Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2017, 19:21   #44
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Szła szybko, lecz i tak droga przed nią była dość długa. Nawet czuły, wampirzy słuch nie był w stanie dokładnie określić skąd pochodziło wycie. Wydawało się, że to gdzieś wśród skał “Strażników” jak nazywano naturalną formację z bloków skalnych o podłużnych kształtach.


Wampirzyca skierowała się w tamtą stronę wyostrzając zmysły. Zerknie i się wróci. Nie będzie tym razem ładowała się w kłopoty… powstrzymała westchnienie. Toż właśnie to robi. Ostrożnie szła po skalistej ścieżce. Nie przewidziała jednak pewnej rzeczy. Jeśli to faktycznie był wilkołak, to posiadał zmysły jeszcze bardziej wyostrzone niż ona oraz doświadczenie i instynkt łowcy. A to był wilkołak. Przekonała się o tym boleśnie, gdy bestia zupełnie nagle wynurzyła się zza zarośli obok i runęła na Sophie swoim ponad dwumetrowym cielskiej. Szczęka lupina zacisnęła się boleśnie na ramieniu dziewczyny, przewracając ją na ziemię. Sophie spróbowała przejąć impet, który rzucił nią o ziemię i wykonując przewrót w tył zrzucić go z siebie. Udało jej się, lecz bestia od razu skoczyła na cztery łapy i była gotowa do ponownego ataku. Wampirzyca puściła w obieg więcej krwi czując jak głód staje się lekko nieznośny. Z użyciem akceleracji zaczęła uciekać. Mimo to wilkołak deptał jej po piętach. Jeden fałszywy krok i jego potężna paszcza mogła znów zacisnąć się na jej ciele. Sophie, na tyle na ile pozwalało jej szaleńcze tempo, cały czas uważnie patrząc na drogę i nasłuchując goniącej jej bestii, ruszyłą biegiem w stronę miasteczka. Pozostawało jej mieć nadzieję, że bestia jednak się powstrzyma w pobliżu ludzi. Nie chciała wskazać klasztoru jako swego legowiska. Gdy już widziała przed sobą ludzką zabudowę, wilkołak nagle poderwał się i siłą rozpędu rzucił na wampirzycę. Na szczęście dzięki wyczulonym zmysłom, udało jej się uniknąć spotkania z wielkimi zębiskami przeciwnika. Ty samym też zyskała przewagę, jeśli chodzi o dystans między nimi, bo Lupin dopiero musiał się rozpędzić znowu. Tym samym Sophie udało się wpaść pomiędzy uśpione domostwa miejscowości, której nazwy nawet nie znała. Obejrzała się i... tak, jak się spodziewała, potwora nie było za jej plecami. Został w zaroślach - zapewne przyczajony i żądny pomsty.

Sophie przycupnęła przy jednym z domostw, pozwalając by jej rany się lekko zagoiły i zasłaniając je zsuniętą z głowy chustą. Będzie musiała jakoś wrócić do klasztoru… tylko jak? Odczekała chwilę dając się swemu ciału spokoić i ruszyła na poszukiwanie czegoś do jedzenia. Nie chciała działać wbrew nakazom Hamali, ale było coś czego chciała uniknąć za wszelką cenę… szału. Idąc w cieniach weszła głębiej między chaty. Dość długo tak chodziła, by jej zmysły wreszcie zareagowały. Pod stertą szmat, które zdawały się być rzucone bez ładu i składu pod jednym z magazynów targowych spał chudy mężczyzna, właściwie jeszcze chłopak, któremu dopiero wąs zaczął rosnąć a ręce i nogi wydawały się wręcz nieproporcjonalnie długie względem jeszcze dziecięcego tułowia. Sophie podkradła się do niego, starając się upewnić, że nikt jej nie widzi. Sama też ukryła się pod szmatami. Wgryzła się w szyję mężczyzny, ale upiła tylko odrobinę. Tylko tyle by uśmierzyć głód i być na siłach wrócić, do klasztoru. Zalizała rany i oddaliła się od mężczyzny. Czując się już trochę lepiej ruszyła przez miasto w stronę innego dojścia. Wybrała jakieś losowe i przedostając się między chatami, tak by nie było jej widać od strony lasu, przycupnęła chowając się za jedną z chałup. Uważnie przyjrzała się krawędzi lasu, szukając jakiegokolwiek ruchu.

Nikogo nie widziała, jednak... czuła, że na nią patrzy? Złe ślepie śledziły jej każdy ruch od kiedy wyszła z miasteczka. A może to tylko jej wyobraźnia? Wycofała się. Uznała, że może się rozejrzeć po okolicy szukając ewentualnego schronienia na noc. Nie znała jednak tego miasta, nie znała obyczajów tutejszych ludzi, toteż pozostając tutaj w jakiejś niesprawdzonej kryjówce, ryzykowała. Ryzykowała też, wychodząc poza osadę ludzką. Zostały dwie godziny do świtu, a ona wciąż czuła, że wilkołak gdzieś tam jest pośród zarośli i czeka na nią. Wiedział dokąd zmierzała, toteż jakąkolwiek drogę by nie obrała, on będzie mógł dopaść ją wyżej, gdy wszystkie nitki ścieżek zbiegną się w jakże znany trakt pod górę, prowadzący do świątyni. Ryzyko było wszędzie. Sophie miała tylko wybrać jego postać. Wampirzyca uznała że woli wrócić do bezpiecznego schronienia. Wybrała jedną ze ścieżek i używając akceleracji ruszyła biegiem w stronę klasztory, wyostrzając zmysły i mając nadzieję, że uda się jej zareagować w porę na atak.

Była szybka. Naprawdę szybka. Krew zregenerowała jej siły. Pozwalała odnaleźć zapomniane pokłady mocy. To było tak przyjemne uczucie, że przez moment Sophie mogła poczuć wdzięczność za pojawienie się wilkołaka... do czasu aż przypomniała sobie jak nierówne były ich siły, gdy ona nie posiadała żadnej broni. Na szczęście bestia albo zrezygnowała, albo nie zauważyła pędzącej wampirzycy. Tym razem Sophie miała szczęście. Dobiegła do bramy klasztoru półtora godziny przed świtem. Pytanie czy miała odwagę stawić się przed mnichami tej nocy. Przez chwilę wędrowała spokojnym krokiem po terenie klasztoru, zastanawiając się co zrobić, w końcu skierowała się w stronę głównej sali. Najwyżej jej odmówią, albo ją stąd wywalą, ale powinna uprzedzić Hamalę, że w okolicy jest wilkołak.

- Spóźniłaś się. - powitał ją mistrz, choć w jego głosie nie było wyrzutu. Raczej stwierdził on fakt. Na podeście przy ołtarzu modliło się pięciu mnichów. To ich zwykle Sophie prosiła o dar krwi.
- Wybacz… - Sophie skłoniła się nisko. - Nie byłam pewna czy zasługuję na to by się tu dziś stawić.
- Widzę, że jesteś wzburzona. Opowiedz nam o tym.
Wampirzyca wyprostowała się.
- Szukałam sobie zadania, które mogłabym wykonać. Byłam u Nyimy i pomogłam rozwiesić jej pranie, potem udałam się do Pemy, zapytać czy jej nie trzeba pomóc, zgarniając po drodze przygotowany dla niej kosz. - Sophie mówiła spokojnie. - Dowiedziałam się, że zaginął jakiś turysta, więc udałam się go poszukać. Usłyszałam wycie wilka, nietypowe o tej porze dlatego obszaru. Uznałam że to albo wilkołak, albo turysta gdzieś wpadł i poluje na niego zbłądzone zwierzę, więc na wszelki wypadek poszłam sprawdzić - Przeczesałą dłonią zmierzwione włosy. Mówiła spokojnie, ale uważnie obserwowała Hamalę czekając na jego reakcję. - Niestety okazało się, że pierwszy strzał był właściwy. Musiałam użyć mocy by uciec. Nie chciałam go przyprowadzić do klasztoru więc schroniłam się w miasteczku. Niestety byłam głodna i bałam się, że wpadnę w szał, więc napiłam się z jednego z mieszkańców osady. Znów używając mocy, wróciłam tutaj, już nie spotykając wilkołaka. Niestety cały czas czułam jego obecność. - Skłoniła się mnichowi, kończąc meldunek. - Pojawiłam się tu by cię uprzedzić. To wszystko.

Wampir słuchał jej w skupieniu, po czym orzekł.
- Dziś nie otrzymasz daru krwi. Idź do swojej celi, dziecko.
- Jak sobie życzysz. - Wampirzyca poczuła jak zasycha jej w gardle.
Sophie skłoniła się i ruszyła w stronę wyjścia. Dobrze, że się jednak co nieco napiła, bo jutro mogliby mieć w klasztorze szalejącego wampirka. Spokojnym krokiem ruszyła w stronę celi. Miała jeszcze chwilkę, może poćwiczy… była lekko zła. Miała ochotę napić się krwi. Miała ochotę być w końcu najedzona. Chciała zobaczyć Andre, dotknąć go, poczuć jego dotyk.

Czuła, że narasta w niej frustracja, więc zatrzymała się. Wzięła trzy głębsze oddechy, mimo że nie musiała oddychać i ruszyła dalej. W celi zrzuciła z siebie większość stroju i zaczęła ćwiczyć. Brzuszki, pompki, przysiady… wszystko co tylko mogła robić w tym niewielkim pomieszczeniu. Dopiero czując, że zaczyna toczyć ciężką batalię ze snem, położyła się na łóżku i okryła kocem, aż po czubek głowy.
 
Aiko jest offline