Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2017, 02:24   #75
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
I co gorsza… miał rację. W odbiciu lusterka barwne piętno na szyi elfki nadal mieniło się kolorami.

-Oh.. -długie uszy elfce oklapły, tak samo nadzieja w oczach przygasła na słowa czarownika. Cóż, najwyraźniej nie mogła mieć wszystkiego, jeszcze nie teraz. Ani też myślała wracać do kręgu, aby spróbować wypalić ze swej skóry tatuaż. Wzruszyła więc ramionami, dodając -No, przynajmniej teraz będę mogła Pierworodnemu przypalić tyłek jak tylko się do mnie zbliży.

Pomijając, że oczywiście jak tylko ślicznotek pojawi się blisko niej, to Eshte znowu zacznie rozpływać się pod jego urokiem. Paskudni mężczyźni. Ku temu co teraz stał niedaleko niej, w pełnej swej wątpliwej chwale i nagości, wyciągnęła rękę i lusterkiem przesłoniła sobie jego.. jego.. ekhm, laskę maga z gałką na końcu. A gdy okazało się, że to było zbyt mało ( a raczej, gdy lusterko okazało się zbyt małe ), to jeszcze odwróciła od niego głowę i dramatycznie przesłoniła dłonią oczy.

-Będzie lepiej dopiero jak się zasłonisz! Weź znajdź sobie jakiś listek, albo.. nie wiem.. tej swojej bestii wyrwij piórko i zakryj te klejnoty! -westchnęła ciężko, bo i trudne było życie tak wspaniałej i kochanej kuglarki. Wiązała się z wieloma nieprzyjemnościami, jak choćby ta tutaj -Wiem, że jestem znaną artystką i ciężko się powstrzymać, ale mógłbyś chociaż spróbować przestać się przy mnie rozbierać! Wolę pieniężny zachwyt nad moimi talentami.

- Znana artystka powinna więc wiedzieć, zwłaszcza uliczna, że nie powinno się spuszczać z oczu dłoni magika…
- usłyszała w odpowiedzi i co gorsza… poczuła.
Ruchacz oczywiście wykorzystał sytuację i elfka poczuła jego dłoń na swym pośladku. W kilka sekund rozsypał iluzję sukni w chmurę iskierek poprzez zburzenie koncentracji elfki. Nawet nie użył magii, sam dotyk ją rozkojarzył. I gdyby to chociaż był wstrętny i obrzydliwy dotyk… ale nie… wyrwał on cichutki pomruk przyjemności przypominając kuglarce o lubieżnych działaniach jakie Tancrist uczynił wobec w niej kręgu i budząc… tą drugą Esthe, tą lubieżną i dziką. Tą która dominowała w kręgu i miała całkiem konkretne plany co do wykorzystania maga i jego “laski z gałką na czubku”. Ta Eshte pojawiła się tylko przez mgnienie oka i pozostał po niej rumieniec, który na szczęście można było też przypisać oburzeniu na te działania.

Sam czarownik zresztą nie dotykał jej długo bo zaraz ruszył w kierunku menhirów pośród których przyczaił się Razorbeak łypiąc podejrzliwie na elfkę.

- Przeżyjesz jakoś moją goliznę na razie. Zresztą znajdź sobie jakieś zajęcie, nazrywaj kwiatki, zatańcz na łące. Ooo… pomódl się do Dzikuna i podziękuj za usunięcie skazy. U bogów lepiej nie mieć długów. Ja poszukam ziół, po które tu przybyliśmy. Mam nadzieję, że twoje pirotechniczne pokazy wszystkich nie zniszczyły - odwrócony plecami na szczęście nie machał tym czymś przed jej wzrokiem. Ale i tak zapatrzyła się trochę zbyt długo w linie tatuażu pokrywające jego pośladki.. albo na same pośladki, do czego przecież nie przyznałaby się nawet przed sobą.

Musiało to być niezwykle zadziwiające, ale Eshte nie skusiła się na żadną z propozycji czarownika. O ile dwie pierwsze w innych okolicznościach byłyby dla niej do zaakceptowania ( no, lubiła sobie potańczyć i nie była jakimś potworem, aby nie potrafić docenić uroków barwnych kwiatków ), to wnoszenie podziękowań do Dzikuna była największą bzdurą jaką.. jaką dzisiaj słyszała! A to było nie lada osiągnięciem, bowiem większość słów wypowiadanych przez Thaneeekryyysta określała zwykłymi banialukami.
Ani myślała dziękować temu zboczonemu bożkowi zabawiającemu się z owcami, w którego oczach także i ten szlachciurka był godny pożądania. Wcale nie potrzebowała pomocy takiej obrzydliwej siły wyższej! Nie wierzyła w żadnego boga, więc byłaby całkiem szczęśliwa, gdyby oni także nie wierzyli w kuglarkę o fiołkowych włosach i nie mieszali się do jej życia. Bo na pewno i bez jego interwencji znalazłaby jakiś sposób na odzyskanie panowania nad swoją magią. No, raczej Ruchacz by znalazł, ale i to byłoby lepsze niż tańcowanie po kręgu z gołym tyłkiem na wierzchu. Baraniomózgi bożek musiał myśleć, że skoro znalazł sobie elfkę, to ta radośnie stanie się jego najwierniejszą wyznawczynią. Ależ się głupi pomylił!

Zamiast na swoją najwierniejszą wyznawczynię, Dzikun trafił na kuglarkę o ciętym języku, której gniew dodawał wręcz skrzydeł. I teraz ona, ta którą sobie tak naiwnie upatrzył, stała w bezpiecznej odległości od kręgu i wygrażała piąstkami ku niebu, niczym stary człowiek krzyczący na chmury. Tyle, że rozpalona do czerwoności złość Eshte skierowana była ku niewidzialnej sile, przed którą nie czuła ni odrobiny pokory. Możliwe, że nawet zesłanie na nią pioruna nie wzbudziłoby w niej należnego szacunku..

Potem, kiedy już w swoim mniemaniu wystarczająco nagadała temu druidzkiemu bożkowi zboczeńców, to usatysfakcjonowana przysiadła sobie pod jednym z drzew, oczywiście z dala od kamieni układających się w krąg. Ostygły już gwałtowne emocje targające nią zaledwie chwilę wcześniej, więc teraz mogła już na spokojnie przekonać się, czy rzeczywiście całe to zdarzenie przyniosło za sobą cokolwiek dobrego. Musiała mieć pewność, że klątwa demona nie wróci nagle, zapewne w najmniej ku temu odpowiednim momencie. Że Dzikun, po tym wszystkim co dopiero od niej usłyszał ( a słownictwo Eshte miała wszak barwne ), nie zdecyduje się ponownie pozbawić jej tych iskierek tańcujących w jej żyłach. Pierwszy raz był przypadkiem, okrutnym zrządzeniem kapryśnego losu. Drugi raz byłby już torturą.

Okazało się jednak, ku jej niewyobrażalnej radości, że z łatwością przywołała swój ogień. Ten znany, uwielbiany, bezpieczny, będący częścią niej. Czule lizał jej skórę, wił się wokół jej drobnej sylwetki, jak gdyby pragnął ją przytulić i już nigdy nie wypuścić. Był jak.. jak stęskniony za nią pieszczoszek, który z winy paskudnego demona został od niej odepchnięty. Ale w końcu byli już razem – kuglarka wraz ze swoją magią, płomienie ze swoją właścicielką. Nierozłączni.

Żyła z klątwą zaledwie kilka dni, ale to wystarczyło, by przez ten krótki czas czuła się.. niepełna. Pozbawiona czegoś ważnego, dotąd od niej nierozerwalnego. Brakowało jej własnego ognia tak, jak może brakować ręki, nogi lub.. lub duszy. Był tylko ból i pustka, której nic nie potrafiło wypełnić. Bo i czym była bez tej energii przyjemnie wypełniającej jej ciało? Byle skorupą. Nadal zwinną i całkiem utalentowaną, ale zaledwie skorupą.

Ale teraz.. teraz już była pełna. Niczego jej nie brakowało. Wspaniała Niezwykła Odbierająca Dech w Piersiach Oszałamiająca Eshtelëa Meryel Nellithiel del Taltauré, Mistrzyni Iluzji i Królowa Trzymania w Napięciu z powrotem miała swój własny ogień. Mogła wyrzuć wszystkie zapałki.










* * *


Ileż mu schodziło. ..
Gdy Eshte już skończyła bawić się swą magią, wspominać obrzydliwe wydarzenia i trząść się z oburzenia i z innego powodu, którego łaskawie wolała sobie nie uświadamiać, stwierdziła że się nudzi. I że brakuje jej Tancrista, bo… nie miał kto zajmować jej uwagi. A mimo szpiczastych uszu leśnych ostępów nie lubiła.

I właśnie wtedy usłyszała cichy chichot niczym dźwięk małych dzwoneczków. Dochodził… z pobliskich zarośli, ale czy kuglarka chciała wejść pomiędzy nie?

Oczywiście, że chciała! Znudzona Eshte stawała się niebezpieczna, ale tylko dla siebie samej. Stawała się bardziej lekkomyślna niż zwykle i jakoś zapominała o tym drobnym szczególe przyciągania do siebie wszystkich kłopotów z okolicy. Nie było wtedy Pierworodnego, ani demona w uliczce, ani strzyg, ani natrętnego bożka, ani.. ani rozpustnej Arissy. Nawet i czarownik nie potrafił teraz wkraść się do jej myśli, a przecież całkiem niedaleko zajmował się pieleniem tutejszych grządek. Ale akurat brak widoku jego nagiego ciała przyjmowała z błogością. Brrr.

Zatem przybrana tylko w swoją iluzję oraz uzbrojona jedynie w swą ciekawość świata, kuglarka na kolanach podsunęła się ku gęstwinom. Nie była wszak jedną z tych zamkowych damulek, co to boją się pobrudzić, zadrapać czy połamać paznokci! Ba! Jej zdarzało się też.. spocić! Straszne rzeczy!

Wśród listowia krzewów coś się poruszyło, coś małego i coś latającego.
-Zabawni jesteście, ty i twój kochanek. Najpierw walczycie, potem rzucacie na siebie dziko i namiętnie… a potem kłócicie - coś gadającego. Coś co było świadkiem owych wstydliwych dla elfki scen. Coś mówiącego kobiecym głosikiem.

W pierwszym odruchu Eshte była w stanie tylko rozchylić usta w zaskoczeniu. Włażąc w krzaki właściwie nie wiedziała czego się spodziewać po tym chichocie. Jedyną pewnością jaką miała, to że za owym słodziutkim odgłosem nie krył się ani Pierworodny, ani Dzikun, a i demony też zwykły brzmieć bardziej.. przerażająco. Największym szokiem jednak było, że owa kreaturka okazała się być paskudnym podglądaczem! I jedynym, na co gorąco liczyła elfka, świadkiem nieszczęśliwych zdarzeń w kamiennym kręgu.

-Nic się nie wydarzyło! I to na pewno nie jest mój kochanek! - zakrzyknęła w powietrze. Głowę obracała na boki, poszukując owego bezczelnego intruza. Nie mogła przecież pozwolić, aby ktoś ( lub.. coś ) roznosiło po świecie takie plotki!

- Na pewno? Iskrzyło między wami… wiem to, mam nosa do takich spraw.- kilka nerwowych rozgarnięć gałęzi pozwoliło wreszcie bardce odkryć kim jest intruz.






Mała przyczajona przy kamieniu wróżka, która błyskawicznie poderwała się do lotu, gdy została znaleziona. Pofrunęła przed twarz zaskoczonej kuglarki i rzekła z uśmiechem -Cześć, jestem Trixie i jeśli wasz związek ma kłopoty, to mogę wam pomóc go rozpalić!
Pofrunęła w górę i wylądowała na gałęzi pobliskiego drzewa, burząc koncentrację elfki równie dobrze jak czarownik. I przy okazji rozpraszając kolejną kieckę, którą sobie Eshte wyczarowała.
-Skoro nie figle was tu sprowadzają, to co? Odkąd druidzi odeszli, duży lud i mały lud nie odwiedzają tego miejsca.- zapytała zerkając z góry na znów gołą elfkę.

Eshte uspokoiła się na widok tej fruwającej kruszynki, bo i ta wydawała się być całkiem przyjazna. Tak dla odmiany. Nie fałszywie miła jak Pierworodny, czy jak myśląca tylko swą chucią Arissa, ale tak naturalnie miłą dla oczu i uszu. A był to niemały postęp w przypadku kuglarki, zważywszy na wszystkie dotychczasowe spotkania w Grauburgu oraz jego okolicach. Oczekiwała wręcz, że wróżka zaraz pokaże ostre ząbki i spróbuje wyssać z niej krew.

-No.. zaciągnął mnie tu na poszukiwania jakichś ziółek. Pewno kwiatów, co to będą barwą pasować mu do oczu -odparła usadzając się wygodniej na ziemi, na tyle na ile pozwalały jej zarośla. Zadarła głowę, wpatrując się w niespodziewaną towarzyszkę -A Ty.. tutaj mieszkasz? I druidów kiedyś też tutaj podglądałaś, co? -kolejnymi jej słowom towarzyszyły cmoknięcia zniesmaczenia -Nieładnie, nieładnie..

- A tam… bardzo ładnie ich podglądałam. Byli taką fajną grupką, dopóki nie ulegali zezwierzęceniu. I odprawiali rytuały płodności podczas nowiu. To były widoki.
- rozgadała się Trixie i znowu zerknęła na elfkę, dodając -Mieszkam tu bardzo bardzo bardzo bardzo długo… tak długo, że już nie pamiętam jak. No i przyszliście zbierać kwiatki? Jak dla mnie brzmi to jak randka.
Przechyliła główkę na bok. - A kim wy właściwie jesteście? Bo ja już się przedstawiłam. Jestem bardka Trixie.

-Oh! Racja!
-przyklasnęła elfka znów zaskoczona, ale tym razem swoim własnym niedbalstwem. Zwykle dość szybko się przedstawiła, aby zachwycić i przede wszystkim onieśmielić rozmówcę mnogością swych fantazyjnych imion oraz tytułów. To przecież nie tak, że nocami wymyślała je tylko dla własnej przyjemności!
Wyprostowała się dumnie, kciukiem wskazując na siebie, po czym wyrecytowała na jednym oddechu -Ja jestem Eshtelëa, wędrowna artystka, Pani Tańczącego Ognia i Mistrzyni Iluzji. A tamten to.. -machnęła ręką w kierunku, gdzie ostatni raz widziała blady tyłek czarownika -To Czaruś. Tak go możesz nazywać.
I tyle było z tych ceremoniałów. Po nich kuglarka rozejrzała się wokoło, nim zapytała -Bardka, co? Tutaj chyba nie masz zbyt wielu okazji do występowania..

-Przygrywałam pastuszkom z pobliskich wiosek, gdy jeszcze istniały. Przygrywałam nocnym igraszkom i na weselach, grałam tam gdzie kwitły uczucia miłości i rozkoszy. Kiedyś… jakieś 200 lat temu. Teraz rzeczywiście nie mam komu przygrywać i kogo zachwycać.
- westchnęła nostalgicznie Trixie i spojrzała na wzgórze.- Czaruś? Uroczy przydomek. Czyżby cię aż tak oczarował? Pewnie swoim języczkiem, co? Czarujący jest w łożnicy?

Te słowa wywołały większy rumieniec na obliczu kuglarki, niżby chciała. Te słowa przypomniały tańczący język Ruchacza pomiędzy swymi udami... i doznania jakie nim wywołał. Choć bardzo tego nie chciała, to wspomnienia z kamiennego kręgu były bardzo wyraźne w jej pamięci.

Eshte nagle poczuła się bardzo, bardzo, bardzo, bardzo.. brudna. I lepka. I obrzydliwa. Może życie w roli udawanej kochanicy szlachcica należało do wygodnych ( kiedy Ruchacz nie ciągał jej po kamiennych kręgach ) i było pełne luksusów, o jakich w swym wozie nawet nie śniła, lecz wyjątkowo często przyprawiało ją o chęć kąpieli. Tak jak w tym konkretnym momencie, gdy wskoczyłaby do byle czystego strumienia, aby tylko zmyć z siebie to paskudne.. uczucie.

Spróbowała raz jeszcze stworzyć iluzję jakiegoś ubrania, tym razem byle szarego worka po ziemniakach, ale słowa wróżki i wspomnienia wydarzeń z kręgu ciągle zbyt silnie wstrząsały jej skupieniem.

-Mówiłam już... -burknęła i ręce butnie skrzyżowała na drobnych piersiach. W niezadowoleniu odwróciła spojrzenie od bezczelnej wróżki -To nie jest mój kochanek! Jedynie czarownik, który cały się wokół mnie kręci i wiecznie się mądrzy! Ostatnia osoba, z którą mogłabym chcieć dzielić łoże.

- To skąd takie pieszczotliwe określenie…
- zamyśliła się Trixie zdziwiona wybuchem kuglarki - I czemu się kręci, zakochany jest w tobie? Wiersze dla ciebie pisze? Wyglądaliście na bliskich sobie.
Potem doszło do niej odkrycie które rozjaśniło buzię latającej istotki radości.- Już wiem! Skoro jesteś taką wielką i utytułowaną artystką to pewnie jesteś sławna, tak? I masz wielu amantów wielbiących ziemię po której stąpasz, a ten jest jednym z nich, co?
Sfrunęła niżej do naburmuszonej elfki.- A kto gra podczas twych występów, co? Bo w końcu co to za pokaz bez muzyki?

-Obecne nikt, moje sztuczki i iluzje zachwycają także bez muzyki. A chociaż marzy mi się taniec do czyjegoś śpiewu lub przygrywania, to nie tak łatwo znaleźć sobie kogoś do wspólnego podróżowania, wiesz? Większości bardów jakich spotkałam zależało głównie na zachwycaniu młodych wieśniaczek, aby miał kto im ogrzewać łóżka w nocy. A bardki bywają żmijkami, co to nie chcą się dzielić swoją sławą
-po tym stwierdzeniu Eshte łaskawie zerknęła na wróżkę. Ale tylko jednym okiem, bo i ciągle jeszcze nie wybaczyła tej kruszynie owych sugestii, jakoby kuglarka i Ruchacz.. Ruchacz i kuglarka.. jakoby oni dwoje.. uh. Wzdrygnęło nią na samą myśl -200 lat to sporo. Nigdy nie chciałaś stąd odejść? W mieście na pewno znalazłabyś dla siebie większą widownię niż tutaj.

-Tak! Chętnie się stąd ruszę i poprzygrywam ci do występów!
- zachwyciła się tym pomysłem skrzydlata bardka.- Gram na harfie, flecie, cytrze, bębenkach, tamburynie, skrzypcach… śpiewam czasem. Ale wolę grać na harfie i cytrze. No głównie to na cytrze, bo ją tylko mam w odpowiednim rozmiarze. No i… to przyjemnie pieśnią rozgrzewać serca do miłości… ale po co miałabym ogrzewać komuś łóżko ? I jak niby?

-Co? Co takiego?
-Eshte nie spodziewała się wielu zdarzeń jakie ostatnimi dniami wstrząsnęły jej życiem. Na pewno nie spodziewała się paść ofiarą uroku Pierworodnego, ani obrzygana przeklętą krwią demona. Nie spodziewała się, że niczym rzep do psiego ogona, tak samo do niej przyczepi się jakiś przemądrzały czarownik, u którego będzie zmuszona szukać pomocy. Nie spodziewała się też zostać opętana przez zboczonego bożka, a potem nagle spotkać wróżkę, tak bardzo chętną do zostania jej podręczną bardką! No każdego dnia elfka miała pełną garść zaskoczeń, a mimo to za każdy razem zastygała w pełnym niedowierzania stuporze. Wybuchała dopiero po chwili, po zrozumieniu powagi sytuacji -Czekajczekajczekaj! Nie tak szybko!
Gdzieś zniknęła jej urażona duma i teraz obojgiem rozszerzonych w zaskoczeniu oczu spoglądała na Trixie -200 lat tutaj i nagle chcesz się przyłączyć do pierwszej napotkanej elfki? Przecież przez cały ten czas mogłaś stąd po prostu odlecieć, co nie?

-No… mogłam…
- zamyśliła się wróżka rozważając powoli słowa elfki.- Ale miałam sama lecieć przez wielki las, w połowie naznaczony Dzikim Gonem? To by było niebezpieczne dla samiutkiej i delikatnej istotki takiej jak ja. Co innego w towarzystwie dzielnej Pani Tańczącego Ognia i… Czarusia... i ich gryfa? To co innego prawda?

-Noo...
-elfka niemrawo podrapała się po jednym ze spiczastych uszu. W końcu była Nieustraszoną Pogromczynią Bestii, a Thaaneeekryyyst jej przydupasem, z tym akurat nie mogła się kłócić. Zresztą, wolała być w oczach wróżki taką dzielną kuglarką godną podziwu, niż byle strachem na wróble. Może Trixie zwyczajnie była bardzo, bardzo, bardzo impulsywna, bądź.. nieco.. głupiutka.. ?
-Ale poza tym Twoim lasem wcale nie jest bezpieczniej, wiesz? W mieście roi się od demonów, Pierworodnych i innych wampiórów, a do tego jeszcze są Paniunie zadzierające nosa - o tak, damulki zamieszkujące zamek z całą pewnością przynależały do tego niechlubnego grona atrakcji w Grauburga -Nie boisz się, że ktoś Cię złapie do klatki i przez resztę swojego życia będziesz musiała grać jakimś szlachciurkom do obiadu?

- My wróżki mamy tajną broń, wystarczy że mocniej zatrzepotamy skrzydełkami i zakręcimy się w powietrzu o tak i …
- obracając się gwałtownie Trixie roztoczyła wokół siebie różową mgiełkę i sprawiła, że kuglarka zakaszlała nagle mimowolnie wciągając opar.
-I wszyscy stają się wobec mnie mili, lub ignorują mnie… nooo... prawie wszyscy.- wyjaśniła najwyraźniej roztrzepana wróżka.

Kuglarka potrząsnęła głową, a potem przetarła dłonią nos. Kiedyś zaś znów podniosła wzrok na wróżkę, to.. jej oczy były nieobecne. Nie puste, wręcz rozświetlone jakimiś nowymi iskrami, lecz zdawała się nie widzieć Trixie. Nie ignorowała jej, a po prostu myślami i zmysłami była gdzie indziej, gdzie i ciałem również pragnęła dołączyć.

Powróciły do niej wspomnienia bliskości mężczyzny. Jego dotyk, pocałunki, ciepło skóry i oddechu. Nie przepełniało jej tak niewyobrażalnym pożądaniem co za sprawą łaskawości Dzikuna, a odzywało się w niej pragnieniem ponownego ujrzenia swego wybranka. Już, teraz. Potrzebowała zdobyć sobie jego zainteresowanie, zachwycić go sobą, aby stała się dla niego jedyna, wyjątkowa. Eshtelëa von Thaaaneeekryyyst..
Błogi uśmiech rozświetlił twarz elfki.

-Muszę iść – z tymi słowami podniosła się z ziemi i otrzepała pośladki z nadgorliwych listków. Potem, bez choćby najkrótszego pożegnania wróżki, odwróciła się ku zaroślom, żeby zacząć się przez nie przedzierać z powrotem ku polance z kamiennymi kręgiem.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem