WÄ…tek: [Kult] KÄ…ty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2007, 13:05   #87
Lorn
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Alan Moss
Chłopak wyglądał z twarzy na nie więcej niż dwadzieścia parę lat i to właśnie jego młody wiek skłonił Alana do refleksji. Jego doświadczenia wydały mu się bardziej bolesne, niż przeżycia niejednego, kończącego swój żywot człowieka urodzonego w tym kraju "Wolności". W kraju toczonym przez raka, którym była wolność, zabijającego od środka potencjalnie zdrowy organizm.
Człowiek jest taki nienasycony... Zwłaszcza w sferze etyki, a dokładniej mówiąc jej braku, wydaje się nie mieć granic. W służbie zła, fanatycznych, szalonych przywódców, posyłających na zgubę całą swoją ogłupiałą trzodę dla jednego kaprysu.
Bardzo lubił to powiedzenie Pasteura "Wszystko jest trucizną, zależy to tylko od ilości".
Tak, w rozumieniu Alana nadmiar wolności i wszelkich swobód (w szczególności zaś swobód wyznania) był taką trucizną. Doświadczał jej niemal na każdym kroku postawionym w tym zwyrodniałym mieście. I właśnie ta trucizna dostała się dziś do ich krwi, lecz czy sprzymierzając się ze sobą mają w ogóle szansę ją pokonać? Może tak, ale wątpił w to, by mogło obyć się to bez ofiar.
Na tym zakończył swój milczący wywód.

- Tak, wÅ‚aÅ›nie takiego CiÄ™ potrzebujemy, silnego i zdecydowanego. – pochyliÅ‚ siÄ™ nad łóżkiem i pokrzepiajÄ…c go zacisnÄ…Å‚ lekko dÅ‚oÅ„ na zdrowej części jego rÄ™ki. DrugÄ… rÄ™kÄ… podniósÅ‚ trzy zdjÄ™cia leżące na łóżku i schowaÅ‚ do kieszeni pÅ‚aszcza.
- Jak ci na imiÄ™? Ja jestem Alan.
- Matthew –
odparł krótko chłopak.
- Nie ma co marnować siÅ‚ na czcze pogróżki Matthew, kiedy sprawca Twoich krzywd jest daleko. Jak to mówiÄ…... Zemsta najlepiej smakuje na chÅ‚odno. Zdrowiej szybko i oszczÄ™dzaj siÅ‚y, to szybciej stÄ…d wyjdziesz, a jest szansa, że nawet zapracujesz na swojÄ… zemstÄ™. PamiÄ™taj jednak, że kiedy nastÄ…pi ten moment wszystko może być stracone, jeÅ›li wówczas zabraknie Ci odwagi. SiÅ‚a to nie tylko mięśnie. PamiÄ™tasz jaki on jest…MówiÅ‚eÅ›, że chodzi po ogniu, że nie robi mu krzywdy, tak?

Chociaż wÅ‚aÅ›ciwie powiedzmy o tym otwarcie. –
wyprostowaÅ‚ siÄ™ i zwróciÅ‚ w stronÄ™ pozostaÅ‚ych – Saro, Jeremy czy możemy Wam na chwilÄ™ przeszkodzić? – Å›ciszyÅ‚ gÅ‚os, kiedy dostrzegÅ‚, że zwróciÅ‚ na siebie ich uwagÄ™ - Jest pewna ważna kwestia, którÄ… powinniÅ›my sobie szybko wyjaÅ›nić, póki jeszcze jesteÅ›my sami. Możesz zamknąć te drzwi Jeremy?

DoszliÅ›my z Bobem do wniosku, że wszyscy musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, kim jest Lord? Lord… do cholery z nim! Nie bÄ™dÄ™ tak go tytuÅ‚owaÅ‚. Po prostu On, Tamten, bÄ™dziecie wiedzieć o kim mowa.
Zatem kim on jest? Co o nim wiemy?
Jest przywódcÄ… jakiegoÅ› gangu, lub nawet sekty. Każe nazywać siÄ™ Lordem pÅ‚omieni. I chyba nie bezpodstawnie. Matthew widziaÅ‚ maÅ‚Ä… próbkÄ™ jego możliwoÅ›ci –
popatrzył na leżącego obok.
– doÅ›wiadczyÅ‚ tego, jaki jest silny, co robi z ludźmi takimi jak my - przeraża i niszczy. Z Å‚atwoÅ›ciÄ…, jakbyÅ›my byli dziećmi. I tak nas wÅ‚aÅ›nie traktuje, niepoważnie, z pogardÄ…, jak bandÄ™ owiec, które można jedynie zÅ‚ożyć w ofierze pÅ‚omieni.
Nie zapomnÄ™ jego słów, wczoraj, w antykwariacie Jeremy’ego, powiedziaÅ‚ żebyÅ›my obserwowali niebo, że zeÅ›le na Å›wiat katastrofy, ulewy, powodzie i tsunami. PamiÄ™tasz Jeremy…-
popatrzył na przyjaciela, który w odpowiedzi pokiwał twierdząco głową.
- Pewnie myślicie sobie, że chciał nas nastraszyć. Osobiście wątpię, jego słowa były bardzo prawdziwe, tak jakby czuł się na siłach żeby to zrobić. Myślę, że chciał mieć w nas świadków. Ludzi, którzy poznają jego moc, pomyślą o nim z trwogą, kiedy zobaczą go ponownie i będą świadczyć o tym przed innymi, jaki On jest wielki, ostatecznie uwierzą w niego lub nawet będą czcić niczym bożka. To był akt jego pychy domagającej się uznania, tu na ziemi. Świadczący o jego władzy.

On pokazaÅ‚ mi wtedy coÅ› jeszcze, swoje prawdziwe oblicze, nie ważne jak to zrobiÅ‚, zobaczyÅ‚em je. Ugięły siÄ™ pode mnÄ… nogi, rÄ™ce drżaÅ‚y mi jak galareta, gdy zobaczyÅ‚em, jaki jest zÅ‚y. Możecie sobie wyobrazić zÅ‚o absolutne, takie, do którego nie byÅ‚by zdolny żaden czÅ‚owiek… Takie, w którym nawet pozornie dobry uczynek w istocie sÅ‚użyÅ‚by wiÄ™kszemu zÅ‚u…
Jeżeli Wam się to uda, to poznacie prawdę o nim, o tym kim jest. Ja Wam tego nie powiem, bo zabrzmiałoby zbyt banalnie, może nawet śmiesznie. Sami musicie do tego dojść: kim jest Lord płomieni, dlaczego tak każe się nazywać, dlaczego niektórzy agenci twierdzą, że nigdy się nie urodził i nikt nie zna jego prawdziwego imienia?

Ja chcę tylko jednego, wysłać go tam skąd pochodzi i o ile się da, żeby już nie mógł wrócić.
– zakoÅ„czyÅ‚ stanowczo.
 

Ostatnio edytowane przez Lorn : 05-06-2007 o 16:11.
Lorn jest offline