| Westchnęła ciężko, opadając na poduszkę i wlepiając spojrzenie w biały sufit. Miała taki doskonały plan, była już niemalże gotowa i gdyby tylko nie postanowiła tak długo zwlekać, może wszystko poszłoby po jej myśli. Jednak uległa swojemu wyczerpanemu organizmowi i zasnęła, przespawszy całą noc i możliwość nocnej eskapady do miasteczka w celu włamania się do biura szeryfa. Przewróciła oczami i przeczesała swoje blond włosy dłońmi. Niewyraźne wspomnienia sennych koszmarów jeszcze majaczyły w jej umyśle. Wciąż pamiętała to okropne uczucie, które towarzyszyło jej w momencie, kiedy otoczyły ją lepkie ciemności. Sen był bardzo realistyczny, to prawda, ale pozostawał tylko snem - a tymi Gwen nauczyła się nie przejmować kilkanaście lat temu, podczas regularnych wizyt u doktor Louise Tellman.
Ranek jednak zaczęła w dosyć ponurym nastroju. Przepadła jej idealna okazja, by dokopać się do istotnych dla śledztwa informacji, a do tego wcale się nie wyspała. Ziewając, zebrała swoje kosmetyki i przybory do kąpieli, po czym ruszyła w stronę łazienki znajdującej się na korytarzu. Tam, zamknąwszy za sobą drzwi, ustawiła kosmetyczkę na małym stoliczku przy umywalce i spojrzała w swoje lustrzane odbicie. Spoglądała na całkiem ładną, choć ewidentnie niewyspaną, kobietę o niedbale spiętych blond włosach, lekko rozczochranych po przespanej nocy. Zsunęła z siebie luźny, biały podkoszulek na ramiączkach z nadrukowanym jeleniem i bawełniane szorty i odsunęła się kilka kroków, by tym razem w lustrze odbijała się całość jej sylwetki. Gwen była szczupłą kobietą o lekko zarysowanych mięśniach. Dużo biegała, by utrzymać dobrą kondycję oraz trenowała samoobronę i w wolnych chwilach uprawiała wspinaczkę. Miała kształtne, krągłe piersi o delikatnie różowych brodawkach i całkiem zgrabne pośladki. Nigdy nie uważała się za najpiękniejszą, nawet przesadnie nie dbała o to, by wyglądać jakoś szczególnie dobrze. Dbała jednak o samą siebie, swoje samopoczucie i zdrowie - co miało swój przekład na jej wygląd zewnętrzny.
Mając już jednak dość przyglądania się swojemu odbiciu, sięgnęła po zabrane kosmetyki i weszła pod prysznic. Ucieszyła się, że nie była zmuszona korzystać z wanny. Po chwili odkręciła kurek z ciepłą wodą.
Na śniadanie Gwen zeszła punktualnie. Ubrała się w wygodne, dopasowane dżinsy i bordową bluzkę z krótkim rękawem, na którą narzuciła sportową bluzę z kapturem w ciemnozielonym kolorze. Na stopach miała górskie buty. Usiadła samotnie przy jednym ze stolików najbliżej okna. Oparła brodę na dłoni i przez chwilę wpatrywała się w rozciągającą się za oknem biel. Widok był zdumiewający, przynajmniej dla kogoś, kto rzadko miał okazję widywać prawdziwą zimę w Stanach. Pogrążyła się we własnych myślach do momentu, kiedy podeszła do niej kelnerka z dzbankiem gorącej kawy.
- Czarną, bez mleka proszę - powiedziała, posyłając jej blady uśmiech ust delikatnie muśniętych pomadką. Tylko mocna kawa bez mleka i cukru potrafiła dodać jej energii po ciężko przespanej nocy.
Kiedy ponownie zjawiła się kelnerka, tym razem z przygotowanym śniadaniem, Gwen zdążyła opróżnić połowę kubka kawy. Reporterka spojrzała na talerz, który młoda dziewczyna położyła na stoliku tuż przed nią.
- Mogę prosić o zwykłą jajecznicę? - spytała, odsuwając od siebie talerz i spoglądając na kelnerkę. - To znaczy bez bekonu. Po prostu jajka. Przydałoby się też coś zielonego, chociażby ogórek, do tych tostów.
Odkąd zaczęła pracować w telewizji, prowadząc własny program, przestała jadać mięso i ogółem tłuste potrawy. Wpłynęło to korzystnie na jej zdrowie i przede wszystkim cerę, którą miała teraz nienaganną, a dodatkowe wypady na siłownię i systematyczne treningi dopełniały efektu. Mimo tego, że była obecnie na urlopie na drugim końcu Stanów, w zapomnianej przez świat miejscowości, nie zamierzała sobie pozwalać na wybryki żywieniowe, które później mogłyby ją kosztować nie tylko urodę, ale i dodatkowy czas spędzony na powrocie do formy.
Kiedy kelnerka, bardziej lub mniej zadowolona z zachcianek panny z wielkiego miasta, wróciła z nową porcją śniadania, Gwen grzecznie podziękowała i poprosiła jeszcze o dolewkę kawy. Ugryzła od niechcenia kawałek ciepłego tosta i sięgnęła po swój notatnik. Nie rozstawała się z nim, była już do tego przyzwyczajona. Bez niego czuła się jak bez ręki. Dziubiąc co jakiś czas widelcem w talerzu, przeglądała sporządzone notatki i zastanawiała się nad kolejnymi krokami. Do biura szeryfa na pewno nie mogła się udać w ciągu dnia, więc ewentualną drugą próbę musiała odłożyć na dzisiejszą noc. Obawiała się też trochę, że przez pogarszającą się pogodę będą uwięzieni w hotelu, co wykluczało wiele pomysłów. Ograniczyła więc planowanie do terenu Goodrest Inn.
- Piwnica… - wyszeptała, kiedy przeczytała notatkę o morderstwie rodziny Mossów. Stuknęła kilka razy palcem o notatnik, namyślając się nad czymś.
Wtedy spojrzenie jej niebieskich oczu podkreślonych ciemną kredką i cieniem padło na starszego mężczyznę czytającego jakąś książkę. Nie znała go, ale dobrze pamiętała słowa Roberta, którego poprzedniego dnia zapytała o hotelowych gości. Dostrzegła też drugiego mężczyznę, o którym wspominał Woodward, mocno zbudowanego, czytającego poranną gazetę. Zamknęła notatnik, pośpiesznie dopiła resztkę chłodnej kawy i wcisnąwszy zeszycik do tylnej kieszeni spodni, ruszyła w kierunku boksera.
- Ronnie Schwartz? - zwróciła się do niego z zalotnym uśmiechem na twarzy. Założyła kosmyk włosów za ucho. - Nie wierzę. Razem z bratem jesteśmy wielkimi fanami! Coś ciekawego? - spytała, wskazując wzrokiem na gazetę, którą czytał.
Ani ona, ani jej brat nie byli jego fanami, w zasadzie niewiele wiedziała na jego temat, ale liczyła na swój urok osobisty. Chciała z nim chwilę porozmawiać, dowiedzieć się, jak mu się mieszka w hotelu i czy nie było nic, co wzbudziło jego podejrzenia. Poza tym zaplanowała sobie, by po śniadaniu sprawdzić wcześniej wspomnianą piwnicę. |