|
Bohaterowie kompletowali przedmioty, które mogą być przydatne przy dalszej drodze.
Oswald przy tym rozmawiał z towarzyszami.
Albert był bardzo chętny do współpracy, po otrzymaniu mikstur, niemal w tym samym czasie zaczął je obwąchiwać. - Musiałbym tym miksturom dobrze się przyjrzeć w moim pokoju. Nie łatwo od razu powiedzieć co to może być, tym bardziej, że nic o nich nie wiem. Jeśli pozwolisz, schowam je w swojej teczce i sprawdzę później. *** - Mój ojciec, nie wiem, jest jak gdyby bardziej energiczny i może nawet uprzejmy. - Alberta oczy zrobiły się jak gdyby większe na informację o śmierci ojca - czyli jednak to się wczoraj stało, on zginął…. musimy go dobrze sprawdzić, nie może wrózyć to niczego dobrego. Gdy z nim rozmawiałem dzisiaj, mówił, że nie pamięta niczego co się wczoraj stało, od momentu gdy ten potwór gonił go w stronę drzwi. Mówił, że widział was i że to pewnie wy go uratowaliście. Obudził się nad ranem tuż obok tego rycerza, który leżał nagi. Pamiętał, że jeszcze w nocy walczyli ramię w ramię z potworami, ale mówił, że to nie wyraźne wspomnienia jak sen. *** - Na pewno wszystko co zostało znalezione prędzej czy później zostanie złożone w tym miejscu. Ludzie składają tutaj wszystko co znajdą, a stąd nie ginie nic, bo od długiego czasu ludzie boją się tutaj wchodzić. Oswald dostrzegłwsz klucz, podniósł go i się mu dobrze przyjrzał. Przedmiot był dosyć stary, a jego największa uwage przykuł mały kawałek metalu z odbitym jakimś obrakiem. Przedstawiał on jakieś linie i inne znaczki.. Cały klucz teraz dopiero skojarzył mu się z czymś, co widział wcześniej. Nie musiał długo myśleć, bo miał dobrą pamięć i prędko skojarzył, że widział takowy na rycinach w jaskini. Nie mógł być pewny czy na pewno to taki, ale z pewnością bardzo go przypominał.
Bohater zauważył, że podniesiony przez Oswalda klucz wygląda niemal identycznie co ten, który znalazł trochę już temu w sąsiedniej wsi.
Nagle bohaterowie usłyszeli jakich ruchy koło drzwi na górze. Zrobiło się ciemniej, i doszedł ich jakiś hałas. SZczęściem było,że bohaterowie lekko się cofnęli, bo ktoś właśnie zrzucił zepsutą zbroję Oswalda. Metal z wielkich hałasem odbił się kilka razy na schodach i upadł przed bohatera nogami. Nie była to tylko zbroja, a wszystko czego Oswald szukał. Jak gdyby na jego życzenie wszystko nagle znalazło się tuż przed jego stopami. Po tym drzwi się zamknęły. - Niech to diabli - krzyknął Albert - ci idioci nas zamknęli
W sali nie było ciemno za sprawą pochodni, które znajdowały się na ścianach, ale z tego co bohaterowie pamiętali, drzwi były solidne i mogło być ciężko je wyważyć. Zamknięte były za pomocą wielkiej, metalowej zasuwy z drugiej strony, której prawdopodobnie nie dało się otworzyć od wewnątrz. - Cholerne tchórze, boją się tu wchodzić i nie sprawdzają czy ktoś tutaj jest czy nie. *** Otwin miał pewność, że zarówno pies jak i koza nie żyją. Pies zginął przy nim, jednak koza zginęła prawdopodobnie w nocy, gdy oni walczyli z demonem - kowalem. Wszystko było nie tak, coś jak gdyby, ktoś to zaplanował, zaplanował, że nie będą w stanie nic zrobić. Jednak czy śmierć kowala można było nazywać niczym?
Nagle drzwi do stajni się otworzyły a w nich stał Artur ze szczotą i wiadrem pełnym wody, miał ze sobą jakiegoś innego chłopa. - Cholibka a tu co się stało? - zapytał się na głos
Po czym puścił wiadro i prędko podbiegł do Luisa: -Panie, mój panie. Czy nic ci nie jest, jak ci pomóc?
Drugi z chłopców był młodszy i podszedł do Otwina, wyglądał na bardziej spokojnego: - Co tutaj się stało? Czy wszystko w porządku?
Ostatnio edytowane przez Inferian : 21-03-2017 o 14:24.
|