Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2017, 12:42   #91
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Lotte Visser



Lotte spacerowała brzegiem plaży, spoglądając na niepodważalne walory pięknych, fińskich krajobrazów. Strzeliste topole, wspaniałe brzozy. Zachodzące słońce, znikające niespiesznie za horyzontem. Kilka ptaków wzlatywało ponad nią, szukając schronienia na powoli zbliżającą się noc. Visser tonęła we własnych myślach. Robiło się coraz chłodniej, ale prawie tego nie zauważała.

Plaża zdawała się wyludniona. Było już po osiemnastej, więc rodziny z dziećmi znajdowały się w innych miejscach. Na dodatek Lotte przypomniała sobie o imprezie organizowanej przez sąsiadkę oraz o potańcówce w Oittaan Kartano, o której wspominał taksówkarz Into. Jak się z czasem okazało - namiętny kochanek właścicielki campingu, Enni.

Wszyscy znajdowali się gdzieś indziej.
Kroczyła sama po miękkim, jasnym piasku.

Wtem ujrzała chłopca stojącego przy tafli jeziora. Rozpoznała go. To on rano biegł z pluszowym kotkiem, uciekając przed dziewczynką. Teraz jednak puszczał kaczki po wodzie wprawnymi, płynnymi ruchami. Wyglądał na bardzo samotnego. Z drugiej strony… z jego perspektywy Lotte również musiała tak wyglądać. A to znaczyło, że nie powinno oceniać się ludzi po pozorach… czyż nie?

[media]http://www.youtube.com/watch?v=QnxpHIl5Ynw[/media]

Jeszcze dalej Lotte spostrzegła zwykły, zielony namiot rozpostarty na piasku. Śledzie wbite w miękkie podłoże utrzymywały go na grząskim terenie. Jego obecność nie dziwiła zbytnio. W krajach Skandynawii obowiązywało - co prawda niepisane, lecz mocno zakorzenione - prawo wszystkich ludzi, Allemansrätten. Według niego każdy człowiek miał prawo do kontaktu z naturą, z którą cywilizacja powinna współistnieć, a nie rywalizować. Wynikała z niego możliwość nocowania przez jedną noc wszędzie, nawet na terenie prywatnym. O ile obecność gości nie przeszkadzała i nie naruszała prywatności właściciela.

I nagle świat przyspieszył. Visser poczuła motyle w brzuchu - lecz bynajmniej nie z powodu zakochania. Bezwładnie opadła na kolana, odnosząc wrażenie mrowienia na całym ciele.

Przez ułamek sekundy ujrzała duże oczy - i choć to zdawało się sprzeczne, mogłaby przysiąc, że były jednocześnie czarne i jasnoczerwone. Patrzyły na nią. Wydawały się bardziej zwierzęce, niż ludzkie.
- Proszę pani, musimy uciekać - znikąd obok niej wyrósł chłopiec, który wcześniej puszczał kaczki przy jeziorze. Wyglądał na nieziemsko przestraszonego. W jego oczach błyszczały łzy spanikowanego dziecka. - Wilk, on zbliża się… - pociągnął ją za rękaw.

Właśnie wtedy go usłyszała. Głośny, donośny ryk bestii. Czy też raczej… poczuła go w kościach, jak gdyby dźwięk nie przenosił się drganiem powietrza, nie tak naprawdę.

Obok namiotu wyrosła postać obleczona w wieczorne cienie. Z nożem i młotkiem rzuciła się na zielone schronienie. Nie wchodząc do środka, od zewnątrz bezlitośnie na przemian waliła i uderzała. Przeraźliwe krzyki. Krew rozprzestrzeniająca się po tkaninie. Szybkie, pełne furii ciosy. Śmierć.

