Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2017, 23:06   #63
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Wieża wyglądała całkiem obiecująco - cztery ściany i, być może, kawałek dachu. Jeżeli piwniczka, to nawet lepiej. Historykiem to on nie był, ale znaki rodowe zawsze coś mówiły - o ile ocalały przez te lata. Tak czy siak, było to dużo lepsze schronienie niż mokra gleba i niskie krzaki. Pytanie czyje schronienie. Ruiny były zbyt małe na dorosłe trolle, ale to wcale nie dawało gwarancji bezpieczeństwa. Smutną refleksją było że spotkanie pojedynczego orka niekoniecznie jest gorszą opcją od ponownego trafienia na niedawnych towarzyszy. Gnom podchodził więc do wieży z stosowną ostrożnością. Nie liczył na zbyt wiele - ale przy odrobinie szczęścia z góry oceni dokładniej odległość, a może i zauważy nocne ogniska orczych patroli. Skoro był niedaleko Nesme, należało się z tym liczyć.

Stanica… bo to coś pewnie taką pełniło rolę, była dość stara i anonimowa. I zamieszkała przez parę złowieszczych borsuków. Te jednak nie uznały gnoma za zagrożenie dla siebie, czy swoich młodych. Wszak gnomy i borsuki zwykle żyły w harmonii. Było w niej dość sucho (jak na wrzosowiska oczywiście). Stanica miała swój loszek nawet, ale czy włażenie tam po zmroku było rozsądne?

O lepszej kryjówce Louie nie mógł marzyć. Cały czas uważając by nie urazić gospodarzy obszedł stanicę, szukając bezpiecznego wejścia na jakiś punkt widokowy. Loszek kusił. Borsuki nie osiadły by tu gdyby wiedziały o czymś groźnym na dole. Otwarta była jedynie kwestia czy nie miały nór poniżej - nór której broniłyby aż do śmierci ( i to raczej jego własnej ).
Wejścia na górę nie było. Schody dawno przegniły. Można się co prawda było wdrapać, ale to wymagało umiejętności odpowiednich i groziło wypadkiem w przypadku potknięcia się.

Zniechęcony jeszcze raz obszedł dookoła ruiny, szukając jakichś pomocy, choćby dłuższej gałęzi czy mocniejszego pnącza. Tak jak przedtem przydałoby się astrolabium które zostawił, tak teraz brakowało mu liny. Która, jeżeli strażnica nie była zbyt stara, mogła się znajdować w piwniczce. Jednakże nie było tu dłuższych gałęzi, ani pnączy, a wiek wieży raczej świadczył o tym, że wszelkie liny już zgniły.

Borsuki... Nie tak dawno pomstował na brak jakiegokolwiek znaku od bóstw - i nagle był. Był jasny, był czytelny i był cholernie pomocny. Największe błogosławieństwo od upadku Silverymoon, gdzie cudem było że w ogóle przeżył. Podziękował więc tak jak umiał: napełnił niedużą nieckę krystalicznie czystą wodą, oczyścił ze złego zapasy które były na wierzchu. Zadbał o zwierzęta tak jak potrafił - a potrafił sporo. Już nawet nie chodziło o to że mogli to być jego najlepsi sojusznicy w nadchodzących dniach. Nów na niebie mówił to samo co co miało nadejść: o wzroście, o nadziejach, o tym co jeszcze mógł zrobić. Święte zwierzęta Wołającego Z ziemi, w samym nowiu. Czy był lepszy znak że postąpił słusznie? I bardziej oczywisty że powinien skierować się w dziedzinę, Segojana, w głąb ziemi?

Nie był jeszcze znużony, a po nagłym szczęściu roznosiła go energia. Zawsze był w gorącej wodzie kąpany, więc po kolejnym bezproduktywnym obejściu strażnicy zdecydował wejść do piwniczki jeszcze tej nocy - i tak sen obok nieznanego zagrożenia nie był rozsądną opcją. Jedyne co, to należycie się przygotował - odciążył się z bagaży, zostawiając sobie tylko bandolier z alchemią i broń. Przywołał swojego świetlistego kuzyna i ruszył za nim w głąb ruin.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline