Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2017, 20:37   #142
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację

Śmierć szła ich tropem.

Zorak nie był przesądny i wiele o nim można było powiedzieć, ale na pewno nie to, że lękał się byle czego - a jednak od spotkania z resztą awanturników ze Srebrnej Gwiazdy miało poczucie, że *coś* czai się w mroku, jaki zalegał w podziemnych jaskiniach. I nie, nie miał poczucia, że jest to jakiś kolejny morderczy potwór, groteskowy i śmiercionośny pomiot Podmroku, lecz coś o wiele bardziej mrocznego... i niematerialnego.

A kiedy zło eksplodowało w orkowej druidce, kapłan doświadczył swoistego olśnienia, w postaci przechodzącego przez kręgosłup zimnego dreszczu - to Śmierć krążyła wokół nich jak wygłodniała bestia, podsycając tlącą się w każdym czerń, by prędkie ręce i płytkie umysły przyniosły jej jak najwięcej ofiar.

Nie miał nawet czasu westchnąć nad bezsensowną śmiercią małego, bezbronnego goblina, bo na widok otwierającej się bramy zaczadzony nienawiścią paladyn runął na przód, na zatracenie, wprost na drowich strażników. Zorak pognał za nim, chcąc ratować rycerza przed pewną zagładą. Zdążył wystrzelić może jeden bełt w kierunku wrogów, kiedy walka zamieniła się w rzeź - ciśnięta gdzieś z tyłu kula ognia zamieniała mroczne elfy w skwierczące bryły zwęglonego mięsa. Zorak spoglądał na ten okrutny popis niszczycielskiej magii w niemym zdumieniu - lecz było już za późno. Szaleństwo ogarnęło wszystkich w drużynie i kapłan poddał mu się z niejakim fatalizmem, bez słowa.

A Śmierć zacierała tylko swoje upiorne dłonie.


Bez planu, bez przygotowania, bez odpoczynku i bez pomysłu - rzucili się na drowiego maga jak dzieci z patykami skaczące do szczerzącego zęby bojowego psa. Być może mieli szanse... być może, gdyby na wierzch nie wypłynęły osobiste sprawy i emocje, jakie każdy z najemników nosił w sobie. Chęć sławy, fanatyzm, poddanie się presji grupy - kto wie, jaki demon komu co podszepnął, ale efekt był opłakany - choć stanęli razem, każdy z nich skazany był na walkę osobno, bez wsparcia i koordynacji z resztą towarzyszy. Zorak chciał coś krzyknąć, powiedzieć, jakoś pomóc...

...gdy nagle świat eksplodował.


Rzucił się desperacko w bok, na ziemię, tarzając się w pyle, żeby zdusić trawiące go płomienie. Płuca paliły jak zalane płynnym ołowiem, skóra odłaziła z niego płatami, rozgrzana do czerwoności kolczuga wypalała na żywnym ciele wzór jak piętno na bydle. Ból obezwładniał, nie było miejsca na jego ciele, które wyrzutem cierpienia nie krzyczałoby "dość". Prawie nie słyszał; przez huk rozlewających się wokół płomieni przedzierał się tylko czyjś wysoki krzyk bólu - może nawet jego własny? Półślepy, oszołomiony, pod powiekami wciąż miał wyryty bielą obraz nadlatującej od strony maga mrocznych elfów ognistej zagłady - jak na ironię tej samej, którą Srebrna Gwiazda zgotowała przed chwila pobratymcom Amandracula.

Pełzł powoli przed siebie, na czworakach jak szukające schronienia zwierze, byle dalej od ognia i walki. Po drodze wymacał obolałymi rękami jakieś leżące nieruchomo ciało - w spalonym zewłoku z trudem rozpoznał zaklinacza, Revaliona. Zorakowi wydawało się, że pierś poległego poruszyła się nieco; zebrał w sobie z trudem nieco mocy i przyłożył lśniąca magicznym leczeniem dłoń do ciała człowieka. Nie czekał na efekt tych zabiegów; odpełzł dalej, w kierunku zbawczej ściany, która zasłaniała go przed kolejnym uderzeniem śmiercionośnej magii - a przynajmniej taką miał nadzieję.

Z bólu i ran tracił powoli przytomność; sięgnął nieruchawymi, stopionymi razem palcami po dyndającą u pasa butelkę z leczniczą miksturą Przechylił powoli flakonik, zmuszając poparzone gardło do bolesnego przełykania.

Świadomość wracała; na chwilę kapłan odzyskał ostrość widzenia, świat odzyskał kontury, a dźwięki wyostrzyły się. Skóra zrastała się powoli, ból ustępował... kiedy coś niespodziewanie szarpnęło go za ramię. Dojrzał pochylające się nad nim olbrzymie żuwaczki, szereg błyszczących oczu i wyłaniające się z ciemności szeregi owłosionych odnóży i wzdętych odwłoków.

- Pająki! - zdążył krzyknąć, ostrzegając towarzyszy i czując jak zimy jad rozlewa się po jego ciele. Drętwota walczyła z bólem oparzeń; opartym o ścianę kapłanem targnęła jeszcze fala przedśmiertnych drgawek, a potem głowa hobgoblina opadła powoli na pierś. Z martwych palców, już niemal w całości odbudowanych mocą leczniczej mikstury, powoli wytoczyła się pusta flaszeczka...


Niebo było ciemnobłękitne, oświetlone tylko miękkim światłem srebrnego księżyca w pełni. Ocean szumiał łagodnie, a w pachnącym wilgocią, ciepłym powietrzu unosił się głęboki, basowy pomruk przelatującego gdzieś wysoko wielkiego, skrzydlatego stworzenia.

Zorak leżał na plecach, wpatrując się w ten łagodny krajobraz i pozwalając myślom powoli krążyć. Był całkiem nagi, ale nie było mu wcale zimno; spoglądał na świat dwojgiem zdrowych oczu, a spoglądając na swoje - całe i niespalone - ręce i nogi, zauważył, że skóra jest na nich gładka i świeża, pozbawiona dawniejszych i nowszych blizn.

Ktoś stanął przy nim. Kapłan obrócił głowę w bok i dojrzał wysokiego, siwego mężczyznę z wielkim mieczem u boku, zawiniętego w wzorzyste szaty. Stopy mężczyzny unosiły się kilka centymetrów nad powierzchnią ziemi.

- Znów się spotykamy. Tym razem mam mniej szczęścia, co nie? - westchnął Zorak, przekręcając się znów na wznak - Nie przysłużyłem ci się zbytnio...

- Myślisz, że twoja droga naprawdę się skończyła? - bóg uśmiechnął się w kłębach brody - Faerun to tylko jeden z wielu światów... na jednym z wielu Planów... - spojrzał na leżącego u jego stóp hobgoblina i pokręcił powoli głową - Jedną podróż już zakończyłeś. Pora na następną; ta kraina czeka na odkrycie. Na twoim miejscu nie traciłbym czasu... przypływy bywaj tu nieco zdradliwe. Spytam cię jak wędrowiec wędrowca: gotów jesteś na kolejną wielka przygodę swojego nowego życia? - wyciągnął rękę, jakby zamierzał pomóc Zorakowi wstać.

Mimo wszystko, kapłan wahał się.

Ale tylko chwilę.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 27-03-2017 o 22:23.
Autumm jest offline