Wilkołak obserwował ciało Witkowskiego w zamyśleniu.
Jego gładkie dotychczas czoło przeszywały trzy linie, niczym blizny po ostrzu. Jasne spojrzenie orzechowych tęczówek pociemniało momentalnie, gdy duszki roślin i zwierząt, zaczynały pierzchnąć w popłochu, porzucając swoje dotychczasowe „domy” i zajęcia. Strach w ich oczach mroził serce Franciszka, który co raz mocniej zaciskał pięści w niemej frustracji.
TO WSZYSTKO BYŁA WINA TYCH, JEBNIĘTYCH KURWA, MAGÓW!
Grabie nie mieściło się w głowie jak bardzo krótkowzrocznym i głupim, a jednocześnie tak potężnym w swej niewiedzy, trzeba było być, by tak porządnie zachwiać równowagą w świecie pozacielesnym.
Gdy duchy bólu i przemocy materializowały się na działce w postaci dwóch gęstych mgieł, niczym tornad zasysających nie tylko powietrze, ale i światło. Franka odezwał się, chłodnym głosem, do alfy.
- Trzeba go zlikwidować… i to jak najszybciej. Zaczynają zbierać się padlinożercy i pijawki emocjonalne… wkrótce zrobi się tu bardzo niebezpiecznie i dla ludzi… i dla nas…
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab" |