Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2017, 18:34   #7
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Need advice: Father, Brother & Runner




Apartament Lucifera w Concourse, późne popołudnie
Trzy pudełka pizzy Lucifer uparł się zamówić klasycznie po drodze, zamiast dostawy i niósł sam, niczym trofeum wojenne, lub łup osiągnięty na polowaniu. Z racji, że Kyle zabrał samochód, wracali taksówką nie mówiąc za dużo. Przynajmniej Luc i Mazz pogrążeni byli w swoich myślach, Ali za to częściej przerywał ciszę opowiadając jeszcze o planach dotyczących nowych rzeczy tworzonych u D.
Solos nie chciał psuć mu ani momentu, ani dnia, ale dopuszczał możliwość iż więcej za dużo z nią nie pobuduje. Mogło być tak, że skoro M. chcieli go i mieli na oku, dziewczyna nawet szczerze lubiąc chłopca, trzymała się blisko jedynie z polecenia. Mogło być też tak, że wobec fiaska rozmów wręcz zakażą jej kontaktów z niedoszłym kandydatem i jego synem. Na wszelki wypadek.
Ale mogło się i nic nie zmienić, na to ostatnie Heen miał nadzieję widząc zaaferowanie syna. tylko, że każdy wie jak to bywa z nadziejami.

Gdy weszli do apartamentu w Concourse, Luc postawił pizze na stoliku i popatrzył na Kyla.
- Gadałeś z Mattem?
- Aha. I jak? -
zmienił temat przyglądając się obojgu.
- Marnie. Nici ze współpracy. Potem ci opowiem.
Kyle odetchnął głęboko i po raz kolejny tego wieczora uściskał Luca. Tym razem radośnie.
- Dobrze zrobiłeś, brat. - Biła od niego niemalże łuna zadowolenia. - Zobaczysz, wszystko się ułoży. Może potrzebujecie wakacji? Może pojedźcie na jakiś czas do NZ?
- Średni pomysł. Zresztą zobaczymy. Nie wiem. -
Lucifer wyglądał na zamyślonego. - Dobra drużyno! - Spojrzał na Aliego i Mazz - pizza wyścig!
Ruda zerknęła na Alisteira, ten na nią i zaraz wystrzelili oboje do pudełka zgarniając po jednym kawałku i rozpoczynając zawody, nie bacząc na lekkie parzenie sobie języka.
- Co do…? - Kyle w pierwszej chwili nie zrozumiał. Dopiero gdy Luc podłączył sieępod kolejne pudełko coś błysnęło mu w oku.
Dorwał się do ostatniego z niewielką stratą na starcie.
...ale i tak miał przewagę bo wariat był zawsze mistrzem pochłaniania wszystkiego w nieprzytomnym tempie.




Gdy szykowali się do wyjścia solos ogarnął wzrokiem jeszcze raz apartament. Nie był do niego specjalnie przywiązany, ale myśl, że może widzi swoje mieszkanie po raz ostatni nie przyprawiała go o chęć skakania z radości. To w Jersey mieszkał, ale to tu w Concourse miał “coś swojego” z czego czuł się dumny. Co by nie miało nastąpić, zbliżało się powoli 24h od ucieczki z Chell i trzeba było się liczyć iż może jutro, może pojutrze policja dowiadując się co zaszło w strefie więziennej zacznie obserwować lokum.
- Mazz, dasz znać Halo, że wpadniemy do niego z Kylem? - Lucifer spytał po głębszym zamyśleniu się.
- Mhm, wątpię by miał coś przeciwko. Sam pewnie jest ciekaw jak przebiegło spotkanie. Za ile chcesz tam być?
- Pewnie za pół godziny. Po Halo chciałem pogadać jeszcze z Edkiem i wrócę do was na Bronx. Ok? -
solos patrzył to na Mazz to na Alisteira.
Malec skrzywił się i widać było, że pomysł ten bardzo nie przypadł mu do gustu, ale nie protestował. Mazz jedynie spojrzała z niejakim niepokojem zmieszanym z niepewnością. Ją też jakoś to spotkanie tąpnęło.
- No nie zwieszajcie nosów na kwintę, pogadam z nimi i wrócę.




Dom Halo w New Rochelle, wczesny wieczór
- Ile masz wejść do VR? Damy radę podłączyć się we trzech na raz? - Lucifer spytał runnera gdy ten z papierosem w zębach przez kłąb dymu wpuścił ich do środka.
- Damy. Ty i Kyle i tak musicie wejść w gumce. - Halo skrzywił się. Wizyty w warstwie VR bez sprzęgujedynie z odbieraniem podstawowych bodźców przez standardowy zestaw, były dla runnerów traktowane pogardliwie i zwyczajowo porównywane do seksu w prezerwatywie. - A na co do VR?
- Z ojcem chce przy okazji pogadać. Miałem z punktu VR na mieście, ale pomyślałem, że jak wyjdziemy od Ciebie, to zabezpieczysz. Opowiem od razu wszystkim trzem co z M. bez możliwości podsłuchu.
- Hmm… -
Halo mruknął mierząc nieszczególnie radosną minę Luca i wyszczerz Kyle’a. - Daj mi kilka minut, zestawię połączenie.



Przerzut do VR jak zwykle przyprawiał o lekki zawrót głowy. Tym bardziej, że ponownie przypomniał Lucowi o niedziałających wszczepach. Halo ściągnął Matta van den Heena z poziomu public do swojej niszy, w której wykreował drugi poziom czyniąc coś w stylu VR w VR, tworząc “bezpieczną strefę”...

...w której zgromadzili się w czwórkę. Wokół nich ćwierkały ptaszki, szumiał las i pachniało kwiatami i ziołami. Psychologowie z SH mieliby ubaw. Ojciec Lucifera przybrał postać żółwia, a Kyle Boba Budowniczego zmixowanego z Mario, który chyżo kroczył w stronę gada. Machał wesoło pixelową wersją dłoni na powitanie. Runner znów wybrał kowboja ze starej kreskówki, za to Lucifer nie przywiązywał się do stałych avatarów wybierając pod wpływem chwili i nastroju za każdym razem coś innego. Tym razem zrobił ukłon dla ojca, zadeklarowanego fana rugby. Wyszczerzył zęby w szerokim białym uśmiechu kontrastującym przy ciemnawej skórze.
- Jesteś! - ojciec nie wytrzymał i pełzł po kontuarze w stronę zaginionego syna chociaż w tej formie szukając jak najszybszego kontaktu. Zdecydowanie nie wybrał tu za dobrze avatara. Jonah Lomu wziął żółwika na ręce i popatrzył na łepek wystający ze skorupy.
- Jestem. Jeeestem. Złego diabli nie biora Matt.
Potoczył wzrokiem po BobMario-mutancie i Kowbolaleczce.
- Chciałem z Wami pogadać, bo jest problem, ale że ojciec nie o wszystkim wie, to od początku....

Solos zaczął opowiadać o roli policji w sprawie Kiry, oraz późniejszych pacyfikacjach na Jersey gdy był tam z Alim. Opisał swoje wkurwienie i dosyć stonowane w opowieści działania na posterunku przy pewności, że nic mu nie mogą zrobić podczas trwających ‘negocjacji’ w sprawie Kiry i Rzeźnika. Wypadek. Zrzut do Chell, tu był bardziej enigmatyczny w relacji, bo nie była ona tak ważna. Zaakcentował jedynie układ Lugo z kimś z zewnątrz, przerzucanie dragów, dzieci w Chell płodzone tam przez ludzi wrzuconych zapewne bez procesów i po cichu, podobnie jak Lucifer. W tym przypadku streścił pobieżnie raport medyczny z Sunny, o chorobach, które właściwie nawet nie są spotykane już w społeczeństwie.

Potem opowiadał o Matrix i tu już nawet Halo mocno nadstawił uszu. Lucifer przybliżył to o czym mówiła Melissa, oraz co sam dopowiadał wyjaśniając pewne niuanse Rudej.
“Matrix to my, tamci tylko są po prostu zorganizowani”.
“Fabryka Zombich”.

Skandynawia i śruby.
Wolność, indywidualizm, to całe pieprzenie, które dla osób takich jak Halo czy Lucifer było zwornikiem życia. Nie chciał myśleć na ile jeszcze dla Matta, na ile dla Kyle’a. Ludzie zmieniali się, pokornieli. Korpo dobrze odwalały swoją robotę.

Luc opowiadał zarówno o możliwościach jakie oferowała Melissa, jak i wymogach. Bezpieczeństwo i szkoła dla Aliego, bezpieczeństwo dla Mazz, z pewnością również dla Kiry. Ale ta obroża.
I przy fiasku rozmów, zupełny brak alternatyw, gdy policja lada chwila mogła przejść do kontry...

- … i powiem Wam, że do cholery nic a nic nie wiem co mam robić.
Odpowiedziała mu cisza, którą radośnie przerwał Bob-Mario:
- Wrócić do NZ. Zabrać Kirę i Aliego i wrócić do domu. Złapać oddech i dystans. Na razie siedzisz w szambie. Na lewych dokumentach wyjedziesz nie? Halo może wyrobić je i dla Aliego i Kiry. - Spojrzał niemrugającym spojrzeniem na legendę rugby.
- A co potem? Patrzeć jak Ali wyrasta na szczurka w szklanej wieży i czekać, aż tam zacznie się to co tu?
- Potem jak odpoczniesz, może pojawią się nowe możliwości. Nowe opcje, których w tej chwili nie dostrzegasz.

Żółwik przez ten czas milczał nie wcinając się w rozmowę braci.
- Tato? - Lomu zauważając to spojrzał na niego wyczekująco.
Gad pomachał łapką jakby drapał się po twarzy.
- Nie podoba mi się to wszystko, synku. Wmieszałeś się w wielką awanturę. Choć trzeba przyznać, że poszedłeś za żoną. Ona cię wciągnęła. - Zacmokał. - I teraz co? Samemu będziesz walczyć z rządem, policją co siedzi mafiom w kieszeni? - Ojciec brzmiał na bardzo zmartwionego i pokrywał drżący głos co i rusz chrząkaniem. - Nic nie da się ugrać z tą Melissą?
- Raczej nie. I nawet im się nie dziwię za mocno, po prostu nie podejrzewałem, że mają aż taki rygor. Tu nie chodzi tylko o mnie i Aliego czy Kirę -
solos przeniósł spojrzenie na Kyle’a. - Zagrożona jest też na przykład moja dziewczyna - rzekł to w kontraście do “chodzenia za żoną” - może i Ty Halo też. - Spojrzał w końcu na runnera.
- I ciotka Zuza i wujek Vincent - Kyle mruknął nieco ironicznie.
- No to jakie są alternatywy? Melissa nie, mafie nie, bo będzie to uderzało wprost w ich interesy. Nająć jakichś ludzi? Na to trzeba kasy - Heen senior dumał na głos.
- Ehh... - bąknął cicho runner - ...nie chciałem wam mówić wcześniej, żebyście nie podejmowali decyzji przez mój pryzmat - spojrzał laleczkowo-kowbojską facjatą prosząco na Luca - ale… ja wchodzę w M.
- Co mnie nie dziwi - mruknął ‘Lomu’. - Nie żal ci? Niezależności? Ty, co siedziałeś parę lat na zwykłej resercherce bo nie chciałeś być choćby notowany jako runner, a potem wypiąłeś się na korpo? - pokręcił głową z uśmiechem.
- Trochę żal. Ale z drugiej strony żal mi bardziej możliwości. Opcji. Rozwoju. - Laleczka odpowiadała spokojnie. - To nawet nie o kasę chodzi. Wiem co może D., widzę co robi i w czym działa. Szkoda mi przepuścić okazji - tłumaczył się nieco - Rozumiesz?
- Tak. Dla ciebie to wizja rozwoju przełamanie barier. Dla mnie odwrotnie. Różne fuchy, różne spojrzenia. Spoko nie oceniam. Jak tak czujesz to nawet super. I plus taki, że o ciebie nie będę musiał się martwić jak cię wezmą pod parasol. Wiesz, gdyby zamiatali osoby związane ze mną.
- Zaraz… -
przerwał mu Kyle - …to nie znaczy przypadkiem, że Ruda jest teraz podwójnie narażona? - MarioBob zmarszczył brwi.
- Nie, bo skąd mają wiedzieć, że jej brat idzie w M.? Może być na celowniku tylko przez kontakt ze mną. Tu nic się nie zmienia. Niestety.
- Może jeszcze przemyśl? -
rzucił Halo. - Póki co jeszcze kilka dni jestem. Mogę spróbować nagrać spotkania. Potem nie wiem jak będzie.
‘Rugbista’ tylko skrzywił się.
- Dobra, to wiecie co się zdarzyło i jak jest. Ja usłyszałem wasze opinie, dzięki to dla mnie ważne. Dam znak jak wymyślę co robić Matt. Ach, bym zapomniał. Sprawa Dana w toku. Załatwiłem.
Żółwik się ożywił:
- Tak? Co konkretnie?
- Będzie niespodzianka. Jednak na tyle konkretnie, że chyba wolałby śmierć.
- O zapowiada się ciekawie. -
Żółwik zatarł łapki ...a przynajmniej chciał.
- Pozdrów Sue, Mayę i Ozza. Dasz znać Amandzie…?
- Pozdrowię. Bądź ostrożny..
- Ok.
Gdy wyszli Luc ciężko podniósł się ze stanowiska.
- Ty potrafisz zdjąć blokadę w ogóle mojego sprzętu? Mechanicznie tego chyba nie zrobili, bo operacja na otwartym mózgu… Oprogramowaniem albo nanami chyba?
- Szkoda, że nie poprosiłeś D. -
mruknął Halo.
- Zbyt byłem zaaferowany rozmową z tymi od M. Sprawdź jak możesz.
- Mogę spróbować. -
Runner uśmiechnął się jak Freddy z ulicy Wiązów.

