Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2017, 11:31   #534
Carloss
 
Reputacja: 1 Carloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputację
We współpracy z MG

Rozmowa u Jednookiego była raczej dziwna. Mimo wszystko Cindy całkiem nieźle sobie poradziła i sprawa została załatwiona.

- Gdy zaatakowaliście, część z nas była na zewnątrz załatwiając różne sprawy... - odparł Will starszemu facetowi - Cholera, ja sam byłem na zewnątrz z paroma innymi osobami. Nie wiem kto z nich zginął, kto jest w Cheb, a kto się szlaja po lesie próbując przeżyć... - opisał chłopak sytuację, licząc że Jednooki załapie w czym problem.

Gdy przyszli do kwater mieszkalnych, Schroniarze sami rozlokowali się w przydzielonych im pokojach. Will nie miał sił na nic, więc znalazł tylko pierwsze lepsze wolne łóżko i rzucił się na nie w ubraniu. Cały dzień latania w te i z powrotem, dał mu mocno popalić...

Następnego ranka obudził się wypoczęty, ale cały obolały. Kilkudniowe rany chyba słabo się goiły, bo piekły go niemiłosiernie. Chłopakowi, mimo że jadł wieczorem posiłek chyba jako jedyny ze starej ekipy Schroniarzy, zaczynało znowu burczeć w brzuchu. Cwaniak mógł się jedynie domyślać, jak głodni muszą być jego pozostali towarzysze. Chłopakowi pozostało więc tylko odetchnąć z ulgą, na wiadomość, że jest pora śniadania.

Posiłek przygotowany przez Chomika i gangerów przypomniał chłopakowi lepsze czasy, gdy ich głównym zmartwieniem nie był brak pożywienia. Ich towarzysz był zadowolony, oni byli zadowoleni, trzeba było tylko przypilnować żeby gangerzy też nie uznali ich za zbytecznych.

Przy stole mogli się już całkowicie wyluzować, prowadząc swobodną rozmowę na pierdołowate tematy i wcinając pyszne śniadanie. Sielankę tę przerwał nieco Barney, gdy po oderwaniu się od swoich obowiązków udało mu się tutaj dotrzeć i usiąść przy stoliku z pełnym talerzem w dłoniach.

- Ciesz się, że ktokolwiek Ci pomaga - rzucił Will słysząc narzekania ich naukowca - Rób swoje, a może niedługo wróci ta cała Dratewka, Brzytewka, czy jak mu tam i zajmie się rannymi.

- Brzytewka. I to ona a nie on. - sprostował przedwojenny naukowiec nadal chyba w niezbyt dobrym humorze. - Nie wiem jak ona sobie z nimi radzi mnie obydwaj wkurzają. - prychnął jak kot skropiony zimną wodą.

- Dobra, a poza irytującymi gangerami, ktoś ma jakieś problemy? - spytał chłopak Barneya, ale też rozejrzał się po pozostałych

- Ja się zastanawiam skąd oni mają ten prowiant. To dość świeże wszystko i raczej nie z Cheb. Pewnie przywieźli ze sobą ale nie wiem jak. No i jest tego trochę i dla nas to by starczyło na uczty na nie wiem ile. Ale ich tu trochę jest to pewnie i pójdą znacznie szybciej. - odpowiedział w zamian Chomik dzieląc się swoimi spostrzeżeniami z ostatniej swojej bytności z gangerami w kuchni i stołówce.

- Will nie wiesz może co z Harrym? Udało mu się? Złapali go? Albo co z Babą? Już dawno powinien wrócić. - Kelly zapytała cwaniaka przy stole dziobiąc łyżką w resztki na talerzu. Najemniczka wydawała się być dość spięta choć chyba raczej przebywania po sąsiedzku z tak wielką liczbą ludzi w skórzanych kurtkach na grzbietach.

Will pochłaniając kolejne gryzy pysznego śniadania, nie wpadł na pomysł dokonywania takich wywodów jak Chomik. Ale towarzysz miał rację - skoro gangerzy przynieśli żarcie ze sobą, to oznacza, że najprawdopodobniej wkrótce się skończy i nowi gospodarze schronu napotkają na podobny problem co niedawno oni... A wtedy, gdy zobaczą dno misek, mogą być mniej przychylni dzielić się resztką żarcia z jego ekipą... Ale to był na szczęście problem przyszłego Willa. A obecny Will miał inne zmartwienia, między innymi sprawa towarzyszy na zewnątrz.

