Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2017, 04:25   #532
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Piękny sen. Radosny. Byli w nim prawie wszyscy, śmiali się. Coś odpieprzali razem, ale to był tylko sen. Nie jawa, a szkoda. Emily bardzo żałowała, że nie może zamienić dwóch rzeczywistości miejscami. Wojnę wpakować za zamknięte powieki, a zza nich wyciągnąć słońce i radość. Leżała z głową na poduszce i patrzyła spod ledwo uchylonych powiek na Petera. Siedział do niej tyłem, powoli i metodycznie pozbywając się zarostu. Niewiele miał do roboty - przy pożarze stracił dużo kłaków z brody, ale pewnie chciał… wyglądać porządnie. Jak na Pazura i oficera przystało. Zarost nie pasował do munduru, przy nim każdy detal musiał być pod linijkę.
W jego ruchach i postawie było coś hipnotycznego. Codzienna czynność, rutynowa. Nic ciekawego na pierwszy rzut oka, ale tak miło się go obserwowało. Od strony codziennej, zwykłej drobnostki. Czegoś nie mającego związku z wojną i walką. Gdyby nie broń w pokoju nikt by nie powiedział, że oboje mordują ludzi. Zachowywał się spokojnie, więc musieli znajdować się na bezpiecznym terenie… tylko gdzie dokładnie? Widziała na jego karku rzemyk, nie musiał się odwracać żeby dała radę dostrzec Kruka. Czaił się na jego piersi i spoglądał prosto w duszę Mówcy. Przypominał, że Więź nie brała się znikąd. Stawała się tym silniejsza, im dwójka ludzi była ze sobą bliżej. Wpakowała się w problemy Żywych na własne życzenie, ale jakoś nie żałowała. Nie obraziłaby się mogąc obserwować rytuał golenia w jego wykonaniu codziennie. Budziła się powoli, przy okazji układając w głowie wydarzenia minionego dnia. Jedna niecała doba i jej życie wywróciło się do góry nogami. Życie siedzącego przed lustrem mężczyzny również. Nie ściemniał, gdyby to robił oszczędzono by mu płacenia części ceny za Przejście Mówcy między światami.
- Nieładnie… wykorzystałeś sytuację i zaciągnąłeś nieprzytomną kobietę do łóżka… - powiedziała ciągle w tej samej pozycji. Otworzyła tylko normalnie oczy, gapiąc się już pełnoprawnie na Pazura - Gdzie jesteśmy? Zarośnięty też mi się podobasz.

Maszynka kierowana precyzyjnym ruchem zamarła w powietrzu na moment gdy leżąca w łóżku kobieta odezwała się. Mężczyzna odwrócił ponownie twarz w jej stronę i uśmiechnął się radośnie słysząc i widząc jej reakcję. Zauważyła, że zdążył już ogolić cały front twarzy i pianka pokrywała mu jeszcze jeden policzek i szyję. Odłożył maszynkę na biurko z lustrem, powstał i szusnął na łóżko zajmując miejsce obok. Pocałował ją w usta nim odpowiedział.
- Chyba na tym to polega w zaciąganiu kobiet do łóżka by znalazły się w łóżku, a reszta to detale. - odpowiedział z uśmiechem machając niefrasobliwie dłonią. Oczy też mu się śmiały gdy tak sobie pozwalał na poranny żarcik. - Jesteśmy w domu Kate. Ona jest weterynarzem. Nocowaliśmy tu z Alice wcześniej, jak ją wydostaliśmy z Wyspy. Reszta jest poupychana na dole i gdzie się dało. Za ścianą są Alice i Guido. - powiedział leżąc na boku i podpierając głowę dłonią wspartą łokciem. Drugą dłonią pokierował palcem wskazującym jej brodą tak, że pooglądał jej jeden profil z jednej a potem z drugiej strony. - Ale wiesz Emi ty to zdecydowanie lepiej wyglądasz jak nie jesteś zarośnięta. - ściszył nieco głos jakby dzielił się z nią niebywale wielkim i poważnym sekretem. - Jak się czujesz Emi? - zapytał nieco poważniej i tak samo poważniej spojrzał w jej twarz i oczy.

