Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2017, 22:16   #137
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Posiłek był kolejnym punktem na liście Doca. Nie wiedział w czym specjalizuje się tutejszy chef. Ale to nie miało znaczenia, dopóki pożywienie zawierało mięso wśród swych części składowych. Najlepiej jeśli składał się z mięsa w przeważającej ilości… bo na Axionie tylko bydło jadło wyłącznie zieleninę. Rodzaj mięsa miał znaczenie drugorzędne. Doc preferował co prawda wołowinę i wieprzowinę (luźnie interpretując te terminy), ale nie gardził ptakami, rybami i “gadziną” (zwłaszcza węże uważał za smaczne), jak i odpowiednio utuczonymi stawonogami… jednym słowem każde mięso z nierozumnego gatunku mu odpowiadało. Axion i lata wędrówki po wszechświecie nauczyły Bullita nie być wybrednym. Toteż obecnie siedział sobie wygodnie przy stoliku z miską pełną czegoś wyglądającego smakowicie i zabierał się do jedzenia.

Gdzieś tak w połowie posiłku, kątem oka Doc zauważył jakiegoś smarka około lat dziesięciu, próbującego podkraść się do spoczywającego na sąsiednim krześle kapelusza Bullita. Z kolei najwyraźniej siostra owego małego rozrabiaki, siedząca ze dwa stoliki dalej w towarzystwie ich matki, dawała jemu jakieś znaki, odnośnie dalszego postępowania…



Doc zignorował te próby dzieciaków. Skoro chciał się bawić podkradanie, to… niech próbuje. Bullit zamierzał złapać dzieciaka na gorącym uczynku. Chłopak capnął kapelusz, a Dave chłopaka, za nadgarstek. Dzieciak pisnął przerażony, a oddalona dziewczynka schowała twarz w dłoniach, nie chcąc patrzeć co teraz nastąpi.
-A teraz powinienem odciąć ci dłoń, bo tak się karze złodziei-niedojdów. Więc jak następnym razem będziesz spróbował coś gwizdnąć, pomyśl nad tym co zrobisz jak cię złapią.- rzekł z ironicznym uśmiechem Dave puszczając dłoń dzieciaka.

Tym razem mały już wrzasnął, po czym uciekł do reszty swojej rodzinki. Sam wrzask zwrócił uwagę kilku osób przebywających w tym samym pomieszczeniu co Doc… a potem było jeszcze lepiej. Smark coś-tam odpowiedział matce, a ta oczywiście natychmiast pomaszerowała prosto do Bullita.
- Grozisz odcięciem ręki mojemu dziecku?! - Fuknęła od razu, stojąc przy Docowi, i kto wcześniej nie był tym wszystkim zainteresowany, teraz już z całą pewnością wlepiał oczy w Dave’a.


-Ma’am….- zaśmiał się Bullit wyciągając skręta i palnik. Zerkał na nią dodając.-W moich stronach nie rzuca się groźbami. Twoja pociecha próbowała mi zwinąć kapelusz. Niby nic wielkiego, ale tam skąd pochodzę, takie żarty bywają karane okrutnie. A i tu…- rozejrzał się dookoła, po czym zapalił swego papierosa.-... pewnie trafią się typki bez poczucia humoru. Lepiej nie kraść więc, choćby dla zgrywy. Lub kraść dobrze. Więc… poinformowałem twego skarbka o zagrożeniach związanych z takimi zabawami.

Przebywający w jadalni zaśmiali się cicho, a kobieta zrobiła nietęgą minę. Spojrzała zabójczym wzrokiem na swojego syna.
- No cóż… tego mi nie powiedział - Podrapała się zmieszana po ramieniu.
- Jak każdy “aniołek” tego rodzaju.- odparł z uśmiechem Bullit zaciągając się dymem.-Ja to rozumiem. Sam łobuzowałem w jego wieku, ale… też, trzeba było uważać, zwłaszcza z obcymi w mieście. Nigdy nie wiadomo co takiemu strzeli do łba.
- Z reguły nie przybywają tu aż tak groźne osobniki - Prawie się uśmiechnęła - No cóż, przepraszam za niego... - Dodała.
-Serio?- to Bullita zdziwiło i to bardzo. Wskazał dłonią krzesło naprzeciw siebie.-Przeprosiny chyba nie wystarczą, w zamian żądam odrobiny czasu i paru odpowiedzi. Kto właściwie przybywa tutaj? Sądziłem, że ci co… mają z prawem na bakier. A takim daleko do sióstr miłosierdzia.
- Poczekaj chwilę, przyjdę za minutę - Powiedziała kobieta, tym razem już uśmiechając się sympatyczniej - Kawy? - Spytała na odchodne.
-Chętnie.-odparł Bullit.

Wróciła do dzieci, coś tam poszeptała synowi, targając go za ucho. Następnie złożyła jakieś zamówienie w kuchni… i jak się później okazało, dzieciaki dostały jakieś desery, na czas oczekiwania na swoją matkę. Ona sama zaś wróciła do Bullita z napojami. Usiadła na wprost niego, po czym sama napiła się trunku z kofeiną.
- [/i]Tak przy okazji, jestem Steele[/i] - Przedstawiła się - O co pytałeś? A tak… no więc to nie jest taki port czy tam kryjówka dla każdego pirata czy najemnika we wszechświecie, tutaj mogą się pojawić tylko osoby zaznajomione, czy tam i zaproszone tylko i wyłącznie przez Crazassa, także do tej pory nie mieliśmy tu żadnych problemów...
-Nie wątpię jednak, że Crazass nie jest jakimś tam… wujkiem dobrą radą, który zbiera wszelkie poczciwe duszyczki jakie mu się nawiną. - wzruszył ramionami Bullit.-Może i wybiera takich, którzy mu nie narobią kłopotu, ale to nie oznacza, że to są aniołki. Ja nim z pewnością nie jestem…- uśmiechnął się zaczepnie Bullit dodając.-Dave, Doc, Bullit… nazywaj jak chcesz. Jak dobry piesek reaguję na każde z nich.

Na ostatnie słowa rozmówcy kobieta zamrugała zaskoczona oczami.
- No… tak… ymm… ok. To Dave, dobra… co do samej bazy, no niekonieczniej każdy tu jest jakimś parszywym recydywą, brutalem i tym podobne, choć raczej wszyscy mają na bakier z prawem, ale to już pewnie sam wydumałeś. Dobrze, zmieńmy temat… a wy tu przelotem, czy na dłużej?
-Przejazdem.- uśmiechnął się zawadiacko Doc wyraźnie rozbawiony tym, że zbił Steele z pantałyku.-Podróżujemy tu i tam. Nigdzie nie zatrzymujemy się na stałe. Nie zapuszczamy korzeni. Nie zakładamy rodzin.- nie wiedział w przypadku tego ostatniego jak bardzo się myli.
- A długo zostajecie? Wrócicie tu jeszcze kiedyś? - Spytała kobieta, po czym upiła kolejny łyk kawy.
-Nie wiem i nie wiem? A czemu o to pytasz?- zaciekawił się Doc popijając.-I czemu tu trafiłaś? I to wraz z dziećmi?
- Chwilowo sytuacja nie pozwala, jednak byłabym chętna na ciąg dalszy tych rozmów, nudno tu, przyjezdni to zawsze jakaś atrakcja - Steele uśmiechnęła się do Bullita - A co do mojej osóbki… no cóż, to również temat na dalsze rozmowy - Mrugnęła do niego, następnie wyciągnęła z kieszeni najzwyklejszy, staromodny, papierowy notatnik. Napisała coś na nim, podobnie - staromodnym ołówkiem, złożyła małą karteczkę w pół, po czym przesunęła ją po blacie w kierunku mężczyzny - Na mnie już czas - Kiwnęła głową w kierunku dzieci, które zjadły smakołyki, i rozglądały się chyba za kolejnym celem swych psot.
- To na razie - Powiedziała, wstając od stołu, i zajęła się synem i córką, po chwili wychodząc z jadalni.
A Bullit dyskretnie zgarnął karteczkę i rozłożył ją, by przeczytać co Steele napisała.

Apartament 8.16
21:00

Doc uśmiechnął się do siebie i schował karteluszkę. Wygląda na to, że miał zajęcie na wieczór. Schował karteczkę głęboko i zaczął dopijać kawę. Wtedy też zjawił się niespodziewanie sam kucharz, uśmiechając gadzim pyskiem pełnym małych, ostrych ząbków.
- I jak tam, smakowało? - Odezwał się głośnym tonem, klepiąc Bullita w ramię - Nowy gość, nowe podniebienie, to spytać wypada, hehehe!
-Dobre.. dobre.- potwierdził Doc szybko i szczerze. Głównie jednak dlatego, że Axion nauczył go nie być wybrednym.
- A to się cieszę, to się cieszę! - Kucharz przyklasnął w łapy, po czym znów się zaśmiał, aż zatrząsł się jego brzuch. Następnie jednak nachylił się do siedzącego Bullita, obejmując go jedną łapą, po czym szepnął:
- Steele lepiej zostaw w spokoju. W tym hangarze dokowało już wiele statków. Naprawdę, naprawdę wiele. No i ona ma trochę nie po kolei w głowie...

- Hahaha! - Gadopodobny humanoid wyprostował się, znów głośno śmiejąc, po czym zaczął zbierać naczynia ze stolika zajmowanego przez Bullita. Na końcu najzwyczajniej w świecie odszedł od mężczyzny, rzucając mu jeszcze na odchodne naprawdę wymowne spojrzenie, oraz minimalnie potakując głową.
- To do następnego posiłku! - Powiedział już z kilku metrów.
-Taaaa…- to że Steele dziewicą nie była, to Doc dobrze wiedział. Dzieci nie biorą się z powietrza. Ile “statków” odwiedziło wcześniej “hangar” kobiety, też nie miało dla Dave’a znaczenia. Poważnego związku wszak nie szukał. Gdyby tak było, to by wszak Vis próbował usadzić przy sobie. Bo wszak milutkie i bezpruderyjne stworzonko z niej. Ale nie planował wiązać Vis do siebie, ani siebie z kimkolwiek.Jedynie to… “niepokolei”w głowie, było niepokojące.

Do spotkania Doc miał trochę czasu i zamierzał ów czas wykorzystać jak najlepiej. Zaczął od pogrania w automaty dla zabawy. I przegrał trochę drobnych. Potem poszukiwał przez jakiś czas Vis, by upewnić się że u niej wszystko w porządku. By natrafić przypadkiem na Leenę… W dość nieszczególnym stanie. Biedaczka nie była chętna na rozmowę. Wymówiła się bólem głowy. Oraz stwierdzeniem żeby jej dupy nie zawracał. A Bullit nie był pewien czy nastrój Leeny to zatrucie jakimś kiepskim alkoholem czy mieszanie ślimaka w jej mózgu. Cóż.. czas pokaże.
Natomiast samemu Docowi czas już się kończył. Dokonał jeszcze kilku zakupów u tutejszego zbrojmistrza Eddy’ego. Nie był jakimś wielbicielem broni, o czym świadczyła jego kolekcja pukawek, które można było określić łagodnie słowem: Klasyki.
Przyzwyczajony do nich Doc nie planował wymiany. A najnowszy element uzbrojenia zdobył zresztą za darmo. Jedynie czego potrzebował do nich to amunicji, którą musiał uzupełnić w związku z ostatnim jej intensywnym zużywaniem.


Steele Niepokolei w głowie… miała za ładny tyłeczek, by nie zaryzykować. Niemniej Doc na wszelki wypadek poszedł z nożem przy pasie i poinformowawszy komputer statku gdzie się udał. I kiedy powinien wrócić. Żeby włączył się alarm, gdy nie zjawi się na Feniksie o czasie.
A choć ubrany był normalnie(bo wyjściowych strojów nie miał), to w niósł ze sobą butelkę pędzonego w ambulatorium samogonu. Jego autorska recepturka.

Drzwi z numerem 8.16 stanęły po chwili przed mężczyzną otworem, w nich zaś oczekiwała go Steele, dla odmiany w sukience.



- Cześć. Fajnie, że przyszedłeś Dave, wejdź proszę - Uśmiechnęła się, zapraszając swego gościa do środka.
-Przyniosłem procenty domowej roboty.- rzekł w odpowiedzi Doc podając jej butelkę i wchodząc do środka. Ledwie kilka kroków dalej, zauważył stół przygotowany na kolację dla ich dwojga, z talerzami, sztućcami, lampkami na alkohol, a nawet i małym świecznikiem z dwoma świeczkami, jeszcze nie zapalonymi.
- Dziękuję - Odparła kobieta, gestem dłoni wskazując krzesło - Siadaj, rozgość się, możesz odpalić świeczki? - Powiedziała, udając się do kuchni… z której wróciła ledwie po 5 sekundach, z rozbrajającym uśmiechem i flaszką w dłoni - i mógłbyś otworzyć tą butelkę?
Doc już w tym czasie zapalił świeczki i rozejrzał się po jej kwaterce. Wziął od niej flaszkę i próbując ją otworzyć spytał.- Więęęc… czym się zajmujesz w tej bazie? Na jakim stanowisku cię zatrudniono?-
- Zajmuję się komputerami, oprogramowanie i tak dalej... - Bullit otworzył butelkę, która lekko fuknęła, po utracie korka, przez co kobieta drgnęła, lekko wystraszona, po czym zaśmiała się z tego faktu.
-To fajna robota. Ja tam z tym radzę sobie jako tako.- rzekł w odpowiedzi Doc nalewając trunku do lampek.-Długo już tu siedzisz?
- Będą tak dwa lata - Powiedziała, po czym oboje pochwycili lampki z trunkiem i z inicjatywy Steele, brzdęknęli nimi w geście toastu, po czym się napili…
- Wiesz co, póki jedzenie nie gotowe, chodź do kuchni - Wskazała dłonią drzwi do wspomnianego pomieszczenia - No bo chyba coś zjesz, prawda?
-Ok… ale uprzedzam. Nie jestem dobrym kucharzem.- wyjaśnił ze śmiechem Doc wstając. W kuchni zaś….Doc podziwiał zgrabną pupę kobiety i również jej pracę nożem. No… to drugie mniej. Jak na jego gust za dobrze tym nożem ciachała, lepiej niż sam Bullit. Dobrze że zostawił na statku swoje namiary, wraz z sygnałem alarmowym odpalanym czasowo.
- Więęęc… jak mogę pomóc przy kolacji?- spytał zaciekawiony, bo nie lubił tak po prostu się gapić.
- A umiesz gotować? - Steele spytała z uśmiechem, nadal krojąc jakieś warzywa w zawrotnym tempie, niczym najznakomitszy szef kuchni, tak szybko tnąc nożem, iż nie sposób było nadążyć okiem.
-Cóż… umiem zjeść co ugotuję.- odparł dyplomatycznie Doc.
- To może podaj mi kostki zielonej szynki co? - Powiedziała kobieta, wskazując głową lodówkę - Są na drugiej półce z góry, po lewej stronie...

Jak poprosiła, tak zrobił, i… na chwilę był blisko zawału. W lodówce, na jednej z półek, zauważył ludzką dłoń! Odciętą, wsadzoną do lodówki, toż to czysta psychopatka, już na niego skakała z nożem!! A nie, to było jakieś jasne warzywo z odrostami, wzrok zaczynał Bullitowi płatać figle.
- To z jakiej planety… pochodzisz?- zapytał Bullit sięgając po ów wyrób żywnościowy. I dla równowagi rozbierając Steele… wzrokiem. Potrzebował bowiem jakiejś motywacji, by tu pozostać.
- Urodziłam się na Pequot, rolnicza dziura, nic szczególnego - Kobieta skończyła wreszcie szaleć nożem, po czym napiła się wina. Sięgnęła również po jakąś przyprawę, umiejscowioną dosyć wysoko, przez co musiała stanąć na palcach stóp. Sukienka wyciągnęła się w górę wraz z jej ciałem, ukazując na moment Docowi wgląd na pończochy, które miała pod spodem założone - Słyszałeś o takiej planecie? Pewnie nie - Krótko się zaśmiała.
-Ale interesująca…- odparł Doc nieco się pochylając by, przyjrzeć się niżej. A potem wracając do pionu.-Sam pochodzę z ciemnej dziury i zwiedziłem parę. Każda była inna.
- To zdrowie za zapadłe dziury! - Po użyciu przypraw Lexi znów się napiła, opróżniając już swoją lampkę, po czym na jej policzkach pojawiły się widoczne rumieńce.
- Co lubiłaś w swojej? Bo przecież nie wszystko jest złe w rodzinnym grajdołku.- zastanowił się Dave wspominając Axion.
- Wielkie pola - Powiedziała od razu, bez zastanawiania się - Ciągnące się do horyznotu, falujące na wietrze… brakuje mi tego. Wiatru i otwartych przestrzeni - Uśmiechnęła się tak odrobinę zasmucona.
-Na Axionie też mieliśmy tego sporo… olbrzymie równiny i w cholerę bydła przemierzającego je. U nas… bardziej niż rolnicy, liczyli się hodowcy… nazwijmy to, zwierzętami hodowlanymi.- zaśmiał się Doc wspominając dom.

Po kilku minutach oboje zasiedli ponownie do stołu, gdzie zajęto się prawie-wspólnie przygotowanym posiłkiem, którym była jakaś nieznana Bullitowi sałatka warzywno-mięsna. W każdym bądź razie pachniało nawet nawet, do tego było zaś i ciepłe pieczywo.
Lepiej niż na stołówce… prawdziwe domowe jedzenie. Nic więc dziwnego, że Docowi aż ślinka pociekła, gdy zabrał się do pałaszowania. Nachylony nad posiłkiem, zezował jednak od czasu do czasu na dekolt kobiety.
- A jeśli ja mogę teraz spytać… czym Ty się zajmujesz? Domyślam się, że niczym legalnym, jesteś najemnikiem? Długo już na Fenixie przebywasz? - Steele jadła pomału, więcej za to interesując się zawartością butelki.
-Będzie z parę lat. I jestem… członkiem załogi. W sumie jesteśmy… do wynajęcia.- potwierdził Bullit wymijająco. Niespecjalnie chciał gadać o swoich grzeszkach na pierwszej randce.
Sam Doc z kolei rozczarował się jedzeniem. Może i ładnie wyglądało, pachniało również, było w nim jednak coś, co nie pasowało do reszty, co psuło w dużym stopniu sam smak. Nie umiał zorientować się czy były to przyprawy, czy może jakiś dodatek warzywny. Nie, że było niedobre, jednak… takie jakieś nijakie. Jak to mawiał jednak jego Papcio? “Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby”?
Cóż… jadł z pewnością o wiele gorsze rzeczy w swym życiu. Wliczając w to potrawy które sam gotował, więc… nie narzekał aż tak bardzo. Choć… ów psujący smak dodatek, sprawił że Bullit dość szybko przerwał jedzenie. Obawiał się bowiem trucizny.

Steele, nie mając bladego pojęcia o wewnętrznych rozterkach mężczyzny, nadal powoli jadła. Powoli, bo powoli, jednak z jej talerza zaczęło w końcu ubywać więcej, niż u samego Doca… a i piła zdecydowanie więcej niż on. Czyżby potrzebowała procentów, by odpocząć wśród ciszy, bez dzieci nad głową? A właśnie, ciekawe gdzie te przebywały…
- Latacie tak z miejsca do miejsca, przeżywacie interesujące wydarzenia, och też bym tak chciała - Uśmiechnęła się od ucha do ucha - Jak smakuje? - Zagestykulowała lampką z trunkiem w kierunku talerza mężczyzny, o mało co nie wylewając alkoholu na stół. Chyba już miała trochę wypite…
- Dobre… acz niestety, objadłem się w kuchni. I mnie przytkało. A dzieci pewnie u przyjaciółki?- zapytał ostrożnie Bullit.
- No szkoda… a to dostaniesz na drogę! - Zaśmiała się - Dzieci u innych dzieci… i to na całą noc - Kobieta zmrużyła nagle oczka, patrząc na mężczyznę wymownie.
-Dzięki… Na całą noc powiadasz?- Doc nie był pewien czy miał całą noc. Musiał się jeszcze upewnić, że Vis wróciła na statek. Ale to na razie mogło poczekać.-A dlaczego nie możesz? Przecież chyba wylatują i przylatują tu statki?
- Z dziećmi u nogi szaleć po wszechświecie? Nie rozśmieszaj mnie... - Potrząsnęła głową, po czym znowu się napiła. A Doc miał ochotę zapalić po posiłku.
- Wszyscy jak tu siedzimy w tym księżycu, każdy z nas jest mniej lub bardziej poszukiwany, wolę nie ryzykować otwartych podróży. Od czasu do czasu wybieramy się gdzieś, by tu całkiem nie zgłupieć, ale lekko nie ma - Wzruszyła ramionami.
-Wszechświat jest duży, ale rozumiem. Sam mam kilka listów gończych na karku.- zgodził się z nią Doc klepiąc się pod ubraniu, by wyczuć ile skrętów mu zostało.-Mogę zapalić?
- Jasne, nie ma sprawy, chyba mam tu gdzieś coś, co mogłoby robić za popielniczkę - Steele wstała od stołu, po czym zniknęła na chwilę w kuchni, a Doc zauważył, iż była już bez butków. Te najwyraźniej zostawiła pod stołem… Po chwili kobieta wróciła, i postawiła metalową puszkę obok świecznika.
- A wiesz co? Też bym zapaliła, masz i dla mnie? - Spytała, po czym nalała najpierw Bullitowi, a następnie sobie do pełna, niemal przelewając lampki.
- Ojej, chybaj jestem wstawiona! - Zachichotała.
- Z pewnością wypiłaś dużo.- potwierdził Doc wędrując spojrzeniem po jej ciele i zerkając na nogi. Wyjął z kieszeni dwa skręty i podał jednego Lexie. Wstał i sięgnął po palnik, by odpalić swój papieros, jak i jej.

Steele zaciągnęła się, po czym zaczęła kaszleć, aż miała łzy w oczach. Po chwili zaś się głośno roześmiała.
- Dawno już nie paliłam... - Przeczesała wolną dłonią włosy, chowając kilka kosmyków za lewe ucho. Spojrzała na mężczyznę mrużąc oczy - Dave… Ty mnie upiłeś! - Znów zachichotała.
- I położę cię do łóżeczka… więc będziemy kwita.- zażartował Bullit zaciągając się dymem.
- Ocho, łóżeczka się panu marzą? Tak samotną matkę wykorzystać, oj oj oj - Pogroziła Docowi palcem - Pirat! Najemnik! Nikczemnik! - Zaczęła wyliczać rozbawiona, paląc.
- Nie mówiłem, że wylądujemy tam razem… co prawda nie mówiłem też, że pójdziesz spać sama.- odparł Bullit ćmiąc papierosa z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Aha! - Wycelowała palcem prosto w niego - A jednak! To zdrowie! - I napiła się porządnie, aż jej pociekło w pewnym momencie po brodzie, a następnie po szyi, i kropelka czy dwie spłynęły w stronę dekoltu.
- Uuuuups - Przetarła buzię dłonią, a jedną kropelkę ze strategicznego miejsca nabrała na palec, który lubieżnie oblizała na oczach swego gościa.
-Ups… - wpatrzony w ten widok Doc zapomniał na moment języka w gębie.Wędrował spojrzeniem wpierw za kropelkami, potem za palcem kobiety.-[II]To… co teraz?[/i]
- Teraz Dave, to muszę… do toalety - Zaśmiała się Steele, gasząc papierosa, po czym cmoknęła w jego stronę ustami, posyłając niby pocałunek - Za chwilkę wracaaam - Zanuciła, idąc we wspomnianym kierunku, i pod drodze ją lekko zarzuciło.
- Ups! - Podtrzymała się ściany, spojrzała w jego stronę, po czym zachichotała. No i w końcu zniknęła, idąc za potrzebą…

A Doc nalał sobie wina i się napił łapczywie. Było bowiem blisko… omal nie stracił panowania nad sobą. Zaciągnął się papierosem i siedział przy stole oddychając głęboko. Bądź co bądź rzucenie się jak wygłodzony rozbitek na Steele, byłoby trochę nieeleganckie.

Kobieta spędziła ładnych kilka minut w łazience, które wydawały się Bullitowi wiecznością. Już zastanawiał się, czy tam czasem nie usnęła, lub zemdlała, gdy w końcu Steele wróciła do niego, po raz kolejny tego wieczoru wywołując u mężczyzny uniesienie brwi. I pewnie nie tylko brwi…


- Hej przystojniaczku… gotowy na deser? - Zamruczała do niego niczym kocica, zsuwając z siebie sukienkę.
-Zdecydowanie… gdzie… zaplanowałaś… konsumpcję?- wydukał z trudem Bullit nie spodziewając się aż tak szybkiego tempa ich znajomości. Tym bardziej, że starał się być w miarę… dżentelmeński.
- Lubię wygodę, chodźmy do sypialni… weź nasze lampki - Powiedziała, po czym odwróciła się, zrzucając już całkiem sukienkę na podłogę. Spojrzała na mężczyznę przez ramię z uśmiechem.
- Nie każ mi czekać... - Ruszyła we wspomniane miejsce, poruszając zgrabnie bioderkami.


Doc nalał jeszcze trunku do obu lampek wina i podążył za Steele. Miała rację, nie było co czekać tylko kuć stal póki jest gorąca. W nastrojowo przyciemnionej sypialni dominował kolor czerwony, a wielkie łóżko miało kształt… serca. Nie ma co, kicz na 102.
- Zdrowie - Steele wzięła lampkę od Dave’a, szkło brzdęknęło wśród kolejnego toastu, a kobieta wypiła całą zawartość jednym duszkiem. Głośno po tym odetchnęła, odstawiając lampkę na pobliski mebel, po czym zbliżyła się do Bullita, wodząc palcem po jego torsie.
Dłonie mężczyzny objęły pupę Steele wodząc po niej leniwie. Doc mruknął cicho.- Połóż się i pozwól mi działać… chyba że, masz już konkretne plany na temat konsumpcji?

Steele stanęła na palcach stóp, po czym pocałowała Bullita dosyć gwałtownie i łapczywie. Zaczęła kąsać jego usta, do pocałunków dodając zabawy języczkiem, co pewien czas się zaśmiała, by znowu w szybkim tempie skosztować jego ust, podczas gdy jej dłonie zaczęły walczyć z pasem mężczyzny.
- Rozbieraj się! - Wprost syknęła, oblizując własne usta.
-Taki miałem… zamiar…- wydyszał pomiędzy pocałunkami składanymi na jej ustach i policzkach. Płaszcz, kamizelka koszula… rozbierał się szybko i nerwowo odsłaniając muskularny, acz pokryty bliznami tors, podczas gdy ona dzielnie doprowadziła do opadnięcia jego spodni. Spojrzała w dół, podziwiając jego męskość, którą od razu wzięła w dłoń. Wzrok Steele ponownie spotkał się ze wzrokiem Bullita, podczas gdy dłoń kobiety zsunęła się na klejnoty mężczyzny… nieco mocniej niż wypadało je ściskając. Zaśmiała się, robiąc dwa kroki w tył, i usiadła na łóżku, zakładając nogę na nogę. Patrzyła tak na niego, nagiego, ze spodniami u kostek nóg, samej odpinając swój biustonosz.
Doc zabrał się zaś do mało podniecającej czynności, ale niezbędnej… usuwania butów i skarpetek ze swych nóg. I dopiero pozbywszy się tego ciężaru ruszył w kierunku jej łóżka.
Oparł dłonie na jej ramionach i popchnął na łóżko. Gdy tak leżała wdrapał się na nie i będąc w pozycji na czworaka zaczął całować jej szyję, obojczyki schodząc do odsłoniętych już piersi, by je lizać, całować i kąsać.
- O tak.. tak! Tak! - Steele objęła Doca momentalnie nogami, jego głowę przyciągając dłońmi mocno do swych piersi - Tak, tak mnie pieść, mmm! - Drżała na całym ciele, rozkoszując się tym co robił. Jej sutki stały się momentalnie twarde, a oddech przyspieszył.
- Ugniataj je, ugniataj! - Szepnęła.

Nie widział powodu by nie spełnić jej kaprysu. Twarde, ciężkie dłonie dołączyły do jego ust pieszcząc, ugniatając jej biust i ocierając jej piersi o siebie. Rozkoszował się ich miękkością, sprężystością i rozmiarem… sam nabierając odpowiedniego rozmiaru poniżej pasa.
- Och… och Ty… - Zamruczała, i nagle lekko go od siebie odepchnęła. Obie jej dłonie znalazły się na karku mężczyzny, i teraz przyciągnęła jego twarz do swojej twarzy. Znów nastąpiła seria szybkich, dzikich pocałunków, harców języka, kąsania ust…
- Wyliż mnie - Przejechała palcem po jego ustach - Wyliż moją cipkę - Rozchyliła nogi, uwalniając go tym samym od siebie.
- Muszę… zerwać ci majtki… chyba że sama je zdejmiesz…- wymruczał cicho Bullit przesuwając powoli kciukiem po jej punkciku rozkoszy i kwiatuszku, poprzez jej bieliznę.
- Mmmm - Była zadowolona, by… po chwili trzepnąć go dłonią w ramię - Nawet nie próbuj! - Twardo zaprotestowała - Sam mi je ściągnij.
Dłonie mężczyzny zacisnęły się na jej majteczkach i powoli oraz prowokująco zaczął zsuwać z niej jej.. bez pośpiechu i rozkoszując wzrok widokami jakie odkrywał… i gdy na chwilę przeniósł wzrok znów w górę, na twarz kobiety, zobaczył, iż znów ma zaciętą minę, a brewki ściągnięte w… gniewie? Chyba nie pochwalała tak wolnego tempa.
Niecierpliwa dziewuszka… nie potrafiła się najwyraźniej chwilą. No cóż… energicznie zsuwać zaczął ów przeszkadzający w zabawie kawałek tkaniny, aż zawisł on na jej lewej stopie.
W końcu, gdy Doc pozbył się jej majteczek, Steele od razu rozchyliła szeroko nogi, ukazując bezwstydnie swoją myszkę ozdobiony figlarnym przystrzyżeniem na kształ trójkącika , gotowy na dalszą zabawę.
- Wyliż mnie - Powiedziała ściszonym głosem, z uniesioną głową, spoglądając na mężczyznę - Wyliż porządnie moją cipkę - Uśmiechnęła się lekko, po czym jej głowa opadła na poduszkę. Czekała…
Doc nie pozwolił jej czekać. Od razu jego kudłata głowa zanurzyła się między udami, a usta przylgnęły do jej intymnego zakątka… język niczym wąż zanurkował głębiej łapczywie smakując nowe doznania. Bullit nie bawił się w subtelności, tylko od razu ostro zabrał się do roboty. A Steele zajęczała ładnie, poddając się jego pieszczotom, im dłużej z kolei to trwało, tym było jej lepiej, i tym była głośniejsza. W pewnym momencie jej dłonie znalazły się blisko twarzy Doca, a kobieta sama rozchyliła palcami jeszcze bardziej swoją muszelkę.
- Liż mnie piesku, liż mocno! Oooooo taaaak! Tak! Tak! Palcem też! Mocniej! - Jęczała.

Bullitowi pozostało się podporządkować jej życzeniom… i sięgnąć językiem tak gdzie tylko był w stanie dokładniej zapoznając smakowo z jej jaskinią rozkoszy i jeszcze palcem przyjemnie drażniąc jej wrażliwe punkty. Choć wstyd mu się było przyznać, jej głośne jęki i okrzyki działały na niego jak ostrogi na wyścigowego konia. Pobudzały do większego wysiłku. Nie trwało to długo, i wśród coraz większej ilości soczków miłosnych kobiety, nastąpił dla niej punkt kulminacyjny, podczas którego wprost zawyła, podrygując przy tym mocno biodrami, gdy fala rozkoszy porwała ją ze sobą. Ciężko dysząc, leżała wciąż na plecach, obejmując teraz rękami swe własne piersi, przyciskając je mocno do reszty ciała.
- Jesteś… bardzo wrażliwa… tu na dole…- wymruczał z uśmiechem Doc wędrując ustami po jej udach, z dala od poznanego już dobrze podbrzusza Steele. I zostawiając za sobą szlak pocałunków.
- Raczej… wyposzczona - Powiedziała, klepiąc go nagle dłonią po głowie - Hej, to łaskocze!
- Zupełnie nie wiem czemu. - odparł enigmatycznie Bullit wcale nie przestając całować jej ud, co więcej zaczął muskać skórę czubkiem języka.
- No ej! - Zaprotestowała bardziej, i w końcu drgnęła jej noga pod wpływem kolejnego pocałunku, efektem czego… Bullit zarobił lekkiego kopa w klejnoty rodzinne.
- O matko, przepraszam - Powiedziała Steele, szybko dodając ze śmiechem - No ale należało Ci się...
- Byłbym innego zdania.- jęknął Doc zwijając się w pół.
- Mówiłam… a teraz kładź się na plecach - Popchnęła go we właściwym kierunku.
-Dobra… dobra…-odparł posłusznie Dave kładąc się na plecach. Wtedy też Steele usadowiła się między jego nogami, po czym pochwyciła oręż Bullita w dłoń, lekko nią poruszając. Spojrzała jeszcze raz w jego twarz, po czym w końcu opuściła głowę w dół, i zaczęła ssać.
Z początku zadrżał ze strachu, bo Steele była drapieżna (albo i wyposzczona) i przez to mało delikatna. Ale potem drżał od pieszczoty jaką mu sprawiała obejmując ustami jego wrażliwy na dotyk organ miłości.
- Tak Ci się podoba? - Spytała, na drobny moment przestając, jednak ponowiła pieszczotę, biorąc go jeszcze głębiej w usta, by po chwili znowu nieco odstąpić, dla odmiany wodząc języczkiem po samym czubku. A druga z jej dłoni znalazła się na klejnotach, tym razem delikatnie je masując paluszkami.
- Noooo… nie da… się… narzekać.- wydukał z trudem Doc zaciskając dłonie na pościeli i całkowicie poddając się pieszczocie języka i dłoni. Niewiele teraz mógł poczynić, poza pęcznieniem z dumy. A Steele zachichotała, po czym cofnęła usta i… napluła na jego maczugę, ruszając do ataku dłonią. Dosyć szybko i zdecydowanie, trzepała na całego, jednocześnie nieco cofając się całym ciałem i jeszcze bardziej pochylając przy kroczu mężczyzny. Po chwili poczuł, jak ssie jego klejnoty, a ciepło jej ust na nich odczuwalne, było po prostu cudowną sprawą. Nic więc dziwnego, że długo nie mógl wytrzymać tego traktowania i z głośnym jękiem rozkoszy i ulgi wystrzelił na wiwat, brudząc i ją i siebie.

- Już?? - Spytała zdziwiona, przez chwilkę jeszcze poruszając ubrudzoną dłonią. Kobieta miała wyraźnie zawiedzioną minę, choć starała się to zamaskować uśmiechem, co jednak nie bardzo jej wychodziło.
-Koniec rundy pierwszej…- wystawił jej język Doc i spojrzał z uśmiechem na Steele.-Jak długo można wytrzymać tak entuzjastyczny dotyk, co?
Wyszczerzył wesoło zęby.- Co nie znaczy, że cała zabawa jest skończona.
- Aha - Odparła tak jakoś bez przekonania, chyba mu nie wierząc, po czym poruszyła pobrudzoną dłonią w jego kierunku - Idę na chwilę do łazienki... - Wstała z łóżka, i zostawiła go po chwili w sypialni samego.

A Doc tymczasem wstał i stąpając na palcach ruszył chyłkiem za nią do łazienki, Steele zamknęła jednak za sobą drzwi zaraz po wejściu do środka, znalazł się więc przed nimi. Dało się po momencie słyszeć wodę, potem jakąś krzątaninę, znów ciszę, a w końcu… spłukiwanie wody w toalecie, i znów wodę w umywalce.
Bullit więc pognał najpierw do jadalni, z której to zwinął butelkę z niedokończonym trunkiem, a potem pognał ku łóżku. Leżąc tam, tym razem jednak na innej poduszce, wyczuł nagle coś pod nią. I oczywiście pomyślał od razu, że tam może być schowany nóż, którym miała zamiar zarżnąć go w finałowym momencie figli… prawda była jednak inna, na co aż się uśmiechnął, oglądając znalezisko.



Po chwili zaś usłyszał wracającą z toalety Steele, toteż czym prędzej schował znalezisko tam, gdzie leżało. Kobieta wróciła w białym, kusym szlafroku, z kilkoma nawilżonymi chusteczkami.
- Zostało coś dla mnie? - Spytała na widok flaszki, którą Bullit trzymał w ręce - To dla Ciebie - Podała mężczyźnie chusteczki, by się doprowadził do porządku. Ona zaś, trzymała w dłoni flaszkę, i przyglądała się Dave’wowi.
- Wiesz co, zapaliłabym, chodźmy do kuchni - Powiedziała po chwili.
-Ooook…- rzekł z uśmiechem.- To idź pierwsza… a ja wyciągnę z ubrań papierosy.
Pejczyk… był jeszcze tolerowanym przez doca środkiem do zabawy. Nieważnie w czyich rękach. Steele w towarzystwie flaszki udała się więc do kuchni…
Doc oczyścił siebie, po czym przeszukał kieszenie i wyjął z nich dwa papierosy, po czym podążył nagi za Steele do kuchni.

Zapalili więc ponownie, a kobieta przyniosła nowe lampki, napili się więc i znowu procentów, a sama Steele, zdecydowanie była już nieźle wstawiona. Kiwało nią na boki, co chwilę przymykała oczy, i sprawiała wrażenie, jakby miała za chwilę zasnąć.
- To… co? - Spytała dosyć dziwnie.
-To zależy… jak wspomniałem…- dłoń Bullita dopalając papierosa.-... od ciebie. I tego na co ty masz ochotę.
Papieroska zawierającego wyciągi z rodzimych dla Axionu roślinek wzmacniających to i owo.
- Serio? - Spojrzała na niego, uśmiechając się - Więc wieczór nie jest stracony?
- U mnie na Axionie to… początek.- stwierdził z delikatnym uśmiechem Doc.-Mamy trochę podkręcony poziom hormonów, co przekłada się na jurność, no i… nie palę tylko dla smaku.-
Dodał na koniec.
- Aha - Mruknęła Steele, po czym rozwiązała szlafrok, ukazując swe nagie ciało. Uśmiechnęła się przy tym drapieżnie - To ja jeszcze na chwilkę pójdę do łazienki, przemyję twarz, spotkamy się w łóżeczku? - Zgasiła papierosa, po czym przejechała dłońmi zalotnie po swoim brzuchu.
-Zgoda…- rzekł Bullit i wymknął się do sypialni w pamięci licząc ile mu jeszcze papierosków zostało i ile ziołowych mieszanek winien przygotować później. Położył się na łóżku oczekując jej powrotu.
Kolejne minuty upłynęły im na gorących, acz klasycznych figlach. Steele była rzeczywiście wyposzczona, a Dave… cóż… Dave był sobą. Jurnym samcem alfa z Axionu. Wiele się tego wieczoru wycierpiało łożko kobiety, bo oboje nie mieli hamulców w tych zabawach. A potem padli bez czucia. To był dobry… dzień.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 19-03-2017 o 22:26.
abishai jest offline