Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2017, 13:18   #40
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Ponętna wampirzyca delikatnie gładziła przez chwilę jego plecy, czując dreszcz, który przez niego przechodzi. Uwielbiała tego chłopca, ale jeszcze nie wiedziała co z nim począć. Dzieci z pewnością nie wchodziły w rachubę. Uśmiechnęła się do swoich myśli i powoli podniosła się.
- Choć pomogę ci się wymyć. - Wskoczyła do wody i sięgnęła po jeden z olejków do kąpieli. Miły zapach rozszedł się po całym pomieszczeniu.


- Och, wspaniale - znalazł się na nogach zadowolony. Podszedł do niej. - Jesteś cudowna, ja … zrobię wszystko dla ciebie … moja najdroższa, moja najwspanialsza, moja najukochańsza … Tak się cieszę, że wybrałaś akurat ten pałac oraz wniosłaś tutaj światło gwiazdy - stanął przy niej wzruszony. - Czy ja także mogę ci pomóc się umyć?
- Bardzo chętnie skorzystam, jednak pozwól, że najpierw cię obsłużę. - mrugnęła do niego i zaczęła powoli wcierać olejek w umięśnione ciało, zataczając na nim niewielkie kręgi. Stała bardzo blisko pozwalając by ich ciała ocierały się o siebie. Z zachwytem obserwowała ciało mężczyzny, starając się zapamiętać jego każdy najmniejszy szczegół.

Colonna poddawał się jej działaniu. Właściwie to po prostu nie wiedział, co robić. Więc nie robił nic, poza odbieraniem jej działań. Jego ciała czuło się doskonale przy niej. Zresztą widziała to, jak się cieszy jej wspaniałą obecnością. Zresztą on także jej się mógł podobać. Był młody oraz gibki. Oczywiście nie tak, jak ona, ale całkiem sensownie, jak na mężczyznę. Faktycznie widać było, iż prawdopodobnie część życia spędził w klasztorze. Nie miał na sobie blizn zaś ciało miał jasne, nieogorzałe od italskiego słońca. Był gładki, nie miał także zbyt wielkiego owłosienia na ciele, poza oczywiście okolicami przyrodzenia. Był dosyć wysoki, ale bez przesady, stosunkowo smukły. Miał wyrobione mięśnie, choć nie tak, jak zawodowy wojak. Alessandro widocznie usiłował to nadrobić poza klasztorem, ale mimo wszystko to nie było jeszcze to. Za to dłonie miał gładkie, niezniszczone od częstego treningu bronią. Owszem, mogła wyczuć lekkie zrogowacenia, stwardnienia skóry w prawej dłoni od miecza, jednak również nie było to tak wyraźne, jak przy wojownikach. Kiedy Agnese patrzyła na niego, widziała właśnie takiego młodego chłopaka, który usiłował się od jakiegoś czasu zmienić. Miał łagodne, lecz rozgorączkowane spojrzenie, kiedy na nią patrzył oraz imponującą męskość. Tak, naprawdę markiz mógł się podobać. Zajmowała się więc nim oraz patrzyła.

