Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2017, 20:51   #64
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Schronienie gnoma było dalekie od ideału. Zapomniane ruiny były zapuszczone i niezbyt zdatne do dłuższego pomieszkiwania. Przynajmniej nie bez sporej ilości wysiłku włożonego w urządzenie je jakoś. Dwa złowieszcze borsuki zamieszkujące je, Louie mógł uznać za znak od boga ja i za sojusznika w walce z wszelkimi stworzeniami które zechciała by zająć ich obecną siedzibę. Ale póki co… nic poza tym. Gnomy i stworzenia takie jak borsuki łączyła pewna więź, z której nawet taki miastowy typ jak Louie zdawał sobie sprawę. A wrodzone talenty jego rasy pozwalały łatwiej się komunikować ze zwierzętami. Niemniej nie zmieniało to faktu, że oba borsuki były nadal dzikimi zwierzętami i uczynienie z nich sojuszników w boju wymagałoby od Louiego wiele pracy i cierpliwości. I czasu. Tak samo jak przysposobienie obecnego miejsca do swoich potrzeb. W podziemiach pod ruinami Louie znalazł kilka solidnych beczek (których zawartość jednak nie wytrzymała próby czasu), oraz nadal zdatną do użytku studnią. Pozostało jednak pomyśleć co dalej. Ruszać ku rzece, czy zostać tutaj na dłużej?


Mała druidka z małym misiem, czy może być coś słodszego? Nic dziwnego że dzieciaki łaziły za Zinbi i Puchatym wpatrzone jak sroki w gnat. Chciały karmić obu pupilków druidki, zapewne w celu utuczenia ich w okrągłe puchate kulki. Na co drudka nie mogła pozwolić. Wszak i Szary i Puchatek otrzymali swój udział w jedzeniu i Zinbi musiała pilnować by dzieciaki ich nie przekarmiły. I o ile Szary nieufnie podchodził do próbujących go karmić dzieciaków, to Puchatek bezczelnie korzystał ze statusu “maskotki”. A choć nie dał się głaskać, to karmić już tak.
Zinbi w wieży (choć po prawdzie do samej wieży nie wchodziła i wszystko jej musiał Yearan wyłożyć po wyjściu z niej) dowiedziała się, że część drużyny rusza jutro z rana do Nesme… pełnego zielonych, więc już wiedziała co będzie robić jutro. A dziś należało wrócić do menhirów i trochę tam posprzątać szykując się do odtworzenia samego kręgu. Wymagało to co prawda kilku druidów, ale… co za problem? Albo się ich znajdzie, albo wyszkoli paru. Wszak do wieży przybyła grupka ludzi. Może wśród nich znajdzie się jakiś kandydat na druida?


W wieży zrobiło się tłoczno. Ale też i wesoło… dzieci ganiały po budowli. Kobiety zabrały się z porządki, przy okazji robiąc wielkie pranie. Yearanowi do pomocy w kuchni trafiły się dwie młódki. A wieczorem wszyscy mogli nieco spocząć. A nawet zabawić się nieco.
Bowiem jeden z uciekinierów okazał się być wędrownym grajkiem. Co prawda nie bardem, ale muzykować potrafił. A uciekinierzy ciągle patrzący za swe plecy i niepewni jutra, skoro zyskali namiastkę domu, chcieli ten fakt jakoś celebrować. Więc zorganizowano protest potańcówkę u podstawy wieży. Radość i … kiedy ostatni raz dzielni awanturnicy mieli okazję po prostu się bawić?
Zapłonęły małe ogniska, zagrała muzyka, zaczęły się tańce. Na chwilę zapomniano o trudach i niebezpieczeństwach przyszłości.