Przytrzymała się jego ramienia i podniosła do pozycji siedzącej, z twarzą tuż przed jego twarzą. Nie ogarniała kim jest Kate, nie widziała jej dotąd, ale skoro Pete mówił że jest w porządku to tak musiało być.
- Może pozwolę ci ogolić mi nogi - parsknęła mu prosto w nos - Jest lepiej, nic mi nie jest. Nie martw się, dokończ golenie. Zabawnie wyglądasz - starła palcem odrobinę białej piany, popatrzyła na nią i maznęła go po nosie - Spałeś cokolwiek?

- Heh. Ogolić ci nogi? A to by musiało być zabawne. - Nix spojrzał na przykryte kołdrą nogi jakby naprawdę rozważał ten pomysł i uznał go za wyjątkowo zabawny. - Tak, przespałem się. Też niedawno wstałem. - odparł Peter odgarniając włosy z damskiej twarzy. Odgarniał ponownie i twarz mu przybrała się wyrazem zamyślenia. - Jak się czujesz? Bo wyglądałaś na kompletnie wyłączoną przez drogę i w ogóle. Nawet Alice nie wiedziała co ci jest i kiedy się obudzisz. Dobrze, że się obudziłaś. - Pazur pokiwał głową z ulgą jakby właśnie sam ją ponownie przeżywał widząc przytomną Emily ponownie.

- Nic mi nie jest, nie martw się - powtórzyła, obejmując go i przyciskając czoło do jego czoła - Wtedy w furgonetce miałeś rację, to co robię nie jest zdrowe… ale to jeszcze nie mój czas, muszę ci napisać tą kartę, bo obiecałam, nie? Trzeba dotrzymać słowa - uśmiechnęła się chcą go jakoś pocieszyć. Zamiast gadać, wypaliła nagle coś, co od przebudzenia kiełkowało jej pod sercem - Chyba się w tobie zabujałam. Więc… nawet pozwolę ci na golenie tych nóg i co tylko chcesz.

Nix kiwał głową gdy mówiła o kartce i obietnicach. Uśmiechał się zgadzając się z nią bo przecież byli już trochę poumawiani tam i tu na to i na tamto. Dopiero jak wypaliła swoje wyznanie głowa mu znieruchomiała, usta zamarły a brwi skoczyły ze zdziwienia w górę. Chwilę wpatrywał się w jej twarz gdy oczy przeskakiwały mu z jej jednego oka na drugie jakby szukał w nich żartu, kpiny czy zwykłego oszustwa. Ale chyba się nie doszukał. Gdy to do niego dotarło zadziałał dość impulsywnie. Przychylił jej twarz do swojej wsuwając jej swoja dłoń na jej kark i potylicę a usta złączył z jej ustami w długim, czułym i delikatnym pocałunku. Odessał się od niej w końcu i wciąż trzymając jej głowę patrzył na nią z bliska.
- No. Ja chyba też. Nie spotkałem nigdy kogoś takiego jak ty. - wyznał jej w końcu wpatrzony w jej twarz tak blisko swojej twarzy, że czuli swoje wzajemne oddechy na sobie. - A z goleniem się widzę dogadamy. Może być całkiem zabawnie. - uśmiechnął się już bardziej filuternie sunąc z powrotem dłonią do siebie przez co jego palce mijały jej kark, szyję i szczękę.

- Bo nie szukałeś w Świecie Popiołu - wyszeptała poważnie, ale zaraz się roześmiała radośnie. Złapała go za ramiona i wykorzystując oparcie pod pośladkami, szarpnęła do przodu, przetaczając nad sobą tak, aby znalazł się na łóżku obok niej w pozycji leżącej. Od nagłego wysiłku zakręciło się nożowniczce w głowie, ale i tak było warto. Rechocząc jakby właśnie wycinała doskonały numer i zataczając się , wdrapała się na niego, siadając mu na brzuchu okrakiem.
- Zostało jeszcze pół twarzy. A może to ja ogolę ciebie? - spytała leniwie, machając lewym nadgarstkiem od niechcenia, a w placach zabłyszczał nóż.

- Chcesz mnie ogolić tym kosiorem? - zapytał Pazur unosząc pytająco brew do góry. Zaśmiał się gdy Otero wykonała swój numer ze zmianą pozycji. Teraz patrzył na nią drażniąc się i psocąc oczami, głosem i uśmiechem. - No nie wiem. Taka groźna i pełna tajemnic dziewczyna, z takim dużym nożem na moim gardle… A jak jej się ręka omsknie? - spytał, parodiując powagę dość udanie zresztą.
- Duchy mówią, że jesteś odważny i nie boisz się byle gangera, do tego baby, co się nie zna na żadnych fajnych, męskich zajęciach. Gdzie tam takiej do szanowanego i wyszkolonego oficera równie znamienitej formacji jak Pazury - wzruszyła ramionami, przystawiając koniec noża do jego grdyki - Nie obawiałeś się iść na kutry, wejść do płonącego budynku i wrócić po nieprzytomnych… a boisz się jednej małej dziewczynki? Co koledzy powiedzą? - spytała z miną wyrażającą szczerze zainteresowanie i smutek nad losem cywilbandy bez tarcz z trzema pazurami. Drapnęła szyję najemnika, usuwając pierwszy niewielki fragment piany i pozostałego zarostu.

- Małej dziewczynki?
- powtórzył w pytaniu określenie użyte przez ową “małą dziewczynkę”. Odsunął się lekko gdy niespiesznie otaksował wzrokiem jej sylwetkę. Przesunął się spojrzeniem z jej twarzy, na jej pierś, schowane pod kołdrą brzuch, biodra, nogi a potem równie powoli wrócił z powrotem do jej twarzy. - Chyba nie takiej małej. - uśmiechnął się gdy ich spojrzenia znów się spotkały. - Jakoś tu całkiem sporo miejsca do zbadania widzę. Albo do wycałowania. - mruknął Nix i nie zważając na dzielące ich ostrze pocałował nożowniczkę ponownie. - No ale skoro mówisz, że taki ze mnie kozak to chyba faktycznie nie mam się czego obawiać. - uśmiechnął się gdy się od niej nieco odsunąć by dać jej się pobawić z jego pianką i jej nożem.

Kobieta oddała pocałunek i popchnęła go żeby znów się położył. Tak było wygodniej. Zabrała się do golenia, starając się nie pokaleczyć skóry.
- Niezbadane są ścieżki Przeznaczenia… - zamyśliła się, ale pracy nie przerwała. Skupiona na niej nie przestawała nadawać, ograniczając nawiedzony bełkot do minimum - Więc spędziliście tu noc. Ty, Boomer, Alice i Rewers… nie zagadała was na śmierć? - parsknęła i skrobnęła plamkę piany na grdyce - Wtedy, zaraz po tym jak dostałeś wolną rękę, a szef powiedział że jesteś Pazurem… mówiłeś że wcześniej, przed kłótnią o powrót do Bunkra… że też się z bałeś. Z nią - skrobnęła drugą plamkę, teraz na żuchwie. - Powiesz o co chodzi?

- Jak śpi to nie gada.
- odparł prosto Pazur mówiąc cicho by minimalizować ruchy szczęki i szyi. - I przybyliśmy tutaj bo szefa jakieś paskudztwo użarło. Padł jak kłoda. A weź go targaj. - tu wymownie poruszył dłonią pewnie pamiętając, że już raz wspólnie z szamanka dźwigali razem te same bezwładne ciało. - Ale spotkaliśmy Eliotta i Kate. Eliott skombinował taczkę to razem jakoś zawieźliśmy szefa. A Kate powiedziała Alice co i jak z tym wężydłem. O. Tak to nazwała, wężydło. I dlatego skończyliśmy tutaj szefa ani było nieść ani jechać dzień się kończył to już tu zostaliśmy. Potem w nocy wpadli ci z NYA z rannym oficerem. Potem się okazało, że stuknęli na drodze Boomer bo poszła po Land Rovera i ten… No trochę mnie poniosło. Bo powiedzieli, że ją tam tak zostawili na tej drodze. A nie wiedziałem w jakim stanie. No i poniosło mnie trochę. - przyznał trochę z zakłopotaniem najemnik zezując na Emily jak zareaguje na te słowa. - A potem no bałem się bo na Wyspie się strzelali wtedy. Ostro. I no spartoliłem bo Alice się spytała i jej to powiedziałem. Raanyy… W jaką histerię wpadła, że tych Runnerów jej pozabijają. Zwłaszcza tego tem cwaniaka co tam szefuje. - oficer Pazurów machnął ręką wskazując gdzieś niedbałym ruchem dłoni w bok. Szef bandy najwyraźniej nie budził jego ciepłych uczuć. - Wyrwała się i poleciała jak głupia. Złapałem ją i coś tam jej zacząłem gadać bez sensu, zaniosłem ją tutaj. I gadałem. Jakoś ona zaczęła nawijać. Że ci Runnerzy, nie tac źli , o tym Guido, Taylorze, tych dwóch no i w ogóle. Dlatego tego dupka nie rozwaliłem tam przy tym vanie. Raz, że nie celował do Alice a dwa to pasował do opisu i słyszałem jak go woła po imieniu. Tak myślałem, że to ten o którym tak nawijała. Dlatego strzeliłem w nogę. - wyznał w zamyśleniu Pazur patrząc gdzieś w głąb siebie jakby znów widział tamtą szybką i chaotyczną akcję przy miejscowym biurze szeryfa. Wtedy gdy jeszcze on i kobieta która siedziała teraz na nim stali naprzeciw siebie. - A wtedy bałem się, że Alice coś odwali. No zwieje albo zrobi coś równie głupiego. No. Bałem sie o nią wtedy. - przyznał kiwając głową w zamyśleniu.

Nożowniczka przytakiwała i nie przerywała Pazurowi, skrobiąc zapamiętale po jego szyi. Co zeskrobała wycierała o rant prześcieradła. I tak było brudne i do prania, więc nic mu nie mogło zaszkodzi.
- I co, próbowała uciekać, zrobiła coś głupiego? Gadaliście do rana... Boomer też z wami tam była i gadała? Bo mówisz że jej starego poskładało - mówiła powoli, jakby trawiła na bieżąco to co gada - W terenówce ostrzegałeś Emmę, że Plama może i was lubi, ale w ostatecznym rozrachunku i tak stawia na gangerów... coś was łączyło? Dlatego jesteś taki cięty zawsze jak pojawia się ten temat? O czym jeszcze gadaliście? - skrobnęła piankę za uchem, akurat tam gdzie jedno z głównych naczyń krwionośnych.

- Cięty? O co ci właściwie chodzi Emi? - przewędrował spojrzeniem z sufitu na twarz pochylającej się nad nim kobiety. - Przecież ci mówię. Spanikowała, bałem się, że coś odwali. Szkoda by było. No i szef by mi urwał jaja. I Boomer też była. Ale miała zmianę na górze my zostaliśmy na dole. Boomer miała mnie zmienić potem bo no jej gadanie niezbyt idzie. A bałem się zostawić Alice samą by jej nie odwaliło. I gadaliśmy aż się uspokoiła i zasnęła. No mnie też w końcu złożyło. - wzruszył ramionami patrząc na twarz pochylającą się nad nim. - A w terenówce chodziło mi, że chciała namieszać Boomer w głowie. To co mówiłem i jej wtedy. Wolałaby nas rozbić by Boomer została z nimi niż byśmy mieli działać osobno obok albo przeciw nim. Dlatego tak powiedziałem. Że myślę, że nas lubi i mnie i Boomer ale jak ma do wyboru na ostrzu noża to postawi na tego Guido i Runnerów a nie kogoś innego na przykład nas. - tu wskazał palcem na swoją pierś. - A wtedy jeszcze o Chucku Norrisie gadaliśmy. Jakoś musiałem ją zagadać by nie myślała o Wyspie. I zaczęło się jakoś o tym Norrisie sam nie pamiętam już jak. I w sumie to ona mi opowiedziała o nim o tym, że on tak naprawdę umiał się bić i był mistrzem walk naprawdę a nie tylko na filmach no i w ogóle. Nie wiedziałem tego. A! Wiem! Bo powiedziała, że załatwiłem tych z Nowego Jorku jak Chuck Norris. I tak się chyba zaczęło o tym. - pokiwał głową jakby zgadzając się z własnymi wspomnieniami. - No a teraz ty Emi. Co mnie się tak wypytujesz? O co ci chodzi? Chcesz coś wiedzieć konkretnie to się konkretnie spytaj. A nie się rozpytujesz po opłotkach. - na koniec zbystrzał i spojrzał na pochylającą się nad nim Emily jakby się właśnie zorientował, że te wszystkie pytania zmierzają do jakiegoś celu.

Otero długo milczała, zaciskając usta w upartą kreskę i tylko ręka z nożem się ruszała goląc Pazura może trochę zbyt nerwowo.
- Kiedy pojawili się Runnerzy we trzy cię broniłyśmy. Boomer, bo jest twoją przyjaciółką, ja bo… przed chwilą ci mówiłam dlaczego. I Plama. Na początku myślałam że się przyjaźnicie i dlatego… ale ty nie uważasz jej za przyjaciela. Szukasz podstępu, nie ufasz… i nie chcesz aby inni ufali. Boomer tylko wspomniała że rozmawiały i przelotnie o czym, a ty już zawyrokowałeś, że miesza jej w głowie, chce rozdzielić. Chce dla was źle i chroni Runnerów. Tak się nie traktuje przyjaciół, a że woli Guido? Dziwisz się naturalnej kolei rzeczy. Na szalach wagi najsprawiedliwszego z Sędziów spoczywają dwa życia: Na lewej Boomer, twoja sprawdzona partnerka i towarzyszka znana od dawna… a na prawej Plama. Którą uratujesz, jeśli będziesz musiał wybierać. Rozkazy nie obowiązują, są tylko dwie dusze na ostrzu noża - pokręciła głową, strzepując na podłogę mieszankę włosków i piany - Słyszałam co mu mówiła. Jak o tobie mówiła. Że zginęłaby, gdyby nie ty, że ją uratowałeś i zawdzięcza ci nie tylko życie i… tam jeszcze parę innych rzeczy. Ludzie ją lubią. Mężczyźni ją lubią… za bardzo - mruknęła, a ostrze wróciło do drapania skóry policzka. Zaciskała szczęki i gapiła się tylko na pracujące żelastwo, byle nie trafić przypadkiem na oczy powyżej - Te dwa złamasy z tymi ich aluzjami i propozycjami z obciąganiem. Taylor… pocałowała go na przywitanie, a on jej nie wpierdolił. O Guido nie ma co wspominać… ale wczoraj w nocy, Jastrząb… ten kapitan Nowojorów. Uśmiechnął się jak ją zobaczył, mówił po imieniu. Nazwała go Gabby… podobno w tamtym obozie ją przesłuchiwali. Jak przesłuchanie dość swobodny klimat musiał być. Podbiłeś do niej, a ona była… jak ona: miła, krucha, sympatyczna, bezbronna. Potrzebowała pomocy, wsparcia. Jej starego poskładało, a jak to wyglądało jak teraz po pożarze to musiało nią trząchnąć nieźle… i jeszcze na wyspie strzelali do jej bliskich. Chciałeś pomóc, chronić… może wystartowałeś z bajerą… ale dostałeś kosza. Więc się podskórnie jeżysz i to wychodzi jak gadasz. Hajtają się pewnie dziś. - machnęła ramieniem, a broń przeleciała przez pokój i wbiła się we framugę drzwi - Skończyłam.

- Nie, nie, nie Emi, to nie tak.
- Nix pokręcił głową gdy odwrócił wzrok od trzęsącego się jeszcze po wbiciu się noża. Pokręcił głową i przyciągnął kobietę do siebie tak, że wylądowała na nim. Chwilę zbierał myśli lub słowa by odpowiedzieć na słowa szamanki. Objął ją ramieniem a drugim gładził ją uspakajając.
- Nie chodzi o to, że nie uważam Alice za przyjaciela czy jej nie ufam. Po prostu ona ma inne priorytety i punkt widzenia niż ja. Jak z tymi Runnerami i Boomer właśnie. Chciałaby dla nich dobrze.Dla nas też ale głównie dla nich. Na pewno by nie chciała byśmy walczyli ze sobą więc wolałaby byśmy byli po jednej stronie. Na przykład nas przyłączając do Runnerów. - Pazur zaczął wyjaśniać leżącej na nim świeżo przyjętej do gangu Runnerce jak się sprawy mają w jego mniemaniu. - Poza tym bałem sie o Boomer. Jakby uległa presji to byłaby dezercja i byłoby naprawdę nieciekawie. Wolałem jej o tym przypomnieć. - dorzucił jeszcze kolejny powód.
- Weź nie kracz z tymi szalkami - mruknął najemnik ocierając z policzka jakiś fragment pozostawionej piany. - Z tym ratowaniem życia nie przesadzaj. Ona by nie chciała by ktokolwiek ginął, ja też, no to tak powiedziała pewnie do tego Guido. Ale chwała jej i tobie za to bo inaczej nie wiem co by było. - nie wydawał się być przekonany, że Alice postąpiła inaczej niż zazwyczaj w takich wypadkach.
- Ale z lubieniem no to masz rację. - powiedział nieco unosząc palcami jej brodę by mogła zobaczyć jak się do niej uśmiecha. - Mężczyźni ją lubią ale i kobiety też. Raczej chyba kwestia co dla nich robi a nie coś innego. Te dwa pajace chyba tak ciągle i z każdym. No reszt bany zna sie z nią nie wiadomo jak długo to się tam znają i lubią. Ty też. Znaczy ty teraz jesteś z nimi ciebie też pewnie polubią. Już cię lubią. - uśmiechnął się łagodnie dodając jej otuchy jakby spodziewał się, że obawia się jakoś konfrontacji z wzorcem jaki pozostawiała po sobie Alice w reakcjach środowiska.
- Z tym przesłuchaniem w obozie NYA na Wyspie to nie wiem bo mnie nie było. Ale maglował ich nieźle bo Nico i ci dwaj też tam byli. Mnóstwo nerwów ich to kosztowało. Więc to żadna sielanka nie była. Nie wiem jak przeszli na ty ale byli w namiocie sztabowym z resztą sztabu więc bez przesady z tą swobodą rozmowy. - Pazur nie zgodził się z pomysłem Emily o towarzyskim rodzaju spotkanie Alice i kpt. Yordy kilka dni temu na Wyspie.
- Na Guido się wkurzam bo mi przylał i jest niebezpieczny. Nie lubi mnie tak samo jak ci dwaj i większość z nich. A nie z powodu Alice. Chcą się żenić niech się żenią. - Nix wzruszył ramionami.

- Polubią, już lubią… jeszcze lubią. Tylko Duchy wiedzą jak się to skończy. Oni… tak. Oni mogą polubić Mówcę. Tacy jak Nowojorczycy… widziałeś co się stało w nocy. To się nie skończy, ale nie wszyscy muszą mnie lubić. Mogą uciekać, lżyć. Byle… byle byś został. Nie zostawił. Wtedy będzie… będzie dobrze. Najlepiej - nożowniczka zamknęła oczy. Dawała się kołysać, samej przywierając do najemnika całym ciałem. Miała ubranie, ale ciągle czuła chłód, więc wymacała kołdrę i narzuciła im na plecy. Dopiero wtedy zrobiło się jej mniej przygnębiająco.
- Miałam taki piękny sen - szepnęła, moszcząc sie wygodniej i opierając policzek o jego ramię - Byliśmy przed jakimś budynkiem. Ty, ja, złamasy, Taylor, Plama… nawet Tweety. Staliśmy wokół samochodu, świeciło słońce i było ciepło. Śmialiśmy się, coś… wspólnie robiliśmy. Wam się udało… dowcip? Prędzej zawody. Paul z Hektorem wymyślili… nie pamiętam, ale pewnie jakąś durnotę… którą odstawialiśmy grupowo. Nikt na nikogo nie warczał, ani nie patrzył spode łba. - westchnęła.

- To musiał być piękny sen. Ja się nie żarłem z tym dwoma pajacami? - Nix uśmiechnął się trochę jakby zaglądając Emily pod powieki z lekko kpiącym a zdecydowanie bardziej żartobliwym spojrzeniem i tonem. Raczej obecnie jak między tą trójka była oschła cisza to wyglądało na ocieplenie wzajemnych relacji. Więc pewnie pomysł, że mogliby się razem bawić w zgodzie i radości jak kumple albo chociaż koledzy wydawał mu się dość fikcyjny. Ale póki co przyjął go do wiadomości i wziął za dobrą monetę. Przesunął ją trochę sobie bardziej bokiem by mogła leżeć dalej oparta i wtulona w niego a jednak mogli bardziej swobodnie patrzeć na siebie.
- Niesamowite. Ale fajnie to musiało wyglądać. - uśmiechnął się po pocałował ją w czoło. Odsunął twarz od jej twarzy. Chwilę wodził spojrzeniem po jej oczach i twarzy jakby chciał w nich coś znaleźć, utopić się albo przelać w nie swoją wiarę i siłę. - Posłuchaj Emi. Będzie dobrze ok? - powiedział kładąc jej swoją dłoń na jej policzku.
- Ja myślę, że ci Runnerzy, Alice, no nawet ten Guido, lubią cię. No zobacz nawet w nocy. Po tym wszystkim. Jak cię niosłem i chciałaś pogadać z Guido. Był dobry moment by cie wywalic czy co jakby chciał. Trochę się bałem, że tak zrobi. A trochę chciałem. Byś nie była z nimi związana wtedy. Ale jednak zostawił cię i nic do ciebie chyba nie miał. Widziałaś tego ich Hivera jak go załatwił? No z tobą nic takiego nie zrobił. No a on tu trochę znaczy i sporo może. No i Alice. I te dwa palanty. Więc wiesz, ja myślę, że jak po czymś takim, choć nie mam pojęcia co to było, nic do ciebie nie mają to widocznie nic do ciebie nie mają. - Pazur próbował łagodnym głosem wytłumaczyć jak widzi sprawę i rozwiać wątpliwości jakie miała Otero. Pogłaskał ją po policzku dla przekazania tej otuchy.
- No i Emi. - zaczął jakby dla zaznaczenia, że chce dojść do punktu kulminacyjnego. - Nawet jakby oni wszyscy cię zostawili czy coś do ciebie mieli. - zaczął patrząc już tylko w jej oczy i mówiąc poważnym głosem. - To ja z tobą zostanę. Kocham cię. Chcę byś została moją żoną. Wiem, że to powinno inaczej wyglądać. I lepiej powinniśmy się poznać i no w ogóle inaczej. Ale czuję to Emi. Jesteś moją drugą połową. Tą na którą zawsze czekałem. Wyjdziesz za mnie? - trochę kręcił głową gdy chyba zdawał sobie sprawę, jak bardzo odbiega ich znajomość od standardowych oświadczyn ale jednak gdy się spytał o to wydawał się być skoncentrowany tylko na niej i na jej odpowiedzi. Czekał w napięciu na to co odpowie.

Dziewczyna z Kalifornii znieruchomiała, przestała nawet oddychać. Gapiła się tylko spod poczochranej czarnej grzywki, mrugając raz po raz. Przesłyszała się, jeszcze się nie obudziła. Kolejny sen, którego trwania nie zauważyła. Cisza się przedłużała, odruch aby poderwać się i uciec wzrastał. Nie… to się nie działo naprawdę. Pazur wycinał jej numer. Dowcip. Walnąć coś, czego tak naprawdę nie przemyślał. Chciał pocieszyć… nie uciekał. Nie uciekł w nocy. Ciągle był obok, oberwał przy przejściu i plótł bzdury. Nikt normalny nie chciał Mówców, oni nieśli ze sobą cierpienie. Byli martwi, więc zwrot “póki śmierć nas nie rozłączy” tracił w ich wypadku znaczenie. Co on pieprzył? Dwanaście godzin temu stali po przeciwnych stronach drogi, gotowi się zabijać. Naiwny głupiec, marzyciel, nieprzystosowany tak jak mówili Bliźniacy.
Nie ściemniał, mówił szczerze. Widziała to w jego oczach. Wierzyła. Też była głupia.
Zamiast odpowiedzieć słowami pokiwała energicznie głową, przytakując na znak zgody. Ta sama głowa szybko opadła, wciskając się z całej siły w szyję najemnika.
- Tylk… tylko za c-ciebie - z trudem, ale pokonała ściśnięte gardło, chrypiąc mu do ucha.

- Naprawdę?! Och tak!
- Nix po nagłym przypływie powagi i koncentracji przed chwilą gdy się oświadczył i w nerwie czekał na odpowiedź nagle wybuchnął ulgą i radością. Najpierw przybliżył twarz jakby chciał się upewnić, że się nie przesłyszał. Potem zaś krzyknął radośnie wyrzucając przy tym dłonie w górę w triumfalnym geście aż wreszcie objął czarnowłosą kobietę i pocałował. I nie przestawał jej całować nawet gdy napór jego ciała przewrócił ją na pościel gdy wgniatała ją plecami a on nie przestawał jej całować jeszcze dobrą chwilę. W końcu przestał i oderwał się od niej ale niezbyt daleko. Nadal wpatrywał się w jej twarz z odległości parunastu centymetrów. Gładził palcami jej twarz jakby chciał się nią nacieszyć, zapamiętać albo upewnić, że naprawdę tu jest.

Ciepło, miękko i ciężko, ale to był przyjemny ciężar. Miły. Nie przeszkadzał, przytrzymywał na łóżku i nie pozwalał unieść się ponad nie. Przecież San Marino nie mogła zacząć lewitować, obiecała. Przedtem tego nie robiła, ale teraz nie była pewna, czy nie zacznie się unosić ponad pościel. Powoli dochodziło do niej co właśnie powiedziała. Co oboje powiedzieli. W tym zarobaczonym pokoju, na zapadłej prowincji przestała być niczyja. Znowu miała po co być żywa. Dla kogo. To… to też było miłe.
- Kocham - powtórzyła za Peterem, obracając zapomniane słowo na języku. - Też cię kocham. Trochę siara… chcesz się hajtać z gagnerem. Co koledzy z Pazurów powiedzą? - uśmiechnęła się zaczepnie, zakleszczając go w pasie nogami.

Nix pocałował ją w pierwszym odruchu gdy powtórzyła swoje wyznanie miłości. Potem zaczął się szczerzyć jakby nagle wszystkie inne przeszkody i trudności nagle stały się nieważne.
- Eee taam! - machnął nonszalancko ręką gdy usłyszał jej obiekcje. - Na razie jest tu Boomer a ona cię lubi. No i szef ale on pewnie popłynie z Alice na tą Wyspę. A reszta. - machnął znowu ręką tak samo niefrasobliwie. - Nie ma co się przejmować resztą. - roześmiał się rozanielony jakby wygrał los na loterii. Przestał się śmiać ale nadal patrzył z góry na twarz kobiety pod spodem z czułością i oddaniem. - Oj Emi. Moja Emi. Tak się cieszę, że się w końcu spotkaliśmy. Tyle na ciebie czekałem. - mówił głaszcząc opuszkami palców jej twarz jakby chciał ją zapamiętać. Przerwał i spojrzał na chwilę na ścianę zza której dobiegły ich dość jednoznaczne odgłosy konsumpcji związku między mężczyzną a kobietą. Chyba to rozbawiło najemnika bo uśmiechnął się półgębkiem ale znów wrócił do studiowania wzrokiem i dotykiem jej twarzy.

Mimo ściany i odległości ciężko było nie słyszeć odgłosów walenia. San Marino parsknęła. Niby taka mała, drobna i niewinna, ale ruda gangerka miauczała bardzo sugestywnie i z zapałem.
- Chyba już nie śpią.... i nie poczekali na księdza - zaśmiała się, ale radość nie trwała długo. Skoro szef wstał, niedługo zaczną się zbierać i ruszą dalej. Liczyła, że Plama zajmie go na dość długo, aby reszta nie musiała od razu się zrywać i lecieć do obowiązków. - Po Przejściu... nie dam rady. Ale są inne sposoby - spojrzała wymownie w kierunku hałasu i skrzywiła się, łapiąc Pazura za ramiona i mocnym szarpnięciem posłała go na łóżko. Zaraz wspięła się na niego, zawisając twarzą tuż nad jego twarzą. -Odpręż się, potem pójdziesz coś zjeść... i nie bój się. Nic ci nie odgryzę - pocałowała go krótko, zsuwając się w dół i oblizując wargi rozpięła spodnie od munduru. Nix był dla niej miły, ona też chciała być miła dla niego. Mieli okazję, nim nożowniczka pójdzie na wymianę prosto do obozu Nowojorczyków.
Ale jeszcze nie teraz.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.

Ostatnio edytowane przez Czarna : 18-03-2017 o 04:30.
Czarna jest offline