Powoli przesunęła dłonie na jego plecy, tak, że jej piersi opary się o jego tors. Podniosła wzrok by znów patrzeć mu prosto w oczy.
- Czemu opuściłeś klasztor, skarbie? Nie to żebym się nie cieszyła, bo dzięki temu mam cię teraz tutaj, ale jestem ciekawa. - Uśmiechnęła się, masując delikatnie jego plecy i powoli zsuwając dłonie w stronę jego pośladków.
- Także bardzo się cieszę - wyznał wzdychając, poruszony jej pieszczotą. To było cudowne, jak odkrywał, jak wspaniała, jak wyjątkowa, jak jedyna może być dla mężczyzny kobieta. Jej piersi, które czuł na własnym torsie mówiły mu to dobitnie, ona zaś doskonale to wyczuwała. - Cieszę się. Kocham swoją siostrę, ale jednak nawet przy niej nie cieszę się, jak przy tobie. Jest … inaczej - powiedział po krótkim wahaniu nie mogąc opisać uczucia. - Zaś klasztor … byłem mnichem na Monte Cassino wśród benedyktynów - wymienił najbardziej wpływowe oraz najpotężniejsze opactwo Italii. - Prawdopodobnie mogłem objąć tam dzięki rodzinie stanowisko opata, potem zaś jeszcze wyżej. Przynajmniej póki żył mój starszy brat. On miał odziedziczyć tytuł oraz włości, ja zaś iść drogą stanowisk duchownych. Ale on odszedł. Właściwie zginął chyba. Po prostu pewnego dnia nie powrócił do pałacu. Ojciec długo go szukał, bowiem brat był okazem mężczyzny. Starszy sporo ode mnie, barczysty, doskonały szermierz, jak powiadano. Siłacz zresztą, chociaż mający skłonność do … - zawahał się. Agnese przeszła w tym czasie za jego plecy i przytulając się do nich zaczęła masować ponownie jego tors. Znów zsuwając ręce centymetr po centymetrze. - … grywania takiego za pieniądze. Ojciec nieraz płacił jego długi, ale uwielbiał także siłę brata, która gwarantowała wedle niego kontynuację rodu. Zaś co dalej? On zniknął. Kiedy wreszcie ojciec stwierdził, że pewnie został gdzieś ubity wydostał mnie z klasztoru, jako jedynego syna. Wprawdzie mogła dziedziczyć Sophia, ale ojciec … - ponownie się zawahał. Wampirzyca położyła dłonie na jego męskości i zaczęła ją dokładnie myć, co spowodowało, iż zaczął drżeć mocno. - … Sophia … nie … przepadał za nią. Tak to było … jaaaa … czuję twoje … wzgórza na plecach. To takieeee miłeee - zmienił temat nagle. - A ty, jak u ciebie, jak … twoja rodzina? - spytał przełykając ślinę. Jego męskość natychmiast zareagowała na jej mycie unosząc się oraz pęczniejąc w jej dłoniach.

Wampirzyca nie przejmując się tym myła dokładnie też jego pachwiny, raz po raz wracając do wydłużającej się części.
- Nic ciekawego. - Szepnęła dotykając ustami jego pleców. Mimo, że mówiła cicho jej nawykły do wydawania poleceń głos niósł się po łaźni. - Ojciec był bardzo zamożnym kupcem - co, obydwoje wiedzieli, oznaczało iż należał do najwyższej warstwy Florencji. Ziemia włoska, przeciwnie do innych krajów, wydawała także szlachtę, lecz trzymającej w dłoni nie tylko miecz, ale przede wszystkim monety. - Niestety biedakowi trafiła się tylko córka. Zostałam nauczona jak zarządzać handlem i gildią. Gdy wyszłam za mąż, tatuś postanowił ruszyć na północ szukać przygód, a ja zostałam z mężem i kolejnym biznesem do gospodarowania. Gasparo był bardzo dobrym człowiekiem, ale nie szło mu zarządzanie pieniędzmi, do tej pory opiekuję się także familią w Wenecji.

Colonna słuchał poddając się jej podniecającym działaniom, zaś Agnese opowiadała. Widać było, że mężczyzna chce wiedzieć wszystko na temat swojej ukochanej. Czuł bowiem, iż Agnese ma wiele swoich tajemnic, lecz nie naciskał na ich wyjawienie. Pod tym względem stanowił wzór delikatności.

Kiedy wampirzyca tak opowiadała mu, dostrzegła, iż drzwi do łaźni są leciutko uchylone, za nimi zaś Gilla przypatruje się ich igraszkom. Przynajmniej teraz. Kiedy ghulica dostrzegła, iż Agnese spogląda na nią, nieznacznie kiwnęła głową do signory, jakby chciała ją zawiadomić o jakiejś sprawie. Wampirzyca przeszła przed mężczyznę i położyła mu dłonie na ramionach.
- Kucnij, obmyjemy cię. - Gdy ten to zrobił, nie pytając go o pozwolenie zwróciła się w stronę drzwi. twarz markiza znajdowała się idealnie na wprost piersi wampirzycy.
- Wejdź Gillo.

Najposłuszniejsza spośród sług nie miała jakiegokolwiek problemu z wejściem i przez chwilę markiz chyba nawet nie zauważył, bądź nie załapał jej obecności. Wpatrywała się w jędrne piersi, których ciemnoczerwone sutki otoczone niewielką poświatą wręcz kłuły go w oczy swoją urodą oraz niewyobrażalnym erotyzmem. Ale kiedy Gilla podeszła oczywiście nawet sutki nie pomogły. Z rozdziawionymi z zaskoczenia ustami markiz chlapnął przestraszony do wody odwracając się plecami oraz usiłując skryć swoją dużą już męskość dłońmi. Widać było szalone zawstydzenie na jego chłopięcym obliczu. Wampirzyca pogładziła głowę markiza, przytulając ją do swego łona. Gilla zaś podeszła wskazując Agnese na usta oraz ucho dając znać, że ma jej coś do przekazania.
- Nie powinieneś się wstydzić sług Alessandro. Szczególnie Gilli, jest wojowniczką i nawykła do widoku męskiego ciała. - Ucałowała go, pochylając się nisko, tak że jej piersi na sekundę musnęły jego ramię. - Daj mi chwilkę, dobrze?
- Tak, tak, ja … ja się postaram nie wstydzić - obiecał, wampirzyca zaś czuła, że walczy ze sobą, że stara się z jednej strony podnieść na zasadzie “dumnego mężczyzny, który nie musi się wstydzić swoich walorów”, zaś z drugiej jednak chłopięcej obawy. Niewątpliwie dużą sprawą było dla niego, że Agnese traktował jako wyjątkową kobietę, zaś Gilla, choć sługa, była także kobietą. Stąd gigantyczna walka wewnątrz niego. Acz słowa jej, oraz może bardziej delikatne wsparcie muśnięciami najwrażliwszych części ciała podziałały cuda. Agnese naprawdę miała nad nim wielką władzę, bowiem wreszcie markiz uniósł się, choć był cały czerwony na twarzy i teraz także Gilla zauważyła jego bardziej niż solidną męskość. Ghulica pokiwała z uznaniem głową, ale nie skomentowała, czując zapewne, że byłoby to nie na miejscu.
- Tak, rozumiem, idź na chwilkę - wydukał Alessandro stojąc czerwoniutki.

Agnese ucałowała markiza w policzek i ruszając w stronę ghulicy powoli przesunęła dłonią po jego erekcji. Spokojnym krokiem, lekko kołysząc biodrami podeszła do Gilli. Obie kobiety przeszły do przedsionka łaźni.
- Cóż jest tak istotne by mi przerywać. - Agnese szepnęła, teraz jednak jej szept był słyszalny tylko dla Gilli i to tylko dlatego, że była już doświadczonym i długo pojonym cennym vitae, ghulem.
- Gangrel - szepnęła Gilla. - Ten którego uratowałaś pani na barce tamtej, wiesz kogo. Otóż wyzdrowiał i robi problem jak stąd do Bari. Powstrzymałam go, ale wiesz pani, jacy są Gangrele. Problem zaś jest … istotny dla niego. Otóż ta jego kobieta, której również pomogłaś, to jego narzeczona. Szaleją za sobą, ale problem polega na ...
- Gillo… błagam, co to za problem. - Wampirzyca skrzywiła się. Miała ochotę na kolejną porcję igraszek z markizem i nie zamierzał tego odkładać przez bandę obdrapańców.

Ghulica chyba nie wiedziała jak to powiedzieć, ale wreszcie wystrzeliła.
- Prawo pierwszej nocy. Oni chcą się kochać, ale w ich ojczyźnie pierwsza noc należy do pana lennego. Tutaj nie mają pana poza tobą. I zwyczajnie, Gangrel się wścieka, bowiem nie może uprawiać seksu, póki się nie dokona owa inicjacja, ale ty pani, jesteś kobietą, więc on już nie wie, co robić. Skoro jesteś jednak jego panią, obiecałam, że zapytam, żeby powstrzymać go, zanim zacznie rzucać meblami.
- Przekaż mu, że jeśli się nie uspokoi zamiast wbijać swój pal w to dziewczę ja wbije mu pal w coś zupełnie innego. Przyjdę tam jak skończe tutaj i to w momencie, w którym będę usatysfakcjonowana.
- Dobrze, signora, wybacz. Po prostu wiesz, jakie szalone jest to plemię - Gilla ruszyła do wyjścia, zaś Agnese wiedziała, że wściekły na coś gangrel po prostu wyłącza myślenie, szczególnie gangrel pochodzące ze starego kraju berserkerów.

