Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2017, 16:18   #83
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał






Pierwsza Kolonia Fundacji na Avalonie


Zniecierpliwione parsknięcie Zaharego było pierwszą odpowiedzią jaką otrzymał Carl. Mężczyzna wyraźnie miał coś do powiedzenia, powstrzymał go jednak gest dłoni Benjamina. Zaciśnięte w pięści dłonie doradcy nie świadczyły bynajmniej, że był zadowolony z tego, że został uciszony. Benjamin niezrażony poprawił okulary, po czym zaczął mówić.
- Miałem nadzieję, że ten temat zostanie poruszony na końcu i może w między czasie uda się nam wyjaśnić sytuację na tyle, że będzie to dużo przyjemniejsze dla wszystkich do usłyszenia. Skoro jednak pan Carl nalega a i po twarzach towarzyszy widzę, że oczekują jasnej odpowiedzi, niech będzie. - Benjamin poprawił się na krześle i jego twarz zdawała się przybrała też dużo poważniejszy wygląd.
- Nasza grupa jak wspomniałem wcześniej to grupa specjalistów wysłana tutaj przez Fundację by ocenić i adekwatnie zareagować do sytuacji powstałej po utracie kontaktu z okrętem Excalibur oraz Nadzieja Albionu. Do czasu wyjaśnienia wszystkich okoliczności towarzyszących zaistniałym wydarzeniom oraz zapewnienia najwyższego możliwego bezpieczeństwa całemu projektowi kolonizacyjnemu planety oraz systemu Avalon, najwyższy rangą przedstawiciel Fundacji obejmuje kontrolę nad przedsięwzięciem jak i wszelkimi ostatecznymi decyzjami. W tym wypadku tą osobą jestem ja sam. Jeśli macie wątpliwości, wszystko zostało dokładnie opisane w waszych kontraktach, które podpisaliście zanim nadano wam miano kolonistów. Fakt, że gubernator Alain deVall zniknął, odrobinę komplikuje sprawy. Przykro mi panie Cabbage, wiem, że nie takiej odpowiedzi się pan spodziewał. W normalnej sytuacji zapewne wyglądałoby to nieco inaczej ale odnalezienie całej kolonii na pewno się do takiej nie kwalifikuje. Jestem pewny, że dojdziemy do jakiegoś porozumienia bo przyznajmy ale wszystkiego sam nie będę w stanie zorganizować. Będę potrzebować waszej pomocy panowie, ludzi którzy mieli okazję już poznać te okolice, doświadczyć odrobinę tego co ta planeta ma do zaoferowania, waszej ekspertyzy w tym na co możemy się tu natknąć jak i to czego się wystrzegać czy zwyczajnie unikać. Nie jestem niczyim wrogiem, chcę po prostu jak najlepiej wykonać powierzone mi zadanie. Pan, panie Cabbage z nas wszystkich powinien rozumieć to najlepiej. - Benjamin wyraźnie rozluźniony, z powrotem rozsiadł się na krześle.
- Zanim zagłębimy się w szczegóły przedsięwzięcia, skupmy się jeszcze przez chwilę na tym co tu zastaliśmy i podsumujmy to. Brak kontaktu z załogą Excalibura oraz potwierdzona przez was obecność “kogoś” na planecie sugerowała by, że to właśnie oni z jakiegoś powodu zbuntowali się i próbowali powstrzymać kolonizację planety. Jest to tylko teoria ale wyjaśniałaby wiele rzeczy, oprócz samego powodu tego przedsięwzięcia. Nie wyjaśnia to jednak braku konsekwencji w działaniu, zniknięcia kolonistów oraz pozostawienia sprawnego okrętu kolonizacyjnego na orbicie planety. Dlaczego mieli by was zamykać w komorach też pozostaje zagadką, nie wspominając już o ogromie takiego przedsięwzięcia… -
Głośny śmiech Zaharego, który co prawda trwał tylko przez chwilę ale skutecznie pozwolił przerwać monolog Benjamina. Mężczyzna rozejrzał się po zebranych z odrobiną niedowierzania.
- Czy naprawdę nikt z was nie pomyślał o tym, że zwyczajnie na okręcie kolonizacyjnym był zdrajca? Błagam, powiedzcie, że komuś to chociaż przeszło przez myśl. Nie? Naprawdę, nikt? Ktoś z załogi mógł bez problemu podłożyć ładunki na okręcie, symulując uszkodzenie generatora zmusić do awaryjnego lądowania. W bardzo prosty sposób zatruć źródło wody pitnej dla kolonii. Brakujący koloniści mogli być zwyczajnie, pomocą w całej tej farsie. Zresztą, kto w takim razie zajmował by się konserwacją komór kriogenicznych, po co utrzymywać was wszystkich przy życiu? Benjamin, wiesz jak i ja, że coś tu śmierdzi a cała ta historia nie trzyma się kupy. - Wszystko to zostało powiedziane w miarę spokojnie, zdawało się, że Zahary mimo wszystko doskonale potrafił panować nad swoimi emocjami.
- Nie traćmy czasu i wsadźmy ich z powrotem do komór, nie trzeba będzie wprowadzać żadnych kolorów i protokołów i z nikim nie trzeba się będzie targować. Nie po to tu jesteśmy. -
Doradca Benjamina wstał powoli, jakby w ten sposób podkreślając wolność jaką sam dysponował.
- Idę poszukać Maev, kazałem baronowi pozostać na okręcie, więc dziewczyna tylko traci czas szukając go. Wezmę “Pinezkę” na zwiad po okolicy. Może znajdziemy coś o czym nasi “gospodarze” zapomnieli wspomnieć.
Mężczyzna nie czekał na nikogo tylko wyszedł z pomieszczenia. Cichy szept Dragana Maedy dało się usłyszeć choć mówił on wyraźnie sam do siebie.
- Kapitan by go zastrzelił.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline