|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-03-2017, 08:25 | #611 |
Reputacja: 1 |
|
15-03-2017, 14:51 | #612 |
Administrator Reputacja: 1 | Znalezione, nie kradzione. Tak przynajmniej powiadają. Z tego też powodu Randulf nie miał żadnych skrupułów, by zająć się częścią tego dobytku, który leżał w bezładzie u stóp drabiny. Bardzo pazerny nie był i nie zamierzał zabierać wszystkiego. Zgarnął garść złota i srebra* - jako zapłatę za przeszłe i przyszłe działania na rzecz wioski, dwa noże i komplet sztućców. 'Zaopiekował się' również pergaminem, bo doszedł do wniosku, że może, w wolnych chwilach, nauczy się składać litery w zdania. Przez moment zastanawiał się, czy zabrać strój szlachecki. Zdecydowanie nie miał zamiaru udawać szlachcica, ale w niektórych sytuacjach porządne ubranie mogłoby mu się przydać. Z tym jednak postanowił poczekać i zobaczyć, jakie działania podejmie Oswald. ____________________ * 21 zk, 17 ss |
15-03-2017, 21:15 | #613 |
Reputacja: 1 | Bosch przyjrzał się zawartości skrzyni, jednak nie znalazł tego czego szukał. Ot rzucił mu się w oczy kluczyk, który podniósł i przez chwilę mu się przyglądał po czym zacisnął go w dłoni. Nerwowo wstał od kufra i rozejrzał się po pomieszczeniu. Różne sprzęty i inne śmieci porozstawiane po składziku. Ani śladu jego zniszczonego pancerza, naszyjnika i innych rzeczy. Podenerwowany uderzył pięścią w jakąś starą komodę, wzburzając obłoczek kurzu. - Nie ma! Ktoś musiał zabrać je gdzie indziej... Skomentował niby sam do siebie i zrobił parę nerwowych wdechów, starając się uspokoić. *** Po chwili odwrócił się i już spokojniej zerknał jak Randulf wybiera z kufra interesujące go przedmioty. - Do tego pergaminu weź sobie też przybory do pisania. Gdzieś tam powinny leżeć. Polecił kompanowi ponownie podchodząc do kufra. - Sam się nad nimi wcześniej zastanawiałem, ale pergamin i własny przybornik jeszcze mam. Podał przedmioty Randulfowi i jeszcze raz przyjrzał się łupowi. - No to zobaczmy co udało się odzyskać od karczmarza mordercy. Na samym początku rozdzielił pozostałe monety, połowę z nich przesypując sobie do znalezionej sakiewki. Szczęściem pomieściła wszystkie pieniądze, ale pękata była niczym baranie jaja w marcu i nie sprawiała wrażenia jakby miało się do niej zmieścić cokolwiek więcej. - Resztę damy Otwinowi. Ostatnio chciał sobie konia kupić, to i każdy grosz mu się teraz przyda. Następnie przymierzył skórzaną kurtę. Leżała całkiem dobrze więc nawet już jej nie ściągał. Do tego na głowe naciągnął czepiec i założył hełm. Naramienniki płytowe na razie odłożył na bok, zastanawiając się czy w ogóle uda mu się je sensownie przymocować do kurty. Bez napierśnika ochrona to nikła, ale zawsze jakaś. Przez chwilę przyglądał się bogatym ubraniom i wybrał dla siebie najbardziej wystawne. - Jak tak dalej pójdzie to będę potrzebował każdej szmaty żeby się okryć. Z drugiej strony szkoda żebym przemianą zniszczył tak dobry materiał. Westchnął. - Randulfie, bierzesz jedno? Ostatnie będzie dla Otwina. Podał kompanowi jeden ze szlacheckich strojów. - Resztę dobrze by przed odjazdem spakować i sprzedać gdzieś w większym mieście. Chyba że sami otworzymy obwoźny kram z bronią? Hę? Zaproponował nieco rozbawiony tą wizją. Gdy rozdzielił już najbardziej interesujące go przedmioty, wyciągnął trzy mikstury i odwrócił się do Alberta. - Odniosłem wrażenie że znasz się nieco na alchemii. Wiesz może co to, albo do czego mogą służyć? Podał młodzieńcowi flakoniki, czekając na opinię eksperta i dając mu