Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2017, 21:45   #70
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=vmV8niW5GXs[/MEDIA]

Czy wszystko było w porządku? Tak i równocześnie nie. Był solidnie obity, ale w końcu wygrał walkę z obcym Obdarzonym i to jak przypuszczał bez większych strat w ludności. Z drugiej strony... Teraz poczuł się niezwykle samotny. Coś o czym nie myślał wcześniej, dopóki ta... wizja go nie nawiedziła. Jeśli jego podejrzenia były prawdą i faktycznie był jednym z pierwszych Obdarzonych to był skazany na życie pełne samotności. W końcu wszyscy umierają. Poza nim. Choć z drugiej strony mógł robić rzeczy jakie innym się nie śniły, mógł zostać bogiem, mógł dowolnie kreować rzeczywistość, mógł tworzyć przyszłość. Z odpowiednim zestawem mocy oczywiście. Czy przez te lata właśnie do tego dążył? Do najwyższej władzy?

Westchnął lekko i wrócił do rzeczywistości. Zogniskował wzrok na funkcjonariuszu SPdO.
- Jestem ranny na plecach po jego szponie, rana pewnie jest dość głęboka. Do tego brzuch. - wskazał swoje mięśnie, teraz odarte ze skóry i o kolorze średnio wypieczonego befsztyku. - Jakieś straty w cywilach? - dopytał i usiadł ciężko na ziemi. Był tak bardzo zmęczony, a nawet nie zaczął najgorszej części dnia. Tłumaczenia się z całego zajścia i roztrząsania skąd wrogi Obdarzony wiedział gdzie go znaleźć. Spowolnił swój oddech, za czym podążyło spowolnienie akcji serca. Przygotowywał się psychicznie do powrotu do ludzkiej postaci. Było w tej czynności coś… Schematycznego, a przez to uspokajającego. Jakby robił to już wcześniej po ciężkich walkach.
- Jeszcze nie wiem, mam nadzieję że nie - rozejrzał się po okolicy. - Zaraz będzie tu lekarz.
- Dobrze. I przykro mi z powodu pana kolegów. Powinienem był to rozegrać inaczej.
Mężczyzna zacisnął mocno szczękę, ale tylko na chwilę.
- Nie teraz na to pora - był profesjonalistą w pełni tego słowa znaczeniu. - Musimy pana stąd zabrać i opatrzyć. Chwila.
Odwrócił się na pięcie i pobiegł w kierunku strażaków, policjantów zabezpieczających teren. Musieli się upewnić, że nie ma zagrożenia, póki nie wpuszczą do akcji strażaków i medyków.

Przez najbliższe kilka minut działo się kilka rzeczy. Po pierwsze służby ratunkowe wzięły się solidnie za ratowanie. A raczej chodzenie od domu do domu i zapewnianie wszystkim potrzebującym opieki. Pierwszą karetką odjechał czarny worek w który zapakowane było ciało pechowego funkcjonariusza SPdO. O tyle o ile korpus i kończyny były na miejscu, to samą głowę wrzucono w kilku kawałkach.


W tym samym czasie strażacy wyważali drzwi na piętrze zdewastowanego sklepu. Po dwóch minutach solidnego tłuczenia udało się oswobodzić skrytego za nimi mężczyznę który właśnie stracił dobytek swojego życia. Miał pustą twarz gdy sprowadzano go na dół. Gdy zobaczył Theodora zaczął przeklinać po grecku i obwiniać jego, oraz innych Obdarzonych za całe zło tego świata i łatwo było go zrozumieć.

W końcu do Złotego zbliżył się lekarz, wraz z dwoma ratownikami i gotowymi noszami.
- Dzień dobry, Nicolaus Eliades, lekarz ze specjalizacją w opiece nad Obdarzonymi, będę się panem opiekował.
- Theodor. - przedstawił się krótko Obdarzony - Mam sporą dziurę w plecach i spaloną klatkę piersiową, będę potrzebował znieczulenia jak tylko się przemienię. Najlepiej coś wziewnego, Sevofluran byłby idealny, albo coś z tej samej grupy leków, ewentualnie ketamina. Morfiny starałbym się uniknąć, nie lubię skutków ubocznych. Ale pan to wie. Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Proszę połóż się płasko obok noszy. Dobrze, teraz się przemień. Jesteś lekarzem? - zagaił Nicolaus, gdy Theo wykonywał jego polecenia.
- Nie wiem. - odparł uczciwie Obdarzony i przemienił się z powrotem do ludzkiej postaci. Ból uderzył w niego z siłą młota pneumatycznego, niemal pozbawiając go przytomności. Ratownicy wiedzieli co robią, bo momentalnie przenieśli go na nosze i chwilę potem był już w karetce. Lekarz przystawił maskę do jego twarzy, a jeden z ratowników wyciągnął bandaże, podczas gdy drugi zabrał się za wykonywanie wkłucia żylnego.
- Oddychaj swobodnie. Zaraz przestanie boleć. - powiedział lekarz. Już po pierwszych dwóch oddechach Obdarzonemu zrobiło się wyjątkowo lekko, a chwilę później zaczął odpływać.
Ostatnią rzeczą jaką Theo zapamiętał nim stracił przytomność był moment ruszenia i wyjące syreny. Do tej należącej do karetki dołączyły się inne. Chyba policyjne i wojskowe. Musiał jechać w konwoju.


Gdy otworzył oczy leżał w szpitalnym łóżku, w sali w której oprócz niego nikogo nie było. Spróbował się podciągnąć ku górze, co natychmiast przerodziło się w stęknięcie. Nawet tak mały wysiłek był bolesny, ale nie powalający. Widocznie wciąż był na znieczuleniu, albo rany nie były tak poważne. Ostrożnie sięgnął ku klatce piersiowej, potem ku swoim plecom i z satysfakcją zauważył że został profesjonalnie opatrzony. W pokoju poza aparaturą medyczną, kamerą ochrony w rogu pokoju, jednym stołkiem i kilkoma szafkami które zapewne były domem różnych medycznych narzędzi nie było żadnych mebli, nie było również żadnych okien na których podstawie mógłby wnioskować jaka jest pora dnia.
Szybko rzucił okiem na ekran do którego był podłączony. Ciśnienie 100/70, lekko obniżone, czemu nie powinien się specjalnie dziwić. Stracił dużo krwi. Do tego lekka tachykardia, również efekt utraty krwi i saturacja w normie. Był pewien że gdyby się osłuchał to miałby objawy krążenia hiperkinetycznego. W zasadzie mógł sobie pogratulować doskonałej odpowiedzi organizmu na uraz, w szczególności biorąc pod uwagę jego wiek, nawet nie będzie potrzebował zbyt dużo odpoczynku przed kolejną przemianą.
Służba zdrowia zaopatrzyła go w nowy wenflon, do którego podłączona była klasyczna kroplówka z glukozą i najzwyczajniejszą w świece solą kuchenną. Był akurat w połowie worka i na niezbyt szybkim przepływie mógł więc wnioskować że nie leżał dłużej jak dwie, może trzy godziny. Zakładając oczywiście że był to pierwszy worek. Dość długo jak na znieczulenie które dostał, widocznie musieli go w międzyczasie czymś jeszcze szprycować żeby podtrzymać anestezję.
Drzwi do pomieszczenia były zamknięte, ale z szpary pod nimi sączyło się typowe dla szpitali, jarzeniowe światło. Gdy zwrócił na to uwagę ktoś nacisnął klamkę po drugiej stronie i wszedł do pokoju.

Był nim młody mężczyzna, ubrany po cywilnemu.
[media]http://i.imgur.com/7tQWGeh.jpg[/media]

- Samuel Booth, kod operacyjny Venom, należę do Światła, oddział europejski - miał bardzo poważny ton głosu. - Czy czuje się pan na siłach, by ze mną porozmawiać? - zapytał uprzejmie.
Theo podciągnął się tak, aby być wzrokiem bliżej poziomu drugiego mężczyzny.
- Oczywiście, na tyle na ile tylko pozwoli mi anestezja.
- Lekarze wydali mi zgodę - wyciągnął papier. Widać z powagą podchodził do wszystkich procedur. - W takim razie pozwoli pan, że streszczę raport, który otrzymałem przed spotkaniem z panem. - z kieszeni wyciągnął smartfona, odchrząknął i zaczął czytać. - 18 stycznia o godzinie 15.01 zadzwonił pan do centrali światła w Brukseli i po rozmowie z Vincentem Boyardem zgodził się pan zaczekać na eskortę lokalnego oddziału SPdO. Po ich przybyciu udaliście się w kierunku Aten by o godzinie 15.30 zostać zaatakowanym przez niezarejestrowanego Obdarzonego. Po kilkuminutowej walce, zabił pan oponenta. Wyczekał pan z zmianą do przybycia lekarzy, którzy wprowadzili pana w farmakologiczny sen. Czy wszystko się zgadza?
- Nie jestem absolutnie pewien czy godziny się dokładnie zgadzają, ale w gruncie rzeczy tak, tak wyglądała sytuacja. Można jeszcze dodać że poprosiłem o zastosowanie znieczulenia ogólnego, a lekarz który był na miejscu wyraził na to zgodę.
- W porządku. Z raportu wynika także, że powodem pana kontaktu z Brukselą była prośba o pomoc w wydobyciu pańskich rzeczy z dna jeziora Stymfalijskiego. Wspomina pan także o amnezji, która pana dotknęła. Musimy rozjaśnić tą sprawę. Jakie fragmenty pana przeszłości pan zapomniał?

Theo zaśmiał się lekko, co przeszło niemal natychmiast w bolesny kaszel.
- Wszystko co się działo przed pierwszym stycznia bieżącego roku. Wiem, brzmi to jakbym się czymś przyćpał, ale tak wygląda sytuacja. Nie mam zielonego pojęcia gdzie się urodziłem, jak wyglądali moi rodzice, czy ich w ogóle miałem, czy mam jakikolwiek dom, mieszkanie, kogoś bliskiego, czy cokolwiek innego. - wyjaśnił z nieco gorzką miną - Mam czasami przebłyski, w różnych miejscach. Tam nad jeziorem, miałem uczucie że coś tam jest, coś co należy do mnie. Jak... Zabiłem tego Obdarzonego na drodze do Aten... Na moment odpłynąłem. Zobaczyłem kobietę, która czuję że była moją żoną i w mojej głowie pojawiła się informacja że to było dawno i że już nie żyje.

- Hmm... A co pan robił w Stymfalii? Tam się pan przebudził po tej amnezji? - dopytał.
- Nie, przebudziłem się w Arabii Saudyjskiej, do Stymfalii trafiłem po wcześniejszej... wizji.
- Wizji... - zanotował coś na smartfonie. - To one pana skierowały tutaj? Nie umawiał się pan z nikim?
- Nie, z nikim się nie umawiałem. - potwierdził.
- Mhm. Jakie ma pan moce? Która z nich jest bazową?

- Pewnie już zdążyliście obejrzeć mój kryształ? - spytał Theo szukając potwierdzenia w oczach wypytującego go Obdarzonego - Moją podstawową mocą jest kontrola własnego metabolizmu. Jest to moc nieparzysta. Pozwala mi na dowolne przyspieszenie, bądź spowolnienie wszystkich czynności życiowych. - skłamał gładko - Kolejną mocą jest tworzenie tuneli aerodynamicznych, zdobyłem ją w drodze z Arabii Saudyjskiej do Grecji, od Obdarzonego który mnie zaatakował. Od tego z tutaj... - Theo zamyślił się - Wziąłem bodajże karabin strzelający plazmą. Musiałbym się przemienić żeby mieć pewność.

- Dziękuję za szczerą odpowiedź, zanotowałem. Określił pan swoją moc bazową jako... nieparzystą? Co ma pan na myśli? - zwrócił uwagę na to określenie.
- To znaczy że jestem jedyną osobą z taką mocą. Tak jak ma pan dwoje Obdarzonych władających np. ogniem, czy dwoje Obdarzonych będących wstanie tworzyć tarcze, tak jestem jedyną osobą z kontrolą metabolizmu. - wyjaśnił - Jest to związane poniekąd z moim kryształem. Wszyscy... Bezbarwni mają nieparzyste moce podstawowe.

Przez chwilę milczał wpatrując się w niego.
- Dziękuję za to spostrzeżenie - odparł, ale jego uprzejmy ton głosu był odrobinę sztuczny. Pewnie nie uwierzył Theo i miał go za megalomana. - Na razie to z mojej strony tyle. Jak pan dojdzie do siebie spotka się z panem wyższa szarża. Z racji tego, że widnieje pan jako niezarejestrowany Obdarzony, musi pan pozostać w trybie zatrzymania. Mam nadzieję, że jest to dla pana zrozumiałe?
- W pełni to rozumiem, zapewne jest to standardowa procedura. - Theo westchnął - Jeśli nie byłoby to problemem, czy mógłbym prosić o coś do czytania? Wolałbym się czymś zająć w międzyczasie.

- Jak najbardziej. Jakie tytuły pana interesują?
- Hmmm, ciężko mi coś wybrać. Może zbiór mitów Greckich i Summeryjskich, jakieś opracowanie na temat Teotihuacan, Atlantydę Benoita i Krytias Platona?
- Uch... Postaram się dostarczyć każdy z tych tytułów - zapisał je sobie, widać pierwszy raz słyszał o większości z nich. - To wszystko na dzisiaj - wstał. - Życzę miłego wypoczynku.
- Do zobaczenia. - odparł Theo i zamknął oczy. Rozmowa go bardzo zmęczyła.

***

Gdy znowu się obudził worek z kroplówką został wymieniony na nowy. Co oznaczało że spał przynajmniej dwie godziny, ale równie dobrze mógł minąć cały dzień. Brak zegarka w pomieszczeniu powoli zaczynał go irytować. Będzie musiał o niego poprosić gdy pan Booth będzie chciał przeprowadzić kolejną rozmowę. Z sporą dozą satysfakcji zauważył natomiast stertę książek w nogach łóżka. Wszystkie zdawały się lśnić świeżością, niemal jakby zostały zdjęte przed chwilą z półek księgarni. Zresztą pewnie tak było. Pierwsze otworzył Mity Greckie, ale z zawodem zauważył że było to dzieło współczesne, tłumaczone z oryginału na nowogrekę, a potem na angielski, przez co traciło sporo niuansów. Tak samo wyglądała sytuacja z mitami Sumeryskim i dialogiem Platona. Powinien był sprecyzować że chciał oryginały.
Lekko zniechęcony odłożył książki na bok i zastanowił się nad swoją obecną sytuacją. Światło wcześniej nie miało go w swoich rejestrach i była to bardzo zła informacja. Liczył na uzyskanie natychmiastowych odpowiedzi, zamiast tego wpakował się w tryby machiny której jedynym celem było kontrolowanie Obdarzonych. I miał wrażenie że będzie traktowany jeszcze gorzej niż osoba z ciemnym Kryształem. W końcu po ciemnych można było spodziewać się określonych zachowań, co ułatwiało kontrolowanie ich. On ze swoim “Bezbarwnym”, jak lubił nazywać w myślach kryształy bez odcienia, był dziką kartą, po której nie mogli się spodziewać żadnych typowych zachowań. Do tego dochodził fakt jego… wieku. Był niemal pewien że Booth już teraz traktuje go bez mała jak szaleńca, albo megalomana, a stąd była bardzo krótka droga do wizyty w szpitalu psychiatrycznym, albo co gorsza zamknięcie go w jakimś mało przyjemnym więzieniu dla Obdarzonych. Był niemal pewien że Światło dysponuje czymś takim.
Kolejnym problemem byli oponenci którzy co chwila go atakowali. Tak naprawdę widział tylko dwa logiczne wyjaśnienia tej sytuacji. Pierwsza była taka że Massashi ich na niego nasłał, czy to w celu przejęcia jego mocy, czy wręcz przeciwnie zwiększenia siły którą dysponował. W końcu poza nim nikt nie wiedział gdzie i jak podróżuje Theo… Poza nim samym oczywiście.
Druga opcja sprowadzała się właśnie do tego, Theo sam ich poinformował gdzie go znaleźć, w celu szybkiego odtworzenia swoich mocy po “odmłodzeniu” się i miało to ręce i nogi. Do tego sformułowania których używali by go zmotywować do walki... Były bardzo precyzyjne, jakby ktoś ich poinformował co mają mówić. Tylko skąd wiedziałby gdzie będzie w przyszłości? Czy zaprojektował swoje ruchy tak dalece w przód że poruszał się teraz na ścieżce prowadzącej bezpośrednio do odzyskania pamięci? Czy jego moc, jego władza nad Czasem pozwalała zajrzeć w przyszłość? Będzie musiał to sprawdzić następnym razem jak się przemieni.
Na chwilę obecną odsunął te myśli na bok. Wróci do tego jak zdobędzie więcej informacji, teraz powinien zajrzeć do przyniesionych mu książek. Otworzył Krytias Platona i niemal nie patrząc na strony zaczął mruczeć pod nosem jego treść w czystej starogrece.
 
Zaalaos jest offline