Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2017, 21:51   #70
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Pisane wspólnie z Buką, Kinkubus, MG, Zombianną i Zuzu

Otrzymany panel należał do operatora, kogoś specjalizującego się w obsłudze i użytkowaniu dronów. Brown 0 przyjęła go, obejrzała i odpaliła interfejs.
- Co prawda to nie moja działka, nie znam się na latadełkach… hmmm, zabezpieczone. Znał się na robocie, dobry był - zmarszczyła czoło, brnąc w linijki kodu i kręcąc głową, aż do chwili gdy uśmiechnęła się szeroko, a maszyna nad ich głowami zrobiła łagodny łuk i zawróciła, zawisając nad autobusem - Ale nie dość dobry. Funkcje bojowe są ciężkie do ogarnięcia bez szkolenia, ale same kamery i spokojny lot nie będzie stanowił większego problemu. - Pokiwała zadowolona głową, ustawiając system na autofollow za panelem. Wtedy mniej więcej usłyszała swoje nazwisko. Podniosła wzrok i podeszła do nowoprzybyłej dwójki, czekając aż Ósma skończy składać zeznania.
- Brown 0… Maya. - powtórzyła i wskazała na siebie żeby nie zostawiać wątpliwości, potem kiwnęła głową Black 1 - Pani tu dowodzi? Bardzo mi miło. Był jakiś pułkownik i inni, ale postali i poszli. Na ten Checkpoint dostaliśmy… grupa Brown dostała za zadanie wspomóc jednostki sojusznicze… Karla, Jonaha i Elenio... i doprowadzić ich do...eee… mety. Niedaleko tego baru z którego przyjechaliście. Trzech straciliśmy gdy przebijaliśmy się do włazu, pozostałych pod ziemią. Jestem sama. Zostało mi około pół godziny plus czas zapasowy… ale jak dżungla wygląda jak tam na dole - puknęła piętą w ziemię i wzruszyła ramionami, zacierając nerwowo ręce - Bardzo się cieszę, że panie po nas przyjechały. Obawiałam się… no że będzie jak z tym pułkownikiem. Nie jestem z waszej grupy, nie… nie wasz problem. Tym bardziej doceniam. Proszę mówić co mam robić, jestem do pani dyspozycji… ale strzelanie nie idzie mi najlepiej - skrzywiła się przepraszająco.

- A gdzie właściwie masz ten Checkpoint? - zapytał Karl patrząc na ubrudzoną twarz Vinogradovej. Sam wyglądał podobnie jak chyba każdy z tych co przeszli przez kanałowe piekło przed chwilą.

- A tak, racja! - Maya podskoczyła jak oparzona i szybko przesłała najbliższym Parchom dokładne koordynaty na swój punkt meldowania. Przeszła dwa kroki i wyświetliła mapę, pokazując ją policjantowi - O tutaj, w dżungli - pokazała palcem na migocząca kropeczkę.

- Pół godziny? To tym busem można by podjechać pod skraj dżungli. Dalej powinno się zdążyć dojść na miejsce. To niedaleko Haven. - odpowiedział policjant gdy obejrzał oznaczenia na wyświetlanej holomapie. Popatrzył na Black 1 w pobliżu i Black 5 za kierownicą jakby sprawdzał czy zgodzą się ich podrzucić.

- To jest nonsens. Nie mogli wam tego punktu dać w knajpie, tylko obok? I co potem? Na przełaj przez dżunglę do nie-wiadomo-kąd?
Helen nie podobały się współrzędne operacji, dla niej to było chaotyczne. Zamiast wyznaczyć im ogólny cel i dać wolną rękę w działaniu, słali ich po jakichś punktach, a Brown to w ogóle wysłali w krzaki.
- Wiecie, co tam jest w dżungli takiego ciekawego? Bo chciałabym zauważyć, że została sama Brown zero i ma niby osłaniać trzech ludzi? Niedorzeczne.

- Dlatego pisałam o broni i zapasach - syntezator Ósemki wciął się w dyskusję. Sama Parch stała kawałek dalej, opierając się plecami o burtę parchobusa i fajkiem wskazując trójkę mężczyzn - Są wyszkoleni. Dać im wyposażenie, to zwiększyć siłę ognia. Chuj wie co dalej centrala wymyśli Młodej - kiwnęła brodą na Brown 0 - Na razie trzeba ich tam dostarczyć. Potem może centrala ją scali z nami. Oby. Zgłaszam się na ochotnika do eskorty. Tylko daj mi się napić i ogarnąć parę kul. Jadę prawie na pusto - prychnęła, klepiąc karabin.