- Proszę pani! - krzyknął chłopiec. - Musimy uciekać!
Wyglądał na przeraźliwie zdesperowanego, jednak nie opuścił Visser. Świat wirował w jej umyśle, jednak po chwili zmobilizowała się i odzyskała kontrolę nad własnym ciałem. Tajemniczy oprawca nie przestawał nawet na moment. Kiedy jedna z jego ofiar próbowała uciec z namiotu, natarł na jej czoło młotkiem. Była to nastoletnia dziewczyna, której wysoki pisk poniósł się echem Jeziora Bodom. Kolor ciemnych, długich włosów zniknął przykryty szkarłatem krwi. Trzask łamanej kości czołowej zdawał się równie głośny, co grom z jasnego nieba.

Jednak tonął w harmidrze bawiących się w oddali ludzi z campingu. Zdawali się tak blisko! Gdyby tylko któryś z nich obrócił się i zmrużył oczy, gdyby kogokolwiek cokolwiek zaniepokoiło…! Gdyby ktoś chociażby na chwilę ściszył muzykę, gdyby głos zarzynanych ludzi dotarł do świętujących Finów z Oittaa. Niestety Lotte była w tym sama. Ona i bezbronny, spanikowany chłopiec.

Mrugnęła oczami. W tym ułamku sekundy ujrzała obraz czterech, wpatrujących się w nią twarzy.


Jednak po chwili zniknęły, a obraz rzezi przed jej oczami zaczął przybierać coraz większego rozmachu.

Pozostali


Natalie patrzyła na podświetloną zawartość mikrofalówki. Skrzydełka i stripsy z KFC obracały się powoli wewnątrz urządzenia. Wreszcie przestały, a Douglas wyjęła je. Zgarnęła jeszcze kilka sosów czosnkowych i wyszła na zewnątrz domku. Usiadła przy drewnianym stole na werandzie.

Posunęła się, aby zrobić miejsce Sharifowi i talerzowi kanapek w jego dłoni. Wnet dołączyła do nich Alice, która zawinęła mokre włosy w biały, puszysty ręcznik. Jako ostatnia weszła pod prysznic i wciąż pachniała aromatycznym płynem pod prysznic.

Imogen próbowała nauczyć Fluksa aportować. Co niestety nie wychodziło… ale jak to możliwe? Przecież do tej pory pies wydawał się dość pojętny i bystry… więc zdawało się prawdziwie nierzeczywistym, że nie przynosił rzucanej gałązki! Pozostało jedynie pocierać oczy w niedowierzaniu. Jednak po chwili Olander musiała zagonić Fluksa do domku i zamknąć go w pokoju. Z powodu hałasu.

A jego źródłem była impreza, którą sąsiadka zapowiedziała tuż po przyjeździe Detektywów do Oittaa. Co prawda ich domek tkwił w oddaleniu, lecz dźwięk niósł się dobrze i zgodnie z zapowiedzią sopran Madonny wznosił się nad campingiem. Pijani ludzie, obejmujący się za ramiona, szli w kierunku miejscówki skinheadki, lub stamtąd wychodzili. Niektórzy śpiewali głośno i niemelodycznie, inni wyszli z telewizorem, anteną i przedłużaczem przed domek, by oglądać mecz z piwem i przekąskami. Powoli zbliżała się dziewiętnasta. Lokatorzy innych domków i namiotów zbierali się do Oittaan Kartano, gdzie miał wystąpić zespół z Helsinek.

Czwórka detektywów spojrzała po sobie. Przyszedł czas na rozdzielenie zadań, czyż nie? A może powinni poczekać na Lotte? Nikt od rana nie widział koleżanki z drużyny - musiała wyjść, kiedy wszyscy spali. Czy powinni jej poszukać? A może zadzwonić?

- Chodźcie na występ - przed ich domkiem pojawiła się nieco wstawiona Enni. Miała na sobie czarną koszulkę z płonącą czaszką, a włosy splotła w niedbały warkocz. - Zagrają Children of Bodom! Mocny, fiński metal - uśmiechnęła się delikatnie, wodząc pijanym spojrzeniem po Detektywach. - To skandal, nazwać zespół po tej tragedii z 1960. Ale czy nie o rozgłos chodzi w mocnym rocku? I o pogłos…

Natalie zaczęła czytać w Zbiorze Legend o tajemnicy sprzed półwiecza.
 
Ombrose jest offline