Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2017, 15:20   #135
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Fenn’Suzh (dla przyjaciół Fenn) siedział spokojnie w mesie pijąc ludzki alkohol zwany whisky, nawet mu smakował. Na dzisiaj przydział już skończył więc mógł sobie pozwolić, a wiele lepszych rozrywek tutaj nie było. Potem miał zamiar iść do spa, pomoczyć się w wodzie, zrelaksować. Lecz póki co, był tutaj. Podszedł do jednej z maszyn, “Space pinball” jak głosił napis, zabrane ze sobą szkło postawił z boku na maszynie. I zaczął grać od czasu do czasu popijając ze szklanki.

W głośnikach, czy i samych Unicomach załogantów bazy, rozległ się komunikat, iż przybywał Crazass. Jego powrót był niezapowiedziany, przedwczesny, a i info o fakcie, iż przylatywał na pokładzie “zaprzyjaźnionego” statku, był wielce dziwny. Coś musiało się wydarzyć…

Suzh dokończył duszkiem whisky, która była ciągle dolewana przez zautomatyzowanego barmana gdy szklanka świeciła pustkami, i zostawiając grę w połowie rozgrywki opuścił mesę. Nie chciało mu się robić nadgodzin, a znając jego fart i Crazassa zaraz by mu coś znalazł. Jak zawsze kiedy przybywał było więcej do roboty, rozładunek itp.
Udał się pośpiesznie do spa do gorących źródeł, sztucznych bo sztucznych, ale ciepło tak samo przyjemne, tak jak planował pomoczyć się w gorącej kąpieli. Na miejscu zostawił ubranie w jednej z szafek w szatni i owinięty w pasie ręcznikiem udał się dalej. Zanim wszedł do pomieszczenia zaprogramował jeszcze jego wygląd. W łaźni zajął miejsce tyłem do wejścia wyciągając ręce do tyłu i odprężając się


Doc wkroczył dumnie i głośno, z uwagi na podkute żelazem buciory. Zajął się szybkim ściąganiem ubrań. A gdy już był goły i wesoły zabrał zapas “cygar” i palnik do ich odpalania. I wybrał wygodne dla niego miejsce w jacuzzi i zrzuciwszy ręcznik rozsiadł się w wodzie. Po czym odpalił jedno z cygar i zaciągnął się dymkiem ignorując żywe otoczenie. To dopiero było życie.

Gdy space cowboy rozsiadł się w wodzie, jedyny klient poza nim otworzył jedno oko i spojrzał na człowieka, po czym odwrócił twarz w jego stronę mierząc go w miarę możliwości. Pełno blizn musiało świadczyć o bujnym życiu.
- Nowy na tym zadupiu?
- Przejazdem… turysta raczej.- Dave był akurat w dobrym humorze, więc skłonny był udzielić paru informacji.
- Mówiłem to samo. “Przejazdem. Dzień dwa i mnie nie ma”. - uśmiechnął się lekko - Znajomy Craza? Czy może ktoś ci “broszurke” podesłał? - mała pogawędka podczas kąpieli też mogła być relaksująca.
-Znaczy ślimaka? Nie. Po prostu podwieźliśmy go.- stwierdził Doc bardziej skupiony na swym cygarku niż na rozmówcy.
- To nie typowe. Rzadko prosi kogoś o podwózkę. Rzeczywiście coś się musiało stać. Pewnie nie uraczył powiedzieć co takiego? - nieznajomy wciąż opierał kark o murek.
-Jaszczurki… od groma jaszczurek.- odparł Doc nie wdając się w szczegóły.
- Ta. Miałem kiedyś kilka spotkań z nimi. Szkodniki. - aż chciał splunąć na samą myśl o nich, ale nie bardzo miał gdzie, więc sobie darował.
-Taaa… są wkurzające. Więęęęc….- Doc był na tyle grzeczny, by udawać zainteresowanie rozgadanym nowym. Zgasił dopalające się cygaro, zapalił kolejne.-Po wpadłeś na to zadupie? Kasyna są wszędzie, burdele też.
- Na pewno nie dla widoków. - uśmiechnął się przelotnie - Tak jak wszyscy tutaj. Wolą luźniejsze… regulacje w tych kasynach. Albo nie chcą pokazywać się różnym rządom. Kto się spojrzy na puste miejsce na mapie?
-Hej.. nie chcesz mówić to nie mów.- zaśmiał się Doc zaciągając dymkiem.

Nieznajomy poddał się relaksowi na chwilę zapadając w ciszę. Nie zdążył wcześniej w mesie napić się porządnie, a jeszcze te resztki alkoholu które miał w ciele zaczynały go opuszczać. “A dupa w końcu po robocie jestem.”
Fenn wstał z wody burząc jej spokój. Oprócz mechanicznej lewej ręki jego ciało było całe pokryta różnymi rodzajami blizn, oparzenia, dźgnięcia, cięcia... Podszedł do panelu przy wejściu.
- Napijesz się czegoś? - zapytał się sobie zamawiając whisky.
-Dobrych trunków nie odmawiam.- odparł ze śmiechem Doc, ale przyglądał się podejrzliwie typkowi. Jeśli ta whisky by podejrzliwie pachniała, zamierzał odmówić.
Kosmita wrócił na swoje miejsce znów wygodnie się rozkładając. Po chwili do pomieszczenia wjechał mały robot z dwiema szklankami alkoholu na tacy. Gdy jedną wziął Fenn, robocik podjechał do Bullita.
- Wy ludzie macie taki zwyczaj. Nie pijecie z kimś kogo nie znacie, więc się przedstawiacie. Jestem Fenn’Suzh. - uniósł lekko szklankę w stronę Doca.
-Bullit… Dave.- odparł Doc po węchowym sprawdzeniu trunku. Wypił szklaneczkę i podał jedno z cygar ze swojego zapasu.
Fenn wyciągnął rękę po skręta częstując się i odpalając go sobie. Zaciągnął się lekko przy tym kaszląc wypuścił dym w sufit następnie popijając ze szklanki. Spojrzał się na fajka, nie wiedział z czego był zrobiony, ale tej zieleniny jeszcze nie próbował. No i wolał jednak cygara. Relaks. Jeszcze chwila i zatęskni za swoim dawnym życiem. Zaśmiał się w głowie.
Bullit się nie odezwał, sam zaciągając się papierosem i rozkoszując gorącą wodą.

~II~~II~


Jakiś czas później, idąc korytarzem, Fenn natrafił na Lexi. Kobieta zauważyła go już z daleka, po czym zacisnęła pięści, i zaczęła wyprowadzać przed siebie ciosy rękami, powoli zbliżając się do mężczyzny. Wyglądało to mniej więcej tak, jakby okładała niewidzialnego przeciwnika… i robiła to naprawdę profesjonalnie.