Wampirzyca wróciła do łaźni i podeszła do stojącego w wodzie markiza. Przytuliła się do niego lekko poirytowana. A już było jej tak dobrze.
- Chciałbyś być panem lennym? - Nagle zdała sobie sprawę, że zupełnie zapomniała o ocalonych. Może miała nadzieję, że ci po prostu znikną? - Nie mówiłam ci, ale ocaliłam jeszcze kogoś ostatnio.
- Jeszcze kogoś? - Alessandro stał tak, jak go zostawiła. Jego męskość wprawdzie nieco opadła, ale wampirzyca doskonale wiedziała, że bez trudu ponownie się uniesie. - Zaś panem lennym? Przecież jestem panem lennym. Mam kilkanaście wiosek na terenie Lacjum, w nich zaś przypuszczam, koło tysiąca poddanych - powiedział zdziwiony pytaniem.
Agnese uśmiechnęła się. Jednym ruchem dłoni ułożyła jego męskość między swoimi udami i zacisnęła na niej nogi. Czuła jak markiz jak napina się i powoli unosi zmierzając do upragnionego celu.
- Widzisz… tak się składa, że uratowałam parę, narzeczeństwo, które bardzo chciałoby skonsumować swoją pierwszą noc.

Markiz wydawał się strasznie zdziwiony.
- No dobrze, rozumiem, że jeśli są narzeczonymi, jeśli kochają się, ale co ja mam do tego? Owszem, słyszałem, że kiedyś na naszych ziemiach było prawo pierwszej nocy, ale teraz chyba się uchowało jedynie gdzieś na północy Europy - zastanawiał się, zaś Agnese czuła, jak jego członek drga przy jej ciele w seksownym kąciku przylegającym do jej słodkiej szparki.
- Oni są stamtąd... - Wampirzyca zrobiła niewielki ruch do przodu i chwilkę później do tyłu. -... i uznają mnie z uwagi na okoliczności za swoją “panią lenną”.
- No tak, skoro uratowałaś im życie, to jasne - zgodził się - i zaraz, chcą, żebyś ofiarowała im pierwszą noc? - przez chwilę patrzył ogłupiały, jakby zapominając nawet o jej słodkich pieszczotach. Agnese wydawało się, że zaraz buchnie śmiechem, ale powstrzymał się. - Naprawdę chcą od ciebie?
- Tak. - Przytuliła się do niego i ucałowała. - Ale jak zdążyłeś zauważyć brakuje mi do tego właściwych przyrządów.
- Nie brakuje ci za to niczego, co czyni cię cudowną kobietą - gorąco powiedział unosząc głos. - Agnese, ja kocham tylko ciebie i chcę tylko ciebie, ale jeśli chcesz … zrobię to … jeśli będziesz przy mnie - wyjąkał wreszcie plącząc się trochę oraz rumieniąc - dla ciebie, tylko dla ciebie. Jeśli tak chciałabyś - jak widać, markiz naprawdę zaszedł daleko od utraty swojego prawiczkostwa.
- Bardzo by mi to pomogło mój drogi. - Uniosła się na palcach i szepnęła mu do ucha, delikatnie muskając je swoimi wargami. - Mogę was nawet poprowadzić.
- Naprawdę byś to zrobiła? - wyjąkał chyba zadowolony i trochę uspokojony z jej pomocy. Nie pragnął innej kobiety niż Agnese, ale skoro miało dojść do jakiejś relacji, chciał by ukochana była przy nim.
- Jest tylko jeden problem. - Wampirzyca oparła się rękami na jego ramionach i nim zdążył zareagować trzymał ją na rękach. Mocno owinęła się nogami wokół jego bioder. Markiz czuł jak jego męskość przesuwa się po jej rozpalonej, już ponownie wilgotnej szparce. Wystarczyło zrobić tylko drobny ruch rękami, unosząc ją nieco i nadziewając na jego maszt. Kompletnie zaskoczony markiz chyba nawet nie zdążył się zorientować, kiedy gorąca wampirzyca już była na nim, już gotowa, już pragnąca. Natomiast on pragnął jej, tak bardzo. Jego dłonie ujęły jej pośladki unosząc lekko oraz ustawiając odpowiednio, by rozchylone płatki mogły przyjąć ponownie jego oręż.
- Ach - westchnął głośno, kiedy nasuwała się na niego, kiedy dotarła do samego końca tak, że czyli swoje ciała, jak się najbardziej zbliżyły, jej intymne płatki oraz jego napięty mocno woreczek. Przez chwilę zamarł, jakby zdziwiony pozycją i tym,c o powinien robić. Ewidentnie podniecony był szalenie, ale miał problem z koordynacją ruchów. Próbował unosić jej tyłeczek oraz zgrać to z ruchem własnych lędźwi, lecz średnio mu to wychodziło. Jednak nadrabiał entuzjazmem.
- Oprzyj mnie o ścianę - wyszeptała mu do ucha. - Będzie ci prościej skarbie.