chwilę do namysłu. *** - No ale łup, łupem. Tak po prawdzie to nie dla tego tutaj przyszedłem. Ale po kolei. Oparł się o zakurzona komodę i wpatrzył w Alberta. - Czy twój ojciec nie zachowuje się jakoś... inaczej? Dziwnie? Nie będę owijał w bawełnę. Wczorajszej nocy widziałem jak potwór w którego zamienił się kowal przebił twego ojca łapą. Waligóra, czy nie ale ludzie nie przeżywają takich ran. Widziałem jak pada na ziemie i zdawało się że umiera, stąd moje pytanie czy nie zauważyłeś czegoś... niepokojącego. Zaczął od tej akurat kwestii, choć nie był pewien czy był to najlepszy temat na zaczęcie rozmowy. Po chwili ciszy kontynuował. - A skoro wspomniałem już kowala z którym się wczoraj starliśmy. Po mojej przemianie zabiłem go i przy okazji zniszczyłem wszystko co miałem na sobie, jak już zresztą wiesz. Spojrzał na Randulfa, po czym ponownie wrócił wzrokiem do Alberta. - Powiedziałem jemu i Otwinowi o mojej... przypadłości. Wyjaśnił swoją otwartość przy towarzyszu. - Pomiędzy rzeczami które rozrzuciłem po pobojowisku było kilka niezwykle mi drogich drobiazgów. Głównie mam tu na myśli mój rodowy medalion, choć pochwę do miecza również chciałbym odzyskać. Niestety z rana jak poszedłem na miejsce to okazało się że ktoś zabrał wszystkie cenne rzeczy. Od razu pomyślałem o tej skrzyni, lecz nie ma tu mej zguby. Byłbyś mi w stanie pomóc je odnaleźć? Popytać ludzi z wioski jako tutejszy? Wcześniej gotów byłem wywrócić do góry nogami jedną chatę za drugą, ale trochę już ochłonąłem i może z twoją pomocą uda się odzyskać je bez uciekania się do gwałtu. Ciągle wpatrzony był w młodzieńca, cierpliwie czekając odpowiedzi. __________ Spis łupów - 40ZK, 20S, 60P - Hełm - Czepiec - Skórzana kurta - Płytowe naramienniki - Strój arystokraty - Sakiewka - Kluczyk z mapką - Mikstura x3
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
16-03-2017, 19:46 | #614 |
Opiekun działu Warhammer Reputacja: 1 | Otwinowi zrobiło się żal psiska które ostatnie chwile poświęciło na spojrzenie w oczy swojemu towarzyszowi jakby oczekując pomocy, lecz z drugiej strony wiedział że tak należy postąpić, to już nie był Ernesto. Chłop podszedł do martwego zwierzęcia i mimo wszystko przebił go mieczem, aby mieć pewność że jego żywot się zakończył, a następnie aby nie dawać sobie czasu na rozklejenie się ruszył do Eduarda. Jego brat wyglądał nielepiej, Otwin spodziewał się najgorszego, lecz musiał się upewnić. Początkowo przestraszył się gdy zauważył że gryf zbliża się do kozy i odruchowo krzyknął: - Vincent, zostaw, chodź tu, nie wolno! Głos był trochę bardziej ostry niż zazwyczaj, lecz nie była to sytuacja trywialna a i Otwin miał prawo być zły na całą tą sytuację. Chłop pochwycił małego gryfa i szybkim ruchem podniósł i przeniósł kawałek dalej, z dala od Ernesta i Eduarda. - Zostań tu. Dobrze? Rozkazał, lecz równocześnie pogłaskał po głowie aby uspokoić małego. Z czasem gdy upewnił się że Vincent zrozumiał przesłanie, powoli podszedł do swojego brata który leżał w kałuży krwi. Mając w pamięci to co działo się przed chwilą robił to ostrożnie i z bronią w ręku. Kątem oka zauważył Luisa którego noga zalała się czerwienia, oraz jego konia którym jakimś cudem ocalał. Już chciał zareagować, lecz najwidoczniej wierzchowiec był tylko przestraszony, gdyż w przeciwnym wypadku już dawno zaatakowałby Luisa. Póki co Otwin zostawił tą dwójkę, jednakże cały czas czujnie obserwując czy aby koń nie zmieni swojego nastawienia. Luisem chciał zając się później, teraz ważniejszy był jego brat.
__________________ ORDNUNG MUSS SEIN Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103) |
20-03-2017, 18:17 | #615 |
Reputacja: 1 | Ranny Luis opadł bez sił nad truchłem zwierzęcia. Ranna noga piekła go nieubłaganie. Rycerz nie miał ostatnimi czasy szczęścia. Walka z demonami, teraz to psisko... A na dodatek wysiłki rycerza zdawały się iść na marne. |
21-03-2017, 11:34 | #616 |
Reputacja: 1 |
|
21-03-2017, 13:18 | #617 |
Administrator Reputacja: 1 | Część zgromadzonych w piwnicy skarbów trafiła do kieszeni (bądź do plecaka) Randulfa, reszta mogła sobie czekać cierpliwie na innych chętnych. Randulf też czekał cierpliwie, aż Oswald zakończy poszukiwanie i wybieranie przydatnych drobiazgów. Czy do takich drobiazgów należał też i klucz - brat bliźniak klucza znalezionego w poprzedniej wsi. Z pewnością nie ten sam, bo klucze nóżek nie mają i nie łażą od wioski do wioski. Rozmyślając o kluczu nie zwrócił uwagi na ruch na górze i o mały włos oberwałby kawałkami zbroi - własności (jak by się zdawało) Oswalda. A potem przegapił chwilę, gdy ktoś zaczął zamykać wejście do piwnicy... Nieco spóźniony rzucił się ku drabinie i rękojeścią noża zaczął stukać w klapę. - Otwórzcie! - zawołał. Jeśli to nie przyniesie efektu, pozostawało czekać, aż ktoś sobie o nich przypomni i zacznie ich szukać. |
21-03-2017, 23:33 | #618 |
Reputacja: 1 | - A boją się tu wchodzić bo? Bosch odruchowo przesunął wzrokiem po odległych kątach niknących w cieniu. - Trzymacie tu jakiegoś znalezionego w okolicy zwierzoczłeka, czy ki cholera? Zapytał żartem. Przy okazji coś jeszcze rzuciło mu się w oczy. Po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się że wypatrzył kolczugę! A dokładnie kolczugę z rękawami. Może była zakurzona, a do tego miała parę rdzawych plam tu i ówdzie, ale zdawała się solidna. Ponoszenie jej i porządne czyszczenie powinno przywrócić stali świeższy wygląd. Jak się szybko okazało, leżała całkiem nieźle i najwyraźniej nie wymagała żadnych napraw. Skąd miała to wszystko zapomniana przez bogów wioska? Jedyne co przychodziło mu na myśl to okazjonalne znajdowanie martwych wędrowców, albo dobijanie rannych i konających wojów. Gdy przez klapę wpadły do środka, jak się okazało kawałki blach, Oswald zaklął cicho. - Widać nie będę musiał wywracać całej wioski do góry nogami. Skomentował chłodno, patrząc na zatrzaskiwane wejście. - Chyba... Podszedł do usypanego stosu i zaczął przerzucać strzępy kolczugi i inne śmieci. Po chwili wyciągnął Zerwany łańcuszek z wisiorem, zacisnął go mocno w dłoni i odetchnął z ulgą. Znalazła się tam też nieco już sfatygowana książka Alberta, którą niezwłocznie oddał młodzieńcowi. - Chyba najlepiej żeby wróciła do właściciela. I tak już przeszła wiele. Na koniec przyjrzał się czemuś, co jeszcze niedawno było jego pancerzem. - Ale powyginało... Może przynajmniej napierśnik da rade wyklepać? Odłożył na bok nieco zdeformowaną blachę i na koniec podniósł również nieco sfatygowaną pochwę. - Dobrze że pas się rozwiązał, a nie pękł. Na powrót się przepasał. W końcu miał teraz co zrobić z mieczem! Ostatnie co zostało do zrobienia to spakowanie luźnych łupów do pierwszego, nieprzeżartego przez myszy worka. W końcu musiał to jakoś sensownie przenieść. - No dobra. Jeśli zatrzasnęli nam nade łbami te sztabę to naprawde mamy pecha. Nie ma stąd innego wyjścia? Zapytał dla pewności. - Randulfie, zrób mi trochę miejsca. Mam więcej siły to może spróbuje się z ta klapą, a wy w tym czasie poszukajcie tu czegoś, czym można by spróbować to wyważyć. Nie mam zamiaru czekać aż ktoś sobie łaskawie o nas przypomni i zacznie szukać.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
24-03-2017, 19:45 | #619 |
Opiekun działu Warhammer Reputacja: 1 | Dwie śmierci jednego dnia, w tym również jego brat, to dla Otwina było za dużo. Chłop sam nie wiedział co miał teraz ze sobą zrobić, we względnym spokoju utrzymywało go tylko to że Vincent był cały, chociaż on. No chyba że ... to właśnie on jest temu winny? Nie, to niemożliwe ... raczej. Otwin teraz nie przejmował się już nawet Luisem, aktualnie miał gdzieś to czy rycerz przeżyje czy nie. Do chaty weszło dwóch chłopków. Najemnik powstał z kolan i chwycił młodego za chabety. - A wy czego tutaj? Czego akurat teraz co? Kto tu wchodził od wczorajszego wieczora? Gadaj! Głos Otwina był donośny, ostry i szorstki, lecz gdy zdał sobie sprawę że młody jest posrany i prawdopodobnie nic nie wie, puścił go i ruszył w stronę starego. Zaniechał jednak rękoczynów i w końcu podszedł do ściany. Szedł wzdłuż niej aby znaleźć jakich punkt zaczepienia. Coś lub ktoś dostał się do środka i tak urządził jego towarzyszy. Musiał się dowiedzieć kto i jakim sposobem.
__________________ ORDNUNG MUSS SEIN Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103) |
28-03-2017, 20:58 | #620 |
Reputacja: 1 | -Jestem ranny. Zawołaj medyka. - Rzekł Luis do wieśniaka opierając się o ścianę. Nie miał zamiaru wstawać. Był ranny i zmęczony. |