Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2017, 06:50   #68
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Blondynka dała się bez fochów i zgrzytów zwyobracać do pozycji do jakiej nakierowała ją Latynoska. Wydawała się być pospołu lekko przestraszona możliwością używania prawdziwej broni i jednocześnie zafascynowana. Choć czy samą nauką obsługi tej broni czy ciemnowłosą instruktorką to już trochę ciężko było odgadnąć. W końcu jednak ciekawość jak się używa tej broni zwyciężyła wszystkie inne bo Amy mrużyła oczka coraz bardziej, zagryzała wargi coraz mocniej i w końcu przeważyła spust na tyle, że wewnątrz uruchomiło się co trzeba owocując strzałem. Strzał w tej ciszy wydawał się być całkiem głośny, złota smuga łuski wyleciała przez wyrzutnik łusek na podłogę ale efekt strzału był całkiem spektakularny. W migoczących światłach lokalu nie dało się zbyt dokładnie określić, gdzie trafił pocisk ale za to całkowity efekt był jak najbardziej zauważalny. Neon zabłysnął raz iskrami a potem właściwie wybuchł. Odłamał się od ściany na jakiej wisiał i wciąż sypiąc iskrami przewalił się na kanapę pod ścianą. Tam zatrzymał się na chwilę w pionie póki grawitacja go nie przeważyła. A potem obalił się na stół bilardowy obok przy okazji zahaczając i prując lampę nad stołem. Ze stołu zsunął się razem z kijami i bilami na podłogę gdzie rozszalał się całkiem sporym urzygiem iskier z których niektóre poleciały po podłodze aż do bosych i obutych stóp obydwu kobiet.
- O rany! Ja nie chciałam! To zawsze tak wybucha? - Amanda patrzyła dobrą chwilę na swoje dzieło zniszczenia aż w końcu z przestraszonym wzrokiem obróciła głowę by spojrzeć na Chelsey czekając jak ona na to zareaguje.

Parch widząc rozpierdol rechotała w najlepsze, mrużąc przy tym kaprawe ślepia z jawnej uciechy. Wystawiła przedramię, osłaniając laskę przed ewentualnymi odłamkami. Szkoda było szpecić takiej twarzy.
- Jest zajebiście, nie nerwuj się Amy. Czasem wybuchnie, czasem się podpali. Zobaczysz z granatem! To będzie dopiero rozpierdol. No i ludzie nie wybuchają. Czasem im coś odpadnie, albo pęknie im łeb. No chyba że ich podjarasz, wtedy się hajcują do kości, ale klamką robisz dziury. Dużo czerwonych dziur. - nawijała wesoło, obracając kobietę żeby stanęła twarzą do niej. Przypatrywała się rozszerzonym źrenicom, podziwiając w nich własne odbicie. - No ale ja tu widzę coś jeszcze bardziej zajebistego - mruknęła drapieżnie i nim kobieta zareagowała, przyciągnęła ją do siebie. Kliknęła coś przy hełmie, zasyczał rozszczelniony pancerz i szybka maski podjechała do góry. Złapała ją za tył głowy i zaatakowała, wpijając się ustami w rozchylone usta.

Amy niepewnie patrzyła i słuchała na gadającą, roześmianą Latynoskę zezując tak na przemian to na leżący i skrzący iskrami neon, na pustą obecnie ścianę po nim, na wesołą Chelsey i wreszcie na trzymany przez siebie pistolet. Słowa o granatach i odpadaniu czy urywaniu czegoś przyjęła spokojnie choć jakby z wahaniem ile z tego jest tak na serio co mówi Diaz. Brwi jej trochę podskoczyły w górę ze zdziwienia chyba gdy Parch uniosła swoją maskę w hełmie ukazując swoja twarz. Ale kobieta w Obroży nie dała jej się zbytnio okazji dziwić czy pytać gdy zaatakowała ustami jej usta.
Blondyna w pierwszej chwili wydawała się być całkowicie zaskoczona i bierna. Dawała się obejmować i całować przez pierwsze kilka momentów. W końcu jednak chyba zaskoczyła rozmowa na znajome dla siebie tory bo przystąpiła do swoich kontrakcji. Pistolet przeszkadzał jej w chwytaniu i dotykaniu więc położyła go na blat baru. Sama też zaczęła chciwie i agresywnie wpijać się i wszczepiać w Diaz aż ta poczuła za sobą burtę baru.
- Bo ci jeszcze nie zdążyłam podziękować… Bo nie wiem co by się stało… Ale jesteś taka kochana… Nie wiedziałam czy lubisz z dziewczynami… Ale jak lubisz to wiesz… - Amy mówiła szybko urwanym i zduszonym głosem pomiędzy pocałunkami. Jej dłonie wędrowały chciwie po ciele Black 0 ale najczęściej natykały się na pancerz i oporządzenie więc dość często wracały z powrotem do twarzy. - Powiesz co i jak to tak zrobimy. - szepnęła roznamiętnionym głosem gdy znów znalazła się nad twarzą Latynoski.

- Czy lubię? - Diaz złapała ją pod pachami i po szybkim półobrocie tułowia, posadziła na barze. Krytycznym wzrokiem przejechała od bosych stóp po czubek jasnej głowy i aż zagwizdała, siadając tuż obok.
- Mała, dla takiej jak ty mogłabym nawet legalnie popracować - odpowiedziała śmiertelnie poważnie, nim pchnęła ją przewracając na ladę. Na podłogę poleciał miotacz, potem hełm i za nimi poszczególne części pancerza.
Że też to kurewstwo ściągało się tak kurewsko wolno!
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline