Karl od razu poczuł się lepiej, czując u boku znajomy ciężar, gdy zapiął pas z mieczem, odzyskany z depozytu. Sztylet wrócił do cholewy, zasobnik z bełtami zawiesił u pasa z drugiej strony i założył własny pancerz, skórzaną kurtę z przytwierdzoną doń koszulką kolczą.
Ćwiczenia upłynęły mu bez atrakcji, jako że łuki sobie odpuścił, mając już z powrotem swoją kuszę, a w tym temacie instruktor podstaw strzelectwa niczego nowego nie mógł go nauczyć.
Popołudniowa musztra wynagrodziła za to Karlowi wszystkie dotychczasowe nieprzyjemności, zamieniając się w pokaz całkowitej amartoszczyzny i niekompetencji.
Sam Karl początkowo wykonywał wszystkie polecenie co do joty, z całą bezmyślnością na jaką go było stać, co zapewne miało swój niewielki udział w narastającym chaosie.
Później natomiast zaczął dyskretnie podjudzać innych, już to do sprzecznych działań, już to do plątania się pod nogami tym, którzy usiłowali opanować ten burdel.
W środku tego zamieszania, Karl uśmiechał się szeroko, ze złośliwą satysfakcją obserwując daremne, póki co, starania podoficerów.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |