Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2017, 05:15   #35
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację


Emma w momencie, gdy tylko Sue się uspokoiła, nerwowo przetarła oczy. Początkowo siedziała sztywno na łóżku i dalej patrzyła na szafę. Mebel wyraźnie nie miał ochoty wyjaśnić tego dziwnego zjawiska, ale to nie zmieniło faktu, że za moment brązowowłosa przechyliła się i zerknęła na podłogę, a potem znów na szafę i na Sue. Czy mogło jej się wydawać? Serce uderzało jej rytmicznie w klatce piersiowej, przywodząc na myśl pracę młota pneumatycznego. Kobieta miała poważne wątpliwości. Sue nie warczała nigdy bez powodu. W zasadzie zawsze była bardzo spokojnym, przyjacielskim psem. Ciałem Emmy wstrząsnął mocny, nieprzyjemny dreszcz. Ostrożnie podniosła się z łóżka i podeszła do szafy tylko na taką odległość, by palcami szybko ją zamknąć. Jakby na podłodze były rozgrzane węgle, natychmiast wróciła do łóżka i znów popatrzyła na swoją suczkę, ale ta wyraźnie nie reagowała już w żaden niepokojący sposób. Sapnęła i przyłożyła dłoń do piersi, próbując uspokoić swój oddech. Ustawiła sobie poduszkę, opierając ją o wezgłowie i tak siedziała, obserwując szafę. W końcu jednak senność ją zmorzyła i po pewnym czasie kobieta zasnęła.

***




Pierwsze, co poczuła rano, to nieprzyjemny ból karku, bowiem pozycja w której spała, zdecydowanie nie służyła kręgom za dobrze. Pomieszczenie wypełnił więc przeciągły syk, gdy Emma odchyliła powoli głowę i wyprostowała się. Zaraz po tym pomasowała szyję i zerknęła na Sue
- A ty się chociaż wyspałaś, hmm? - zapytała psinę i zerknęła w stronę okna. Pogoda wyglądała zachwycająco. Konie na pewno będą zadowolone, przepadały za śniegiem. Uśmiechnęła się do tej myśli, a potem jej spojrzenie znów padło na szafę i uśmiech ten spełzł z jej twarzy.





Kobieta z zaciętą miną i lekko zmarszczonymi brwiami wstała z łóżka i podeszła do szafy, po czym powoli położyła dłoń na rączce drzwiczek. Wzięła głęboki wdech i otworzyła je. To musiało wyglądać głupio, bowiem wstrzymała przy tym manewrze oddech. Kiedy okazało się, jak się tego spodziewała, że mebel jest zupełnie pusty, ostrożnie opukała wszystkie ścianki i zaczęła dotykać drewna, sprawdzając, czy to nie jakiś podły żart. Nie wyglądało jednak na to. To nie była szafa magiczna z zapadniami, ani drzwiczkami w tylnej części. Zajrzała też za i pod szafę. Nawet na nią. Kiedy więc do jej racjonalnego umysłu dotarło, że nie było możliwości, by to był jakiś nieproszony gość, kobieta zaczęła rozważać inne wyjaśnienia.
Załamanie światła? Ale przecież to raczej nie możliwe, nie w ciemności pokoju.
Przewidzenie, albo senny majak? No również nie, ewidentnie to na tę postać zareagowała Sue.
Duch?
Przy tej opcji zawiesiła się i lekko zbladła. Wzięła jednak parę rzeczy ze swojej torby i poszła do łazienki. Było jeszcze wcześnie, Emma bowiem budziła się o samym świcie, ze względu na swą pracę. No i miała również psinę, którą wypadało wyprowadzić. Poszła więc, pozbierać się do kupy.
Gdy wyszła z łazienki, była już ubrana w świeże ubrania w postaci koszulki i narzuconej na nią cieplejszej, czerwonej, flanelowej koszuli w kratę, zapinanej z przodu na guziki. Do tego miała jeansy i swoje wysokie kowbojki. Kapelusz zostawiła w pokoju, ale narzuciła chustę na szyję i założyła kurtkę by gwizdnąć lekko na Sue, informując ją tym jak zwykle o spacerze. Pies ochoczo zamerdał ogonem i zaraz ruszył przy nodze Emmy na dwór.

***


Spacerowały dłuższy czas po znanej dróżce w pobliżu hotelu Roberta. Sue oczywiście wesoło bawiła się we śniegu, a Emma przysłoniła pół twarzy chustą, bo jednak było nieco zimno. Na jej włosach poosiadały płatki śniegu, więc gdy wróciła do środka, trochę go z psiną naniosły, ale zaraz obie 'wytrzepały się' nim weszły dalej i nabałaganiły w całym wejściu. Policzki i nos kobiety były teraz jednak nieco zaczerwienione. Harrison zajrzała na moment do jadalnej sali, ciekawa czy pozostali już się popodnosili i widząc ich zebranych na miejscu postanowiła jednak cofnąć głowę za drzwi i rozpinając kurtkę ruszyła w stronę gabinetu Roberta. Chciała z nim porozmawiać o tym co się wydarzyło w nocy najpierw, nim zacznie się ogólna rozprawa z pozostałymi. Co więcej, nie była też pewna czy w ogóle przytrafiło się coś niepokojącego pozostałym, wolała więc o swoim doświadczeniu najpierw wspomnieć mężczyźnie, choćby ją miał wziąć za szaloną. Sądziła, że może o tej porze będzie już w swoim gabinecie, więc od tego miejsca rozpoczęła poszukiwania. Zapukała kilka razy w ten rytmiczny sposób, jak robiła zwykle, będąc u niego w odwiedzinach, więc Rob powinien wiedzieć na wstępie, kto właśnie go nawiedza...

***


Głośne "proszę" dobiegło ją zza drzwi, więc nacisnęła klamkę i weszła do środka. Jak się spodziewała, przy biurku zastała Roberta, siedzącego nad jakimiś dokumentami. Włosy miał w nieładzie, a oczy podkrążone - chyba również nie spał zbyt dobrze tej nocy. Mimo to uśmiechnął się serdecznie i szybko wyskoczył zza biurka odstawiając nieco fotel, by ranczerka mogła usiąść. Wciąż był gentlemanem.
- Dzień dobry, Emmo, co cię do mnie sprowadza? Wszystko w porządku? - Zapytał, wracając na miejsce. Zaciekawione spojrzenie utkwił w kobiecie.
Emma widząc, że Robert również nie wyglądał, jakby ta noc była dla niego łaskawą, poczuła się nieco pewniej. Podziękowała mu krótko, gdy odsunął dla niej fotel Sue zaraz usiadła obok niej i pomerdała ogonem do Rob’a.
- Widzisz Robercie, to trochę delikatna sprawa… - zaczęła kobieta i zmarszczyła lekko brwi. Przechyliła głowę i nerwowo poprawiła kosmyk włosów, wtykając go za ucho. Robiła tak zwykle, gdy czymś się przejmowała.
- Powiedz mi, czy zdarzyło ci się spać w którymś z pokoi gościnnych? Znaczy, tak po prostu przypadkiem? - kobieta przyglądała się Robertowi i wyraźnie nie przechodziła jeszcze do sedna sprawy celowo.
- Nie wyglądasz najlepiej, nie mogłeś spać? - zapytała kupując chwilę czasu, nim walnie na temat tego, co jej się przytrafiło w nocy.
Woodward zastanowił się, pocierając dłonią nieogolony podbródek.
- Nie, raczej mi się nie zdarzyło spać w pokojach gościnnych. A co do nocy, to miałem zły sen, to wszystko. - Wyjaśnił krótko. - Dlaczego pytasz? O te pokoje gościnne, znaczy.
Emma przyglądała mu się chwilę, po czym zerknęła na Sue
- Widzisz… Dziś około trzeciej w nocy, obudziłam się słysząc bardzo nieprzyjemny warkot Sue. Pierwszy raz w życiu słyszałam, żeby wydawała taki dźwięk. Leżała wyprostowana i patrzyła w jeden punkt, zjeżona. Gdy wzięłam latarkę i poświeciłam tam, okazało się, że szafa jest uchylona, a w środku ktoś stoi. Zobaczyłam zarys ludzkiej twarzy. Przestraszyłam, się to włączyłam lampkę, ale wtedy już go tam nie było. Szafa była pusta Rob, choć Sue dalej warczała. A potem nagle, od tak przestała. Uznałam, że może mi się przewidziało, ale jednocześnie i mnie i psu? Tak się normalnie nie zdarza i nim poszłam do pozostałych, chciałam zamienić z tobą na ten temat słowo. Czy tobie nie przytrafiło się coś dziwnego w twoim pokoju… Czy to tylko te gościnne, skoro to zwykle właśnie twoi klienci narzekają. Sprawdziłam tę szafę, nie ma opcji, by ktoś tam do niej wszedł i w trzy sekundy wyszedł. Nie wiem co jest grane… - powiedziała i aż wstała z fotela wyraźnie zaniepokojona wspominaniem tego co widziała. No twarz szafowego gościa nie należała do najprzyjemniejszych, więc nic dziwnego, że ją to drażniło.
Robert aż zbladł, słysząc jej słowa. Zdjął okulary, przejechał palcami po powiekach i spojrzał na Emmę, wrzucając je z powrotem na nos.
- Też nie wiem, co jest grane. Dzisiaj w nocy miałem bardzo rzeczywisty koszmar. Albo i nie koszmar... zdawało mi się, że w rogu mojego pokoju ktoś stoi i coś do mnie szepcze, ale gdy zapaliłem światło, był tam tylko mój fotel... - powiedział przejęty. - Mówiłem, że coś złego się tutaj dzieje, a twoja opowieść tylko to potwierdza. Nikt nie mógłby wejść do szafy, nie otwierając wcześniej drzwi do twojego pokoju. No i drzwi do szafy. To nienaturalne, co się tu wyrabia. Może ten hotel jest nawiedzony? Bo niemożliwe, żebyś miała sen, skoro twój pies warczał na szafę i oboje wyczuliście tam jakąś obecność. To wszystko jest zdrowo popieprzone... i zaczyna się robić coraz gorsze... - Pokręcił głową, zamyślając się.
Emma zerknęła na jego biurko.
- Masz jeszcze coś do zrobienia? - zapytała przyglądając się papierom, a potem posłała mu opiekuńczo oskarżycielskie spojrzenie
- W ogóle jadłeś coś już dzisiaj? - uniosła brwi i zaprzestała chodzenia w jedną i drugą stronę, czekając co też Robert jej odpowie. W końcu mógł zapomnieć, a ona jakoś chciała oderwać myśli od tego całego tematu i zachować się jak normalna, nadopiekuńcza przyjaciółka. Na tym się znała, na duchach nie za bardzo.
- Mam trochę papierkowej roboty - powiedział. - Jeszcze nie jadłem, ale Anne zaraz powinna mi przynieść jakieś kanapki. - Uśmiechnął się do niej lekko. - Ty chyba też nic nie jadłaś, prawda? Zaraz powinno być podane śniadanie w jadalni. - Spojrzał na zegarek. - Jak się ogólnie czujesz po nocy tutaj? Pomijając ten dziwny epizod z szafą?
Emma pokręciła na niego głową, ale nie komentowała, że wolał jeść sam, niż ze swoimi gośćmi.
- No właśnie planowałam zaciągnąć cię do tej jadalni ze sobą, ale skoro wolisz cztery ściany i papiery, nie będę się kłócić… Mężczyźniiii… - podniosła ręce w geście poddania. Opuściła je, gdy zapytał jak się czuła
- Kark mnie boli, bo nie za wygodnie spałam, zasypiając podczas obserwacji szafy w pozycji siedzącej, ale tak to jest ok. Choć no jestem trochę w kropce, bo nie wiem czy zwariowałam ja i mój pies, czy to naprawdę jest coś mocno nie tak… - wsunęła kciuki w tylne kieszenie jeansów, nie mając na razie co zrobić z rękami.
- Cóż, mogę się postarać wynieść szafę z pokoju na czas twojego pobytu w moich skromnych progach. - Zaśmiał się. - A co do papierów... wybacz, ale muszę to dokończyć. Dołączę do was niebawem, obiecuję, w końcu miałem pokazać wam trochę tutejszych zakamarków - odparł z uroczym uśmiechem.
Emma podłapała żart.
- Wyniósłbyś specjalnie dla mnie tę szafę? Wzruszyłam się! - pokręciła głową. No dobrze… To teraz wypadało pójść do jadalni, czyż nie? Emma zerknęła na Sue.
- Chodź Sue, idziemy… Aha… Tak poza tym, jeśli tutaj rzeczywiście straszy, to mimo twych najszczerszych chęci, wyniesienie szafy niewiele by dało Rob… Idę pogadać z pozostałymi, ciekawe czy ktoś też został szafonawiedzony jak ja… - oznajmiła Robertowi. Najwyraźniej Emma próbowała poprawić sobie nastrój, poprawiając go jemu. Ruszyła do wyjścia i jeszcze nim zamknęła drzwi Robert usłyszał hasło.
- Taaak. Zakamarki, to jest to o czym dziś marzymy, co nie Sue? Mmm-mmm… - drzwi się zamknęły, a ranczerka opuściła gabinet Roberta by udać się do jadalni w nieco bardziej spokojnym nastroju niż wcześniej.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 24-03-2017 o 13:13.
Vesca jest offline