Jedynka darowała sobie dalszy komentarz, chociaż cisnęło ją, żeby powrzucać na centralę. Słuchali każde słówko, ale pewnie mieli w dupie, czy ktoś na nich zwał.
- Wskakujcie do busa. Skołujemy wam leki. Zanim dojedziemy pod punkt, opatrzycie się. Potem odprowadzę was do punktu. Zanim znaleźliśmy bus, trafiliśmy na dużo kurewstwa w dżungli, małego i dużego, więc wolałabym się nie rozdzielać. Mogliby odpuścić z tym zadaniem, ale niech im będzie...

- Jest jeszcze godzina zapasu dla spóźnialskich… ale to potem odejmują od puli minut na kolejny Checkpoint - Brown 0 zamknęła mapę. Przez chwilę poczuła się częścią grupy, aż do momentu, gdy boleśnie uświadomiła sobie, że to tylko czasowe. Drużyna Black miała własny cel, jej pomagali… bez celu. Szybko wpakowała się do busa, odwracając się prosto do Black 1 - Wiem… macie swój plan. Wyrobicie się? Nie chcę… żebyście potem mieli przeze mnie problemy… i jeszcze raz dziękuję.

- Pula minut... Brzmi jak teleturniej - podsumowała Bradley. - Mamy jeszcze trójkę głąbów szwendającą się po dżungli. Tą, która zostawiła Zoe w tyle - spojrzała na mapkę. - Zanim dojdą do baru, zdążymy uwinąć się z punktem? Pomęczę jeszcze centralę...
Black 1 połączyła się z bazą.
- Przechwyciliśmy Brown. Ponawiam wniosek o przydzielenie jej do czarnych. Droga do jej punktu jest niebezpieczna dla cywilów i jednocześnie stratą czasu. Mamy środek transportu, żeby ich przewozić, ale nie powinniśmy niepotrzebnie zapuszczać się do dżungli. Odbiór, tępa pało.

- Może… może potrzebują czasu żeby wdrożyć procedury zmiany - Brown 0 próbowała znaleźć jakieś optymistyczne przyczyny milczenia - Przekonwertowanie systemu zawsze trwa, trzeba uzyskać zgody i podłączyć konto Brown pod waszą grupę. Może… uznali, że skoro cel jest blisko, da się go zrealizować… przy waszym wsparciu. W Checkpoincie jest sprzęt jaki zamawialiśmy… dla całej grupy. Coś… chyba da radę z tego wybrać i się dozbroić. Będziecie mieli dwie dostawy zamiast jednej na ten etap - uśmiechnęła się dość blado, siadając na jednym z foteli.

- Pierdolę takie teleturnieje - Obroża Nash mówiła bez emocji, ale te skutecznie nadrabiała niezwykle skwaszona mina jej nosiciela. Splunęła w piach, pstryknęła petem i zapakowawszy się do wozu, zasiadła z jękiem ulgi na krześle za kierowcą. Wystukała coś i zaraz lektor przeczytał - Ja jebie. A podobno wszystko tam mają pod linijkę. Burdel kurwa, nie pod linijkę. Dajmy im czas, ogarnijmy co się da ogarnąć. Postaw się na nogi - złote oczy spojrzały wprost na Vinogradovą, po czym skupiły się na żołnierzach - Wy też. Ten kurwidołek na kółkach ma ładowarkę do telefonów? Na twoim smartfonie są linki do ostatniej kolejki Super Bowl. - wyszczerzyła się na koniec do Hollyarda.

- Nie kojarzę by tam było coś specjalnego. - Karl wzruszył ramionami machając w stronę gdzie siedziała Brown 0 i jej niedawno wyświetlana mapa. Usiadł z ulgą na jakimś postrzelanym i sypiącym gąbką siedzeniu.

- Może celowali w bar? Zrzuty z orbity to tak różnie mają z tą precyzją wstrzelania się w LZ. - dopowiedział swoje spostrzeżenia marine. W międzyczasie wszyscy już zajęli miejsca w busie i Black 5 mogła szykować się do drogi powrotnej. System ponownie z komputerowo - robocią uprzejmością i niezłomnością przyjął komunikat od Black 1 i na tym się skończyło. Kody, wytyczne i cele do osiągnięcia pozostały czas i wyświetlane Checkpointy jakoś u żadnego Parcha nie uległy zmianie. Vinogradowa miała chwilę czasu by na drugim ramieniu zamocować sobie panel do sterowania dronem należącym niedawno do Black 3 który od jakiegoś czasu miał status KIA przy ikonce. Obraz działał poprawnie choć obudowa była pocięta, osmolona i porysowana szrapnelami przypominającymi jak zakończył żywot poprzednik. Widziała na nim dach i maskę busa w jakim siedzieli oraz ten drugi dron jaki latał nad okolicą odkąd wyszli z kanałów.

- Spójrzcie - Vinogradova przełączyła pogląd z panelu na holo Obroży i wyświetliła obraz z parchatego drona. Kliknęła parę razy i przybliżyła obraz, pokazując obce latadełko - Oznaczenia Armii, nie widzę uzbrojenia. Chyba zwiadowczy… robią rozpoznanie, czy szukają żywych? Albo xenos - skrzywiła się.

- To znaczy się… co? - Black05 dłubała właśnie w zębach, wyciągając spomiędzy nich paznokciem resztki orzeszków, których garść wzięła sobie na drogę. Chyba za bardzo reszty nie słuchała, co pewien czas kopiąc w nadal nie działające radio Parchobusu - To gdzie jedziemy, do baru, tak? - Spytała, i nagle coś się jej przypomniało, i aż pacnęła się w czoło - Ej dzieciaki, mam coś dla was.

Isabell sięgnęła po zwędzoną z baru damską torebkę sporych rozmiarów, w której znajdowały się…flaszki zimnego piwa. Podała całą tą torbę za siebie.
- Wypas co? - Powiedziała, wrzucając bieg i gazując maszynę - Podzielcie się, na miejscu jest więcej…

- Nie - odpowiedziała Helen. - Jedziemy pod CH2. Odprowadzimy Brown i trzymamy kciuki, że nie wyślą jej gdzieś głębiej w dżunglę, tylko do naszego punktu. Fajnie byłoby podjechać jak najbliżej, bo tam może czekać dużo sprzętu, dla całego oddziału brązowych. Z własnej autopsji się orientuję, że przed drugim punktem mało co się zamawia na zapas.

- Dobra, to teraz nie chlać, bo zęby pogubicie! - Krzyknęła Black05, przekrzykując wycie silnika busa, i tak dała po gazie, że gdyby nie brak asfaltu, to z całą pewnością ruszyliby z pichami, a tak skończyło się “jedynie” na wystrzeleniu w przód całego pojazdu.

Szarpnęło, machina ruszyła rzucając sylwetkami wewnątrz. Nash zamiast na trasie, skupiała uwagę na dzierżonej w dłoni butelce - zimnej i przyjemnie pełnej. Browar. Nie pamiętała kiedy ostatni raz dane jej było napić się piwa. Lata temu… dawno w każdym razie. Odbiła kapsel od metalowego podłokietnika i z prawdziwą przyjemnością golnęła aż zabulgotało w przełyku. Trzymała szyjkę między zębami, niwelując ryzyko ich wybicia na wertepach, a pojedyncze krople spływały po brodzie, szyi i Obroży, aż na pancerz.
- Elenio, Maya. Podreperujcie się - syntezator gadał, a Parch nie przestawał pić - Spróbuj posłać drona na zwiad. Niech zobaczy z góry co nas czeka.

Black 5 zawróciła żółty pojazd z wymalowanym niebieskim sprayem napisem i pognali z powrotem. Pasażerowie busu znacznie wydawali się być mniej spięci gdy bezpośrednie zagrożenie minęło a dzięki uprzejmości blondyny za kierownicą pojawiła się torebka z zimnymi, promilowymi napojami. Po nurkowaniu w kanałach i całej tej tropikalnej spiekocie, osuszeniu własnych manierek zimny napój został przywitany wręcz owacyjnie.
- Hej, no to kolejka za zdrowie naszego szczodrego kierowcy! - krzyknął wesoło Johan wnosząc w górę pewnie z połowę puszki. Mundurowych tak suszyło po ostatnich przeszkodach, że spienione podczas jazdy piwo otworzyli bez wahania i spili pewnie z połowę pojemniczka jednym, chciwym haustem oblewając przy okazji zimną pianą i usta, i twarze i dłonie.

- I naszych miłych i ładnych dziewczyn co mają niezłe cojones. - wyszczerzył się zgodnie Latynos upijając równie zgodnie kolejny toast.

Po drodze Brown 0 skorzystała z okazji by użyć większość posiadanych środków medycznych by postawić się z powrotem do stanu używalności a nawet na nogi. Pomogło. Ale zapas środków medycznych stał się niepokojąco mały. Zostały jej po dwa ostatnie medpaki i stimpaki. Reszta przywieszek i kieszeni ekwipunku jakie zazwyczaj zajmowały ziała pustką. Niewiele lepiej wyglądał stan posiadania Black 8 która użyczyła po medpaku i stimpaku dla Elenio wyglądającemu z nich wszystkich podobnie kiepsko jak przed chwilą Vinogradova. Teraz przynajmniej można było mówić, że wrócił do normy. Sama Asbiel jednak też miała medykamenty na wyczerpaniu. Zostało jej po trzy stimpaki i medpaki choć miała jeszcze apteczkę w rezerwie.

- No to nasz. - powiedział nieco spokojniej Elenio patrząc na holo wyświetlane przez Vinogradovą przedstawiające drugiego drona. - No bez uzbrojenia więc misja rozpoznawcza. Ale ostatnio tak się wymieszało wszystko, że nie wiadomo kto tym steruje. Może nawet dali go chłopakom z Armii albo Policji. Ale pewnie przysłali go z centrali. Słuchaj ja jestem operatorem dronów może mi dasz tą zabaweczkę? - Latynos oparł się o siedzenie przed siedzącą Brown 0 i patrzył na wyświetlany obraz. Na końcu spytał ją wskazując na nowy dla niej panel sterujący dronem. W międzyczasie Krunt dojechała do klubu i niezbyt zwalniając bus zapiszczał rzucając wszystkimi na jedną z burt gdy na pewno z nie przepisowo dużą prędkością żółty pojazd zjechał z głównej drogi i kierował się między klubem a ścianą dżungli.

Vinogradovą manewr maszyny zrzucił z fotela. Zleciała w przerwę między siedzeniami, obijając się o podłogę i ścianę. Przez chwilę obserwowała ubłocone stopy na tle dachu, coś przetoczyło się po podłodze, uderzając ją boleśnie w udo. Klnąc cicho pod nosem przekręciła się pokracznie, ładując z powrotem na miejsce. Dobrze, że zdążyła wypić toast przed zawirowaniem, inaczej naprawdę straciłaby zęby.
- Znasz się na latadełkach? - zamrugała, powtarzając rewelacje Latynosa. Szybko odpięła poobijany panel, przekazując go w odpowiednie ręce - Jasne, trzymaj. Zrobisz z niego lepszy użytek. To nie moja bajka.

- No pewnie! Jestem spec od rozpoznania i penetracji dziewiczych terenów. - Latynos w mundurze pokrytym śmierdzącym szlamem wskazał dłonią na chyba jakieś naszywki czy oznaczenia na pancerzu ale w tym całym syfie jaki oblepiał ich wszystkich taki detal był prawie niedostrzegalny. Za to z zauważalną wprawą przypiął sobie panel na swoje ramię w międzyczasie trzymając puszkę bezcennego piwa między udami. - Złamałaś hasło. Zarypiaście. Ok zostały my dwie rakiety p.panc i jakieś dwie, trzy godziny lotu. Potem zabraknie mu energii i trzeba będzie lądować. - Elenio powiedział mimochodem ogarniając z zauważalną wprawą panel na swoim ramieniu który mimo, że ubrudzony ziemią, posiekany odłamkami, porysowany kamieniami i tak wydawał się najczystszym elementem armijnego żołnierza.

- Konkwistador się kurwa znalazł - Black 8 rozwaliła się wygodnie na krześle, zezując na Latynosa i dając Obroży gadać. Prychnęła do kompletu jawnie wskazując niewiarę w zapewnienia o doświadczeniu w rozdziewiczaniu dziewiczych terenów. Wywaliła pustą butelkę po browarze przez wybite okno i westchnęła z ulgą. Dobrze było zmyć z ust posmak koktajlu z szamba oraz napalmu, doprawionego papierosowym dymem.
- Domówimy baterie do następnego CH, obejdzie się bez awaryjnych lądowań. Rakiety też weźmiemy. Mów czego ci potrzeba - Obróciła pysk do Hollyarda i wystukała dalszy przekaz, a syntetyczny głos mieszał się z rykiem silnika - Gorzej z pestkami do Novy. Ale. Znajdziemy ci inną broń na zamianę. Punkt ewakuacji - gdzie? Najbliższy. Port odcięty. Zaraza. Zamieszki. Chujowo to wyglądało przez holo. - skrzywiła się na koniec.

- Ty jak zamówisz to przyjdzie do waszego Checkpoint. Maya by musiała. I to też by przyszło w pierwszym możliwym. Ale prześlę co co by się przydało. - Elenio mówił mimochodem grzebiąc coś przy swoim panelu tak samo jak Nash przy swojej holoklawiaturze. Właściwie jego słowa przypomniały Parchom, że grupie Black zostało z jakieś 20 minut na domówienia. Potem Checkpoint 2 już zdeorbituję na powierzchnię by czekać na niej gdyby komuś z ich grupy udało się dotrzeć do Checkpoint Black 1. Podobnie Brown 0 miała już wyznaczony adres następnego Checkpointa jaki powinna osiągnąć grupa Brown.

- Nie wiem co zorganizują! Jak powietrzem to aby coś płaskiego jak lądem… - Karl odkrzyknął by przekrzyczeć efekty dźwiękowe jazdy ale urwał na chwilę gdy doszedł do punktu ewakuacji drogą lądową. - Nie no kurwa jak nie zgarnął nas jakimś lataczem to nie wiem jak jeśli cofają się ze wschodnich sektorów. - przyznał w końcu po chwili wahania. - Z zarazą w porcie to ściema! Gadałem rano ze Svenem! Mówił, że nic nie ma! Ale ktoś plotę puścił i ludzie dostali pierdolca! - tutaj zaprzeczył ruchem głowy i wydawał się być dość pewny tego co mówi. - No ale nie wiem jak tam jest teraz! - przyznał po chwili zauważalnego wahania.

Helen słuchała, nie pijąc piwa. Obrobiła wcześniej z pół butelki likieru i robiło się jej niedobrze od tych wszystkich wybojów na drodze. Skupiła się na swoim komputerku i składała zamówienie.
2x bateria do drona, z 30x stimpack, 30x apteczka, po 8 magazynków do głównej broni dla każdej z dziewczyn i Ortegi, pełne orakietowanie dla drona, po 4 paczki granatów zwykłych i zapalających... Mieli bus, mogli się obładować.
- Nowi, czym lubicie walczyć? Nie wiem co z wami będzie, jak dojedziemy do punktu Brown, ale jeśli pojedziecie z nami, to zamówię wam broń. Przed nami daleka droga, ale muszę teraz.
Po uzyskaniu odpowiedzi, zamówiła im po broni z dwoma zestawami magazynków. Wzięła też po średnim pancerzu dla każdego, kto nie miał żadnego opancerzenia.

Obroże wytrząsanych w autobusie Parchów rozbrzmiały radosnym głosem Black 2, która darła ryja przez komunikator.
- Hola chicos y chicas! Tu Radio Licha, widzę na mapie, że przesyłka zgarnięta, si? Coś ogarniam że się nam sprzęt grający w Pussy Wagonie zjebał... ale nie dygajcie! Zaraz to naprawimy! - dziewczyna tryskała optymizmem. Odkaszlnęła i nagle zaczęła śpiewać po swojemu, wybijając rytm... prawdopodobnie butem o jakieś drewno.
- Soy un hombre muy honrado, que me gusta lo mejor! Las mujeres no me faltan, ni el dinero ni el amor! - wyśpiewała z zapałem całą zwrotkę, a przy refrenie walenie w dechy nabrało mocy - Ay ay ay ay ay, ay mi amor! Ay mi morena de mi corazóóóón! - Ostatnie dźwięki zlały się z jękliwym brzękiem tłuczonego szkła.
- Luz lalunia, nic się nie dzieje. Pij, pij... chcesz repetę? - Diaz przysłoniła dłonią szczekaczkę, gadając do kogoś po swojej stronie. Zaśmiała się krótko i już nawijała do Stokrotki - Zwiedziliśmy z Wujaszkiem kurwią dziurę, poruchaliśmy trochę. Mają tu zjebany system przeciwpożarowy. Mówię ci Margarita, ledwo się jarało, a ten drze mordę że pożar i zraszacze włącza. Que maricón! - poskarżyła się na ten przejaw jawnej głupoty, prychnęła i podjęła nawijkę - Znaleźliśmy akwarium z rybkami, ale fiuty się zamknęły od środka i nie chcą wyjść... jebani zostawili taką prawilną blondzię żeby ją kurwy opierdoliły... przykutą w basenie na waleta, czaisz? - tym razem warknęła lodowato, w tle brzęknęła o podłogę kolejna flaszka - No ale dupeczka jest już w dobry rękach. Jest moja, ja ją pierwsza zobaczyłam! - wydarła się zaczepnie nie wiadomo czy do Ortegi, czy do Parchów w Parchobusie.
- Da się do nich dostać, o ile znajdziemy wędkę albo wędkarza który otworzy właz. Jest panel na ścianie... albo wyjebiemy w niej dziurę - zamyśliła się. - Mogą mieć tam coś przydatnego. Coś wam tu mordeczki ogarnąć na szybko zanim wrócicie? Gdzie wy w ogóle bez nas popierdalacie?

Gdyby nie była zajęta wklepywaniem zamówienia, Bradley już dawno przerwałaby wrzaskliwej parchównie.
- Czekajcie na nasz powrót. Nigdzie nie idźcie we dwójkę, brońcie cywila. Zamknijcie przejścia do kurwidołku, żeby nic na was nie wylazło. Jedziemy do punktu kontrolnego brązowej, zgarniamy ich zamówienie i jedziemy do was. Oprócz brown, mamy trójkę nie-parchów. Bez odbioru - sztywno zakończyła.

Wyglądało na to, że przynajmniej jedno z oddziału dobrze się bawiło. Brwi Nash podjechały do góry, gdy eter wypełniła śpiewana z zapałem piosenka. Pokręciła głową, splunęła przez okno i poczekała aż Jedynka skończy.
“Jak wiskasz teren rozejrzyj się za ładowarką do smartfona, najlepiej uniwersalną. Prześlę ci model na wszelki wypadek. Powerbanki też się przydadzą. Dasz radę przerobić wejście żeby je podłączyć pod busa?” - wystukała wiadomość, westchnęła i po chwili wysłała ją do Dwójki.

Odpowiedź przyszła szybko i zaczęła się od uprzejmego pytania.
- Po chuja ci ładowarka? - prawie dało się wyobrazić, jak Diaz przewraca oczętami, ale chyba szybko się zmitygowała - Dobrze słyszałam, że wieziecie więcej dup? Wujaszek się ucieszy! Taki spięty i wyposzczony chodzi. Marudzi i nieznośny jak ja pierdolę się zrobił… i jeszcze mi kurwy sprzed lufy podpierdolił… pendejo. A teraz Margarita mówi że mam siedzieć na piździe i nic nie rozpierdalać… i jak tu żyć? No nie da się... - zamarudziła, dzieląc się z otoczeniem straszną traumą. - Dobra poszukam. I weź Latarenka mnie nie obrażaj, dobre?! Jak trzeba to nawet Tatuśkowi pod rowa podłącze i będzie działać! A no właśnie! Gdzieś w kabarynie się szwendają siłowniki, mogę z nich zmontować uprząż. Będziecie dźwigać więcej gratów. Ktoś reflektuje? Laterenka? Świeżynka…. SIEMA ŚWIEŻYNKA! - krzyknęła nagle na całe gardło i znowu gadała jak na nią w miarę nie raniącym uszy tonem - Musisz się ze mną napić! Z Wujaszkiem też! I z Amy… ale pamiętaj że ona jest moja! Pytałam się o szeleczki, ale tu nikt nie chciał. Za powerbankami też się rozejrzę. Dupeczki coś chcą?