- Nic mi na ten temat nie wiadomo, a to znaczy, że raczej nie pojawili się w okolicy. - odpowiedział dziewczynie - A znając Babę, jeśli byłby w pobliżu, to raczej byłoby o nim głośno. W przenośni i dosłownie...

- Właśnie Will. - Barney jakby sobie przypomniał o czymś. - Zaciekawiła mnie substancja jaką przywlokłeś na swoim ubraniu. Krew jakiegoś stworzenia. - naukowiec pogmerał rąką w powietrzu jakby rodzaj stworzenia był dla niego w tej dyskusji nie ważnym detalem. - Ta krew ma bardzo ciekawe właściwości. Musiałbym jednak miec większa próbkę. Najlepiej okaz albo ciało do sekcji. Nie chcę rozbudzać fałszywej, przedwczesnej nadziei. Ale możliwe, że ta krew lub organy mogłyby nam pomóc w walce z wirusem. W tej krwi jest wirus ale jest nieco inny. Łagodniejszy. Być może dałoby się jakoś osłabić ten co jest u was. Ale to by wymagało badań no i więcej próbek tej krwi i stworzenia. - Hibernatus podzielił się ze Schroniarzami swoimi najświeższymi badaniami na temat który ich toczył od zimowych walk o Bunkier.

Na słowa Barneya, Will rozpromianiał. Skoro i tak zapewne dzisiaj musieliby iść na kolejne polowanie, dobrze że jednocześnie da im to jakąś wymierną korzyść. Jeśli rzeczywiście, truchło zmutowanej krowy miałoby pomóc wyleczyc albo złagodzić apetyt na mózgi, to było to warte dużego poświęcenia.

- Super - odpowiedział chłopak szczerząc się - Pewnie i tak byśmy niedługo szli to ubić. Przyniesiemy Ci całego trupa, mam nadzieję, że wystarczy - dokończył Will i dokładniej rozejrzał się po stołówce. Celem jego poszukiwań byli Jednooki albo Guido, z którymi zamierzał pogadać o planach na najbliższe dni.*

- Nie byłabym taka pewna czy da się przynieść całe truchło. Wyglądał na dużego i silnego a do dźwigania pewnie ciężkiego. - Kelly zachowała sceptycyzm co do pomysłu handlarza na przywleczenie całego truchła wcale nie małego stwora.

- No cóż, całe truchło byłoby na pewno lepsze. Ale gdyby to nie było możliwe wystarczy mi serce, krew i szpik kostny. Choć przyznam, że nie mam pomysłu gdzie przy hitonowym i bez wewnętrznego szkieletu organizmowi mógłby się mieścić szpik kostny. Spróbujcie wówczas wyciąć nerki, powinny być w odwłoku przy grzbiecie. - Barney podrapał się po nosie gdy usłyszał obiekcje najemniczki co do możliwości przytransportowania całego truchła do badań. Gdy Will rozejrzał się po stołówce nie dostrzegł nigdzie Guido ale dostrzegł Jednookiego jak przy jednym ze stołów też pałaszował śniadanie.

- Zobaczymy - odpowiedział im Will wzruszając ramionami - Będziemy tam w parę osób, zobaczymy ilu będzie rannych. Jak łatwo nam pójdzie, to pewnie dwie osoby na zmianę dałyby radę go ciągnąć. Zobaczymy. - opisał chłopak bardziej dla siebie niż dla pozostałych. Jednocześnie dalej szukał wzrokiem Guido.

Skoro go jednak nie znalazł, to postanowił pogadać z Jednookim. Will przeprosił na chwilę wszystkich, wstał i podszedł do stolika zajmowanego przez starszego mężczyznę.

- Hej, mogę ci zająć chwilę? - spytał spokojnym głosem zerkając na pozostałych gangerów przy stole i sprawdzając, czy ich kojarzy - Chciałbym omówić plan na dzisiejszy dzień... I spytać jak poszło z robalami - dodał po chwili
 
Carloss jest offline