Uwięzieni poszukiwacze przygód postanowili sprawdzić, czy teoria Liski okaże się słuszna i ruszyli w drogę powrotną przez platformy. Niestety, ku ich rozczarowaniu, i Colin i Gabriel dalej stali skamieniali i nic w tej kwestii nie uległo zmianie. Drużyna ruszyła dalej ku północy, a na ostatniej platformie czekał na nich "rozpalony" portal, który skrzył się i bzyczał, przypominając miliony błyskawic przeskakujących pomiędzy jego ramami. Ten różnił się od portalu otwartego u Thalantyra tym, że nie było w nim widać co znajdowało się po drugiej stronie.
Z braku jakichkolwiek innych opcji, drużyna postanowiła przekroczyć "próg" magicznych wrót. Podróży przez nie towarzyszyły wibracje, mrowienie skóry, zapach niczym po burzy i wszechogarniające jasne światło. Po kilku chwilach cała drużyna znalazła się na drugim końcu magicznego tunelu - czyli zgodnie z tym co sugerowała Liska, na ostatniej brakującej platformie.
Tam, poza portalem, znajdowały się drzwi prowadzące ku północy, jednak wyglądały jakby były zawieszone w próżni. Nie było ściany, w której byłyby osadzone, jednak drużyna już dawno pogodziła się z tym, że nic tutaj nie jest jak w prawdziwym życiu.
Po raz kolejny, pozbawieni wyboru, otworzyli drewniane drzwi prowadzące w pustkę. Wtedy poczuli ogromną moc, siłę, która wciągnęła ich do środka, wraz ze wszystkim co znajdowało się na około - platformami, mostami - wszystko zapadło się do środka.
Gdy drużyna doszła do siebie, stali tam gdzie zostali "porwani", z tym, że dom maga wyglądał inaczej - widać było pełno śladów tego, że ktoś tu mieszkał, jakby iluzja opadła. Drużyna odzyskała swój sprzęt, tak jakby nigdy nigdzie nie została przeniesiona. Tak samo Colin i Gabriel, stali tam gdzie wcześniej, a po ich kamiennej formie nie było śladu. Naglę uwagę poszukiwaczy przykuł ciche chrząknięcie.
W fotelu przed nimi siedział starszy mężczyzna, bacznie się im przyglądając. Na jego kolanach siedział Tofik, jak na siebie - nienaturalnie spokojny, jednak nic mu nie było. Pies przyglądał się poszukiwaczom z zaciekawieniem i przechylonym na bok łebkiem. W tym momencie odezwał się mężczyzna siedzący w fotelu
-Witajcie, jestem Shandalar. Brawo, wykazaliście się uporem i pewną dozą inteligencji żeby się ze mną spotkać. Wybaczcie mi takie powitanie, ale zrozumcie, mag musi dbać o swoją prywatność. Czemu zawdzięczam tą niezapowiedzianą wizytę? -