Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2017, 13:31   #39
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Czekanie na resztę okazało się zajęciem długotrwałym, w trakcie którego kolejne kielichy i kufle zostały opróżnione. Pierwszy pojawił się Maelar, jego to bowiem wypatrzyła Aria, gdy jej wzrok prześlizgnął się po zebranych w tawernie. Przyniósł on ze sobą wieści dobre, pozwalające przypuszczać, że szczęście w końcu zamierzało się do nich uśmiechnąć. Nie dość, że elf załatwił statek, to na dokładkę statek należący do jego braci, czy też dokładniej - kuzynów. Każdy wiedział, że były to jedne z najszybszych jednostek, które pływały po wodach Zaris, chociaż nie było ich tak wiele by stanowiły siłę, z którą należało się liczyć. Elfy też z zasady opowiadały się po stronie dobra i spokoju w krainie, a co za tym idzie były zażartymi przeciwnikami wszelkiego plugastwa. Gdy dodało się do tego ich umiejętności we władaniu bronią oraz silną magię, którą władali, tworzył się obraz sojuszników nie do pogardzenia, gdy los kierował ku Vole Kes. Pozostawało jedynie pytanie dlaczego? Dlaczego obcy chcieli im pomóc. Oczywiście mogło chodzić o złoto, jednak na pytanie o koszt podróży, Maelar nie był w stanie nic odpowiedzieć bowiem cena nie była mu znana. Jeżeli nie o złoto to może zwykła zemsta? Fakt, nie pasowało do wizerunku elfów działanie pod wpływem emocji, którymi wszak zwykle zemsta była napędzana, to opcja taka nie mogła zostać wykluczona. Co jednak jeżeli chodziło o coś zgoła innego, mroczniejszego i groźniejszego dla przyszłych pasażerów “Białej gołębicy”? Rozważania tego typu zakrawały jednak o paranoję i szybko zostały przegnane przez trunek, jedzenie i wesołą atmosferę jaka panowała w “Syrence”.

Kolejnymi osobami, które dołączyły do siedzącej przy stole grupy, był Grosh i Fira, którzy w końcu odnaleźli drogę powrotną. Ich spacer po mieście był długi chociaż pozbawiony przygód. Czy jednak spokojny…? Demon w odpowiedzi na to pytanie mógł tylko pokręcić głową. Przez cały czas czuł bowiem czyjeś oczy wbite w jego i wilkołaczki plecy. Podążały za nimi krok w krok, nieuchwytne zarówno dla oczu jak i słuchu. Czy był to efekt wydarzeń, które miały miejsce w wiosce, czy faktyczne zagrożenie, tego Grosh nie wiedział. Czuł jednak powoli rosnący ból w miejscach, które naznaczone zostały przez gorący metal. Nie tych świeżych jednak, a tych które były jego częścią od lat. Co miał ów ból oznaczać?

Ostatni przybyli Nat wraz z Silli. Było już późno i to naprawdę późno. Większość gości tawerny znajdowała się już w stanie upojenia który utrudniał trafianie kuflem do ust. Oboje zdawali się być zadowoleni, a na ramieniu Bratobójcy widniał pasek torby, która obijała się mu o biodro. Co się w niej znajdowało pozostało jednak tajemnicą bowiem Nat ani myślał dzielić się z resztą wynikami ich starań, które same w sobie owijała tajemnica. Po co aż tyle sekretów? Tego musieli się sami domyślić bowiem mężczyzna poinformował ich tylko zdawkowo że idzie spać i że ich pokoje to pierwsze trzy po prawej stronie korytarza na piętrze. Klucze mieli sobie zabrać od właściciela. Rozdzielenie owych pokoi też było na ich głowach, przy czym Fira kategorycznie nie chciała się rozstawać z demonem, a Zamir ani myślał zgodzić się by Silli została z Nat’em. Melfis z kolei postanowił chyba trzymać się od owych sporów o to kto i gdzie, z daleka. Rzucił tylko, że jemu to obojętne, któremu to stwierdzeniu przeczyło szybkie spojrzenie, które posłał Arii.


Noc była cicha i spokojna. Szum fal był kołysanką, która wkrótce zagłuszyła ostatnie pijackie śpiewy, wyznaczając godzinę w której mrok obejmował pełnię władzy. Nawet gwiazdy uznały za właściwe by skryć się za gęstymi chmurami, które zakryły niebo, zwiastując zmianę pogody. O tym jednak bohaterowie mieli się dopiero przekonać nad ranem, teraz zaś spali snem spokojnym i twardym. Ten jednak wkrótce zaczął się zmieniać. Oślizgłe macki strachu wkradać się poczęły w ich umysły, przywołując wspomnienia, które woleliby zostawić za sobą. Ich barwy były żywe, odczucia spotęgowane, władza absolutna. Serca zerwały się do biegu poganiane jękami, które wraz z szybkim oddechem wyrywać się poczęły z ich ust. Nieświadome, acz głośniejsze z każda mijająca chwila, w której sny owe nasiąkały złem, przenosząc ich ku przyszłości. Ta zaś malowała się w barwach czerni i szkarłatu, które zdobiło przerażenie i ból. I strata. Przede wszystkim strata. Pod przymkniętymi powiekami widzieli śmierć tych, którzy im towarzyszyli. Grosh musiał przyglądać się jak Fira zostaje wpierw naznaczona tymi samymi znakami co on, a następnie oddana do zabawy wypaczonym przez czarną magię sługusom upadłych. Jej krzyki dźwięczały mu w uszach, wdzierając się do umysłu wraz ze śmiechem ich oprawców, którzy jednak pozbawieni byli twarzy.
Arię we śnie spotkał podobny los. Czuła na swym ciele dotyk pokrytych krwią dłoni. Tych samych które na jej oczach masakrowały ciało Melfisa, niedoszłego rycerza, który stanął w jej obronie i czyn ów przepłacił swym życiem.
Roisin z kolei spotkał los, którego zdołała nie tak dawno temu uniknąć. W przeciwieństwie do pozostałych, widziała twarz swego oprawcy nader wyraźnie. Znałą go, działał jej na nerwy od pierwszego spotkania przy karczmie. Teraz zaś używał jej ciała do woli, szczerząc zęby w uśmiechu, którym odpowiadał na oznaki bólu, jaki jej zdawał.
Maelar z kolei… Elf nie cierpiał ani nie widział cierpienia, chociaż jego dusza wrzeszczała z bólu. Stał on na niewielkim balkonie spoglądając w dół, gdzie znajdowały się cele jeńców. Mimo iż odgrodzone od siebie ścianami i wyposażone w solidne drzwi, nie miały one sufitów a jedynie kraty, dzięki którym osoba zajmująca miejsce elfa, mogła widzieć co w owych celach się działo. Maelar czuł jak jego usta układają się w uśmiech na widok cierpień niedawnych towarzyszy. Jego ciało przepełniała potężna moc, płynąca właśnie z owych cierpień. To on był ich oprawcom. Z jego przyczyny znaleźli się w tych lochach, umierali, krwawili i doznawali cierpień zarówno ciała jak i duszy. Cieszyło go to, na tyle że wybuchnął śmiechem. Jego własna dusza jęczała i zwijała się zżerana przez czerń, która zagnieździła się w sercu.


Obudzili się jednocześnie, łapczywie chwytając powietrze niczym wyrzucone na brzeg ryby. Ich ciała pokrywał pot, umysły wciąż przetwarzały sceny, które widzieli w swych snach. Czy jednak na pewno były to sny? Tak wyraźne, że wciąż czuli dotyk na swoim ciele, ból tlący się wewnątrz i, w przypadku Maelara, radość z cierpienia.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline