Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2017, 10:07   #60
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Przemykając między krzewinkami i omijając co większe bajora, co chwila wchodząc i schodząc na pagórki, Louie rozmyślał o okolicy po której przyszło mu podróżować. Trolli spodziewał się jedynie w nazwie wrzosowisk - i w opowiastkach. Do tej informacji już wprowadził poprawki. Trolle były. Wartownik który znalazł go koło południa wskazywał na nieco większe zagęszczenie ludzi niż twierdzono w karczmach Silverymoon - ale jak okiem sięgnąć nie widział dymu osad. Próbował przypomnieć sobie wszelakie strzępki informacji które mogły mu teraz uratować życie. O osadach, o ruinach, o czymkolwiek co mogło dać mu schronienie lub narzędzia. O zwierzętach - jaką część lokalnej fauny mógł próbować oswoić, czy większość drapieżników wrzosowisk poluje za dnia czy w nocy. Niestety wszelkie dostępne mu informacje świadczyły o tym, że Wrzosowiska są wielce niebezpieczne zarówno za dnia jak i w nocy. A obecność dużej ilości trolli sprawiła, że nigdy nie zostały skolonizowane. To nie było dobre miejsce dla samotnych wędrowców. Przekonał się o tym niedawno sam na własnej skórze.

Po kolejnych kilku godzinach marszu - bo przecież wyruszył z wieży o poranku - nadszedł czas na posiłek. Już od dobrej chwili obserwował pogodę, próbując zgadnąć jej humory w następnych dniach. Tak czy siak, wieczorny odpoczynek był ostatnią dziś okazją na orientację w terenie przed nocnym marszem. Gdyby udało mu się zauważyć jedno z nazwanych wzniesień, a w nocy określić kierunki podle gwiazd, szanse dotarcia do rzeki wzrosłyby wielokrotnie. Bo, niestety, porzucenie muła okroiło jego zapasy do mniej niż dekadnia - a i to tylko dlatego że nie musiał nieść wody. Musiał iść prosto do rzeki, zamiast pałętać się w kółko po Wiecznych Wrzosowiskach. Czyli nawigować samemu albo znaleźć przewodnika. No i dopiero wiedząc gdzie jest mógł podjąć jakąś decyzję dokąd iść dalej, a ta nieświadomość męczyła go coraz bardziej. Rivermoot było lepsze niż Nesme - bo była mniejsza szansa na dawnych “towarzyszy” - ale wszystko zależało od tego gdzie się obecnie znajdował.

Korzystając z ostatnich chwil ciepłego słońca, przyjrzał się zdobycznemu zegarkowi. Mechanizm nie działał, to już wiedział. Ale liczył na znajomą puncę albo inny znak. Możne nawet jego własnej Gildii, wszak kto inny używał na tych ziemiach takich cacek?
Niemniej znaki na kopercie świadczyły że zegarek pochodzi z któregoś z Domów Cudów z Południa Faerunu i wstępna analiza świadczyła, że bez części zamiennych był nie do naprawienia.

Wysypał na ziemię ocalone drobinki składników alchemicznych. Dorzucił to, co znalazł akurat po drodze albo było pod ręką teraz. Miał przemykać po wrzosowiskach, a jego strój nijak nie przystawał do tutejszej palety kolorów. Jeżeli udałoby się zachachmęcić naturalne barwniki przy tych ograniczonych zasobach, ten stan mógł ulec zmianie. Przydałyby się też do nanoszenia poprawek na mapę. Jeżeli nie, trzeba będzie barwić to magią sztuka po sztuce.

Myśl o magii skierowała umysł gnoma na inny tor. Na jego dziwną “chorobę” i nowe możliwości. Wiedział - choć nie wiedział skąd - że była to boska magia, czyjś dar, dawany w jakimś celu. Tyle że Dziki Wędrowiec nie odpowiedział na dzisiejsze modlitwy, zresztą tak samo jak inni bogowie. Dziś...ani nigdy wcześniej. Mgła która go zasłoniła kojarzyła mu się z druidami. Tymi prawdziwymi druidami. I do tego czuł w sobie jakąś dziwną, niepokojącą ciągotkę oczekując na wschodzący księżyc. Do upadku Silverymoon miał się za stworzenie dnia, grzał się w cieple słońca i czerpał z niego siły. A teraz…?

A teraz nadchodziła noc, a wraz z nimi gwiazdy przewodniczki. Dość szybko pozwoliły one ustalić, że Louie jest dość blisko Nesme i całkiem blisko rzeki. Co prawda dotarcie do niej, nadal było kwestią dni, ale kilku ledwie. W ciemnościach nocy gnom nie czuł się zbyt pewnie i miał ku temu powody. Na wrzosowiskach był zwierzyną do upolowania, a ten szarozielony troll nie był z pewnością jedynym trollem w okolicy, choć wyglądał na największego z nich. Na szczęście noc i barwy ochronne wspomagały go w ukrywaniu się przed wzrokiem. Problem polegał jednak na tym, że wiele nocnych polegało bardziej na węchu i słuchu niż wzroku.
A propo wzroku… Louie dostrzegł w pobliżu ruiny, pewnie nie różniące się bardziej od innych ruin na wrzosowiskach. Bo choć tych ziem nigdy nie skolonizowano, to jednak próbowano wiele razy. I każda kolonizacja zostawiała po sobie pamiątki, takie jak ta.*
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 20-03-2017 o 10:10.
TomBurgle jest offline