- Eee... cześć Black 2. Miło cię poznać, jestem Maya. Za szelki dziękuję - Vinogradova wyglądała na speszoną. Odpowiedziała rozentuzjazmowanemu Parchowi po drugiej stronie linii, wodząc niepewnym wzrokiem po postaciach widocznych w busie. Tych z Obrożami na szyjach - Jeżeli chłopaki będą coś chcieli, damy ci znak, okey? Hydraulika w klubie działa? Przydałoby się umyć. Nie pachniemy i nie wyglądamy za specjalnie po wycieczce w kanały. Bardzo chętnie rzucę okiem na ten panel... od akwarium... jak wrócimy. Nie ma kodów, których nie da się złamać albo obejść. - uśmiechnęła się blado, spoglądając za okno.

“A ja chętnie przytulę te szeleczki” - Ósemka uśmiechnęła się pod nosem, przebierając palcami po holoklawiaturze. Dodatkowe miejsce na dodatkowe magi i granaty… czego chcieć więcej od życia? Domówiła do następnego punktu zrzutu po dwa pełne zestawy posiadanych granatów i dla jaj dopisała granatnik razem z pakietem C4 oraz zapalnikiem czasowym.

- Nowi? Jesteśmy tu dłużej od was, mamuśko. - Johan prychnął trochę rozbawionym a trochę kpiącym tonem słysząc jak Black 1 nazwała ich trójkę.

- Daj spokój Johan. - machnął ręką Karl wtrącając się w wymianę zdań. - Ja jestem strzelcem wyborowym. Ale poradzę sobie z każdą bronią długą. Chłopaki też. - policjant wskazał najpierw na siebie a potem na dwóch żołnierzy z Floty i Armii.

Za długo nie mieli okazji do rozmów bo żółty bus kierowany wprawną ręką i nogą Krunt zarzucił heblami przed ścianą dżungli. Dzięki podwózce zaoszczędzili sporo czasu i wygody. Do Checkpoint Brown 2 brakowało w prostej linii jakieś 200 - 300 m. Ale to już było na przełaj przez dżunglę. Z oryginalnego czasu zostało grupie Brown, w tej chwili reprezentowanej przez ostatnią osobę, jakieś 20 - 25 min.

Mogło się udać, nawet bez rozpoczynania puli dodatkowych minut dla “spóźnialskich”. Nash wolała być dobrej myśli, z uśmiechem na gębie łatwiej pakowało się w kłopoty.
- Spostrzeżenie. Zostawiliśmy w baroburdelu parę meksów-recydywistów, wyposażonych w ciężką broń, miotacz ognia. I skazanych na co najmniej dożywocie. Co może pójść nie tak? - Obroża zaszczekała, Ósemka sprawdziła w międzyczasie karabin i wstała z fotela, kręcąc z krzywym uśmiechem głową. Splunęła, stukając w holoklawisze z poważną miną - Maya sprawdzaj detektor, nie chcemy żadnych niespodzianek. Ruszcie się, zegar na nas nie poczeka - machnęła na trepów i chwyciwszy pewnie karabin, wyskoczyła z busa.

- Nie szarżuj, laska. Ustawić się w formacji, trzeba ubezpieczać cywilów.
Po chwili Helen zdała sobie sprawę, że nikt oprócz może dwóch osób wiedziała tutaj, co może oznaczać formacja. I ta dwójka była wspomnianymi cywilami.
- Pięć, osiem, zamykacie pochód. Brown za mną, jak masz detektor, to monitoruj. Cywile w środku. Ja prowadzę. Zrzućcie trochę sprzętu w busie, będziemy zaraz dźwigali zasoby.
Jedynka zostawiła cztery magazynki do CMKu i trzy granaty odłamkowe.

- Oczywiście - Vinogradova wyciągnęła niewielkie urządzenie, na nim skupiając uwagę. Przedtem oddała zapasowe magazynki do pistoletu Karlowi, Elenio i Asbiel dostali dwa ostatnie granaty zapalające. Pistolet maszynowy i naboje próbowała wcisnąć Johanowi. Im się bardziej przydadzą.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.

Ostatnio edytowane przez Czarna : 18-03-2017 o 21:54.
Czarna jest offline