Posłuchał swojej ukochanej. Wcale nie jest jednak tak łatwo maszerować brodząc po uda w wodzie, potem zaś wyjść po schodkach i dojść do ściany, cały czas utrzymując swój miecz w jej pochwie. Agnese drżała przy każdym jego kroku, gdy jego męskość poruszała się w niej, lekko przy tym się przesuwając. Ale udało mu się. Jakoś utrzymał się w niej, choć parę momentów było ekscytujących oraz groziło przewrotką. Za to jak były emocjonujące! Oraz podniecające. Wreszcie dotarli do ściany łaźni i oparta o misternie wykonaną mozaikę przedstawiającą wizerunek delfina Agnese poczuła rzeczywiście jego zaangażowanie. On zaś mając ułatwioną sprawę, ruszył mocniej. Tak bardzo jej pragnął, jakby robili to poprzednio sto lat temu, nie zaś przed momentem.

Wampirzyca oparła się jedna dłonią o ścianę, powstrzymując nadmierne poruszanie się pleców, jednak drugą pozostawiła na ramieniu markiza. Przymknęła oczy ciesząc się tym jak głęboko ją penetruje.
- Mocniej mój piękny.
Rzeczywiście faktem było, iż w tej pozycji, trzymając ją przy ścianie oraz z własnymi biodrami otoczonymi jej nóżkami nie mógł czynić takich pchnięć, jak poprzednio. Były wolniejsz eoraz płytsze. Jednak jej słowa podziałały niczym ostroga na pędzącego konia. Rumak spiął się ruszając do mocniejszego boju. Jego dłonie, jakoś trafniej zaczęły się zgrywać z biodrami podrzucając ją, potem zaś opuszczając pełnym impetem, który współgrał z jego pchnięciami. I tak znów. coraz bardziej. Ponadto długo, im częściej kochał się, tym kolejny raz był dłuższy, tak jak ten. Agnese doskonale poznała ten już szklisty nieco odcień oczu markiza, który zaczynał odlatywać. Kochał ją oraz pożądał, biorąc jej ciało, niczym wspaniały dar. To naprawdę trwało, nawet Agnese mogła być zadowolona z długości, zaś jej napęczniały kwiat czuł wspaniałą rozkosz z lekkim niemal bólem, choć to trudno określić w takim podnieceniu. Skoro chciała mocniej, niemal próbował rozerwać jej cudowne wnętrze, tak szalał kochając.

Wampirzyca jęczała głośno, czując jak zbliża się do upragnionego celu. Mocno docisnęła go nogami do siebie gdy poczuła, że jej rozpalone ciało ponownie przeszywa piorun podniecenia. Krzyknęła, wyginając się w łuk, a on połączył jej krzyk ze swoim wystrzeliwując kolejną porcję nasienia w głębię jej łona. Jego myśli wypełniał jedynie róż przyjemności. Nic więcej, zaś dociśnięte jej wampirzą siła biodra po prostu nie mogły się poruszyć, pozostając najgębiej, jak tylko można. Ale ona czuła, jak sama męskość drży, jak pręży się wewnątrz, jak sztywnieje jeszcze mocniej przed każdym wystrzałem, który mocno uderza jej wewnętrzne ścianki. Widać było, że markiz po prostu przeżywa coś cudownego przy niej. Że naprawdę ją kocha. Naprawdę także bardzo pragnie ukochanego ciała.

Agnese ostrożnie opuściła nogi pozwalając by mężczyzna się o nią oparł. Ich ciała zwarły się przy chłodnej ścianie. Objęła go mocno i cicho szepnęła mu do ucha.
- Też cię kocham mój piękny.
Odpowiedzią był jedynie uśmiech, który przypominał coś naprawdę ciepłego oraz wyjątkowego. Agnese mogła poczuć, że dała mu coś niezwykłego swoim słowem oraz ciałem.
- Jesteś cudowna, wiesz - wyszeptał gorączkowo. - Moje najdroższe, najpiękniejsze kochanie, zrobiłbym dla ciebie wszystko - mówił powoli się uspokajając, zaś ona czuła na sobie jego ciężki dech, który powoli się wyrównywał. Też ją bardzo mocno objął takim szczerym, miłosnym uściskiem.
- W sumie to będą dwa problemy. - Wampirzyca powróciła do wypowiedzi przerwanej ich igraszkami.
- Jakie problemy? - zawahał się Alessandro. - Obiecałem, kochanie, dla ciebie zrobię wszystko, jeśli tak chciałabyś. Obiecuję, jeżeli tylko poprowadzisz mnie. Jakie więc sprawy masz na swojej myśli?
- Dziewczyna jest chyba dziewicą i będziesz musiał być z nią bardzo delikatny. - Agnese delikatnie gładziła jego, ponownie lekko spocone, plecy. - Myślisz, że dasz radę nad sobą zapanować?
- Jaaa, jaaa spróbuję - obiecał. - Dla ciebie spróbuję. Nie wiem nic, znaczy wiesz, niedawno sam jeszcze … ale będziesz obok? - upewniał się.
- Yhym… skoro to ja jestem panem lennym. - Mrugnęła do niego. - Wyobrazisz sobie, że jest małą drobną dziewczynką i powinno jej to sprawić dużo przyjemności.
- No ja rozumiem, choć sama mówiłaś, że może ją boleć. Pamiętam - przypomniał. - Jednak spróbuję jak najlepiej. Obiecuję. Tylko jak mam się przygotować, chyba że powiesz już tam nam razem - spytał spoglądając na nią.
- Proponuję myśleć, że to ja, tylko dużo drobniejsza i słabsza i jakoś sobie poradzisz. - Uśmiechnęła się. - Ale jest jeszcze drugi problem.
- Rozumiem, słabsza oraz drobniejsza - powtarzał po ukochanej, jednak widać było, że liczy tak czy siak na szczegółowe poprowadzenie. Sam bowiem miał doświadczenie przecież od poprzedniej nocy, chociaż ćwiczyli intensywnie. - Ale coś jeszcze? - spytał zaskoczony.
- Jako, że to mnie uznając za “panią lenną” - powtórzyła to określenie z lekkim rozbawieniem.- Powinieneś być moim partnerem.
- To nie problem! - niemal krzyknął. - Jestem nim oraz kochamy się. Nawet jeśli nie jesteśmy w oficjalnym związku, choć moje serce jest pełne nadziei, że może kiedyś się zgodzisz zostać moją ukochaną markizą, to przecież jesteśmy razem - mówił rozgorączkowany, jakby jakoś podważyła jego osobiste oddanie.
- Będę prosiła byś skłamał, że jesteś moim mężem, a nie powinnam. - Agnese uśmiechnęła się do niego ciepło, jakby lekko speszona.
- Przecież wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko. Nawet takie niewinne kłamstwo, które ma uszczęśliwić tamtą parę. Nie lubię kłamać - przyznał chociaż początkowo się chyba zdziwił - ale niekiedy chyba nie ma innego wyjścia - lekko się skrzywił, ale nie jakoś niechętnie, jakby raczej rozważał filozoficzne kwestie takiego przypadku. Wreszcie energicznie potrząsnął. - Dobrze, tak właśnie powiemy.

Agnese ucałowała go. Markiz zaś oddał jej mocnego buziaka.
- Opłuczmy się i chodźmy do nich. - Wampirzyca pociągnęła go w stronę basenu kąpielowego. - Jutro pomożesz mi się wymyć. - Mrugnęła do niego, wciągając go do wody.
- Dobrze, umyjmy się szybko, załatwmy tą sprawę i będę bardzo czekał na jutro - powiedział posyłając jej buziaka. Potem zaś faktycznie zabrali się za mycie i po chwili czyści, eleganccy, wytarci, mogli wdziewać już swoje stroje. Gilla przyniosła swej pani właściwe szaty i ułożyła je w przedsionku, zresztą sama oczekiwała za drzwiami by pomóc Agnese się w nie odziać. Colonna zaś ubrał się sam w swój elegancki strój i już po chwili szli korytarzem w stronę komnaty gangrela oraz jego ukochanej.
 
Aiko jest offline