Rankiem wyruszyły awanturnicy rozdzielili się. Yearan i Silke wraz z bliźniakami zostali na straży wieży i jej cywilnych mieszkańców. W sumie żadna ciężka robota, zważywszy że Harvek potwierdził to co mówił Yearan. Wieczna mgła otulająca wieżę zmyli każdego kto nigdy w niej nie był. Wielki Szary… ów troll, który grasował w okolicy nigdy do wieży nie podejdzie. Yearan zabrał się wraz z pomocnicami do wędzenia mięsiwa upolowanego i dlatego… potrzebował drewna. Bukowego, olchowego, dębowego najlepiej, ale każde inne drewno z drzew liściastych mogło się nadać.
-Dlatego Silke chciałbym, żebyś zebrała grupkę poszukiwawczą. Bliźniaki będą cię ochraniać. I jest tu paru silnych chłopów którzy pomogą ci przynieść gałęzie. Z Pogwizdem nie powinnaś mieć problemu ze znalezieniem drzew, które się nadadzą.- zaproponował Yearan młodej wiedźmie.- Wczoraj chyba zamieniłaś słowo z każdym z naszych gości. Więc nie powinnaś mieć problemu, by… zebrać paru pomocników. Zresztą który by odmówił tak ślicznemu uśmiechowi jak twój.
Yearan miał rację. Zwłaszcza, że Silke wiedziała do kogo się zwrócić w tej sprawie. Do Rusco.


Wyruszyli wczesnym rankiem. Nie dla wszystkich wygodna pora. Niemniej wiadomo było, że wcześniej wyruszą, tym więcej będą mieli czasu na miejscu. Harvek prowadził ich meandrami starych wyschniętych rzek, będących obecnie strumyczkami… choć to było dziwne w tym klimacie. Do czasu, gdy Harvek wyjaśnił że rzeki nie są wyschnięte, tylko jedynie przy wczesno-wiosennych roztopach wypełniają całkiem swe koryta. Przez pozostałe pory roku są zaś tymi drobnymi ciekami wodnymi. Harvek wydawał się dobrze znać okolice, ale czasem w tej wędrówce pomagała mu Jen wskazując charakterystyczne punkty, które on przegapił.

I w końcu dotarli do Nesme. Miasto położone po obu stronach rzeki, składało się ze zrujnowanego zamku i równie zrujnowanych murach okalających miasteczko. W środku miasta były małe kamienne domki o lekko pochyłych dachach porośniętych czymś zielonym. Całe Nesme wyglądało jak po przejściu kataklizmu i w pewnym sensie była to prawda. Mury były przebite w dwóch miejscach głazami, a orki odciągały od miasta olbrzymie truchło giganta wzgórzowego. Samych orków w Nesme było sporo… może nawet dwie trzy setki. Dlatego zapewne czuli się tu bezpiecznie i nie byli zbyt czujni, pozwalając ludziom i nieludziom wychodzić i wchodzić przez bramę. Przy samym wejściu do miasta były zbudowane prymitywne olbrzymie zagrody w których przetrzymywano dziesiątki koni, oraz dyby w których trzymano ledwie kilkunastu niewolników… a może więźniów? Raczej więźniów sądząc po stanie w jakim się znajdowali. Niewolników wszak traktuje się na tyle dobrze, by był z nich jakiś pożytek. Nieszczęśnicy w dybach zaś, byli wyraźnie poturbowani i głodzeni. Zapewne znajdowali się w nich po to, by pokazać reszcie mieszkańców jak kończą buntownicy.

- Jeśli nie będziemy się afiszować z bronią powinniśmy bez problemu dostać się do miasta.- ocenił leżący na pobliskim wzgórzu Harvek i obserwujący wraz z resztą drużyny miasto. Nie zostali zauważeni co tylko świadczyło o tym, jak pewnie orki czują się w Nesme. Z drugiej strony jakie stanowili zagrożenie, skoro tutejsi walczyli z olbrzymami.
- Moja propozycja, to wejście do miasta przez którąś z niezałatanych dziur w murze.- zaproponował Harvek. Miał trochę racji, bo orki niespecjalnie się przykładały do patrolowania murów. Dyscyplina nigdy nie była mocną stroną zielonoskórych.- A co wy proponujecie?-
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 24-03-2017 o 11:52. Powód: poprawki
abishai jest offline