale zmieniał pozycję. Tym samym pozostawał niewidoczny i mógł teoretycznie ustrzelić każdego, kto zechciałby zbliżyć się do wejścia.
Sparciałe deski dawały przeciwnikowi przewagę, ale były jednocześnie jego zgubą. Rewolwerowiec wystrzelił z pierwszego rewolweru cztery kule, które poleciały w tym samym kierunku. Miały one po prostu przebić się przez deski, tak by dosięgnąć uciekiniera. Gdyby ta seria nie pomogła, Ahab zamierzał wykorzystać drugi magazynek. Kul miał trochę pod ręką. A ciągły ostrzał też nie pozwalał przeciwnikowi się skupić.
Przeładowywał rewolwery jakby stanowiły dziecięce zabawki. To z resztą była jedna z jego słynnych umiejętności. Powiadano, że Coogan Preacher potrafi uzupełnić magazynki jedząc w tym samym czasie krwisty befsztyk lub dajmy na to, uwalniając niewiastę z przyciasnego gorsetu.
Kule rozorały drewno, które sypnęło kłębem trocin oraz drzazg. W tak utworzonej luce nie dojrzał jednak nikogo. Powtórzył atak. Kolejne deski ustąpiły, odpadając jedna po drugiej lub zwyczajnie łamiąc na części. Spora część parteru była teraz pozbawiona ściany.
Mężczyzna którego ranił, wciąż wił się na ziemi. Szok musiał już minąć, bowiem zaczął ryczeć z bólu jak oszalały. Natomiast chowający się w budynku nie dawał znaku życia. Ahab nadal stał zbyt daleko, aby stwierdzić czy we wnętrzu leży ciało jegomościa lub ma się on całkiem dobrze i tylko blefuje.
Ahab schował się ponownie za rogiem, ponownie napełniając komory rewolwerów. Tym razem zamierzał spokojnie sobie poczekać na dalszy rozwój wypadków. Nie zamierzał odwalać czarnej roboty za nikogo. Po prostu delikatnie pomógł i zmienił układ sił.
Odczekał dłuższą chwilę, wciąż lustrując ulicę. Wreszcie, po około dziesięciu sekundach jego cel wynurzył się z ukrycia. Mężczyzna zdawał się krwawić z każdej części ciała. To cud, że będąc postrzelonym tyle razy, w ogóle się poruszał. Jego kurta była ciężka i czerwona od krwi. Spodnie zwisały dosłownie w strzępach.
Zacharczał i wypluł brunatną plwocinę pod nogi.
- Ty skurwww… - zamachnął się strzelbą i wreszcie upadł na ziemię.
Może i ci tutaj byli bandą szubrawców, lecz nie można im było odmówić determinacji. Ranny oddychał ciężko i bełkotał do siebie. Śmierć wreszcie zlitowała się nad nim i zatrzymała jego nieregularny oddech. Oprych, którego Ahab postrzelił w brzuch nie miał tak prędko odejść z tego świata. Wciąż jęczał i giął w miejscu.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline