Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2017, 23:33   #38
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
made by Czajos & Vesca

Gdy Aria skończyła swój pokaz, wokół stołu rozległy się ciche oklaski, a po tłumie przeszedł szept który niezbyt pochlebnie opisywał grającego na gitarze w rogu sali minstrela, nim jednak można było się doczekać jego reakcji, scenę skradł schodzący właśnie z piętra mężczyzna.
- Bellissimo! Pięknie, zabawnie i na jakże wyjątkowym instrumencie. - krzyknął tubalnie głosem który mógł by przekrzyczeć huk szarży ciężkiej jazdy. Mężczyzna który wypowiadał te słowa odziany był w szkarłaty i purpury, jego strój prezentował sobą najwyższą światową klasę, a zakręcony wąsik i piórko w kapeluszu bezbłędnie identyfikowało go jako barda.
- Bezbłędnie, bez-błę-dnie - powiedział stojąc już przy stole kompani przyklękając na jedno kolano i składając na dłoń Ari pocałunek. Gdy jednak oderwał już usta od jej ręki przytrzymał ją jednak jeszcze chwilę zamykając ją w swoich dłoniach.
- Nigdy nie śniłem nawet o dniu gdy me oczy doznają ZASZCZYTU by spojrzeć na tak przecudną istotę, z głosem niczym anioł, talentem jak sama Bogini i oczach błękitnych niczym niebo wysokich gór.
Aria miała frajdę z tej gry i to ogromną. Zawsze lubiła się tak bawić z muzyką i to czyniło jej grę oryginalną, natomiast nie zawsze miała okazję grać i śpiewać ‘w tym formacie’. Widząc więc, że zdobyła tak dużo pozytywnych opinii, uradowało ją jeszcze bardziej. Popatrzyła po Zamirze i po Melfisie, oraz pozostałych osobach naokoło, a zaraz potem, jej niebieskie oczy, pewnie jak i spojrzenia reszty, skupiły się na tym tajemniczym jegomościu, który zszedł z góry i tak schlebiał jej talentowi. Wróżka dygnęła lekko i umiejętnie i choć nie miała na sobie żadnej drogiej sukni, ani nic co by na pochodzenie wskazywało, wykonała ten ruch doskonale
- Dziękuję za takie uprzejme słowa. Muzyka powinna poprawiać nastroje i pokrzepiać dusze. Staram się jak mogę, by moja właśnie to czyniła - odparła niezwykle płynnie wymijając temat tego jak mężczyzna wyraźnie starał jej się przypodobać pochwałami. Uśmiechnęła się do niego leciusieńko, dokładnie tak jak ją uczono na kontynencie. Nie chciała dawać żadnych złudnych sygnałów, a w końcu jej gra miała posłużyć, by poprawił się nastrój jej towarzyszy.
- Tak właśnie uczyniła, popatrz tylko na swych towarzyszy czy też otaczającą nas kompanie. - powiedział wciąż wpatrując się głęboko w oczy wróżki i świecąc idealnie białymi zębami.
- Ale gdzież tu moje maniery - zakrzyknął niemal wstając i składając przesadnie głęboki ukłon i zamiatając czapką podłogę.
- Arturo Fidel Azaf De’ la’ Krul, bard z duszy, serca i powołania do twych usług ma Pani - powiedział znów zerkając na wróżkę - i Panowie - dodał po chwili jakby nagle przypomniał sobie, że ktoś prócz niej siedzi przy stole. Tym samym skutecznie przerwał też wypowiedź Zamirowi, który już otwierał usta ale speszył się tubalnego i przebrzmiewającego pewnością siebie głosu barda. Melfis jednak nie dał się tak łatwo zagadać.
- Panie bar.. - zaczął groźnie.
- Z Panną rozmawiam proszę - przerwał mu jednak bard niby przyjaznym głosem ale z taką stanowczością, że nie doszły rycerz zatrzymał się w pół słowa.
- Zdradzili byście mi swe miano o Pani ?- płynnie wracając do pochlebczego tonu tak jakby wtrącenie dwójki nie miało nawet miejsca.
- Jeśli zezwolisz by te słowa spłynęły z twych ust na me uszy, pewny jestem,że w mej duszy od razu zbudzi się pieśń. - dodał jeszcze. W trakcie swej mikro mowy w jakiś sposób zorganizował także sobie stołek który to momentalnie znalazł się obok siedziska Ari, a ledwie sekundę później zasiadał na nim już bard.
W tym czasie do karczmy weszła zakapturzona postać w czarnym płaszczu. Rozglądnęła się uważnie po sali i gdy tylko dostrzegła Zamira udała się w jego kierunku.
- Mało was nie poznałam - powiedziała, gdy zbliżyła się do stolika i ściągnęła kaptur. Roisin we własnej osobie szczególnie długo przyglądała się Arii. - Na boginię - w końcu udało jej się zakończyć procesy myślowe - potrafisz robić takie cuda?! Niesamowite. - Potem spojrzała na szklanki.
- To jakaś karczemna gra? W środku jest wódka? I kim ty jesteś? - zwróciła się do minstrela - Też wybierasz się z nami?
Aria obserwowała głęboki ukłon barda. Przy jego długim przedstawieniu się, powieka delikatnie jej drgnęła, bo już dawno nie spotkała się z taką formą przedstawiania. Ostatni raz to chyba u babci na jakiejś wizytacji. Wróżka zerknęła na swych towarzyszy i widziała po minie Melfisa wyraźnie, że nie był zadowolony z faktu iż bard tak bardzo zainteresował się jej osobą. To było nawet miłe, że był zazdrosny…
Słysząc jak Arturo zgasił Melfisa, Aria uniosła lekko brew i wsunęła kosmyk włosów za ucho
- W niektórych kręgach mówią o mnie Iskra, na pełne miano trzeba sobie zapracować - odpowiedziała bardowi słodkim tonem, dając mu też do zrozumienia, że nie ma najważniejszej na świecie pozycji. Dodatkowo jej temperament zaczął odrobinkę wychodzić. Nie lubiła nieuprzejmości skierowanej na swych towarzyszy. Jakim cudem bard się przysiadł? No cóż, najwyraźniej przyczepił jej się teraz jak rzep do wilczego ogona.
Gdy natomiast pojawiła się Roisin, Aria widząc jej minę uśmiechnęła się uśmiechem mówiącym ‘Tylko mnie nie spal, bo dopiero się porypie sytuacja’.
- Niee, dzięki tym szklankom powstała muzyka. Nie grałaś nigdy na szkle? - zapytała przenosząc swą uwagę z barda na towarzyszkę podróży. Zerknęła również na Melfisa, chcąc dodać mu nieco otuchy, bo przecież grała dla nich, nie dla całej publiki.
- O dzięki ci Pani - powiedział karczemny gigolo gdy tylko Aria odpowiedziała na jego zawoalowane pytanie.
- Nic innego nie zostaje człowiekowi jak po kres świata się zastanawiać czy zjawiło się one w myślach ludu z racji na twą nie opisaną urodę czy może jak i ja dostrzegli w twym talencie “Iskrę” Boskości, a co do grania na szkle to wiem, że można, choć nigdy nie słyszałem wykonanego na nim utworu. - kontynuował wciąż obsypując wróżkę komponentami.
- Witam i ciebie droga Pani. - powiedział także zwracając się tym razem do Roisin.
- Ale, ale, twe słowa wyrwały mnie z stuporu w który wpędziła mnie twa niezwykle urodziwa towarzyszka, gdyż rzeczywiście na stole czegoś nam brakuje - i gdy skończył mówić zakrzyknął na karczmarza tak głośno, że aż zatrzęsła się powała, a ten wyczuwszy zarobek niczym świnia dorodny trufel szybko pojawił się przy stoliku.
- Jak wam mogę usłużyć, eeeee Panie - zapytał robiąc długą pauzę jakby tak wysublimowana odpowiedź z trudem przechodziła mu przez gardło, co zresztą nikogo nie dziwiło, bo sami widzieli, że przy ladzie komunikował się z klientelą jedynie przy pomocy monosylab, warknięć i przekleństw.
- Wina! - rzucił Arturo niczym rycerz proszący w boju giermka o kopię - Dopiszcie mi do rachunku, najlepszego i koniecznie w zapieczętowanej butelce… dwie właściwie przynieście -
Ta deklaracja zmieniła atmosferę przy stole. Zamir rozpromienił się i widać było, że sam miał ochotę na kielicha i jedynie brak towarzystwa go powstrzymywał. Melfis natomiast miał minę która sugerowała, że ma w planie wychlać całe to wino i to nie dlatego, że miał chęć na wypitak, a by zrobić bardowi na złość.

Służka pojawiła się po chwili niosąc dwie sporych rozmiarów omszałe butelki z nietkniętą woskową pieczęcią i już przykładała do niej nóż by ją otworzyć gdy Arturo zatrzymał ją ruchem dłoni poprosił o podanie butelki. Następnie sam z namaszczeniem otworzył je i nalał wszystkim zaczynając od Pań.
- Zdrowie naszych pięknych dam - powiedział, choć Aria zauważyła, że zdecydowanie przybijał do niej. Widać zauważył też, że jest delikatnie zbyt nachalny bo zamiast dalej zasypywać wróżkę komplementami zwrócił się do Rosin.
- A gdzież to gna was los Cna Pani ? Jeśli można wiedzieć oczywiście -
Roisin potrzebowała chwili, żeby zauważyć nienatrualność owej sytuacji oraz nadmiernie wygadanego osobnika, który zdawał się dopiero przysiąść do towarzystwa. Na szczęście chwila ta nie była zbyt długa. Jej nastrój zadowolenia z samej siebie ustępował powoli czemuś pomiędzy rozbawieniem, a ostrożnością.
- Szlachetny Panie - zaczęła niezbyt dobrze naśladując zachowanie szlachty - los otóż gna mnie przed siebie. Nigdy wstecz. Ta to oto moja towarzyszka, z którą podróżuję od jakiegoś czasu, ona to właśnie… yyy… przepięknie gra na szkle. I… jestem po prostu zachwycona. Na pewno chętnie zagra może jeszcze coś, a ja w tym czasie spokojnie tutaj sobie usiądę i odsapnę - zakończyła z pewnym zadowoleniem, że udało jej się odpowiedzieć nie mówiąc niczego.
Aria uśmiechnęła się tylko nieznacznie na informację o winie, które miało zaraz dołączyć do pogadanki. Gdy Arturo skupił uwagę chwilę na Roisin, wróżka miała czas, by nieco bardziej się rozejrzeć i zdarzyło jej się zaobserwować dziwne w jej mniemaniu zachowanie barda, na którego ludzie w karczmie naburczęli po jej drobnym popisie pomysłowości. Przyglądała mu się dłuższą chwilę, by wreszcie odwrócić wzrok, z powrotem na barda przy ich stoliku, po czym kiwnęła lekko głową, gdy przyszedł toast. Zerknęła na wino nieco nieufnie. W swojej postaci praktycznie nie pijała tak wielkiej ilości jak ludzkich rozmiarów kielich. Przecież taka ilość chyba mogłaby zabić! Podniosła jednak kielich i wzięła najbardziej minimalny łyk, podobny bardziej do zanurzenia w trunku ust, niż napicia się rzeczywiście. Odstawiła zaraz kielich i oblizała usta. Zaraz zagościł na nich uśmiech, który skryła odwróceniem głowy gdzieś na bok od barda, bowiem słowa Roisin wywołały u niej drżenie ust do śmiechu, na taktyczną odpowiedź towarzyszki. Przechyliła głowę na bok i oparła palce na kielichu, zaczynając nimi stukać, jakby znów chodziła jej po głowie jakaś melodia, ale naprawdę zrobiła to tylko i wyłącznie po to, by odwrócić swoją uwagę od rozbawienia. Nie wtrącała się póki co do rozmowy, wodząc wzrokiem po osobach przy stole i co jakiś czas teraz zerkając i na oddalonego od nich barda.
Roisin również nie miała za grosz zaufania do dostarczonego wina. Usiadła spokojnie, chwyciła kielich w dłoń i czekała spokojnie i z uśmiechem, aż Artur pierwszy go skosztuje. Tymczasem zapytała.
- Szlachetny Panie, a co Ciebie przygnało do tej wykwintnej karczmy oraz do naszego stolika? Uracz nas jakąś opowieścią, podobnie jak uraczyłeś nas winem - i uśmiechnęła się do niego najbardziej pogodnie jak potrafiła.
Arturo nie miał żadnych oporów przed napitkiem, zawartość jego kielicha zniknęła w jego gardzieli z prędkością która świadczyła, że jest on prawdziwym koneserem, dwójka Panów z którymi podróżowały piękne damy też sobie nie żałowali.
- Los przygnał mnie tutaj aż z królewskiego dworu - odpowiedział natychmiast.z wyraźną dumą w głosie - W wielkim mieście jednak trudno znaleźć natchnienie - tu westchnął głęboko opróżniając kolejny kielich - dlatego wędruję, by wśród dzikich ostępów odnaleźć natchnienie i widzę, że moje poszukiwania mogły się zakończyć nim na dobre się zaczęły - tu spojrzał na Arię - Ale prosiliście o opowieść , opowiem więc o losie “Szalonego hrabiego Van Kasel i jego ciągu zdarzeń poplątanych” - i tu przystąpił do opowieści. Historia była ciekawa i zakończona humorystycznym morałem, cytując samego hrabiego “I pamiętajcie moi drodzy, nigdy nie kładźcie kapci koło kominka bo w nocy wam chabetę ukradną “. Sam bard natomiast coraz bardziej nie domagał, wino które wlewał w siebie nieustannym strumieniem zaczynało trafiać mu do głowy i choć opowieść ciągnął nieprzerwanie odpowiednio intonując słowa i głosy to gdy tylko wychodzi z roli zmieniał się w bełkocząc idiotę. Po chwili więc musiał się ewakuować i pożegnawszy się z wszystkimi i po obślinieniu dłoni wróżki chwiejnym krokiem skierował się na kwatery.
- Chodźmy może spać - zaproponowała Ros - to był naprawdę najdłuższy dzień jaki miałam w życiu. - Poprzedniej nocy biegła przerażona przez las nie znając kierunku i celu podróży. Teraz, w nowej fryzurze, z nowymi znajomymi i nowej roli miała wyruszyć na najciekawszą podróż swojego życia.
Aria obserwowała rozwój całego wydarzenia z lekkim uśmiechem, pełnym uprzejmości. Popijała bardzo niewiele, ale zawsze towarzyszyła toastom. Chętnie wysłuchała opowieści, a gdy przyszło co do czego i Arturo się od nich zabrał, poczekała aż odejdzie na górę i otarła oślinioną dłoń dyskretnie. Nie przepadała za tym. Rozejrzała się po pozostałych. Zerknęła też w jakim stanie był Melfis, przygladając mu się dłuższą chwilę, aż zerknęła na Roisin
- Mhmm, myślę że to nie najgorszy pomysł by pójść się już położyć, skoro na razie nic nowego nie wymyślimy. Ale trzeba by poczekać na resztę… - podsumowała tylko i rozejrzała się po karczmie.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline