Blondynka dała się bez fochów i zgrzytów zwyobracać do pozycji do jakiej nakierowała ją Latynoska. Wydawała się być pospołu lekko przestraszona możliwością używania prawdziwej broni i jednocześnie zafascynowana. Choć czy samą nauką obsługi tej broni czy ciemnowłosą instruktorką to już trochę ciężko było odgadnąć. W końcu jednak ciekawość jak się używa tej broni zwyciężyła wszystkie inne bo Amy mrużyła oczka coraz bardziej, zagryzała wargi coraz mocniej i w końcu przeważyła spust na tyle, że wewnątrz uruchomiło się co trzeba owocując strzałem. Strzał w tej ciszy wydawał się być całkiem głośny, złota smuga łuski wyleciała przez wyrzutnik łusek na podłogę ale efekt strzału był całkiem spektakularny. W migoczących światłach lokalu nie dało się zbyt dokładnie określić, gdzie trafił pocisk ale za to całkowity efekt był jak najbardziej zauważalny. Neon zabłysnął raz iskrami a potem właściwie wybuchł. Odłamał się od ściany na jakiej wisiał i wciąż sypiąc iskrami przewalił się na kanapę pod ścianą. Tam zatrzymał się na chwilę w pionie póki grawitacja go nie przeważyła. A potem obalił się na stół bilardowy obok przy okazji zahaczając i prując lampę nad stołem. Ze stołu zsunął się razem z kijami i bilami na podłogę gdzie rozszalał się całkiem sporym urzygiem iskier z których niektóre poleciały po podłodze aż do bosych i obutych stóp obydwu kobiet.
- O rany! Ja nie chciałam! To zawsze tak wybucha? - Amanda patrzyła dobrą chwilę na swoje dzieło zniszczenia aż w końcu z przestraszonym wzrokiem obróciła głowę by spojrzeć na Chelsey czekając jak ona na to zareaguje.
Parch widząc rozpierdol rechotała w najlepsze, mrużąc przy tym kaprawe ślepia z jawnej uciechy. Wystawiła przedramię, osłaniając laskę przed ewentualnymi odłamkami. Szkoda było szpecić takiej twarzy.
- Jest zajebiście, nie nerwuj się Amy. Czasem wybuchnie, czasem się podpali. Zobaczysz z granatem! To będzie dopiero rozpierdol. No i ludzie nie wybuchają. Czasem im coś odpadnie, albo pęknie im łeb. No chyba że ich podjarasz, wtedy się hajcują do kości, ale klamką robisz dziury. Dużo czerwonych dziur. - nawijała wesoło, obracając kobietę żeby stanęła twarzą do niej. Przypatrywała się rozszerzonym źrenicom, podziwiając w nich własne odbicie. - No ale ja tu widzę coś jeszcze bardziej zajebistego - mruknęła drapieżnie i nim kobieta zareagowała, przyciągnęła ją do siebie. Kliknęła coś przy hełmie, zasyczał rozszczelniony pancerz i szybka maski podjechała do góry. Złapała ją za tył głowy i zaatakowała, wpijając się ustami w rozchylone usta.
Amy niepewnie patrzyła i słuchała na gadającą, roześmianą Latynoskę zezując tak na przemian to na leżący i skrzący iskrami neon, na pustą obecnie ścianę po nim, na wesołą Chelsey i wreszcie na trzymany przez siebie pistolet. Słowa o granatach i odpadaniu czy urywaniu czegoś przyjęła spokojnie choć jakby z wahaniem ile z tego jest tak na serio co mówi Diaz. Brwi jej trochę podskoczyły w górę ze zdziwienia chyba gdy Parch uniosła swoją maskę w hełmie ukazując swoja twarz. Ale kobieta w Obroży nie dała jej się zbytnio okazji dziwić czy pytać gdy zaatakowała ustami jej usta.
Blondyna w pierwszej chwili wydawała się być całkowicie zaskoczona i bierna. Dawała się obejmować i całować przez pierwsze kilka momentów. W końcu jednak chyba zaskoczyła rozmowa na znajome dla siebie tory bo przystąpiła do swoich kontrakcji. Pistolet przeszkadzał jej w chwytaniu i dotykaniu więc położyła go na blat baru. Sama też zaczęła chciwie i agresywnie wpijać się i wszczepiać w Diaz aż ta poczuła za sobą burtę baru.
- Bo ci jeszcze nie zdążyłam podziękować… Bo nie wiem co by się stało… Ale jesteś taka kochana… Nie wiedziałam czy lubisz z dziewczynami… Ale jak lubisz to wiesz… - Amy mówiła szybko urwanym i zduszonym głosem pomiędzy pocałunkami. Jej dłonie wędrowały chciwie po ciele Black 0 ale najczęściej natykały się na pancerz i oporządzenie więc dość często wracały z powrotem do twarzy. - Powiesz co i jak to tak zrobimy. - szepnęła roznamiętnionym głosem gdy znów znalazła się nad twarzą Latynoski.
- Czy lubię? - Diaz złapała ją pod pachami i po szybkim półobrocie tułowia, posadziła na barze. Krytycznym wzrokiem przejechała od bosych stóp po czubek jasnej głowy i aż zagwizdała, siadając tuż obok.
- Mała, dla takiej jak ty mogłabym nawet legalnie popracować - odpowiedziała śmiertelnie poważnie, nim pchnęła ją przewracając na ladę. Na podłogę poleciał miotacz, potem hełm i za nimi poszczególne części pancerza.
Że też to kurewstwo ściągało się tak kurewsko wolno!