Dokonywał swoich magicznych sztuczek analizując i próbując coś co dla Luca brzmiało jak recytowanie Talmudu wstecz. Kilka przekleństw i dwa piwa później Ptasie Radio usadziło solosa znowu w pozycji siedzącej.
- No dobra. Sprawdź. Chociaż podejrzewam, że część będzie do wymiany bo spierdolili brutalnie łącze smartguna. - Zaciągnął się odpalonym fajkiem.
Solosa aż tąpnęło gdy znów zaczął widzieć na dwoje oczu. Bardzo szybko przestawił się na widzenie jedynie jednym, teraz kąt widzenia prawie rzucił nim o ziemię. Nawet sobie ten kąt jeszcze powiększył sprawdzając opcje cyberwzroku.
- Zrobie przegląd u Dave’a. Może tanio mi policzy. Wymieni na przewody paliwowe i będzie grać muzyczka. - Zaczął sprawdzać po kolei cyberukłady, prócz smartlinków i painkillera. Zainicjował Sandiego czując miłe mrowienie i zaraz gdy odpalił skoczył do przodu, odbił się od ściany i w szalonym zwodach uników pobuszował chwile po salonie. Czas jak zwykle zwolnił.
- Ech… żebym ja to miał odblokowane w Chell…
- No cóż. Następnym razem -
Halo wyszczerzył się we wrednym dowcipie, a Kyle rzucił Lucowi puszkę piwa.
- Orientuj się!

Złapał, otworzył i wypił parę łyków. W mózgu procesor już przetwarzał wywołanie rozmowy z Edkiem.
Łączność…
Luc miał ochotę popłakać się ze wzruszenia. Nie sprawdzał jeszcze poczty, bo to by było za dużo na raz.
- Co tam poczwaro? Masz coś dla mnie dobrego? - zabrzmiał podniecony punczur.
- Wódkę, na dwóch. Masz czas? chce o czymś pogadać.
- Jasne. Gdzie i za ile? -
Nożycoręki ochoczo przystał na taką propozycję. - U Kiruni?
- Ok, będę niedługo. Coś kupić po drodze?
- Spoko. Robiliśmy ostatnio zakupy.
Kyle dopił piwo i zgasił fajka.
- Ja się zbieram. Chociaż nie wiem czy mam gdzie wracać. Tam u Ciebie podobno strefa wojny?
- Myślę, że jeszcze bezpiecznie tam.
- Dobra spadam. A ty baw się dobrze.
- Idę z Tobą, podwiozę Cię taxi i pojadę do Edka. -
Odwrócił się do Halo. - Kilka dni mówisz… trzeba się będzie sobą nacieszyć. Odezwę się...
- Dobra -
przerwał runner - tylko nie mów siostrze. Chce sam z nią pogadać.
- Ale o czym? -
niby to zainteresował się solos, po czym klepnął runnera w ramię i razem z Kylem wyszli.



 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 20-03-2017 o 18:38.
Leoncoeur jest offline