| Alan Moss
Chłopak wyglądał z twarzy na nie więcej niż dwadzieścia parę lat i to właśnie jego młody wiek skłonił Alana do refleksji. Jego doświadczenia wydały mu się bardziej bolesne, niż przeżycia niejednego, kończącego swój żywot człowieka urodzonego w tym kraju "Wolności". W kraju toczonym przez raka, którym była wolność, zabijającego od środka potencjalnie zdrowy organizm.
Człowiek jest taki nienasycony... Zwłaszcza w sferze etyki, a dokładniej mówiąc jej braku, wydaje się nie mieć granic. W służbie zła, fanatycznych, szalonych przywódców, posyłających na zgubę całą swoją ogłupiałą trzodę dla jednego kaprysu.
Bardzo lubił to powiedzenie Pasteura "Wszystko jest trucizną, zależy to tylko od ilości".
Tak, w rozumieniu Alana nadmiar wolności i wszelkich swobód (w szczególności zaś swobód wyznania) był taką trucizną. Doświadczał jej niemal na każdym kroku postawionym w tym zwyrodniałym mieście. I właśnie ta trucizna dostała się dziś do ich krwi, lecz czy sprzymierzając się ze sobą mają w ogóle szansę ją pokonać? Może tak, ale wątpił w to, by mogło obyć się to bez ofiar.
Na tym zakoÅ„czyÅ‚ swój milczÄ…cy wywód. - Tak, wÅ‚aÅ›nie takiego CiÄ™ potrzebujemy, silnego i zdecydowanego. – pochyliÅ‚ siÄ™ nad łóżkiem i pokrzepiajÄ…c go zacisnÄ…Å‚ lekko dÅ‚oÅ„ na zdrowej części jego rÄ™ki. DrugÄ… rÄ™kÄ… podniósÅ‚ trzy zdjÄ™cia leżące na łóżku i schowaÅ‚ do kieszeni pÅ‚aszcza. - Jak ci na imiÄ™? Ja jestem Alan.
- Matthew – odparÅ‚ krótko chÅ‚opak. - Nie ma co marnować siÅ‚ na czcze pogróżki Matthew, kiedy sprawca Twoich krzywd jest daleko. Jak to mówiÄ…... Zemsta najlepiej smakuje na chÅ‚odno. Zdrowiej szybko i oszczÄ™dzaj siÅ‚y, to szybciej stÄ…d wyjdziesz, a jest szansa, że nawet zapracujesz na swojÄ… zemstÄ™. PamiÄ™taj jednak, że kiedy nastÄ…pi ten moment wszystko może być stracone, jeÅ›li wówczas zabraknie Ci odwagi. SiÅ‚a to nie tylko mięśnie. PamiÄ™tasz jaki on jest…MówiÅ‚eÅ›, że chodzi po ogniu, że nie robi mu krzywdy, tak?
Chociaż wÅ‚aÅ›ciwie powiedzmy o tym otwarcie. – wyprostowaÅ‚ siÄ™ i zwróciÅ‚ w stronÄ™ pozostaÅ‚ych – Saro, Jeremy czy możemy Wam na chwilÄ™ przeszkodzić? – Å›ciszyÅ‚ gÅ‚os, kiedy dostrzegÅ‚, że zwróciÅ‚ na siebie ich uwagÄ™ - Jest pewna ważna kwestia, którÄ… powinniÅ›my sobie szybko wyjaÅ›nić, póki jeszcze jesteÅ›my sami. Możesz zamknąć te drzwi Jeremy?
DoszliÅ›my z Bobem do wniosku, że wszyscy musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, kim jest Lord? Lord… do cholery z nim! Nie bÄ™dÄ™ tak go tytuÅ‚owaÅ‚. Po prostu On, Tamten, bÄ™dziecie wiedzieć o kim mowa.
Zatem kim on jest? Co o nim wiemy?
Jest przywódcÄ… jakiegoÅ› gangu, lub nawet sekty. Każe nazywać siÄ™ Lordem pÅ‚omieni. I chyba nie bezpodstawnie. Matthew widziaÅ‚ maÅ‚Ä… próbkÄ™ jego możliwoÅ›ci – popatrzyÅ‚ na leżącego obok. – doÅ›wiadczyÅ‚ tego, jaki jest silny, co robi z ludźmi takimi jak my - przeraża i niszczy. Z Å‚atwoÅ›ciÄ…, jakbyÅ›my byli dziećmi. I tak nas wÅ‚aÅ›nie traktuje, niepoważnie, z pogardÄ…, jak bandÄ™ owiec, które można jedynie zÅ‚ożyć w ofierze pÅ‚omieni.
Nie zapomnÄ™ jego słów, wczoraj, w antykwariacie Jeremy’ego, powiedziaÅ‚ żebyÅ›my obserwowali niebo, że zeÅ›le na Å›wiat katastrofy, ulewy, powodzie i tsunami. PamiÄ™tasz Jeremy…- popatrzyÅ‚ na przyjaciela, który w odpowiedzi pokiwaÅ‚ twierdzÄ…co gÅ‚owÄ…. - Pewnie myÅ›licie sobie, że chciaÅ‚ nas nastraszyć. OsobiÅ›cie wÄ…tpiÄ™, jego sÅ‚owa byÅ‚y bardzo prawdziwe, tak jakby czuÅ‚ siÄ™ na siÅ‚ach żeby to zrobić. MyÅ›lÄ™, że chciaÅ‚ mieć w nas Å›wiadków. Ludzi, którzy poznajÄ… jego moc, pomyÅ›lÄ… o nim z trwogÄ…, kiedy zobaczÄ… go ponownie i bÄ™dÄ… Å›wiadczyć o tym przed innymi, jaki On jest wielki, ostatecznie uwierzÄ… w niego lub nawet bÄ™dÄ… czcić niczym bożka. To byÅ‚ akt jego pychy domagajÄ…cej siÄ™ uznania, tu na ziemi. ÅšwiadczÄ…cy o jego wÅ‚adzy.
On pokazaÅ‚ mi wtedy coÅ› jeszcze, swoje prawdziwe oblicze, nie ważne jak to zrobiÅ‚, zobaczyÅ‚em je. Ugięły siÄ™ pode mnÄ… nogi, rÄ™ce drżaÅ‚y mi jak galareta, gdy zobaczyÅ‚em, jaki jest zÅ‚y. Możecie sobie wyobrazić zÅ‚o absolutne, takie, do którego nie byÅ‚by zdolny żaden czÅ‚owiek… Takie, w którym nawet pozornie dobry uczynek w istocie sÅ‚użyÅ‚by wiÄ™kszemu zÅ‚u…
Jeżeli Wam się to uda, to poznacie prawdę o nim, o tym kim jest. Ja Wam tego nie powiem, bo zabrzmiałoby zbyt banalnie, może nawet śmiesznie. Sami musicie do tego dojść: kim jest Lord płomieni, dlaczego tak każe się nazywać, dlaczego niektórzy agenci twierdzą, że nigdy się nie urodził i nikt nie zna jego prawdziwego imienia?
Ja chcÄ™ tylko jednego, wysÅ‚ać go tam skÄ…d pochodzi i o ile siÄ™ da, żeby już nie mógÅ‚ wrócić. – zakoÅ„czyÅ‚ stanowczo.
Ostatnio edytowane przez Lorn : 05-06-2007 o 16:11.
|