Gdy w końcu była już o kilka kroków od Fenna, przestała, po czym spojrzała na niego z zadziornym uśmiechem.
- Kiedy następny sparring? No chyba, że wymiękasz?
-[i] A co? Tak Ci śpieszno do kolejnej przegranej? Ile to już? 43 do 41 dla mnie? [i]- odwzajemnił uśmiech. Dziewczyna była naprawdę dobra, jak nic musiała odbyć służbę w jakichś oddziałach… ale jakoś się jej nigdy nie spytał.
- 42 do 41 i tylko dlatego, że się pośliznęłam! - Fuknęła, stając już bezpośrednio przed Finnem, zdecydowanie zbyt blisko niż wypadało, z bojową miną, poruszającą się nerwowo szczęką, zmrużonymi oczami… i nagle się głośno roześmiała, po czym odstąpiła o krok w tył.
- Gdzie to się szlajałeś? - Spytała zwyczajnym już tonem głosu.
- W łaźni. Po dniu pełnym roboty należy się trochę relaksu. Gdzie idziesz?
- Do systemów pomocniczych, ponoć mają tam problemy, i jest potrzebne rozwiązanie siłowe - Wyszczerzyła ząbki, po czym złożyła obie dłonie razem, i strzeliła palcami.
- Estebana nie mogli zawołać? - zastanowił się chwilę - Odprowadzę Cię. - wskazał ręką drogę i ruszył z Lexi.
- Gadałaś już z Crazessem lub innymi?
- A o czym miałam gadać? - Zastanowiła się, idąc obok niego.
- Nie wiem. Może pochwalił się co tak wcześnie, jakieś szczegóły. Słyszałem że spotkanie z gadzinami miał. I na nie swoim statku przyleciał. Wiesz, chciałbym wiedzieć czy szykować graty jakby miałoby się zrobić nieprzyjemnie. - spojrzał kątem na kobietę.
- Aha… nie, osobiście z nim nie gadałam. Ale też słyszałam to i owo. No nie wymiękaj, od 5 lat nikt nieproszony tu nie zaglądał - Trzasnęła Fenna pięścią w ramię. Nie drgnęła jemu nawet powieka, jednak zabolało…
- Stary kumpel powiadał: “Wolę zawsze oczekiwać najgorszego.”, czy jakoś tak. A 5 lat to dużo, nie uważasz? - oddał jej lekko uderzając barkiem w rękę.
- Co masz zamiar teraz robić? Znaczy się… masz jakieś zajęcie, czy może chcesz mi pomóc? - Zmieniła temat kobieta - Bo mógłbyś się przydać...
- Skończyłem przydział na dziś. W czym Ci pomóc?
- Trzeba wleźć w jakąś maszynę, i coś tam podnieść siłowo, żeby co innego tam zamontować, podnośnikami się nie da, żadnymi tam wyciągarkami czy czym innym też nie, i inaczej ponoć nie umieją bez wyłączania maszynerii, a tego nie chcą robić. To jak, masz chęci się spocić, czy nie bardzo? - Lexi mrugnęła do niego, po czym parsknęła śmiechem.
- Wolę się pocić przy czym innym. - uśmiechnął się pod nosem - No nic, zobaczymy na miejscu. Szkoda że nadgodzin mi za to nie policzą.
- To potem się wykąpiemy razem? - Rzuciła nagle kobieta, a Fenna, no cóż… “zamurowało”. Nie wiedział, czy mówiła serio, czy się z nim droczyła, jak z wieloma rzeczami.
- Tak jak ostatnio? Razem ale w oddzielnych kabinach, czy może pozwolisz sobie w końcu umyć plecy. Wiem że jesteś gibka ale z sięgnięciem tam wciąż może być problem. - nie dało się powiedzieć czy mówił serio, czy zażartował. Zupełnie jak ona teraz.
- Obawiasz się konkurencji w postaci odpowiednio długiej szczotki? - Parsknęła śmiechem, zaraz po podkreśleniu tonem głosu kilku wymownych wyrazów w swej wypowiedzi. W międzyczasie, znaleźli się już przed właściwymi drzwiami…
- Widzisz, bo tu nie liczy się szczotka, a technika. - odpowiedział jej z zadziornym uśmiechem.
Wcisnął na panelu obok drzwi by się otworzyły i poczekał aż Lexi wejdzie, dopiero on przestąpił próg. W środku rzucił okiem kto jest i o co mogło im chodzić.

W dużym pomieszczeniu, zastawionym całą gamą maszynerii, odpowiedzialnej głównie za podtrzymywanie życia jej mieszkańców oraz sztucznej grawitacji, przebywało 2 techników. Jeden z nich dłubał w nosie, podziwiając efekty swych prac, kolejny zaś coś wyjątkowo wolno przeżuwał, gapiąc się tępo w ścianę. Dopiero przybycie Lexi i Fenna nieco ich ożywiło, w postaci skierowania wzroku na ich osoby. No tak… Aram i Griffin, do bystrzaków nie należeli, jednak swoją robotę odwalali.
- W czym macie problem fujary? - Spytała wielce taktownie Lexi, uśmiechając się przy tym perfidnie.
- O, cześć Lexi, cześć Fenn’Suzh - Powiedział ospale Aram.
- Wal się Lexi - Wtrącił Griffin.
- No dobra, w czym macie problem? - Powtórzyła pytanie kobieta, już bez “upiększaczy”.
- Tam musi wleźć ktoś silny, i podnieść obudowę w górę - Pokazał paluchem maszynerię Griffin.


- Już ją poluzowaliśmy. Wtedy my przerzucimy kable, zamontujemy nową skrzynkę, no i to by było tyle. Inaczej nie idzie, bez rozkręcania wszystkiego, a wtedy możemy nie mieć grawitacji na kilka godzin. A to do dupy.
- Nom, do dupy - Potwierdził Aram, pstrykając kolejnym znaleziskiem z nosa gdzieś w bok.

Poza oczywistymi odczuciami Lexi i Fenna, odnośnie dwóch przytępawo-obleśnych techników, ich myśli i wzrok skupił się na maszynerii. Jeśli w ogóle zdołają wejść do środka przez wąskie otwory, będzie tam ciasno, gorąco, i do tego oboje mieli wątpliwości, czy zdołają cokolwiek zdziałać fizycznie, ile ta maszyneria mogła ważyć? Kobieta z całą pewnością musiałaby pozbyć się pancerza, inaczej nie wejdzie, do tego, czy nic im się w środku nie stanie… oj było sporo niewiadomych i ryzyka.

Suzh popatrzył się sceptycznie na otwór. Coś takiego nie tylko wykraczało poza nadgodziny, ale nawet i zwykłe obowiązki, nie wspominając o bezpieczeństwie miejsca pracy.
- Ja na twoim miejscu Lexi nie zgodziłbym się bez potrójnej przebitki stawki. - nawet nie spojrzał się na kobietę.
- Myślę, że i po fakcie można by co interesującego wynegocjować u Najili - Odpowiedziała - A jak nie… to spuścimy tym tu łomot - Zaśmiała się, a obaj technicy zrobili srające miny - To co, pomożesz mi? - Spytała na końcu Fenna.
Valarjanin podrapał się pod brodą.
- Właź. - skinął głową w stronę dziury.
- Wyluzuj - Odparła Lexi, po czym zwróciła się w stronę dwóch techników - Jedno słowo, jeden komentarz, głupi dźwięk albo śmiech, to wam łby porozwalam, a nie pomogę.

Na słowa kobiety obaj mężczyźni przytaknęli bezgłośnie głowami, ona z kolei odwróciła się do nich tyłem. Odpięła pas z drobnym oporządzeniem i położyła na podłodze. Następnie zaczęła odczepiać od swojego kombinezonu elementy lekkiego pancerza: blachy, ochraniacze, płyty i tym podobne, później wszelakie sprzączki, paski, uchwyty i tak dalej, w ten sposób pozbywając się wszelkich rzeczy, które mogły przeszkadzać wewnątrz maszynerii, a na końcu po chwili namysłu ściągnęła i buciory. W zubożonym kombinezonie, który teraz o wiele bardziej eksponował i podkreślał krągłości jej ciała, i w samych skarpetkach, uśmiechnęła się do Fenna, po czym wśliznęła się w niewielki otwór tuż przy podłodze, i zniknęła w maszynie.
- Idziesz, czy wymiękasz? - Zawołała wesołym tonem z wewnątrz.

Fenn przekrzywił głowę i patrzył się na gimnastykowanie dziewczyny, szczególnie w momencie zdejmowania butów i wchodzenia do dziury. Jak Lexi zniknęła w jej wnętrzu sam też zdjął kamizelkę odpinając klamry przy naramiennikach, pas oraz rozsuwając z przodu suwakiem.
-[i] No chłopaki. Jak mie pizgnie prąd i zabije, to wrócę do was i tak wam do dupy nakopie że pójdziecie ze mną na tamtą stroną, w którąkolwiek wierzycie. [i]- powiedział odwracając się do Arama i Griffina, po czym wszedł za kobietą.

Wewnątrz maszynerii było ciasno, duszno, i śmierdziało smarami. Fenn widział przed sobą krągły tyłeczek Lexi, przeciskającej się jeszcze bardziej w głąb ustrojstwa, a wypinała się przy tym, że hej! W końcu oboje znaleźli się we właściwych miejscach, i nie pozostało im nic innego, jak wspólnie z dwoma głąbami… znaczy się, technikami, podjąć się zadania, z powodu którego tu się w końcu znaleźli.
- Dobra, my gotowi - Usłyszeli Griffina - Wy też?
- Ja się urodziłam gotowa! - Odpyskowała kobieta.
- No to na trzy. Raz, dwa... - Odliczał Aram.

Podnieśli cholerstwo w perfekcyjnym duecie, i o dziwo nie było aż takie ciężkie. Wytrzymali tak chwilę, a technicy zajęli się swoimi sprawami, wytrzymali kolejną chwilę… mięśnie zaczęły piec, nogi drżeć. No i oczywiście, oboje zaczęli się pocić. I w końcu było wszystko gotowe, na swoim miejscu, i obyło się bez ekscesów, podobnie i przy ponownym opuszczaniu ciężaru na swoje miejsce.

Lexi zsunęła się w dół, siadając na tyłku. Przetarła czoło rękawem, po czym spojrzała na towarzysza owych siłowych wyczynów z uśmiechem.
- Nieźle co? Wbrew pozorom, potrafimy co zdziałać razem.

Fenn oparł się tyłkiem o pokrywę którą przed chwilą razem trzymali. Nie było tak źle, przez chwilę (nawet dłuższą) mógł podziwiać wyćwiczone mięśnie kobiety które ładnie naprężone uwydatniały się pod kombinezonem… A teraz jeszcze mokry od potu ubiór bardziej przylegał do ciała uwydatniając jej kobiece kształty, które bez płyt pancerza okazały się trochę większe. Jego wzrok wręcz nie mógł się od nich oderwać.
- Pomówienia. - przedrzeźniał się z Lexi.
- Wredota - Odparła - A myślałam, że jednak masz w sobie odrobinę dobrych manier. Miło się rozczarować - Parsknęła, po czym wyciągnęła ręce w górę, i przeciągnęła się, jednocześnie poruszając barkami - Poczułam ten złom na plecach, nie ma co.
- Zawsze możesz posiedzieć z tamtą dwójką. - z uśmiechem skinął głową w stronę powrotu - Proponuję kąpiel, i nie prysznic a kąpiel. A jak ładnie poprosisz, to może nawet i Cię rozmasuję. - w oczach Fenna zagościły figlarne iskierki a na usta wypełzł zaczepny uśmiech.
- Na pieszczoszki to sobie musisz zasłużyć - Spojrzała na niego, po czym cmoknęła, posyłając Fennowi niby to buziaka na odległość, po czym się zaśmiała - Gorąco tu w środku, zdechnąć idzie, wychodzimy?
- To ja tu zdrowie i życie swoje narażam, po godzinach, z dobroci serca. A tu nic. - udał załamanie po czym wzruszył ramionami - Ehh. No nic, twoja strata. - Wyciągnął rękę do Lexi by pomóc jej wstać - Chodźmy. - gdy ta przyjęła pomoc Fenn mocniej pociągnął a kobieta wylądowała na nim - A jednak na mnie lecisz. - uśmiechnął się patrząc się wprost na nią.
- Sukinkot... - Szepnęła Lexi, i wśród jej rosnącego, perfidnego uśmieszku, Fenn poczuł… kolano w swym wyjątkowo wrażliwym miejscu. Nie kopnęła go tam jednak, a przydusiła dosyć wymownie. Spojrzała jemu prosto w twarz, po czym zaczęła się po nim prześlizgiwać ocierając swym ciałem o jego ciało, zmierzając w stronę wyjścia.
Zapach potu kobiety, bliskość jej ciała… to musiało go pobudzić, no chyba że by preferował inny typ urody, bardzięj... samczy, ale on nie był z tych (swoją drogą że tacy na jego ojczystej planecie byli mocno prześladowani i poddawani “leczeniu”). Widział jak kropla potu spływa po jej kości żuchwy i skapuje na obojczyk. Krocze zaczęło stawiać opór ubraniu, oraz kolanie Lexi. Gdy kobieta przeciskała się w ku wyjściu przejechał palcami prawej dłoni po jej brzuchu, akurat gdy ten był mniej więcej na wysokości jego twarzy.

Lexi zamarła w pół ruchu. Spojrzała pod siebie, na Fenna, zdziwiona i jakby niedowierzająca.
- Osz Ty... - Syknęła, po czym szybkim ruchem bioder, osiadła na mężczyźnie okrakiem, i jego twarz znalazła się między jej ciepłymi udami.
- Ico teraz? - Spytała z perfidnym uśmieszkiem.
- Teraz pokażę Ci tajną technikę. - nie czekając na zaproszenie przejechał językiem po jej intymnym miejscu, przez kombinezon, kierując się nieco ku górze. Rękami za to mocno chwytając za tyłek. Lexi zamruczała, wyraźnie zadowolona z takiego obrotu spraw, miło się do Fenna uśmiechając. Sama chwyciła za zamek swojego kombinezonu, po czym go rozpięła, odsłaniając w sporej części nagie piersi i brzuch. Suzh widząc odsłonięte ciało zabrał prawą rękę z pośladków kobiety i przyłożył do jej brzucha, który był płaski i ładnie wyćwiczony. Podziwiał go wodząc po nim palcami, po chwili skierował rękę wyżej, pod kombinezon na jej pierś, szturchnął kilka razy palcem sutek po czym mocno chwycił pierś i zaczął mocno ugniatać, tak samo jak drugą ręką jej pośladek. Język za to nie odrywał się od kroku Lexi, która cichutko jęknęła. I wtedy… rozległ się okropny hałas, atakujący boleśnie ich uszy, jakieś cholerne wiercenie czy i przykręcanie czegoś wkrętarką, aż poczuli to oboje w zębach.

Kobieta wyraźnie osiadła na nim bardziej swym ciałem, w geście rezygnacji i zwątpienia. Spojrzała na Fenna, kręcąc z markotną miną głową, po czym zaczęła powoli zapinać od dołu kombinezon.

Pieprzeni idioci.

I nastrój szlag trafił.
- To co z tym wspólnym myciem? - spytał się trzymając Lexi w talii.
- Co? - Spytała, palcem “odtykając” sobie ucho. Ale zanim Fenn cokolwiek powiedział, rozległ się ponownie ten okropny, pieprzony hałas, spotęgowany faktem przebywania wewnątrz maszyny składanej ponownie do kupy. Lexi zgrzytnęła zębami, po czym klepnęła Fenna w policzek, i wskazała na wyjście. Suzh pozwolił Lexi zejść z siebie, pozwalając sobie przy tym zjechać jeszcze dłonią na jej tyłek. Gdy Ona zaczęła kierować się do wyjścia i jemu nie pozostało nic innego jak tam się udać…. Oby tylko noc nie skończyła się na wizycie sexbota.

Po wyjściu z maszyny Lexi wydarła się na obu techników, rzucając niezłą wiązanką. Wyrwała nawet z łap Griffina wkrętarkę, po czym pieprznęła nią o podłogę, rozwalając na części.
- Wy debile!! Wiecie jak to słychać w środku? Mało nam nie popękały bębenki w uszach!! Całkiem wam już kurwa bije?! Jeszcze jeden taki numer to wam przypierdolę! Zrozumiano?!

Obaj technicy, wyraźnie wystraszeni, cofnęli się od Lexi o parę kroków w tył, przytakując głowami. Sama kobieta zaczęła z kolei zbierać swoje manele z podłogi, chyba nawet nie mając zamiaru ich na powrót zakładać. I nadal rzucała mięchem na prawo i lewo, w trakcie tej czynności.

Fenn podniósł z ziemi swoją kamizelkę i przewiesił przez ramię.
- Widzicie chłopaki. Fakt, ostrzegałem was tylko przed prądem, ale jakbyście wysilili trochę mózgownice, to może byście wpadli na to że za co innego też można w dupę kopów zebrać! - ostatnią część zdania w zasadzie można powiedzieć że wykrzyczał - A teraz pomyślcie od kogo byście woleli dostać. Od Lexi czy ode mnie?
Nie czekając na odpowiedź skierował się do wyjścia przepuszczając przez nie kobietę. Na korytarzu zarzucił jej rękę na ramiona.
- To gdzie teraz?
Widząc niezdecydowanie, a może rozterki Lexi sam coś zaproponował.
- Obiecałaś mi wspólne mycie. Więc chodźmy.
- Obiecanki-cacanki - Odpowiedziała kobieta, szczerząc ząbki - Mam dla Ciebie jednak złą wiadomość… za godzinę zaczynam służbę, także... - Wzruszyła ramionami z przepraszającą miną.
- Godzina to sporo czasu. A myć się przed tym i tak pewnie będziesz. - nie rezygnował.
- Mam jeszcze jedną, czy dwie rzeczy do zrobienia, zanim zacznę… a Ty przestań tak skomlać, to do Ciebie nie podobne - Dostał kuksańca podbok.
- Sexboty nie rajcują mnie tak jak żywe rasy. Cóż, trudno, twoja strata. - wyprzedził ją odwracając się do niej przodem i puścił jej oko, po czym ruszył do swojego pokoju. Jednak będzie musiał sobie ulżyć korzystając z jakiejś biodroidki.
 
Raist2 jest offline