Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2017, 22:17   #138
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=MSuHACeorAs[/MEDIA]










Występują:


Becka Ryder

Nightfall

Dave “Doc” Bullit

Vis Less

"Młot" Bix

Fenn'Suzh vyr Keetar

kapitan Leena Hezal







Odcinek 3

“Wróg”


Leena nie czuła się najlepiej po zakończeniu narady u Crazass’a. Rzuciła w eter(przez Unicomy) iż bolała ją głowa, i idzie się zrelaksowć do spa, którą w międzyczasie dziewczyny z Fenixa już opuściły… ze swoimi załogantami chciała porozmawiać później, owe “później” jednak jakoś nie nastąpiło aż do wieczora, w końcu zaś z panią kapitan urwał się i kontakt. Najwyraźniej po relaksie albo coś łyknęła na poprawę samopoczucia, lub nawet wrzuciła, i poszła spać. A może i zażyła jedno i drugie?





Becky

Becky czuła się wybornie. Relaks poprzedniego dnia w spa był zbawienny zarówno dla ciała jak i duszy, zasnęła więc w wybornym humorze, i z takim również się obudziła. Na chwilę zapomniała o braku swej ręki, o tym “nieistotnym” fakcie, drobnostce, jaką mogłaby doprowadzić niejedną kobietę do rozpaczy.

Jednak nie ją.

Ryder była twarda, czuła się wśród współzałogantów dobrze, czuła się niczym w rodzinie, do tego zaś dochodziły nawet świeże relacje z Isabell, co tylko potęgowało dobry nastrój. Ubrała się wyjątkowo… wyzywająco, zarzucając na ramiona płaszcz, pasujący do całości, oraz nieco maskujący brak jej kończyny.


No bo… dlaczego nie? Wszak była piękna i pożądana. A co tam, niech się na nią gapią i zazdroszczą!.

Najpierw śniadanko, następnie zwiedzanie powierzchni księżyca pojazdem kołowym. Powinna sobie poradzić nawet tylko z jedną ręką, już nie takie numery odstawiała, kierując czy też i sterując tylko jedną, z czystego lenistwa czy i małego szpanu… towarzyszyć jej miał zarówno Night, jak i Isabell. Ten pierwszy jedynie przelotem, za to Macolitka miała ochotę pojeździć po powierzchni razem z Becky.

Zanim jednak do czegokolwiek doszło, trafiła na… znajomego.

- Hej Becky! Kopę lat! - Usłyszała znajomy głos. Braxton Delavega, samozwańczy playboy/łowca nagród/najemnik. Nie bardzo go lubiła, a teraz nie był jeszcze sam. Kurde, że też musiał tu zawitać, i oglądać ją bez ręki.
- Hej Becky!
- Hej laska!
- Cześć słonko.
- Hej!



Pilotka została otoczona przez… pięciu Braxtonów. No szlag by go trafił, sklonował się oszołom, zupełnie jakby jeden debil dla tego wszechświata nie wystarczył.





Bix

“Młotek” obudził się z bolącą czachą. Nic nowego, nic nadzwyczajnego… poprzedniego wieczora znów zaszalał, chlejąc na potęgę i robiąc długi(?) w miejscowym barze. No i kto miał za to wszystko zapłacić, Leena? Albo Night, jego obecny, najlepszy funfel? W sumie cholera wie, bo tym sobie Bix nie zaprzątał głowy ani na moment.

Po przebudzeniu gdzieś tuż przed południem w… jednym z kibli w bazie ślimaka, mięśniak doszedł do wielce inteligentnego faktu, iż dawno nikomu nie dał w mordę, a tu było wyjątkowo wiele osób, które mogły się do tego nadawać. Idąc więc tokiem myślenia typowego troglodyty, postanowił zademonstrować swoją dominację, i miał zamiar stać się samcem Alfa tego pieprzonego miejsca.

No a co, pani kapitan może będzie pod wrażeniem, i da mu znowu pociupciać?

Kandydatów było kilku, w tym i dwie kobiety, co Bixa wielce zdziwiło, ale idąc pokrętnym tokiem myślenia tego osobnika, skoro babki były takie twarde, na jakie pozowały, to może i je należało sprawdzić? W każdym bądź razie, zataczał już szersze kręgi wokół pierwszego kandydata w bocznym hangarze, zerkając w jego stronę, posyłając wredne spojrzenia, i ogólnie szykując się do gadki-szmatki, po której mogło dojść do rozróby…






Bullit

Doc po odwiedzinach u Steele, spędził resztę nocy na Fenixie. Uważał, iż tak będzie bezpieczniej… sama kobieta z kolei nie miała jak protestować, spała bowiem pijackim snem. Co najwyżej, będzie się nią martwił następnego dnia.

….

Położył spać Vis. Darakanka oczywiście miała zamiar pracować do upadłego, skutecznie ją jednak od tego powstrzymał, i to późno w nocy. Nie protestowała zbytnio, gdy zgarnął ją do łóżka.

~

Poranek nie przyniósł dobrych nowin. Klonowana dla Becky ręka uległa rozpadowi molekularnemu, i cząsteczki aminokwasów nie utrzymały swej struktury… lub mówiąc prościej - po prostu nie wyszło, przemieniając się w galaretkę. Bullit spróbował, i się nie udało, zagrał, i przegrał, no cóż, tak czasem w życiu bywało. Nie był pieprzonym jajogłowym ze sterylnego laboratorium. Przynajmniej się starał. Chwilowo jeszcze o tym nie poinformował pilotki.

Skontaktował się za to ze swoją informatorką. Bezpieczne połączenie, kodowanie, brak możliwości wyśledzenia… i to co usłyszał, nie było dobrymi nowinami.





Fenn

Po spędzeniu nocy w objęciach Kelly5-5-PSB mężczyzna zaspokoił swoje podstawowe potrzeby… choć to nie było to samo. Owszem, było fajnie, jednak biodroidka nie wiadomo jak zaprogramowana, nie potrafiła dorównać prawdziwej kobiecie, no cóż…

Nastał nowy dzień, przyszła kolej na codzienną rutynę, następny dzionek spędzony na praktycznie tych samych czynnościach, coś jednak wisiało w powietrzu, choć sam Fenn nie wiedział, co też mogło tak na niego dziwnie wpływać.

Cały dzień doglądał maszynowni i prac, jakie tam wykonywali Sofia i Kian, dając Fennowi proste naprawy do wykonania, jakie były wykrywane podczas diagnostyki maszynerii. Nic nadzwyczajnego, dzień jak co dzień...





Nightfall

Strzelec obudził swoją ukochaną wyjątkowo wcześnie, po czym z tajemniczą miną zabrał ją gdzie trzeba… by w skafandrach próżniowych obejrzeć wschód tutejszej gwiazdy z powierzchni księżyca. Widok był zaś iście zapierający dech.

Nie mniej niż Isabell, przemykająca nieco skrycie korytarzami bazy, zanim ubrała się w skafander.. czy ona nie miała za grosz wstydu??


Nie byli tam jednak sami, Isabell strasznie się upierała, by zabrać ze sobą Becky… później z kolei okazało się, że dziewczyna ma ochotę pojeździć po powierzchni pojazdem, właśnie w towarzystwie siedzącej za sterami Fenixa.

Nightfall zostawił swoją ukochaną w dobrych rękach(ręce?), po czym udał się na szybkie śniadanie, a następnie na uzgodnienie zakupów z Eddym, odnośnie masy sprzętu, na jaki miał ochotę zarówno pod względem bojowym, jak i pomocniczym. Szykował się niczym do wojny, która w jego mniemaniu nadchodziła w ich kierunku wielkimi krokami.

Pojawił się również dylemat moralny: mógł mieć prawie wszystko co chciał, jednak musiał w tym celu ruszyć zasoby, które zgromadziła Isabell, wiejąc z domu. Czy było to moralne, czy tak należało, czy… wybaczyłaby mu to, gdyby właśnie nadszedł owy dzień X i potrzeba na to, co on w pocie czoła, i burzy mózgów, wykombinował? Choliba wie...





Vis

Darakanka zabrała się za naprawę TRX. Wbrew pozorom, i temu co jej doradzali inni- znający nieco dłużej niż ona “Arhona” - nie miała sensu jego naprawa. Maszyna z własną SI, wolała w krytycznym momencie pozostać kupą złomu, niż funkcjonować jedynie połowicznie, jednak co tam Vis tłumaczyć, ona i tak wiedziała swoje…

Uszkodzenia były bardzo poważne. Jeśli dziewczyna byłaby w stanie naprawić TRX, istniała szansa, iż jego oprogramowanie nie będzie w stanie funkcjonować jak wcześniej, a co za tym szło, “Arhon” już chyba nigdy nie byłby jak wcześniej. Mimo jednak tych faktów, Vis i tak dawała z siebie wszystko, byle ową maszynę doprowadzić do stanu używalności. A czy miało to sens z punktu… moralnego(??) to już było dla niej naprawdę mało znaczące.

W końcu musiała się i ruszyć ze znajomych, przyjemnych kątów Fenixa i jego warsztatu do magazynów stacji, by uzyskać niezbędne do naprawy części. Byleby jej nikt nie zaczepiał, nie miała ochoty na pieprzenie o duperelach, własne, postawione przed sobą terminy goniły...





Wszyscy

Dokładnie w południe na Erebus zawitał nowy statek. Znacznie większy niż Fenix, i z braku możliwości dokowania w hangarze, osiadł tuż nad nim, na powierzchni samego księżyca, w poprzek wlotu do wnętrza bazy(tym samym blokując możliwość odlotu znanej nam już wszystkim fregaty).

Jednostka ta należała do kapitana Nosaah Rhieff, brutalnego typa, należącego do rasy Blorelin. Posiadał on naprawdę liczną załogę, coś około 50 ludzi, sławiących się wyjątkowo kontrowersyjnymi czynami i renomą. Skoro tu jednak przyleciał, znał tą lokalizację, to był w końcu już wcześniej w kontaktach ze ślimakiem, i nie był to jego pierwszy raz na Erebus?


Nosaah, w towarzystwie dwóch swoich zaufanych ludzi, udał się na rozmowę z Crazas’sem, dotyczącą ponoć wielce ważnej sprawy... personelowi bazy wydano zaś rozkaz “uważania na nowych, i nie-prowokowania konfliktów” z kolei każdy, kto miał z nimi wcześniej do czynienia, wiedział, iż należy mieć na nich oko, oraz trzymać z dala kobiety i dzieci...

~

Pięciu ludzi Nosaah, rozsiadło się we wspólnym pomieszczeniu, z buciorami na stołach, nic sobie nie robiąc z ogólnej, panującej nie tylko w tym miejscu etykiety. Szczerzyli zęby do miejscowych, chlejąc alkohol prosto z flaszek, i odstraszając wyglądem i zachowaniem kobiety i dzieci. Mieli na sobie pancerze, mieli i broń przyboczną, choć bez karabinów… był zaś z nimi nawet jakiś pechowiec na zautomatyzowanym wózku gąsienicowym, co to dla weteranów służył jako mobilny transport… no cóż, pewnie pod rozkazami lichego kapitana, miał pecha stracić czucie w nogach.

Kolejne pół tuzina przyjemniaczków wyładowywało sporych rozmiarów skrzynie, transportując je z ich fregaty do głównego magazynu. Towar był chyba “gorący”, jednak mający zatwierdzenie ślimaka, pilnowano również, by nikt nie zaglądał w pakunki.

Dwóch miejscowych zbrojnych tu, dwóch tam... stanowczo jednak za mało na sytuację, które rozegrały się w następnych minutach.


Najpierw sam Nosaah, w towarzystwie dwóch swych dryblasów zastrzelił Crazass’a i jego ochronę, w biurze samego szefa tego miejsca. I to był chyba znak do działania dla pozostałych.

Przebywający w “Sali” Blorelin dobyli broni długiej, ukrytej w wózku jednego ze swych towarzyszy, który wcale nie miał problemów z nogami... zastrzelili kilku uzbrojonych miejscowych, następnie zaś wzięli sporo zakładników z personelu bazy.

Podobne wydarzenia miały miejsce w pozostałych częściach kompleksu. Ze skrzyń składowanych w głównym magazynie, wyskoczyli kolejni zbrojni napastnicy, strzelający do każdego, kto wyglądał na zagrożenie. W samym hangarze również wywiązała się spora strzelanina… do tego miał miejsce najprawdziwszy desant prosto z wrogiej fregaty do hangaru, i dwie grupy kolejnych ludzi Nosaah rzuciły się korytarzami w głąb bazy, by zająć strategiczne jej miejsca, po drodze nie oszczędzając zbyt wielu miejscowych.

W bazie rozpętało się najprawdziwsze piekło. Ryczały alarmy, krzyczeli ludzie i nie-ludzie, Unicomy szalały od chaosu jaki w nich zapanował, w wielu miejscach było słychać strzały, a nawet jedną czy dwie eksplozje.





Bix

Młotek okładał się właśnie w najlepsze z typkiem, którego imienia nawet nie znał, gdy rozpętał się burdel. Obaj wytrzaskali już sobie porządnie po mordach, jednak niestety, ale musieli dokończenie tej sympatycznej rozrywki odłożyć na później. Wszak nie wypadało teraz nokautować przeciwnika na odchodne, zalegnie tu bowiem na podłodze, a przyjdzie jakieś wrogie ścierwo i najzwyczajniej w świecie odstrzeli leżącego…

Kilka dopingujących osób pobiegło już w korytarze, reszta szukała po hangarze jakiś spluw.

Gdzie Leena, gdzie reszta załogi, co się działo??





Doc

Przebywający na pokładzie Fenixa mężczyzna nie miał pojęcia, co też się działo w bazie przez naprawdę długi czas. Dopiero gdy w końcu miał zamiar opuścił pokład statku, i znalazł się w ładowni, gdzie była opuszczona rampa wyładunkowa, usłyszał całą tą cholerną kanonadę.

Od razu wiedział, iż coś się stanowczo mocno spierdoliło, a w środku tego wszystkiego była chyba i Vis, która miała zamiar iść po jakieś części, i znajdowała się poza Fenixem!

Gdzie Leena, gdzie reszta załogi, co się działo??





Night

- O żesz kurwa! - Krzyknął Eddy, a jego brat-bliźniak powtórzył. Obaj przez naprawdę krótką chwilę wpatrywali się w Nightfalla, po czym rzucili się do roboty…

Nieco podrasowany karabin strzelca trafił ponownie w jego ręce. Do tego bracia dorzucili zapasowe magazynki, różnorodne granaty, a nawet jetpack!
- Idź zobacz co się dzieje! - Eddy sam wciskał swe cielsko w lekki pancerz, podobnie jak jego brat, ciągle powtarzający “ja pierdolę”, jak jakąś mantrę.
- My się tu zabunkrujemy i łatwo nas nie wezmą! - Dodał grubas.

Gdzie Isabell, Leena, gdzie reszta załogi, co się działo??





Fenn

Valarian spojrzał na towarzyszące jemu, pobladłe osoby. Kobieta wyglądała, jakby miała zamiar za chwilę zemdleć, a typek chyba był bliski żygnięcia z przerażenia… no cóż, nie było co im się dziwić, w końcu narobił się naprawdę spory syf, i z tego co wyłapała cała trójka w Unicomach, napastnicy nie patyczkowali się z miejscowymi.

Sam Fenn był również w beznadziejnej sytuacji, bez pancerza i uzbrojenia był równie co reszta cywili wystawiony na zwyczajowe zarżnięcie przez atakującą ich bandę. Chociaż… do jego kajuty wcale nie było tak daleko, może byłby w stanie tam dotrzeć na czas i się wyekwipować, nim nadejdą?

No a co z Sofią i Kian’em, ma ich tak zostawić?





Becky

Obie dziewczyny jeździły w najlepsze po powierzchni księżyca, co pewien czas zmieniając się za kierownicą. Z początku eskapady odbywały się w dosyć zwyczajowym tempie, by poznać zarówno teren, jak i maszynę, z biegiem czasu jednak wyczyny stawały się coraz śmielsze, przy odpowiednio wzrastającej prędkości.


Becky i Isabell obserwowały również przylot jakiegoś nowego statku, który osiadł na powierzchni samego księżyca, nad Fenixem znajdującym się w hangarze. No cóż, skoro owy statek - nieco większy od ich własnego - nie wyglądał na Unijny, nic sobie z tego faktu nie robiły...








***
Wszelkie komentarze, wyjaśnienia, mapki i tym podobne jutro...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline